Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Trylogia międzyplanetarna Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 17:03, 21 Maj 2006 Powrót do góry

1. "Z milczącej planety" - Ransom zostaje porwany przez amoralnego naukowca Westona na Marsa, tam poznaje m.in. eldile - obraz aniołów.
2. "Perelandra" - tym razem Ransom musi walczyć z Westonem, który na Wenus kusi zieloną Ewę, by ta sprzeciwiła się przykazaniu.
3. "Ta ohydna siła" - NICE - organizacja powiązana ze złymi eldilami, pragnie za pomocą sprowadzonego Merlina zawładnąć Brytanią, Ransom wraz z innymi walczy przeciw złym siłom.

"Opowieści z Narnii" w swej pierwszej warstwie stanowią baśń dla dzieci, "Trylogia międzyplanetrna" to swoista Narnia dla dorosłych. Akcja dziejąca się nie w innym świecie, ale na innych planetach staje się punktem odniesienia dla dobrze znanych czytelnikowi wydarzeń biblijnych. Podobnie jak w Kronikach Lewis pyta - Co by było, gdyby...?
Zobacz profil autora
Błotosmętka
Faun



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 165 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 17:44, 28 Maj 2006 Powrót do góry

A ja ciągle poszukuję "Tej ohydnej siły" i nie umiem znaleźć... Sad 2 pierwsze tomy mam i przeczytałam, ale refleksję po lekturze napisze kiedy indziej, na spokojnie Smile
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 22:14, 28 Maj 2006 Powrót do góry

Rzeczywiście, bardzo trudno znaleźć trzeci tom, mi się udało pożyczyć i skserować.
Może niedługo ktoś wznowi wydanie.
Zobacz profil autora
danuta
Patałach



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:46, 20 Cze 2006 Powrót do góry

W "z milczacej planety" najbardziej lubie fragment, jak mieszkancy Marsa przedstawiaja na rysunkach jak oni nas widza. A my zamykamy sie w woim ciasnym mysleniu i wydaje nam sie, ze tylko nasz punkt widzenia jest jedynie slusznym.

"Perelandra" to dla mnie wyklad z teologii o pierwotnej niewinnosci czlowieka. No i tez zaskakujacym jest, ze Lewis nie prowadzi prostych analogii, stwarza nowe swiaty, nowe odkupienia, nowy czas. A mysmy tak bardzo przywykli do naszego ciepelka.

"Ta ohydna sila". Troche nudna ta ksiazka, ale moze trzeba sie do niej przekonac. Ja z niej tylko pamietam, ze bardzo dalo sie w znaki, ze autor jest jezykoznawca i jezyk dla niego to okazja do gry. Lewis staje sie taki czytelny w swoich ksiazkach Smile
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 16:55, 03 Lip 2006 Powrót do góry

danuta napisał:


"Ta ohydna sila". Troche nudna ta ksiazka, ale moze trzeba sie do niej przekonac. Ja z niej tylko pamietam, ze bardzo dalo sie w znaki, ze autor jest jezykoznawca i jezyk dla niego to okazja do gry. Lewis staje sie taki czytelny w swoich ksiazkach Smile


Zupełnie inna od dwóch pozostałych części cyklu, ale nie powiedziałabym, że nudna, po prostu inna. Dopiero koniec przynosi tamten klimat.
Zobacz profil autora
koriat
Łachonog



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 151 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:49, 12 Lip 2006 Powrót do góry

Przeczytałem "Z milczącej planety" (na resztę na razie raczej nie mam widoków Sad ) - i cóż, rozczarowałem się. Oczywiście, to dobra książka, nawet bardzo dobra. Ale zupełnie nie dorównuje genialnej Narnii, ani też największym dziełom s-f o podobnej tematyce. A może powinienem jeszcze raz przeczytać...
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 14:55, 25 Sie 2006 Powrót do góry

Odwiedziłam ostatnio ciocię, która posiada dość spore zapasy Lewisów. Zaczęłam od Perelandry, bo bardzo byłam ciekawa innego świata stworzonego przez autora Opowieści. Niestety zaczęłam od środka trylogii, ale zawsze coś... straszniem ciekawa pozostałych części, będę na nie polować.

Początkowo musiałam się bardzo zmuszać do czytania, nie zostałam wciągnięta wgłąb tej historii zbyt szybko. Jednak opłaciło się być zdeterminowaną, bo znalazłam w tej książce obraz zaświatów, z jakim się jeszcze nigdy nie spotakałam - dziwny, piękny, inny. Musiałam wręcz coś przestawić w sposobie myślenia, czy patrzenia. Trudne to do przyswojenia (a niby te zaświaty powinny być nam bliskie, bo stamtąd pochodzimy). Potem szło już łatwiej. Być może teraz, kiedy wspominam ten świat widzę go lepiej niż kiedy o nim czytałam (sam Ranson niezbyt mógł wyrazić słowami to, co widział/czuł - może o to chodzi?).

O ile dobrze pamiętam, najbardziej zafascynowały mnie te dziwne 'ryby', których wyglądu za nic nie mogłam sobie dokładnie wyobrazić - takie podobne do człowieka, ale nie na sposób, w jaki podobne są do człowieka syreny. A może jednak? Ta niepewność chyba dobrze działa Wink Nie napiszę za dużo, żeby nie psuć niespodzianki potencjalnym czytelnikom. Doprawdy nie wiem, czemu one mnie właśnie najbardziej zafascynowały Shocked Laughing .

Kwestia Zielonej Pani: początkowo prychałam co chwila wobec bezwarunkowego uwielbienia 'Ewy' dla 'Adama' (bo ja tak często prycham, kiedy czytam). Zamiast równości - poddanie. W porównaniu z Narnijską symetrią damsko-męską coś mi uwierało. Ale potem stwierdziłam że głupia jestem - to przecież ten inny świat, a ludzie bez winy - w tym wypadku to, co jest u nas do przyjęcia jako maska - tam jako prawda. To moje enigmatyczne ujęcie opiera się na 'Czterech miłościach' Lewisa (a przynajmniej tak mi się wydaje Wink. W każdym razie Zielona Pani wypowiada większość kwestii, opiera się Nie-człekowi itd. W pewnej chwli odniosłam wrażenie, że ten Tor (on się tak zwał?) to wcale marginalna postać. Ale oczywiście znowu się myliłam itd itp. Strasznie trudno mi to wytłumaczyć, co sobie właściwie pomyślałam... Jak się gubię, to bredzę.

To pewnie rzeczywiscie książka dla młodzieży, choć muszę dodać, że młodzież taka musiałaby już znać mniej więcej i w podobnym stopniu pojmować historię, filozofię. Wtedy czytanie Perelandry sprawia największą przyjemność. (Podejrzewam, że jeszcze dobrych kilka lat temu, strasznie bym się znudziła tą książką). Wydaje mi się, że w tym właśnie objawia się skłonność Lewisa do aluzji, parodii, o jakich czytałam niejednokrotnie. (Jednak Kroniki są dowodem, że można pisać o dziejach grzechu i o filozofii w sposób przystępny dla dzieci).

Z wszelkich 'aluzji' do naszego świata (a najbardziej uwidaczniały się moim zdaniem w 'kuszeniach' Nie-człeka) najbardziej spodobał mi się obraz kuli, której zewnętrzną warstwę wyznaczają lata ('w najgrubszych miejscach ma niewiele ponad 70 lat'), w którą zapada się człowiek z biegiem czasu. Nie do końca wiem, jaką filozofię można do tego odnieść; w każdym razie to takie współczesne! Geometryczne, obrazowe ujęcia filozofii zawsze mnie fascynowały.

To tylko margines moich wątpliwośći i zachwytów ( Confused Laughing ). Jednak na razie koniec... Muszę się przyznać, że od początku do końca czytałam ksiąkę ze wykrzywieniem twarzy (i umysłu chyba też), bo nie wiedziałam co myśleć. Czy można sobie wymyślać rzeczy, co by były, gdyby...? Raz mnie to raziło, raz zachwycało, do teraz jeszcze właściwie nie potrafię tak do końca stwierdzić. Może właśnie tak powinno być w przypadku dobrej literatury??
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 10:29, 19 Wrz 2006 Powrót do góry

Przeczytalam Trylogie kiedys, dawno, wypozyczona z biblioteki (zachecam do szukania w zwyklych, osiedlowych bibliotekach - czasami mozna tam znalezc takie rzeczy) i jedyne, co zapamietalam z lektury, to ze - po "Opowiesciach" - wydala mi sie dosc nudna.

Niedawno mialam okazje przeczytac ja jeszcze raz, tym razem w oryginale i az bylam zdziwiona, jak malo pamietalam z tej pierwszej lektury. Doslownie tak, jakbym czytala te ksiazki po raz pierwszy. Dalej jednak mam wrazenie, ze "rozkrecaja sie" bardzo powoli, pozno wciagaja czytelnika. Odwrotnie niz Danucie, mi wlasnie ostatnia powiesc wydala sie najciekawasza:).

Niemniej jednak ciekawa jest przedstawiona tam wizja swiata: jak Lewis bierze i laczy najrozniejsze elementy - astronomie, religie chrzescijanska, religie i mitologie poganskie, a takze troszke z Tolkienowskiego Srodziemia - w spojna calosc.

Olle - a jednak trudno mi bylo przejsc do porzadku nad ta wyrazna zaleznoscia Zielonej Pani od jej Krola ("Krol jest zawsze starszy ode mnie"), zaleznoscia, ktora jest niejako wpisana w konstrukcje swiata idealnego, swiata niedotknietego grzechem. Probuje podejsc do tego zagadnienia od roznych stron, ale nadal nie moge tego zaakceptowac. Podobnie jest z postawa, ktora usiluje sie zaszczepic Jane w "Tej ohydnej sile". Ale moze po prostu nadal czegos nie rozumiem...

Troche mialam watpliwosci z rola Ransoma jako tej osoby, ktora ma uchronic mlody swiat przed upadkiem... Jezeli to mialaby byc swego rodzaju "proba" dla tego nowego swiata, czy uda mu sie, mimo kuszenia, obronic sie od Zla, dlaczego przysylac kogos z zewnatrz? A jezeli najwazniejszy bylby cel, tzn. niedopuszczenie do rozplenienia sie Zla na Parelandrze (choc taka mozliwosc nieszczegolnie mnie przekonuje), dlaczego nie wyslac kogos potezniejszego? Przeciez nad Parelandra nie bylo tego "parasola ochronnego", jaki istnial nad Ziemia. Jedyna odpowiedz, ktora mi przychodzi na mysl, to ze moze przy naszej Ewie tez znalazl sie ktos z innego, starszego swiata, ktory usilowal ja odwiesc od zerwania owocu, tylko mu sie nie udalo; ze losy wszystkich swiatow na Polach Arbola sa w ten sposob ze soba zwiazane, a ich mieszkancy za siebie wspolodpowiedzialni.

M.

PS. Przepraszam za brak polskich czcionek - na komputerze, na ktorym pisze, ich nie ma:(.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 18:53, 13 Lip 2007 Powrót do góry

martencja napisał:
(zachecam do szukania w zwyklych, osiedlowych bibliotekach - czasami mozna tam znalezc takie rzeczy)


To prawda, potwierdzam! Dziś odwiedziłam osiedlową bibliotekę i przeglądając półkę z fantastyką (próbuję nadrobić, bo się totalnie nie znam), trafiłam zupełnie przypadkiem na "Z milczącej planety"! Toż to szok! Odłożyłam od razu "pana Norrella i kogoś tam", i chwyciłam Lewisa. Ale to nie koniec. Byłam bardzo ciekawa kto to w ogóle czyta... no, taka chwilowa detektywistyczna skłonność... Mr. Green spojrzałam na kartkę, na którą się trzeba wpisać i jakież, o, jakież było moje zdumienie, gdy ujrzałam tam swoje własne nazwisko... dwa i pół roku temu, a ja nawet tego nie pamiętam : Laughing


martencja napisał:
Olle - a jednak trudno mi bylo przejsc do porzadku nad ta wyrazna zaleznoscia Zielonej Pani od jej Krola ("Krol jest zawsze starszy ode mnie"), zaleznoscia, ktora jest niejako wpisana w konstrukcje swiata idealnego, swiata niedotknietego grzechem. Probuje podejsc do tego zagadnienia od roznych stron, ale nadal nie moge tego zaakceptowac. Podobnie jest z postawa, ktora usiluje sie zaszczepic Jane w "Tej ohydnej sile". Ale moze po prostu nadal czegos nie rozumiem...


Masz rację Martencjo, mimo wszystko i mi trudno się z tym pogodzić. Pewnie znowu się będę wpieniać przy czytaniu "Z milczącej planety" Rolling Eyes . Lewis się na kobietach po prostu nie znał przez większą część życia. Sam to przyznał. Może tak mu pasowało do modelu, jaki ułożył na podstawie średniowiecznej filozofii, a w tym miejscu nie zaktualizował? Nie wiem.

Z jednej strony to źle - bo czy ja lubię czytać u ulubionego pisarza, że uważa mnie za gorszą? Próbuję przymykać oko, gryzie mnie to, ale jakos przeżyję Rolling Eyes

Właściwie nie wiem, czy byłoby lepiej, gdyby na każdym kroku wykazywał przesadną, politycznie poprawną czołobitność w stosunku do kobiet. Strasznie mnie to śmieszy u niektórych współczesnych ludzi kultury (wspominają serię ważnych mężów, a potem nagle zaczynają machac rękami, zaznaczając, że "oczywście nie możemy pominąć kobiet". I wynajdują naciągane przykłady kobiety-malarki, kobiety-filozofki, nawet kobiety-wodza!).
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 23:37, 03 Sie 2007 Powrót do góry

"Z milczącej planety" przeczytane.

Wyobraźcie sobie pewien obrazek: trzech nagich facetów w żelaznych przepaskach na biodra, w przeciwsłonecznych okularach, siedzący w fotelach i palący fajki. Na podłodze dywan, a wokół meble stosowne w pokoju gentlemana. Okno zasłonięte roletą, która stanowi dodatkową ochronę przed oślepiającym blaskiem Słońca - i nie tylko Słońca - bo oto bohaterowie powyższej ilustracji odbywają podróż kosmiczną. Konkretniej - poruszają się statkiem w kształcie IDEALNEJ kuli (zdaje się domowej produkcji), dzięki 'pewnym nieznanym powszechnie właściwościom promieni słonecznych'.
Należy się pewne wyjaśnienie - postaci siedzą sobie, a nie latają w nieważkości dzięki symulatorowi grawitacji umieszczonemu, rzecz jasna, w samym środku kuli. Pardon, statku.

Wyruszają z przydomowego ogródka; nie gdzie indziej ląduje statek po przygodach na obcej planecie.

W przypadku "Perelandry" miałam podobne odczucia, ale dopiero "Z milczącej planety" uświadomiłam sobie, co mnie tak drażniło - brak jakichkolwiek dążeń ku temu, aby akcję uwiarygodnić. Tam trumna, tu kula służą za "pojazdy kosmiczne". Zdarzało mi się mieć wrażenie, że lepiej czytałoby się tą powieść, gdyby Lewis trochę bardziej poukrywał te symbole i rozluźnił gorset modelu, który za każdym razem drobiazgowo stara się przedstawić. Gdyby wypadało mi wyrażać osobiste pragnienia, przyznałabym, że brakuje tu swobody; trudno doszukać się przypadku. Nie, może nie przypadku, ale wrażenia przypadku. Każde słowo jest tak sugestywnie znaczące, że człowiekowi mózg paruje od intensywności interpretacji. Tym samym symbol zbliża sie do alegorii, co mnie niepokoi, bo raczej za alegorią nie przepadam.

A mimo to pochłonęłam "Z milczącej planety" trzema łykami, w dwie noce i jeden spacer... nie mogłam się oderwać, doprawdy nie wiem czemu. Może mnie czasem bawi taka intelektualna rozrywka. Próby udawania rzeczywistości tez nudzą po jakims czasie i dobrze przeczytać dla odmiany cos takiego. Lewis powtarzał - to tylko obraz, jeśli ci nie pasuje, możesz go odrzucić. Pisarz dobrze wie, że to fikcja i to jeszcze podkreśla, żeby czytelnik wiedział, że to fikcja (ten list do Lewisa na końcu... to juz szczyt wszystkiego! Shocked ). Tak bywa, kiedy się wypuszcza lingwistę w podróż kosmiczną...

Świat taki, jak w przypadku Perelandry - w każdym razie krajobrazy piękne, mimo że trudno je sobie wyobrazić. Trochę szkoda, że tak mało widać tego świata i jego historii.



martencja napisał:

Troche mialam watpliwosci z rola Ransoma jako tej osoby, ktora ma uchronic mlody swiat przed upadkiem... Jezeli to mialaby byc swego rodzaju "proba" dla tego nowego swiata, czy uda mu sie, mimo kuszenia, obronic sie od Zla, dlaczego przysylac kogos z zewnatrz? A jezeli najwazniejszy bylby cel, tzn. niedopuszczenie do rozplenienia sie Zla na Parelandrze (choc taka mozliwosc nieszczegolnie mnie przekonuje), dlaczego nie wyslac kogos potezniejszego? Przeciez nad Parelandra nie bylo tego "parasola ochronnego", jaki istnial nad Ziemia. Jedyna odpowiedz, ktora mi przychodzi na mysl, to ze moze przy naszej Ewie tez znalazl sie ktos z innego, starszego swiata, ktory usilowal ja odwiesc od zerwania owocu, tylko mu sie nie udalo; ze losy wszystkich swiatow na Polach Arbola sa w ten sposob ze soba zwiazane, a ich mieszkancy za siebie wspolodpowiedzialni.


Zdaje się, że mówiono coś o początku nowej epoki, kiedy to nasza Milcząca Planeta przestaje być milcząca, a pomiędzy układami zaczyna się nawiazywać kontakt. Kto wie, może tu należałoby sie dopatrzyć wyjaśnienia Twoich wątpliwości, Martencjo? Może nowy etap polega na tym, że mieszkańcy poszczególnych planet ostrzegają się nawzajem? A może wręcz Milcząca Planeta odgrywa szczególną rolę w miedzyplanetarnych dziejach (bo zdaje się jedynie jej ojarsa stał się "skrzywiony")?

Nie potrafię się połapać w tej całej międzyplanetarnej koncepcji, taka skomplikowana... np. wyczytalam, że ojarsa Milczącej stał się skrzywiony; zakładając, że każda planeta ma swojego ojarsę - czy ojarsą Milczacej miałby być szatan? nazywa się go wprawdzie "ksiąciem tego świata", ale czy gdzieś jest napisane, że to on w hierarchii aniołów był najwyższy?? fakt, że nalezał do vipów, ale żeby był sam najwyższy z nich? Nie sądzę, żeby chodziło o demiurga?? coś mi tu nie gra. Chyba że ojarsa Milczącej to Adam? Nie, to chyba bardziej dziwaczne... W przypadku Trylogii musi być, jak podejrzewam, konkretne rozwiązanie. Ech...

Teraz mam nadzieje, że znajdę ostatnią część Trylogii. Z opisów wydaje mi się bardzo, bardzo ciekawa. Nie jestem żadną lingwistką, ale te kwestie mnie interesują. I co to za sprowadzony Merlin?? TEN Merlin? To byłby szczyt wszystkiego! Shocked Laughing
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Sob 21:14, 04 Sie 2007 Powrót do góry

Z 'Ta ohydną siłą' i u mnie ciężko było (w sensie zdobycia), ale dorwałam w Kraku w bibliotece roku bieżącego - i byłam zachwycona! Ciężko teraz o książkę taką jak ta - od czytania mózg się fałduje. Lewis miał cudowny dar plastycznego i celnego języka - pisał ciekawie, a przy tym inteligentnie, no i fabułę miał dokładnie obmysloną. Moim faworytem został Pan Bultitude ;P
Dwa poprzednie tomy czytałam dość dawno, nie przeszkadzało mi to jednak w czytaniu finalnej części. Trza to kiedyś jednak przeczytać cięgiem i dokładniej zanalizować Wink

Co mi się najbardziej podobało, to chyba sposób, w jaki Lewis połączył chrześcijańskie przesłanie z futurystyczno-naukowym klimatem całości. Taka trochę bibilijna wersja Gwiezdnych Wojen nadawana na National Geographic Wink
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 21:37, 06 Sie 2007 Powrót do góry

Przeczytałam sobie po kolei wszystkie trzy części, bo wcześniej nie miałam obrazu całości, teraz wychwyciłam wspólne wątki.

Olle, miałam podobne uczucie do Twojego, nie mogłam się oderwać, choć stale, może nie prychałam, ale czegoś jakby mi brakowało. Podobnie jak w Kronikach, Lewis nie stara się uwiarygodnić tego co poza planetą. Tzn nie chodzi mi o prawa fizyczne itd, ale żeby to się tak nie rozpadało na dwie części. Albo raczej na wyraźny wstęp.

Uwielbiam grę z czytelnikiem jeśli chodzi o alegorię, niby wszystko tak samo, ale jednak nie. Tak jakby Lewis obracał się z obrazu do patrzącego i mrugał okiem - to nie jest takie proste jakby się zdawało. Nie ma prostych przełożeń.

Prychałam ze złości przy "Tej ohydnej sile" kiedy Lewis zabierał się za teologię małżeństwa, ech, to mój mistrz, ale nie zgadzam się, nie zgadzam się!

Ciekawa i przerażajaca jest wizja zła, Lewis nie ucieka do bajek, zło jest złe naprawdę, w ohydny i obrzydliwy sposób, nawet jeśli przedtem było eleganckie.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 18:38, 11 Sie 2007 Powrót do góry

Tak sobie zaglądam na forum i chciałam napisać coś mądrego w odpowiedzi na powyższe posty, ale niestety zauważyłam z pewnym popłochem, że strasznie mało już pamiętam z Trylogii - a czytałam ją zaledwie rok temu. Niestety, muszę przyznać, że za obydwoma razami, gdy po nią sięgnęłam, była dla mnie pewnym rozczarowaniem: nie porywa - mnie, przynajmniej - tak bardzo i stosunkowo szybko ją zapominam... Szkoda.

Chociaż może dodam jeszcze, że - o ile pamiętam - przy czytaniu przyjęłam jakoś od razu, że skrzywionym ojarsą Ziemi jest szatan. Chociaż nie wiem, czy to nie jest aby jakaś nadinterpretacja. I ignorowanie praw naturalno-astronomiczno-fizycznych też niespecjalnie mi przeszkadzało. Jak już ktoś nadmienił, nie wymagajmy zbyt wiele od lingwistówWink

Olle napisał:

Zdaje się, że mówiono coś o początku nowej epoki, kiedy to nasza Milcząca Planeta przestaje być milcząca, a pomiędzy układami zaczyna się nawiazywać kontakt. Kto wie, może tu należałoby sie dopatrzyć wyjaśnienia Twoich wątpliwości, Martencjo? Może nowy etap polega na tym, że mieszkańcy poszczególnych planet ostrzegają się nawzajem? A może wręcz Milcząca Planeta odgrywa szczególną rolę w miedzyplanetarnych dziejach (bo zdaje się jedynie jej ojarsa stał się "skrzywiony")?


To jest całkiem przekonująca koncepcja:)

Pozdrawiam
M.

P.S. Olle - a "Jonathana Strange'a i pana Norella" nie porzucaj na dobre, bo to fajna książka jest, i pomysł na nią ciekawy! Chociaż przyznam, że przy pierwszym czytaniu pierwszy tom mnie zupełnie nie wciągnął - ale to może kwestia tłumaczenia, bo jak sie później zabrałam drugi raz, tym razem po angielsku, to całą trylogię połknęłam bardzo szybko. Polecam:)


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Sob 21:04, 18 Sie 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 16:57, 14 Sie 2007 Powrót do góry

Skrzywiony to moim zdaniem również szatan, to chyba najprostsze jego określenie.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Czw 21:58, 31 Lip 2008 Powrót do góry

Czytam obecnie Poego. Trafiłam na opowiadanie, gdzie pasjonat mesmeryzmu wprowadza w trans umierającego człowieka, a ten, nie wiadomo czy martwy, czy żyw jeszcze, opowiada niestworzone rzeczy... ale do rzeczy - z masy dość skomplikowanych teorii nt. bytu, Boga itd. wyłowiłam ciekawy fragment:

Cytat:
Jedyną racją bytu nieprzeliczonych skupisk rzadkiej materii w postaci mgławic, planet, słońc i innych ciał, nie będących ani mgławicami, ani słońcami, ani planetami, jest dostarczenie pożywki odpowiednio przystosowanym zmysłom nieobjętych rzesz organicznych stworzeń. Gdyby nie było konieczne istnienie szczątkowe, poprzedzające ostateczne, nie powstałyby ciała niebieskie, a każde z nich zaludnia inna, odrębna odmiana organicznych, szczątkowych, myślących jestestw. W chwili śmierci, czy też przepoczwarzania, stworzenia te dostępują ostatecznego życia - nieśmiertelności - i poznają wszelkie sekrety z wyjątkiem j e d n e g o. Mocą samej woli mogą przenieść się gdziekolwiek i czynić cokolwiek, a ich siedzibą nie sa gwiazdy, jedyne dostrzegalne przez nas byty, dla których pomieszczenia, w naszym błędnym mniemaniu, stworzono przestrzeń, lecz sama PRZESTRZEŃ - nieskończoność, której prawdziwie substancjalna rozległość pochlania gwiazdy-cienie, wymazując je jako niebyt z pola widzenia aniołów.

"Mesmeryczne objawienie" Edgar Allan Poe


Nie wiem na ile zestawienie filozofii Poego i Lewisa jest uzasadnione, ale koncepcja stworzeń, o których pisze ten pierwszy przypomina mi ideę eldilów. Zamieszkują przestrzenie międzyplanetarne, a gęstsze skupiska materii (planety, gwiazdy) są dla nich niewidzialne. Ciekawe, czy Lewis fascynował się w jakimś stopniu Poem, bo że znał to chyba oczywiste... przynajmniej tak mi się wydaje.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)