Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 "Cienista dolina", reż. Richard Attenborough Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 21:07, 22 Mar 2009 Powrót do góry

Aż dziwne, że "Cienista dolina" nie miała dotąd swojego własnego wątku na tym forum, które, jak by nie było, bierze od filmu nazwę. A że właśnie wczoraj sobie ten film przypomniałam, postanowiłam taki temat założyć.

Piękna (choć nieco przydługa;]) historia o miłości i cierpieniu, o którym główny bohater mówi z taką pewnością siebie na początku filmu, ale cichnie, gdy uczy się jego prawdziwego znaczenia, "z doświadczenia", jak mówiła Joy.

Ciekawi mnie, na ile opisane w filmie (i wcześniej sztuce) sytuacje są autentyczne, a na ile są dziełem wyobraźni scenarzystów... Intryguje mnie, na przykład, zupełne pominięcie starszego syna Joy.

Jakie są Wasze refleksje po obejrzeniu "Cienistej doliny"?

M.
Zobacz profil autora
Up
Patałach



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Nie 22:17, 22 Mar 2009 Powrót do góry

Film muszę sobie "odświeżyć", bo trzeba wracać do chwil, które przyniosły katharsis. (przepraszam, że tak uczenie, ale baaaardzo mi się podoba to słowo Wink) Na gorąco to dwa momenty zostały mi w głowie. Joy, pełna życia Amerykanka i ferment (pozytywny), jaki wniosła w trochę zatęchłe życie Jacka. Facet musiał zmierzyć się z jej problemami, ze swoimi uczuciami, z tym, o czym dotąd tylko pisał i mówił, a teraz musiał to przeżyć. To właśnie wychodzenie z bezpiecznego światka uniwersyteckiego do niebezpiecznego życia, które może zranić, jest według mnie wartością filmu. I jeszcze przejmująca (dla mnie) rozmowa braci po śmierci Joy. Zapijaczony Warren stawia na nogi celebrującego swą rozpacz Jacka słowami, (cytuję z pamięci) "idż porozmawiać z dziećmi" , czyli zachowaj się jak należy.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 19:05, 23 Mar 2009 Powrót do góry

martencja napisał:

Piękna (choć nieco przydługa;]) historia o miłości i cierpieniu, o którym główny bohater mówi z taką pewnością siebie na początku filmu, ale cichnie, gdy uczy się jego prawdziwego znaczenia, "z doświadczenia", jak mówiła Joy.

Ciekawi mnie, na ile opisane w filmie (i wcześniej sztuce) sytuacje są autentyczne, a na ile są dziełem wyobraźni scenarzystów... Intryguje mnie, na przykład, zupełne pominięcie starszego syna Joy.

Jakie są Wasze refleksje po obejrzeniu "Cienistej doliny"?


Jeden z moich ukochanych filmów. Nie nudzi i wzrusza z jednakową siłą za każdym razem, kiedy go oglądam. Nie przeszkadza pewna idealizacja i wybielenie.
Niezrównana kreacja aktorska Hopkinsa - to cały Lewis.
O Joy wciąż jeszcze za mało wiem, by porównać jej (wspaniałą postać w filmie) z "historyczną".

Przydługa? Dlaczego?
Pytam bo marzy mi się film o wiele dłuższy, choć nieskoncentrowany jedynie na wątku, nazwijmy go tu dla uproszczenia, miłosnym.
Po lekturze kilku bografii film wydaje się niemal prawdziwym zmyśleniem, piszę niemal bo scenarzysta zbudował historię na prawdziwych wydarzeniach.
Czytałam ostatnio, że synowie różnie przyjęli Jacka: jeden bardzo dobrze, drugi pozostał obojętny wobec Lewisa. Myślę więc, że filmie który nie traktował o dzieciach Joy, łatwiej było "zrezygnować" z jednego z nich.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 22:16, 23 Mar 2009 Powrót do góry

Ech, przydługa, bo, szczerze mówiąc, dłużyła mi się nieco momentami. Ale może po prostu miałam zły dzień;]

Niezmiernie podobają mi się w filmie dialogi, dające do zrozumienia, że opowiada on o inteligentnych ludziach:) I to, że, mimo ogólnej powagi opowieści, jest w niej dużo humoru, jak na przykład gdy Joy komentuje Lewisa dedykację w książce Douglasa ("The magic never ends"): "If it does, sue him." Albo gdy Lewis wymyśla elegancki sposób wybrnięcia z konieczności wyrażenia opinii o czyichś wierszach: "I'd say: 'Mrs. Gresham, only you could have written it'.":)

I jeszcze mały ciekawy szczegół: nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że książką, którą mały Douglas czyta do poduszki, jest "Hobbit". Tak mi to przynajmniej wygląda, jak [link widoczny dla zalogowanych].

Wyczytałam gdzieś, chyba na Wikipedii, że David, starszy syn Joy, wrócił do praktykowanego w jej rodzinie ortodoksyjnego judaizmu. Może po prostu uznano, że jego postać niewiele by wniosła do całej tej historii...

M.


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Pon 22:21, 23 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Wto 20:59, 31 Mar 2009 Powrót do góry

Film, od którego zaczęłam kochać Hopkinsa ;P

Na temat tego filmu napisałam już tyle słów, że nie będę przynudzać. Film ten dla mnie osobiście jest jednym z best ever, ale to dziwić nie powinno, zwłaszcza ze uwielbiam Tony'ego, Lewisa, no i Attenborougha, który ma wyjątkowy talent do kręcenia biografii (genialny 'Gandhi' i nie mniej genialny 'Chaplin'). Przy okazji neidawnego jarania się tym drugim filmem odkopałam stronkę, na której reżyser pisze co nieco o doborze aktorów:

Cytat:
I find myself less critical about Shadowlands than most of my other films and I am convinced that it emanates from the quality of the screenplay. Brian Eastman, the producer, commissioned Bill Nicholson, the play's author, to adapt it for the screen. On most occasions, a writer who creates something in one genre very often finds it difficult to move it to another, yet here was this extraordinary man who had not only written this play for theatre and television, but who wrote the most exquisite and as perfect a screenplay as I've ever worked with.

I never doubted for one hundredth of a second that there was but one actor on earth who would play the part of C.S. Lewis for me, and that was Tony. Tony's very British, perfect for this very upright figure who, by the end of the movie, will be totally devastated - all our national characteristics blown away. I also never wanted anyone else to play Joy Gresham other than Debra. I went to see her in America and said, "Miss Winger, you have the most appalling reputation, you know. I understand that you are by far the most difficult actress that anyone ever worked with, and that you throw great temper-tantrums and so on." She replied, "My reputation is simply that I will not work in crap, it has to be good. If I think a thing is crap, I won't do it. You will adore me by the time the picture is finished." I told her I adored her right now, she was such an outstanding talent, but she had to be good. She promised me she would be and was as good as her word.

I think all the films I've directed were pretty well acted, but their joint performances were, I believe, just bewildering. I can't think about that death scene, where Lewis tells Joy how much he loves her and what is he going to do if she leaves him, without choking up, even now.

ze stronki: [link widoczny dla zalogowanych]


No i jakby ktoś chciał - niedawno zdobyte [link widoczny dla zalogowanych] z początku filmu
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Czw 22:11, 09 Wrz 2010 Powrót do góry

W sumie to nie wiem, czy kogoś to obchodzi Wink, ale dawno temu napisałam recenzję Cienistej... na stronę Kinooko. Ponieważ strony już nie ma, wrzucam tu reckę po kilki tjuningach.

* * *

Magic never ends. If it does, sue him.

Nie ukrywam, że jest to film ogromnie dla mnie ważny. Zaczarował mnie od pierwszego obejrzenia (po którym - bo młoda byłam i jeszcze wrażliwa - pół nocy przepłakałam w poduszkę), i bynajmniej nie tylko z tego powodu, że w dzieciństwie bardzo gorliwie uprawiałam kult Narnii. Miało to owszem wpływ na moją fascynację Cienistą doliną, jednak prawda jest taka, że film jest po prostu piękny i pod każdym względem doskonały, i piszę to z pełnym obiektywizmem. Fakt faktem, gdyby nie moja obsesja - z racji której wykształciły się u mnie w owym czasie dziwne odruchy bezwarunkowe - prawdopodobnie nie natknęłabym się nawet na ten film, ale szczęśliwym trafem mój dziadek bardzo głośno słucha telewizora i któregoś wieczoru dobiegło do mych uszu hasło 'szafa'. Zareagowałam mniej więcej jak John Cleese w skeczu o samoobronie przeciw świeżym owocom (Szafa??? Gdzie, gdzie??), i właśnie dlatego czytacie teraz niniejszą recenzję.

Richard Attenborough to jeden z tych reżyserów, którzy za najlepszego scenarzystę uważają samo życie. I choć nie tylko takie filmy w swojej karierze kręcił, największe uznanie przyniosły mu właśnie przeniesione na ekran biografie „wielkich” tego świata - Gandhiego, Chaplina czy Biko.
Cienista dolina ukazuje ostatnie lata życia C.S. Lewisa, jednego z najważniejszych pisarzy i humanistów XX wieku., koncentrując uwagę na znajomości pisarza z amerykańską poetką i pisarką, Joy Gresham. W początkowych scenach filmu zostajemy wprowadzeni w codzienność Lewisa (zwanego przez przyjaciół Jackiem) – poznajemy jego akademickie życie wypełnione wykładami dla studentów i odczytami, niekończące się dyskusje z przyjaciółmi profesorami i starokawalerskie nawyki. Zawsze z pewną dozą smutku i melancholii patrzę na przewijający się w tle świat, który nieuchronnie przeminął - w którym ludzie tacy, jak Lewis, byli szanowani i mieli możliwość dzielić się ze światem swoją wiedzą. Jedną z moich ulubionych scen jest ta nakręcona w kultowym oksfordzkim pubie The Eagle and the Child, w której Jack usiłuje wytłumaczyć kolegom, na czym polega sekret popularności jego narnijskich książek. Już wtedy zauważamy, że film bynajmniej nie gloryfikuje Lewisa – ukazuje go jako człowieka z krwi i kości, człowieka nieprzeciętnego umysłu, a przy tym nieco nieporadnego życiowo niepoprawnego romantyka i idealistę, który co jakiś czas wygłasza patetyczne, mało zrozumiałe dla otoczenia refleksje na temat życia, graniczące niekiedy z frazesami:

Zawsze odkrywam, że w ciągu roku to jest okres próby. (...) Liście jeszcze nie uprzątnięte. Wszędzie błoto. Mroźne poranki minęły. Słoneczne poranki jeszcze nie nadeszły. Daj mi zamiecie i zamarznięte rury, ale nie ten czas nicości. Nie tę... poczekalnię świata.

Życie Jacka płynie tym samym przewidywalnym torem, do momentu, gdy poznaje Joy. Staje się rzecz nieprawdopodobna - powściągliwy brytyjski dżentelmen, zatwardziały kawaler, który od zawsze nad inne formy spędzania wolnego czasu przedkładał dysputy w męskim gronie, zakochuje się w niepokornej Amerykance. Co więcej, wprowadza ją do świata, do którego wcześniej żadna kobieta w jego życiu nie miała wstępu, czym wywołuje wzburzenie wśród grona profesorskiego.

Oto jak tłumaczę zadziwiającą różnicę płci – podczas gdy mężczyźni posiadają intelekt, kobiety mają duszę.

Powyższe słowa, wypowiedziane ustami prof. Christophera Riley (świetny John Wood), reprezentują światopogląd przyjaciół Jacka, a wcześniej także jego samego. Żaden z nich nie przypuszczałby, że przedstawicielka odmiennej płci podoła bezlitosnej logice ich argumentów i będzie na tyle lotnego umysłu, by razem z nimi rzucić się w wir utarczek słownych (Jack jawi mi się jako średniowieczny handlarz relikwii). Trudno zresztą nie zauważyć, że zarówno w gronie profesury, jak i studentów, nie przewija się ani jedna kobieta. Jakaż więc musiała być satysfakcja każdej z nas, gdy się okazało, że Joy po wejściu między wrony nie tylko potrafi krakać tak jak one, ale wręcz jest w tym lepsza.

Jak trafnie Pan zauważył, profesorze Riley, pochodzę ze Stanów Zjednoczonych i różne kultury wykształciły różne typy dyskursu. Proszę mi pomóc – usiłuje mnie Pan obrazić, czy jest Pan po prostu głupi?

Riley to jedna z moich ulubionych postaci - jego zgryźliwości bawią mnie do łez (Nie rozumiem tej świątecznej koncepcji dobrej woli... ja nieustannie odczuwam tylko złą wolę). Nie sposób nie wspomnieć także o Warniem, popisowo zagranym przez Edwarda Hardwicke'a, który lubi od czasu do czasu oddać młodszemu bratu niedźwiedzią przysługę (Jack ma nadzieję usłyszeć pani wiersze). Największe oklaski należą się jednak bez wątpienia niezapomnianym kreacjom Tony'ego Hopkinsa i Debry Winger (która 10 lat wcześnie tak świetnie zagrała chorą na raka Emmę w Czułych Słówkach, że sir Richard po prostu musiał ją zaangażować Wink).
Hopkins zarazem bawi i wzrusza, grając dorosłego mężczyznę, który wciąż nosi w sobie przestraszonego 9-latka, przeżywającego śmierć matki. Mi się pod tym względem poszczęściło - kiedy po raz pierwszy obejrzałam Cienistą Dolinę, moje pojęcie o cierpieniu równało się opłakiwaniu zgonu chomika. Wraz z przyrostem bagażu doświadczeń zauważa się dopiero, jak prawdziwe są słowa wypowiedziane pod koniec filmu:

Po co kochać, skoro strata tak bardzo boli? Już nie mam odpowiedzi, a jedynie życie, które przeżyłem. (...) Cierpienie teraz jest częścią dawnego szczęścia. Taki jest układ.

Przede wszystkim jednak jest to piękny film o wpływie kobiety na życie mężczyzny. Swoją droga zastanawiające, że podczas gdy w biografiach Lewisa ten rozdział nazywany jest na ogół I nadeszła Radość, Attenborough wyjeżdża z cienistą doliną Wink

Na koniec wspomnę jeszcze o wątku 'książkowym', rozbudowanym w filmie za pomocą postaci Whistlera - studenta, który kradnie książki, by później móc je czytać nocami. Powtarza on Lewisowi słowa swego ojca: Czytamy, aby czuć, że nie jesteśmy sami. Śledząc biografię pisarza można by stwierdzić, że są to słowa jego samego. Lewis jednak parafrazuje ową sentencję, mówiąc: Kochamy, aby czuć, że nie jesteśmy sami. A ja Wam powiem, że Oglądamy, aby czuć, że nie jesteśmy sami, i jest to też niewątpliwie prawda.


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Czw 22:22, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Śro 22:37, 27 Sty 2021 Powrót do góry

Ciekawostka: w filmie gra Julian Fellowes, scenarzysta "Downton Abbey" - postać Desmonda Ardinga (jeden z profesorów).

PS. Znalazłam na YT ciekawe rzeczy:
Arrow nagrania "behind the scenes" - Joseph Mazzello vs real-life Douglas Gresham
Arrow Dorosły Joe Mazzello komentuje swoją rolę
Arrow A tutaj Richard Attenborough opowiada o tym, dlatego "Shadowlands" to jego ulubiony własny film - a później możemy posłuchać pięknej muzyki George'a Fentona (która mnie wzruszała kiedyś i wzrusza nadal)
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)