Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Lew, Czarownica i stara szafa Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 16:12, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Trochę się zagapiłam - wiec wracam chwilowo do rozdziału 9-tego.

Czytając drogę Edmunda do Domu Czarownicy, uderzył mnie charakter tej drogi - chodzi mi o to, że wcale nie jest to droga łatwa. Edmund szedł przez śnieg bez płaszcza,
Cytat:
(...)wpadał po pas w głębokie zaspy śnieżne, przewracał się na zamarzniętych kałużach, potykał się o zwalone pnie, ześlizgiwał ze stromych zboczy i rozbijał kolana o skały, aż w końcu cały był przemoknięty, przemarznięty i poobtłukiwany

W zasadzie Edmund ma cały czas pod górkę - byłoby dla niego o wiele prościej, gdyby stanął po stronie rodzeństwa.

Ciekawa jestem, skąd Lewisa taki zabieg; wydaje mi się, że i w biblii, i w literaturze, ci, co wybierają "złą" drogę, wybierają ją dla korzyści i wygody. To "dobra" droga życiowa jest tą z kłodami i przeszkodami, nie na odwrót.


I jeszcze odnośnie posągów - Edmund bierze skamieniałego lwa za żywe zwierzę; dopiero po dotknięciu go "poczuł zimny kamień". I tu lekko zgłupiałam, bo nasunął mi się wniosek, że te posągi musiały być fullkolorowe. Ale z kolei na końcu książki, w rozdziale, gdzie Aslan "ożywia" posągi, opis wskazuje na to, że one jednak wyglądają jak z kamienia. Dlaczego więc Edmund się pomylił? Czy to wina księżycowej poświaty?


No, to przeskakuję do rozdziału 10. i sceny podarków - i tu mam tylko jedną uwagę.
Cytat:
(...) wyciągnął (...) wielką tacę z pięcioma filiżankami na spodeczkach, miską cukru w bryłkach, dzbankiem kremowej śmietanki i wielkim imbrykiem z dymiącą i syczącą herbatą

Jak, na Grzywę Lwa, można pić herbatę ze ś m i e t a n k ą ? Shocked


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Nie 16:14, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 16:23, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

patysio napisał:


I jeszcze odnośnie posągów - Edmund bierze skamieniałego lwa za żywe zwierzę; dopiero po dotknięciu go "poczuł zimny kamień". I tu lekko zgłupiałam, bo nasunął mi się wniosek, że te posągi musiały być fullkolorowe. Ale z kolei na końcu książki, w rozdziale, gdzie Aslan "ożywia" posągi, opis wskazuje na to, że one jednak wyglądają jak z kamienia. Dlaczego więc Edmund się pomylił? Czy to wina księżycowej poświaty?



Myślę, że to kwestia rozmiarów i dużego podobieństwa rzeźb do prawdziwych postaci - kto by się wtedy zastanawiał nad kolorami Very Happy

patysio napisał:


No, to przeskakuję do rozdziału 10. i sceny podarków - i tu mam tylko jedną uwagę.

Jak, na Grzywę Lwa, można pić herbatę ze ś m i e t a n k ą ? Shocked


Skoro pije się z mlekiem, to dlaczego nie ze śmietanką?
Niżej podpisana na przykład pochłania kawę ze śmietanką.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 21:02, 20 Wrz 2009 Powrót do góry

Kawa ze śmietanką - jak najbardziej rozumiem, sama pijam.
Herbata z mlekiem - tyż rozumiem.
Ale herbata + śmietanka? Tego pojąć nie mogie!
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 20:17, 25 Wrz 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
Olle napisał:


Ale obawa pani Bobrowej o los maszyny, a konkretnie, że Czarownica może zechcieć przy niej "majstrować" i ukraść... no nie wiem co powiedziećVery Happy


A mi się taka postawa bardzo bliską wydaje:oops:
Pani Bobrowa wie, że Czarownica zdolna jest do każdego zła, a przecież majstrowanie przy cudzym, czy kradzież jest czynem złym. Na miarę żony Bobra. Na miarę tej chwili.
Zresztą święty Mikołaj też ten lęk i obawy rozumie dając jej nową maszynę.


Hmm, nie miałam zamiaru potępiać pani Bobrowej. Jej postawa wydaje mi się po prostu urocza.


patysio napisał:


Czytając drogę Edmunda do Domu Czarownicy, uderzył mnie charakter tej drogi - chodzi mi o to, że wcale nie jest to droga łatwa. Edmund szedł przez śnieg bez płaszcza,
Cytat:
(...)wpadał po pas w głębokie zaspy śnieżne, przewracał się na zamarzniętych kałużach, potykał się o zwalone pnie, ześlizgiwał ze stromych zboczy i rozbijał kolana o skały, aż w końcu cały był przemoknięty, przemarznięty i poobtłukiwany

W zasadzie Edmund ma cały czas pod górkę - byłoby dla niego o wiele prościej, gdyby stanął po stronie rodzeństwa.

Ciekawa jestem, skąd Lewisa taki zabieg; wydaje mi się, że i w biblii, i w literaturze, ci, co wybierają "złą" drogę, wybierają ją dla korzyści i wygody. To "dobra" droga życiowa jest tą z kłodami i przeszkodami, nie na odwrót.


Hmmm... nie wiem, jak by miała w takim razie wyglądać jego droga, skoro było zimno, padał śnieg, a teren nie był przystosowany do samotnych podróży małych chłopców. Lewis musiałby się sporo nagimnastykować, żeby tą drogę uczynić łatwą, a nie wywołać sztucznego efektu.

narnijka napisał:
patysio napisał:


I jeszcze odnośnie posągów - Edmund bierze skamieniałego lwa za żywe zwierzę; dopiero po dotknięciu go "poczuł zimny kamień". I tu lekko zgłupiałam, bo nasunął mi się wniosek, że te posągi musiały być fullkolorowe. Ale z kolei na końcu książki, w rozdziale, gdzie Aslan "ożywia" posągi, opis wskazuje na to, że one jednak wyglądają jak z kamienia. Dlaczego więc Edmund się pomylił? Czy to wina księżycowej poświaty?

Myślę, że to kwestia rozmiarów i dużego podobieństwa rzeźb do prawdziwych postaci - kto by się wtedy zastanawiał nad kolorami Very Happy


Myślę, że wszystkie te czynniki, poza tym posągi były przykryte śniegiem.



Rozdział XI
ASLAN JEST BLISKO


Piękny rozdział! Po prostu piękny! Dopiero teraz to zauważyłam (czyżbym wcześniej była wyjątkowo znieczulona na opisy przyrody?). Wiosna ogarnia Narnię w nieprawdopodobnie szybkim tempie - chciałabym zobaczyć kiedyś coś takiego. Aż człowiekowi (tzn. mi) przeszły ciarki po plecach przy czytaniu. Przypomniało mi się, co pisał Up:
Up napisał:
Zastanawiające, że od tego momentu prawie nie znamy myśli Edmunda, czytamy tylko o wiośnie obejmującej w posiadanie Narnię i drgnieniu serca chłopca. Może to zbyt oczywista alegoria, ale według słów samego autora "wiecznie aktualna". Co czujemy, gdy wreszcie możemy zrzucić zmęczone zimowe ciuchy?



Ponadto zaciekawiły mnie argumenty, z jakimi Czarownica zwraca się do zwierzątek:
Cytat:
Co ma znaczyć to obżarstwo, to marnotrawstwo czasu, to folgowanie swoim żądzom?


Tzn. ciekawe, że ona w ogóle używa jakichkolwiek argumentówWink

I jeszcze się poczepiam...

A propos zwierzątek:
Cytat:
"jedna z kamiennym widelcem zastygłym w połowie drogi do kamiennego pyszczka"

Trochę mnie to rozśmieszyło, bo przecież były bardzo przestraszone. Może któraś pomyślała: nie ma czasu do stracenia! Zamienię się w kamień, ale za to syty kamień! Chyba że to było któreś z wiewiórczych dzieci.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 20:52, 25 Wrz 2009 Powrót do góry

Ech, a już myślałam, że zdążę jeszcze odpowiedzieć przed następnym rozdziałem...

Olle napisał:
heh, aż wstyd, ale nigdy nie zaglądałam w to kalendarium... nawet nie wiedziałam, że Lewis je zrobił.

Czasy przed LCiSS odpowiadają jakby Staremu Testamentowi, jeśli porównywać historię naszego świata do narnijskiego, z śmiercią i Zmartwychwstaniem Bóstwa jako przełomem w dziejach. Skoro sam autor twierdzi, że nie działo się wtedy nic interesującego - ominęło Narnię tyyyle krwawych i interesujących historii;)


Ale za to ile się dzieje dookoła! W Archenlandii, Kalormenie, Telmarze - jaka szkoda, że Lewis tych historii nie pospisywał, ja bym chętnie przeczytała. No cóż, trudno, najwyraźniej nie każdy może być Tolkienem:) Coś mi się kojarzy, że w wersji u Oziewicza jest jakoś gęściej tych wydarzeń, ale głowy nie dam.

Olle napisał:
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć, że w tym rozdziale pojawiają się fragmenty mogące szczególnie zdenerwować feministki:

Cytat:
Po prostu bitwy nie wyglądają zbyt ładnie, gdy biorą w nich udział kobiety.


Czyli bez kobiet wyglądają ładnie?


No właśnie, mnie szczerze mówiąc to bardziej bulwersuje: nie, że bitwy nie wyglądają ładnie z udziałem kobiet, tylko sugestia, że w ogóle kiedykolwiek mogą wyglądać ładnie... Ale to pewnie te Lewisowskie rycerskie ideały...

Jeszcze co do gospodarzenia pani Bobrowej, to sobie pomyślałam, że Lewis musiał zrobić jakieś badania na temat porządnego prowadzenia kuchni - przygotowywania obiadu, nakrywania do stołu, podgrzewania talerzy w piecu... Bo wątpię, żeby jako kawaler i naukowiec sam z siebie wiedział takie rzeczy. Ciekawe, czy np. zawracał w tym celu głowę swojej gospodyni albo co;)

Kwestia Bożego Narodzenia, a już w ogóle Świętego Mikołaja to dla mnie, jak już wiele razy wspominałam, ogromny zgrzyt. A że wspominałam, to już nie będę się nad tym rozpisywać.


Olle napisał:
patysio napisał:
Czytając drogę Edmunda do Domu Czarownicy, uderzył mnie charakter tej drogi - chodzi mi o to, że wcale nie jest to droga łatwa. Edmund szedł przez śnieg bez płaszcza,

Cytat:
(...)wpadał po pas w głębokie zaspy śnieżne, przewracał się na zamarzniętych kałużach, potykał się o zwalone pnie, ześlizgiwał ze stromych zboczy i rozbijał kolana o skały, aż w końcu cały był przemoknięty, przemarznięty i poobtłukiwany


W zasadzie Edmund ma cały czas pod górkę - byłoby dla niego o wiele prościej, gdyby stanął po stronie rodzeństwa.

Ciekawa jestem, skąd Lewisa taki zabieg; wydaje mi się, że i w biblii, i w literaturze, ci, co wybierają "złą" drogę, wybierają ją dla korzyści i wygody. To "dobra" droga życiowa jest tą z kłodami i przeszkodami, nie na odwrót.


Hmmm... nie wiem, jak by miała w takim razie wyglądać jego droga, skoro było zimno, padał śnieg, a teren nie był przystosowany do samotnych podróży małych chłopców. Lewis musiałby się sporo nagimnastykować, żeby tą drogę uczynić łatwą, a nie wywołać sztucznego efektu.


W zasadzie zgadzam się z Patysio. Mógł w ogóle nie opisywać drogi. Tylko że książka by wtedy ucierpiała na dramatyźmie.

Co do nierozpoznania posągów - oprócz tego, co już wymieniłyście, przypominam sobie z lekcji biologii, że ze względu na budowę oka w słabym świetle widzi się na czarno-biało. A to dlatego, bo czopki, które są odpowiedzialne za rozpoznawanie kolorów są stosunkowo mało wrażliwe, tzn. przestają działać, jak jest za mało światła, a działają tylko pręciki, które rozpoznają kształty i ruchy, ale nie kolory, za to są dużo bardziej wrażliwe na światło, dlatego działają nawet przy słabym oświetleniu No proszę, jak tu się naukowo zrobiło;]

Olle napisał:
Ponadto zaciekawiły mnie argumenty, z jakimi Czarownica zwraca się do zwierzątek:

Cytat:
Co ma znaczyć to obżarstwo, to marnotrawstwo czasu, to folgowanie swoim żądzom?


Tzn. ciekawe, że ona w ogóle używa jakichkolwiek argumentówWink


Ale to też sugeruje, że Czarownica propaguje jakiś styl życia;) Odmienny temu, któremu zwierzęta się właśnie oddają.

Olle napisał:
A propos zwierzątek:

Cytat:
"jedna z kamiennym widelcem zastygłym w połowie drogi do kamiennego pyszczka"


Trochę mnie to rozśmieszyło, bo przecież były bardzo przestraszone. Może któraś pomyślała: nie ma czasu do stracenia! Zamienię się w kamień, ale za to syty kamień! Chyba że to było któreś z wiewiórczych dzieci.


Hehe;) Ale z oryginału wynika, że to ten wiewiórczy tata, który zastygł z tym widelcem już w momencie, jak tylko Czarownica się pojawiła.

Mi ten rozdział jeszcze przypomniał, że postać Edmunda była jednym z jaśniejszych punktów nieszczęsnej Adamsonowskiej ekranizacji...

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 0:00, 02 Paź 2009 Powrót do góry

martencja napisał:

Ale za to ile się dzieje dookoła! W Archenlandii, Kalormenie, Telmarze - jaka szkoda, że Lewis tych historii nie pospisywał, ja bym chętnie przeczytała. No cóż, trudno, najwyraźniej nie każdy może być Tolkienem:) Coś mi się kojarzy, że w wersji u Oziewicza jest jakoś gęściej tych wydarzeń, ale głowy nie dam.


Ale ile za to można sobie samemu dopowiedzieć!Smile

martencja napisał:
Olle napisał:
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć, że w tym rozdziale pojawiają się fragmenty mogące szczególnie zdenerwować feministki:

Cytat:
Po prostu bitwy nie wyglądają zbyt ładnie, gdy biorą w nich udział kobiety.


Czyli bez kobiet wyglądają ładnie?


No właśnie, mnie szczerze mówiąc to bardziej bulwersuje: nie, że bitwy nie wyglądają ładnie z udziałem kobiet, tylko sugestia, że w ogóle kiedykolwiek mogą wyglądać ładnie... Ale to pewnie te Lewisowskie rycerskie ideały...


O to to.
Za mało wojny widział czy co?... W baśniach i ogólnie fikcyjnych historiach bitwy mogą rzeczywiście wyglądać ładnie, w prawdziwym życiu już nie za bardzo.


martencja napisał:
Jeszcze co do gospodarzenia pani Bobrowej, to sobie pomyślałam, że Lewis musiał zrobić jakieś badania na temat porządnego prowadzenia kuchni - przygotowywania obiadu, nakrywania do stołu, podgrzewania talerzy w piecu... Bo wątpię, żeby jako kawaler i naukowiec sam z siebie wiedział takie rzeczy. Ciekawe, czy np. zawracał w tym celu głowę swojej gospodyni albo co;)


Mieszkał z kobietą przez pewny okres życia, właściwie nawet z dwiema różnymi, więc może wtedy zaobserwował.


martencja napisał:
Co do nierozpoznania posągów - oprócz tego, co już wymieniłyście, przypominam sobie z lekcji biologii, że ze względu na budowę oka w słabym świetle widzi się na czarno-biało. A to dlatego, bo czopki, które są odpowiedzialne za rozpoznawanie kolorów są stosunkowo mało wrażliwe, tzn. przestają działać, jak jest za mało światła, a działają tylko pręciki, które rozpoznają kształty i ruchy, ale nie kolory, za to są dużo bardziej wrażliwe na światło, dlatego działają nawet przy słabym oświetleniu No proszę, jak tu się naukowo zrobiło;]


I to jest bardzo naukowe, konkretne wyjaśnienie, które obejmuje wszystkie wyżej zaproponowane rozwiązania.

A najdłużej pod wieczór widać w odcieniach błękitu... więc wszystko się kolorystycznie zlewa. Z tego co pamiętam. Bo miałam dawno temu magiczny przedmiot psychofizjologia widzenia, na którym trzeba było roztrząsać takie kwestie:|

martencja napisał:
Olle napisał:
Ponadto zaciekawiły mnie argumenty, z jakimi Czarownica zwraca się do zwierzątek:

Cytat:
Co ma znaczyć to obżarstwo, to marnotrawstwo czasu, to folgowanie swoim żądzom?


Tzn. ciekawe, że ona w ogóle używa jakichkolwiek argumentówWink


Ale to też sugeruje, że Czarownica propaguje jakiś styl życia;) Odmienny temu, któremu zwierzęta się właśnie oddają.


Czarownica-ascetka! Właściwie to dość ciekawe - jak żyła na co dzień Czarownica. Bo chyba nie grywała w szachy z Maugrimem? Nie wyobrażam sobie też, by się objadała, ale chyba coś musiała jeść. Chyba że wystarczyła jej magia, w końcu pochodziła od dżinów.

martencja napisał:
Olle napisał:
A propos zwierzątek:

Cytat:
"jedna z kamiennym widelcem zastygłym w połowie drogi do kamiennego pyszczka"


Trochę mnie to rozśmieszyło, bo przecież były bardzo przestraszone. Może któraś pomyślała: nie ma czasu do stracenia! Zamienię się w kamień, ale za to syty kamień! Chyba że to było któreś z wiewiórczych dzieci.


Hehe;) Ale z oryginału wynika, że to ten wiewiórczy tata, który zastygł z tym widelcem już w momencie, jak tylko Czarownica się pojawiła.


A rzeczywiście. Więc najwyraźniej musiał tak cały czas siedzieć... Nie pamiętam, czy to uwzględniono w ekranizacji, ale całkiem ciekawy materiał na scenę. Przypomniała mi się wiewiórka szablozębna z "Epoki lodowcowej", która mimo wszelkich okoliczności skupia całą uwagę na orzeszku;>


Niezbyt dużo osób wypowiedziało się w kwestii kolejnego rozdziału, jednak dobrze się składa, ponieważ aż do niedzieli nie będę mogła rozpocząć nowego.


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Pią 0:03, 02 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 13:13, 04 Paź 2009 Powrót do góry

Tak już zupełnie dalej niż bliżej tekstu Wink zaczęłam się zastanawiać nad pewną kwestią - na ile mieszkańcy Narnii przystosowali się do życia w tej krainie pod rządami Czarownicy? Czy wszystkie tak dobrze znały Czarownicę? Może z czasem te na przykład młodsze nieznające Czarownicy myślały sobie - ona nie może być znowu taka zła... - może trochę ci starsi przesadzają jak to w opowieściach... I może kiedy Mikołaj obdarował je prezentami i pojawiła się Czarownica nie wzbudziła w takiego strachu, by ... zapomnieć o jedzeniu? Smile


Ostatnio zmieniony przez narnijka dnia Nie 13:14, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 22:59, 04 Paź 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
Tak już zupełnie dalej niż bliżej tekstu Wink zaczęłam się zastanawiać nad pewną kwestią - na ile mieszkańcy Narnii przystosowali się do życia w tej krainie pod rządami Czarownicy? Czy wszystkie tak dobrze znały Czarownicę? Może z czasem te na przykład młodsze nieznające Czarownicy myślały sobie - ona nie może być znowu taka zła... - może trochę ci starsi przesadzają jak to w opowieściach... I może kiedy Mikołaj obdarował je prezentami i pojawiła się Czarownica nie wzbudziła w takiego strachu, by ... zapomnieć o jedzeniu? Smile


Pewnie tak:) Niektóre zwierzęta może nawet się nad tym nie zastanawiały albo zupełnie zapomniały o niej, tzn. przyzwyczaiły się do niekończącej się zimy. Mogłyby nawet przestać wierzyć w jej istnienie. Ale to tylko moje przypuszczenia, bo nie pamiętam, żeby w książce było coś na ten temat.


Rozdział XII
PIERWSZA WALKA PIOTRA


W tym rozdziale wspomniane zostają "litery jakiegoś nieznanego alfabetu". Dziwne, bo pierwsi ludzie pisali przecież tym naszym alfabetem; chyba że dorożkarz i żona nie potrafili pisać, co nie byłoby aż tak nieprawdopodobne w drugiej połowie dziewiętnastego wieku w tej klasie społecznej. Język ewoluuje, ale raczej nie aż tak, żeby alfabet się zmienił. Jednak nie jestem specjalistką w tej kwestii. Z kolei istniały w Narni np. centaury - uczone centaury - może to ich język? Rozwinęłyby własny alfabet?

Swoją drogą zastanawia mnie, czy centaury to bardziej zwierzęta w Narni, czy bardziej ludzie;)

Cytat:
Temu, kto nie był nigdy w Narni, trudno pojąć, że coś może być jednocześnie i dobre, i groźne.


Racja! Może dlatego ludzie wyobrażają sobie Boga jako rozmemłanego dziadka i nie boją się Go. Aslan to świetny obraz chrześcijańskiej boskości. Dzieci nawet boją się spojrzeć w oczy Aslana... To piękna scena, kiedy go pierwszy raz widzą.

Trochę zabawne, kiedy się nie mogą dogadać, kto powinien pierwszy podejść do Lwa. Nawet Piotr wypycha Zuzannę na przód używając utartego frazesu, że "panie mają pierwszeństwo" Very Happy

Co do walki Piotra - ona w książce nie wygląda na zbyt długą i skomplikowaną; przyszło mi to w ogóle do głowy, ponieważ narzekałam (zresztą nie tylko ja) że w ekranizacji wilk sam się nabił na miecz.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 15:52, 05 Paź 2009 Powrót do góry

Olle napisał:

W tym rozdziale wspomniane zostają "litery jakiegoś nieznanego alfabetu".


Nie chciałabym być upierdliwa, ale mowa jest o "dziwnych znakach i ornamentach przywodzących na myśl litery jakiegoś neiznanego alfabetu".
Być może to tylko ozdoby, być może "pismo magiczne"....

Olle napisał:

Cytat:
Temu, kto nie był nigdy w Narni, trudno pojąć, że coś może być jednocześnie i dobre, i groźne.


Aha, tutaj w osobie Aslana można "zobaczyć" to o czym niektórzy z nas uczyli się kiedyś dawnot emu - Bóg jest miłosierny i sprawiedliwy.


Olle napisał:

Co do walki Piotra - ona w książce nie wygląda na zbyt długą i skomplikowaną; przyszło mi to w ogóle do głowy, ponieważ narzekałam (zresztą nie tylko ja) że w ekranizacji wilk sam się nabił na miecz.


Fakt, to nie jest długa walka, ale to co maluje się w mojej wyobraźni i tak lepszym jest od tego "nadziania" w filmie Laughing

Zastanawiała mnie zawsze kwestia oczyszczenia miecza po skończonej walce - przecież nie może chodzić jedynie o kwestię estetyczną? A może?
Kodeks rycerski?
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 20:48, 09 Paź 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
Olle napisał:

W tym rozdziale wspomniane zostają "litery jakiegoś nieznanego alfabetu".


Nie chciałabym być upierdliwa, ale mowa jest o "dziwnych znakach i ornamentach przywodzących na myśl litery jakiegoś neiznanego alfabetu".
Być może to tylko ozdoby, być może "pismo magiczne"....


Chyba że tak... nie czytałam "ze zrozumieniem"Wink

narnijka napisał:
Olle napisał:

Co do walki Piotra - ona w książce nie wygląda na zbyt długą i skomplikowaną; przyszło mi to w ogóle do głowy, ponieważ narzekałam (zresztą nie tylko ja) że w ekranizacji wilk sam się nabił na miecz.


Fakt, to nie jest długa walka, ale to co maluje się w mojej wyobraźni i tak lepszym jest od tego "nadziania" w filmie Laughing


Zwłaszcza, że w filmie Piotr wygląda mi na starszego niż w książce i dlatego tym bardziej cała scena prezentuje się żałośnie. Co to, czy nagle dzieci oglądające poronione kreskówkowe masakry miałyby się przestraszyć chociażby zwięzłej walki?

narnijka napisał:
Zastanawiała mnie zawsze kwestia oczyszczenia miecza po skończonej walce - przecież nie może chodzić jedynie o kwestię estetyczną? A może?
Kodeks rycerski?


Sama estetyczna pewnie nie, bo żeby sam Aslan o tym wspominał?... Myślę, że raczej ten kodeks. Nie znam się na szczegółach kodeksu rycerskiego, ale oczyszczenie miecza ma chyba jakieś symboliczne znaczenie. Może po prostu krew wroga jest nieczysta.

Tak czy inaczej tylko w baśni wygląda to na sensowne. Ot taki kolejny objaw wojennego etosu i skłonności do upiększania bitew. Ten Lewisowy etos rycerski... :/ Phi!


Rozdział XIII
WIELKIE CZARY Z ZAMIERZCHŁYCH CZASÓW


Cytat:
- Na Ker-Paravelu są cztery trony - powiedziała Czarownica. - A więc, jeśli tylko trzy zostaną zajęte, przepowiednia się nie spełni.
- Cóż to ma za znaczenie, odkąd ON jest tutaj? - odpowiedział karzeł.


Patrzcie Państwo, dopiero teraz jej to przyszło do głowy? A mawiają, że lepiej późno niż wcale.

Pojawia się mini spis ludów sprzyjających Czarownicy; przepiszę dla informacji:
Cytat:
Wezwij olbrzymów i wilkołaki, i duchy tych drzew, które są po naszej stronie. Wezwij ghule i upiory, ogry i minotaury. Wezwij srożyce, wiedźmy, widma i lud spod muchomorów.

O duchach drzew wspomniała, że tych drzew, które są po naszej stronie, a w przypadku olbrzymów już tego nie dodała; wiemy dobrze, że bywały dobre olbrzymy. Wprawdzie raczej głupawe z tego co pamiętam, ale dobre.

Okropnie mi się podoba scena, kiedy głaz i pieniek powoli okazują się być postaciami. Lewis opisał to krótko, a jak obrazowo.

I jeszcze to co mówi Aslan: spokój Bobrze, nie ma co teraz gadać o tytułach, odbieraniu ich i oddawaniu. Zostaną one zwrócone w odpowiednim czasie. Stwierdzenie zawsze aktualne.


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Pią 20:51, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 15:43, 10 Paź 2009 Powrót do góry

Ciekawe spostrzeżenie dotyczące olbrzymów Olu. Przecież wiemy z następnych rozdziałów (antycypacja Wink), że przynajmniej jednego olbrzyma zamieniła w kamień. Nie mógł być więc po jej stronie.

Cały ten rozdział coraz bardziej z a p o w i a d a coś wielkiego co dopiero się wydarzy, a o czym zdaje się wiedzieć wyłącznie Aslan. Lubię ten obraz bo przypomina mi o tym, że i w życiu codziennym tak często chciałabym coś szybko "załatwić", a tu trzeba poczekać na lepszy czas i Boże działanie.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 22:24, 16 Paź 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:

Cały ten rozdział coraz bardziej z a p o w i a d a coś wielkiego co dopiero się wydarzy, a o czym zdaje się wiedzieć wyłącznie Aslan. Lubię ten obraz bo przypomina mi o tym, że i w życiu codziennym tak często chciałabym coś szybko "załatwić", a tu trzeba poczekać na lepszy czas i Boże działanie.


Racja. Co świetnie widać na przykładzie wybuchu pana Bobra - czasem bywa, że się chce wszystko wiedzieć od razu. Tak trudno uwierzyć, że Bóg może mieć lepsze plany od naszych. Ogarnia człowieka wściekłość i sam chciałby wymierzyć sprawiedliwość, a to w większości przypadków nie nasza rzecz, nie nasze kompetencje.



Pozwolę sobie poczekać do jutra. Mam też jedną prośbę: czy moglibyśmy każdy nowy rozdział zaczynać w sobotę, a nie w piątek?
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 14:24, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Olle napisał:



Pozwolę sobie poczekać do jutra. Mam też jedną prośbę: czy moglibyśmy każdy nowy rozdział zaczynać w sobotę, a nie w piątek?




Jestem za.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 22:59, 17 Paź 2009 Powrót do góry

To dobrze, bo w piątki ostatnio średnio mi się udaje zdążyćSmile



Rozdział XIV
TRIUMF CZAROWNICY


To rozdział, a którym Lew jest inny niż zwykle. Bardziej ludzki, smutny, czasem myślami gdzie indziej. Nie zawsze słucha, o czym inni do niego mówią. Daje rady Piotrowi, ale tak, "jakby sprawa niewiele go już obchodziła"- niedbale, nieuważnie. Samo użycie tych dwóch ostatnich słów w odniesieniu do Aslana wydaje mi się co najmniej niestosowne, a jednak tak właśnie było!

Piotr czuje się dziwnie, bo będzie musiał poradzić sobie sam. Wszyscy czują się dziwnie, bo już się przyzwyczaili do obecności Aslana i pewnego rodzaju bezpieczeństwa, które gwarantował swoją obecnością.

Aslan pozwala iść ze sobą dziewczynkom - nie chroni ich przed widokiem okropieństwa wydarzeń, które maja go spotkać. Czy to oznaka słabości? W pierwszej chwili tak pomyślałam. Czy to może być oznaka ludzkiej słabości - potrzeba obecności innych ludzi? Jeśli nawet tak, to wcale nie szkodzi wizerunkowi Aslana, zwykle wielkiego, tłumiącego ryk. Przeciwnie; sprawia, że jest bardziej bliski i swojski, przynajmniej w moim odczuciu. Jezus, gdy przebywał w ogrodzie Getsemani, potrzebował modlitwy i wsparcia. Gdy On się modlił, uczniowie co chwilę zasypiali. Chyba im to nawet jakby wyrzuca: "Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną?" (Mt 26, 40).

Oczywiście nie będę pisać, jak mnie zasmuca ten rozdział, jak okropne te wszystkie ifryty, bykołaki i inne ludy spod muchomorów. W czasie naigrywań Lew nie broni się, choć może powalić te różne dziwne istoty jednym kłapnięciem paszczy, jednym ruchem łapy; zupełnie jak Jezus jako Syn Boży - mógłby powiedzieć tylko jedno słowo, a zastępy Aniołów porwałyby go. To dopiero oznaka siły, nie słabości!
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 12:12, 18 Paź 2009 Powrót do góry

Przepraszam po raz kolejny za przyśnięcie Wink I znów hurtem załatwiam kilka rozdziałów:

Rozdział XII (PIERWSZA WALKA PIOTRA)

Arrow Zaraz na początku rozdziału, gdzie jest mowa o wędrówce Bobrów i Dzieci do Kopca Aslana, Lewis wspomina o tym, że Zuzannie zrobił się mały pęcherz na pięcie.
Nie wiem dlaczego, ale mnie to wtrącenie rozbawiło Very Happy Bo w sumie nie wydaje się specjalnie potrzebne - chyba, że Lewis lubił w każdym pozytywie znajdować małe negatywy (no pain no gain) Wink

Arrow Kiedy bohaterowie dochodzą do obozowiska Aslana, Lewis szczegółowo opisuje jego (tzn. obozowiska) wygląd. Zwróciłam uwagę na kolory - króluje czerwień i złoto, barwy skądinąd królewskie. Nasunęło mi się automatycznie skojarzenie z Harrym Potterem i barwami Gryffindoru - ciekawam, czy Rowling zżynała od Lewisa, czy może po prostu miała taki sam pomysł (odniesienie do królewskości).

Rozdział XIII (WIELKIE CZARY Z ZAMIERZCHŁYCH CZASÓW)

Arrow Gdy Czarownica chce złożyć ofiarę z Edmunda, mówi:
Cytat:
Chciałabym to zrobić na Kamiennym Stole. To jest właściwe miejsce. Tam to zawsze robiono

Zawsze? Tzn. kiedy? Czy istnieje gdziekolwiek w Cyklu wzmianka o jakichś krwawych ofiarach? Ciekawe to jest, bo albo Lewisowi się tak po prostu napisało (w co nie wierzę), albo istniał drugi, mroczniejszy wymiar Narnii, o którym nie wspominał (żeby dzieci nie straszyć Wink). Bo właściwie Opowieści są bardzo sielankowe - są też of kors awanturnicze, ale nie licząc tych bardziej dramatycznych momentów narnijskiej historii, opisanych w Opowieściach, wydawać by się mogło, że życie w Narnii płynie mlekiem i miodem. Czy w 'Złotych Wiekach' Narnii też zdarzały się jakieś 'standardowe' tragedie, no nie wiem - porwania małych wiewiórek i składanie ich w ofierze przez ghule? Mr. Green No bo w zasadzie, skoro żyją w Narnii te wszystkie złe istoty (a pojawiają się w każdym tomie, w większej bądź mniejszej ilości, chociażby w KK - czyli nie mogły wyginąć po zgładzeniu Białej Czarownicy), coś się dziać musiało.

Arrow Po raz któryś pojawiają się porównania, które Lewis serwuje w celu przybliżenia brytyjskim dzieciom opisywanego świata. Najeżone leopardy to 'koty, które zobaczyły obcego psa'. Bardzo fajne są te porównania - Lewis jest jak dobry nauczyciel, który chce pokazać nowe rzeczy, porównując je do tych, które już znamy.

Arrow Pojawia się tajemnicze miejsce:
Cytat:
- (...)Opowiedzieć ci, co jest wyryte na głębokość włóczni na krzemiennych głazach Tajemnego Wzgórza? Powiedzieć ci, co jest napisane na berle Władcy-Zza-Morza?

Tajemne Wzgórze - szto eta? Wie ktoś? Czy to gdzieś w Krainie W-Z-M? Wspomina się o tym gdzieś jeszcze w Kronikach?

Rozdział XIV (TRIUMF CZAROWNICY)

Faktycznie, w tym rozdziale uderza przede wszystkim smutek Aslana. Mi się z kolei przypomniała pieśń z Jesus Christ Superstar, gdzie Jezus śpiewa: take this cup away from me
Lewis pokazuje, że Wielki Lew też przeżywa chwile strachu, tak jak każdy z nas. Nawiązując tu do słów Olle o słabości - Aslan od momentu, gdy jego postać pojawiła się w LCSS (a właściwie jeszcze przed tym), jest opisywany jako Deus Ex Machina; dźwiga na swoich barkach nie tylko odpowiedzialność, ale też troski wszystkich istot żyjących w Narnii. Wszyscy oczekują, że będzie silny; każdy może się załamać, tylko nie on. Każdy w chwili smutku może powierzyć swoje zmartwienia komuś drugiemu - Aslan nie ma się do kogo zwrócić. Nikt nie oczekuje po nim słabości. To jest w tym wszystkim najsmutniejsze, moim zdaniem. Ciężko jest być opoką dla wszystkich.

Arrow i jeszcze o scenie ofiary:
Cytat:
jeden z ogrów wysunął się do przodu z nożycami do strzyżenia owiec w ręku

Wtf? Skąd w Narnii nożyce do strzyżenia owiec? Już abstrahując od faktu, że nie pamiętam żadnych owiec w Narnii (podobnie jak krów czy kur i innego hodowlanego stworzenia) - ale nawet jeśli żyłyby w Narnii mówiące owce, czy dałyby się ostrzyc?
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)