Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Lew, Czarownica i stara szafa Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 17:39, 11 Kwi 2006 Powrót do góry

Mój serdeczny przyjaciel po obejrzeniu niedawnej ekranizacji "Opowieści z Narnii" zaczął na nowo czytać Kroniki. Oto niektóre z jego wrażeń po przeczytaniu pierwszego tomu.

To kapitalna książka - fantastycznie Lewis oddał to co dzieje się we wnętrzu Edmunda - we wnętrzu intelektualisty, który idzie za głosem rozumu i zaprzedaje się złu, lecz podświadomie czuje, że to złe i nieprawdziwe i próżne co robi. A tragedią intelektualizmu jest to, że odrzuca intuicję i instynkt na rzecz umysłu.

Ofiara Aslana. Rozdział jest niesamowity. To oczekiwanie, droga najpierw z dziewczynkami, a potem samotna Aslana no i wreszcie samo to gdy go wiążą, kopią i ciągną na ołtarz wraz z kagańcem i goleniem. To bardzo potężny opis. Myślę, że niesamowicie wręcz mocna jest tu symbolika ofiary. A raczej Ofiary. I nawet, jeżeli ktoś nie widzi tutaj Jezusa to nic nie szkodzi bo... i tak to co najważniejsze do niego przemówi. Przede wszystkim scena jest chrześcijańska-bez-symboli-chrześcijańskich. To znaczy, że sama ofiara silnie przemawia do wyobraźni nawet gdy ktoś nie jest wierzący.
Tu się wyczuwa, że tak naprawdę to Czarownicy tu nie wyjdzie. To się czuje.

Łucja i Zuzanna przy stole to jak Maria Magadalena trochę przy grobie Jezusa. Zatykający wręcz dech w piersi jest opis zamku i morza widzianych z perspektywy przy pękniętym stole. Dziewczyny bawiące się z Aslanem to czy nie tak trochę jak ktoś kto zawierzy Bogu? Bo on je podrzuca i łapie tak, że im się krzywda nie dzieje.

Aslan u Czarownicy w zamku to nie tak też trochę jak Jezus w czyśćcu? Dający szansę tym, którzy przegrali z grzechem? Bo Czarownica i zamienianie w kamień to tak trochę jak grzech mi się wydaje.

Bitwa w której Aslan pokonuje Czarownicę - to jak Jezus niszczący grzech. Bardzo mnie "chwyciło" pytanie Aslana gdy Łucja wlewa Edmundowi do gardła eliksir i nie chce (Łucja) wyjść do innych rannych. Aslan się pyta: "ilu jeszcze będzie musiało za niego zginąć?" Dobre pytanie. Wiadomo o co chodzi.

W Ker Paravelu - Aslan koronuje dzieci na królów i królowe i mówi, że "kto raz zostanie królem ten nim będzie". Czy to nie jest tak trochę potwierdzenie panowania człowieka nad innymi istotami? Jak w Biblii gdzie Bóg dał człowiekowi świat? Tak i tutaj daje Aslan? No i dalsza część gdzie jest powiedziane o Aslanie, że "ma wiele innych jeszcze miejsc w opiece".

A teraz najdziwniejsza część:

Edmund mówi o latarni: "jakby to był sen we śnie". Może to zbieg okoliczności, ale to przecież... Edgar Alan Poe. Smile Poemat Poe z 1827 roku nosił tytuł "A dream within dream", a cytat stamtąd brzmi:
"All that we see or seem
Is but a dream within a dream."


Aslan-przed-ofiarą wie mniej niż Aslan-po-ofierze? To NIE jest wykalkulowane, że Aslan zmartwychwstanie. Aslan przed ofiarą nie jest tego świadom, że powróci. Wydaje się, że Aslan po ofierze wie więcej i jest potężniejszy od tego przed.


Zamienianie w kamienie a grzech teraz. Ten kamień jest jak grzech, który skuwa prawdziwą naturę postaci zamienionej w kamień. Aslan od tego uwalnia. Jak Jezus.


A jakie są Wasze przemyślenia?
Zobacz profil autora
lisica
Patałach



Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:55, 14 Kwi 2006 Powrót do góry

za każdym razem strasznie przeżywam tę część.. za każdy razem płacze; za każdym razem zamykam oczy kiedy Edmund "obrywa" dla mnie to najbardziej emocjonujaca część. Przeczytałam ją jako pierwszą, miałam 10 lat i ledwo moglam unieść książke (ma dwu tomowe wydanie ciężkie jak nieszczęście), przez prawie 11 lat, ta książka działa na mnie tak samo Smile
Zobacz profil autora
Wild Child
Patałach



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: * Innik *

PostWysłany: Nie 11:16, 19 Lis 2006 Powrót do góry

Ten tom był dla mnie doskonałym wprowadzeniem do świata Narnii. Żałuję tylko tego, że przeczytałam go po obejrzeniu filmu, gdyż nie potrafiłam sobie pewnych rzeczy sama wyobrazić, bo automatycznie nasuwały mi się obrazy z ekranizacji. Postać Aslana, który oddaje swe życie za Edmunda - i za całą Narnię, mój ulubiony bohater Tumnus, symbol prawdziwego przyjaciela, i niesamowite tchnienie magii, które najbardziej czuć właśnie w tym tomie...to zachwyca mnie najbardziej. Również płakałam w niektórych momentach, były to łzy smutku mieszane ze łzami szczęścia... Po przeczytaniu poczułam się tak, jakbym przeżyła tą przygodę na własnej skórze...jakbym również przeszła przez drzwi Starej Szafy....
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Pią 12:27, 28 Wrz 2007 Powrót do góry

Kiedyś LCiSS uwielbiałam, teraz przeczytałam bardziej z 'małżeńskiego obowiazku' (postanowiłam przeczytać jeszcze raz wszystkie 7 tomów) - zapewne dlatego, ze tą część najwięcej razy czytałam, najpierw sama, a później na głos młodszemu bratu (bardzo wczuwając się w role narratora i wszystkich bohaterów ;P).
And now refleksje:
Arrow niedawno wspomniałam narni że jako starsza juz zauważam pewne stylistyczne potknięcia autora i duze znaczenie zaczyna mieć fakt, że opowieści były pisane do dzieci; tymczasem, gdy jakis czas temu czytałam późniejsze tomy, czytało mi się doskonale i byłam zachwycona lekkim piórem Lewisa oraz tym, ze jego styl zachwyca mnie teraz tak samo, jak zachwycał jako dziewczynkę. Dopiero przy LCiSS pojawiły sie pewne trudności - trudno przełknąć ciagłe powtórzenia o tym, że to bardzo głupio zamknąć się w szafie. Lewis powtarza ten tekst o zamykaniu jakieś 5-6 razy i o ile kiedyś to bawiło, teraz drażni tak, jak ojciec pouczajacy dorosłą córkę. Wydaje mi się, że pisarz mógł czuć się nieco niezgrabnie pisząc tą część (jako pierwszą), bo właściwie nigdy nie pisał ksiazki dla dzieci i być moze nie całkiem wiedział, jak się do tego zabrać - stąd taka lekka nienaturalność, którą teraz odczuwam czytajac pierwsze rozdziały Szafy.
Arrow conieco o Jadis
Cytat:
Ona pochodzi od Lilith, która twierdziła, że jest pierwszą żoną waszego praojca, Adama (...) ale naprawdę należała do rasy dżinnów

w wikipedii wyczytałam takie cosik
wikipedia napisał:
Pierwszy jasny opis Lilith jako żony Adama zawiera anonimowe dzieło średniowieczne Alfabet Ben-Sira. Według tekstu została stworzona mniej więcej w tym samym czasie, co Adam - lecz nie z żebra. Nie zgodziła się ze służalczą rolą (prawdopodobnie podczas stosunku płciowego) i porzuciła męża. Opuściwszy Raj, urodziła Liliny (Dżiny w wersji islamskiej) poczęte z Adamem, które również porywały dzieci. Adam błagał Boga o przyprowadzenie Lilith z powrotem. Zostały za nią wysłane trzy anioły: Senoy, Sansenoy i Semangelof. Zagroziły one zabijaniem setnej części dzieci Lilith każdego dnia, póki ta nie powróci do Raju. Lilith w odpowiedzi obiecała, że będzie składać ofiary z potomków Adama i Ewy

Od razu staje mi przed oczami obrazek z SC - Jadis jedząca jabłko z Drzewa Zycia; nikt jej do tego nie kusi; Jadis jest jakby kobietą wyemancypowaną ;P
Arrow znalazłam uskrzydlonego konia! W momencie, gdy Edmund udaje się do Domu Jadis
Cytat:
Był wielki skamieniały centaur i uskrzydlony koń, i wielki wijacy się potwór, przypominający smoka

Czyli jednak pegazy były w Narnii, i wracam tu do kwestii, jaką poruszyłam w temacie o SC - skąd wzięły się inne pegazy w Narnii, skoro na jej początku istaniał tylko 1 samiec? Bo chyba nie z kapusty Very Happy
Arrow uwielbiam sposób, w jaki Lewis opisuje mówiące zwierzęta Mr. Green Stanowczo chyba ulubiony jest prześmieszny opis drugiego lwa
Cytat:
"Słyszeliscie, co on powiedział? Z NAMI LWAMI. To znaczy z nim i ze mną. Z NAMI LWAMI. To właśnie lubię w Aslanie. Żadnego wynoszenia się nad innych. Z NAMI LWAMI. To znaczy z nim i ze mną".
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 14:45, 17 Lip 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:

Edmund mówi o latarni: "jakby to był sen we śnie". Może to zbieg okoliczności, ale to przecież... Edgar Alan Poe. Smile Poemat Poe z 1827 roku nosił tytuł "A dream within dream", a cytat stamtąd brzmi:
"All that we see or seem
Is but a dream within a dream."


I to nie jest jedyny motyw, gdzie Lewis mógłby się inspirować twórczością Poe'go. Ciekawe, czy to przypadek...


Zaczynamy czytanie LCiSS:

Rozdział I
ŁUCJA ZAGLĄDA DO SZAFY


patysio napisał:

Dopiero przy LCiSS pojawiły sie pewne trudności - trudno przełknąć ciagłe powtórzenia o tym, że to bardzo głupio zamknąć się w szafie. Lewis powtarza ten tekst o zamykaniu jakieś 5-6 razy i o ile kiedyś to bawiło, teraz drażni tak, jak ojciec pouczajacy dorosłą córkę.


W pełni się zgadzam: już w pierwszym rozdziale znalazłam 2 pierwsze razy.

patysio napisał:
Wydaje mi się, że pisarz mógł czuć się nieco niezgrabnie pisząc tą część (jako pierwszą), bo właściwie nigdy nie pisał ksiazki dla dzieci i być moze nie całkiem wiedział, jak się do tego zabrać - stąd taka lekka nienaturalność, którą teraz odczuwam czytajac pierwsze rozdziały Szafy.


A tu się nie do końca zgodzę, bo przecież Lewis jest znany z tego, że czytywał powieści dla dzieci, fascynował się nimi, więc wyglądało by na to, że już wie, czego należy unikać. Teoria i praktyka nie zawsze idą w parze, jak widać... Ale najważniejsze, że doświadczenia nabrał z czasem, jak widać.

Podoba mi się w tym rozdziale, jak Lewis szybko i prosto zarysował różnicę pomiędzy Łucją a Edmundem, kiedy po raz pierwszy spoglądają na Profesora. Znane są już też z grubsza typy charakterów reszty dzieci. Zuzanna zachowuje się "jak mama" i stara się zachowywać ponad wszystko spokój i zgodę, a Piotr - to zwykły chłopiec, nie powiedziałabym, że specjalnie grzeczny, choć owszem - stara się przewodzić rodzeństwu i jego zdanie brzmi najsilniej, najpoważniej. Kiedy mówi o nowym domu, że nikt nie będzie sobie specjalnie zawracał głowy tym, co robią, to mam wrażenie, że nie zamierza siedzieć i wpatrywać się w ścianę, mówiąc ogólnie;)

Ten dom - ojej. Prawie 10 minut przez korytarze i schody... Czytałam w nocy i mi się od razu przypomniało, co mi brat naopowiadał ostatnio o rozmaitych poltergeistach. I się za siebie oglądałam co chwilę, czy coś nie stoi w drzwiach.

A Pan Tumnus - to angielski dżentelmen... Obraz fauna z parasolką i ogonem przewieszonym przez rękę to nadal jedna z najbardziej oryginalnych wizji, z jakimi się spotkałam.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 11:42, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Olle napisał:


patysio napisał:

Dopiero przy LCiSS pojawiły sie pewne trudności - trudno przełknąć ciagłe powtórzenia o tym, że to bardzo głupio zamknąć się w szafie. Lewis powtarza ten tekst o zamykaniu jakieś 5-6 razy i o ile kiedyś to bawiło, teraz drażni tak, jak ojciec pouczajacy dorosłą córkę.


W pełni się zgadzam: już w pierwszym rozdziale znalazłam 2 pierwsze razy.



A może to jeden z przejawów p r a k t y c z n o ś c i Lewisa?

patysio napisał:
Wydaje mi się, że pisarz mógł czuć się nieco niezgrabnie pisząc tą część (jako pierwszą), bo właściwie nigdy nie pisał ksiazki dla dzieci i być moze nie całkiem wiedział, jak się do tego zabrać - stąd taka lekka nienaturalność, którą teraz odczuwam czytajac pierwsze rozdziały Szafy.


Olle napisał:

A tu się nie do końca zgodzę, bo przecież Lewis jest znany z tego, że czytywał powieści dla dzieci, fascynował się nimi, więc wyglądało by na to, że już wie, czego należy unikać. Teoria i praktyka nie zawsze idą w parze, jak widać... Ale najważniejsze, że doświadczenia nabrał z czasem, jak widać.



To ja tu będę tak pośrodku - myślę, że Lewis bardzo dobrze wiedział jak napisać i co napisać, żeby podobało się jemu. Dziecku, które miał w sobie.
Ale dopiero w trakcie pisania nabierał wprawy w pisaniu również dla innych.



Olle napisał:
Podoba mi się w tym rozdziale, jak Lewis szybko i prosto zarysował różnicę pomiędzy Łucją a Edmundem, kiedy po raz pierwszy spoglądają na Profesora. Znane są już też z grubsza typy charakterów reszty dzieci. Zuzanna zachowuje się "jak mama" i stara się zachowywać ponad wszystko spokój i zgodę, a Piotr - to zwykły chłopiec, nie powiedziałabym, że specjalnie grzeczny, choć owszem - stara się przewodzić rodzeństwu i jego zdanie brzmi najsilniej, najpoważniej. Kiedy mówi o nowym domu, że nikt nie będzie sobie specjalnie zawracał głowy tym, co robią, to mam wrażenie, że nie zamierza siedzieć i wpatrywać się w ścianę, mówiąc ogólnie;)



O tym samym wspominają w "Przez Starą Szafę", że natychmiast zostają określeni bohaterowie - wie się z kim ma do czynienia. Tego się lubi, tego nie.
I co ciekawe, o czym znowu w "Przewodniku" - wszyscy otrzymują imię, poza Profesorem.
Moim zdaniem przez to pozostaje bardziej tajemniczy, a jak Wy myślicie?

Olle napisał:
Ten dom - ojej. Prawie 10 minut przez korytarze i schody... Czytałam w nocy i mi się od razu przypomniało, co mi brat naopowiadał ostatnio o rozmaitych poltergeistach. I się za siebie oglądałam co chwilę, czy coś nie stoi w drzwiach.


A we mnie ten dom nie wzbudza grozy ile ogromną ciekawość - czuję się jak mały dzieciak, który będzie w nim szukał skarbów - podobnie zresztą jak Lewis, który przecież w takim właśnie domu się wychował i zawsze podczas lektury mam wrażenie, że właśnie ten dom rodzinny opisuje.

Olle napisał:
A Pan Tumnus - to angielski dżentelmen... Obraz fauna z parasolką i ogonem przewieszonym przez rękę to nadal jedna z najbardziej oryginalnych wizji, z jakimi się spotkałam.


Aha, bardzo angielski typ.
No i jeden z o b r a z ó w z wyobraźni Lewisa.

Dodam jeszcze tylko, że w moim starym wydaniu jest jeszcze mowa o niebieskiej butelce stojącej w pokoju z Szafą, wiem natomiast, że w nowszych wydaniach jest już mowa o zdechłej musze.
Dopiero jeden z narnijskich znajomych uświadomił mnie co do tego faktu.


Ostatnio zmieniony przez narnijka dnia Nie 11:44, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 14:29, 19 Lip 2009 Powrót do góry

Ja się na chwilkę cofnę przed rozdział I i napiszę, że bardzo podoba mi treść dedykacji tego tomu Wink Tak sobie myślę, że gdybym przeczytała Kroniki kilka lat wcześniej, to bym trafiła na ten niefortunny okres "bycia za starym na bajki", a tak - teraz z chęcią je odkurzam Very Happy

Ten dom Profesora! W takim domu to chyba dziwniejsze by było, gdyby nie wydarzyły się żadne przygody, niż że wydarzyło się to, co wiemy Smile Te wszystkie korytarze, pokoje. I dzięki temu, że nie ma jakiś bardzo szczegółowych opisów każdy może sobie wymarzyć go trochę inaczej Smile

narnijka napisał:
Dodam jeszcze tylko, że w moim starym wydaniu jest jeszcze mowa o niebieskiej butelce stojącej w pokoju z Szafą, wiem natomiast, że w nowszych wydaniach jest już mowa o zdechłej musze.
Dopiero jeden z narnijskich znajomych uświadomił mnie co do tego faktu.

Faktycznie, jest i u mnie niebieska butelka, na którą nigdy bym uwagi nie zwróciła Wink

narnijka napisał:
I co ciekawe, o czym znowu w "Przewodniku" - wszyscy otrzymują imię, poza Profesorem.
Moim zdaniem przez to pozostaje bardziej tajemniczy, a jak Wy myślicie?

Tak, dokładnie Smile Jak czytałam po raz pierwszy (i zaczynając od LCiSS) to ciągle mi towarzyszyło wrażenie, że jeszcze Profesor będzie miał ważną rolę w Opowieściach Razz

Zastanawiam się, czy bym miała tyle odwagi, co Łucja, by iść dalej wgłąb Szafy, kiedy już widać było śnieg, las itd.... Chyba bym się wróciła i od razu powiedziała rodzeństwu o odkryciu i dopiero z nimi próbowała zwiedzić nowy świat Wink No, ale może to dlatego, że mnie nikt nie uczył, że nie powinno się zamykać za sobą drzwi szaf, a ona o tym wiedziała i była przygotowana na wszystkie ewentualności Razz Hehe, pomyślałam teraz, że kiedyś, jak mi jakieś moje przyszłe dziecko do szafy będzie wchodzić, to ja zamiast wytłumaczyć, że nie powinno tego robić, zacznę wykład o potrzebie zostawiania za sobą otwartych drzwi Laughing
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 22:28, 19 Lip 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
Olle napisał:


patysio napisał:

Dopiero przy LCiSS pojawiły sie pewne trudności - trudno przełknąć ciagłe powtórzenia o tym, że to bardzo głupio zamknąć się w szafie. Lewis powtarza ten tekst o zamykaniu jakieś 5-6 razy i o ile kiedyś to bawiło, teraz drażni tak, jak ojciec pouczajacy dorosłą córkę.


W pełni się zgadzam: już w pierwszym rozdziale znalazłam 2 pierwsze razy.


A może to jeden z przejawów p r a k t y c z n o ś c i Lewisa?


To byłaby wręcz chorobliwa praktyczność... Wygląda mi to na tekst, który się spodobał Autorowi i z tego powodu trochę go nadużył. Ze trzy razy by wystarczyło, i nie w takim natężeniu. No, ale to są szczegóły chyba:)

A_g_a_ napisał:
Zastanawiam się, czy bym miała tyle odwagi, co Łucja, by iść dalej wgłąb Szafy, kiedy już widać było śnieg, las itd.... Chyba bym się wróciła i od razu powiedziała rodzeństwu o odkryciu i dopiero z nimi próbowała zwiedzić nowy świat Wink No, ale może to dlatego, że mnie nikt nie uczył, że nie powinno się zamykać za sobą drzwi szaf, a ona o tym wiedziała i była przygotowana na wszystkie ewentualności Razz Hehe, pomyślałam teraz, że kiedyś, jak mi jakieś moje przyszłe dziecko do szafy będzie wchodzić, to ja zamiast wytłumaczyć, że nie powinno tego robić, zacznę wykład o potrzebie zostawiania za sobą otwartych drzwi Laughing


Heh;) Czyżby Anglicy mieli szczególną tradycję dotyczącą niestandardowego korzystania ze szaf, skoro tak rozwinęli mądrości na ten temat? Wink Choć właściwie mogło to być powiedzenie dotyczące powszechnie znanej zabawy w chowanego. Co by znaczyło, że to pouczenie następuje niekoniecznie z perspektywy dorosłego przemądrzalca, lecz wyjątkowo praktycznego dziecka (które jednakowoż przesadza z tą praktycznościąWink ). Albo z perspektywy dorosłego z duszą dziecka, czyli samego Lewisa;D



A_g_a_ napisał:
Ja się na chwilkę cofnę przed rozdział I i napiszę, że bardzo podoba mi treść dedykacji tego tomu Wink Tak sobie myślę, że gdybym przeczytała Kroniki kilka lat wcześniej, to bym trafiła na ten niefortunny okres "bycia za starym na bajki", a tak - teraz z chęcią je odkurzam Very Happy


Trochę się poodwołuję do Przewodnika Janusza Ruszkowskiego, który wspomniał o dedykacji Lewisa w ten sposób: Wynika stąd, że pozbawiona wyobraźni, skupiona na sobie dorosłość jest przykrym stanem przejściowym między otwartym na świat dzieciństwem a mądrą starością. Bardzo mi się ten cytat podoba, choć brzmi niepokojąco - obecnie wstępuję przecież coraz głębiej w ten stan "skupionej na sobie dorosłości".Wink


narnijka napisał:
Olle napisał:
Ten dom - ojej. Prawie 10 minut przez korytarze i schody... Czytałam w nocy i mi się od razu przypomniało, co mi brat naopowiadał ostatnio o rozmaitych poltergeistach. I się za siebie oglądałam co chwilę, czy coś nie stoi w drzwiach.


A we mnie ten dom nie wzbudza grozy ile ogromną ciekawość - czuję się jak mały dzieciak, który będzie w nim szukał skarbów - podobnie zresztą jak Lewis, który przecież w takim właśnie domu się wychował i zawsze podczas lektury mam wrażenie, że właśnie ten dom rodzinny opisuje.


A_g_a_ napisał:
Ten dom Profesora! W takim domu to chyba dziwniejsze by było, gdyby nie wydarzyły się żadne przygody, niż że wydarzyło się to, co wiemy Smile Te wszystkie korytarze, pokoje. I dzięki temu, że nie ma jakiś bardzo szczegółowych opisów każdy może sobie wymarzyć go trochę inaczej Smile


Fakt, za dnia też by jednak pewnie wzbudzał we mnie ciekawość. Jednak w nocy - to co innego!

Co do tego domu jeszcze (że się znowu powołam na Ruszkowskiego, ale wspomnę szerzej w innym temacie), to być może motyw "domu na granicy światów" z książki Williama Hope Hodgsona.

A_g_a_ napisał:
narnijka napisał:
Dodam jeszcze tylko, że w moim starym wydaniu jest jeszcze mowa o niebieskiej butelce stojącej w pokoju z Szafą, wiem natomiast, że w nowszych wydaniach jest już mowa o zdechłej musze.
Dopiero jeden z narnijskich znajomych uświadomił mnie co do tego faktu.

Faktycznie, jest i u mnie niebieska butelka, na którą nigdy bym uwagi nie zwróciła Wink


Czytając wyżej wspomniany Przewodnik też trafiłam na wzmiankę o musze zamiast butelki i zdębiałam. Co pan Polkowski miał do zdechłych much? Może stwierdził, że to dla polskich dzieci zbyt makabryczne? Bez sensu!

Nie jest to jednak jedyne odstępstwo tłumaczenia od oryginalnego tekstu. Nie rozumiem też takich zmian, o jakich wspomina Ruszkowski w dalszej części, np. zamiana dwóch królików na trzy - po co??

A_g_a_ napisał:
narnijka napisał:
I co ciekawe, o czym znowu w "Przewodniku" - wszyscy otrzymują imię, poza Profesorem.
Moim zdaniem przez to pozostaje bardziej tajemniczy, a jak Wy myślicie?

Tak, dokładnie Smile Jak czytałam po raz pierwszy (i zaczynając od LCiSS) to ciągle mi towarzyszyło wrażenie, że jeszcze Profesor będzie miał ważną rolę w Opowieściach Razz


O ile dobrze pamiętam, nigdy mnie to szczególnie nie zastanowiło, bo przyjęłam (być może tak jak dzieci), że skoro to dorosły i wszyscy mówią na niego Profesorze, to znaczy, że jego nazwisko nie ma znaczenia...Wink
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 9:09, 20 Lip 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
Trochę się poodwołuję do Przewodnika Janusza Ruszkowskiego, który wspomniał o dedykacji Lewisa w ten sposób: Wynika stąd, że pozbawiona wyobraźni, skupiona na sobie dorosłość jest przykrym stanem przejściowym między otwartym na świat dzieciństwem a mądrą starością. Bardzo mi się ten cytat podoba, choć brzmi niepokojąco - obecnie wstępuję przecież coraz głębiej w ten stan "skupionej na sobie dorosłości".Wink


Shocked Czy to znaczy, że już mam się zaliczyć do staruszek? Wink Chyba jednak i w dorosłości mogą być przynajmniej krótkie chwile na bajki Wink
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 17:40, 20 Lip 2009 Powrót do góry

Olle napisał:


A_g_a_ napisał:
narnijka napisał:
I co ciekawe, o czym znowu w "Przewodniku" - wszyscy otrzymują imię, poza Profesorem.
Moim zdaniem przez to pozostaje bardziej tajemniczy, a jak Wy myślicie?


Tak, dokładnie Smile Jak czytałam po raz pierwszy (i zaczynając od LCiSS) to ciągle mi towarzyszyło wrażenie, że jeszcze Profesor będzie miał ważną rolę w Opowieściach Razz


O ile dobrze pamiętam, nigdy mnie to szczególnie nie zastanowiło, bo przyjęłam (być może tak jak dzieci), że skoro to dorosły i wszyscy mówią na niego Profesorze, to znaczy, że jego nazwisko nie ma znaczenia...Wink


Też podoba mi się to wytłumaczenie.
A może Lewis pozostawił sobie otwartą furtkę? (Tak wiem: to naciągane Wink )
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 0:55, 25 Lip 2009 Powrót do góry

A_g_a_ napisał:
Olle napisał:
Trochę się poodwołuję do Przewodnika Janusza Ruszkowskiego, który wspomniał o dedykacji Lewisa w ten sposób: Wynika stąd, że pozbawiona wyobraźni, skupiona na sobie dorosłość jest przykrym stanem przejściowym między otwartym na świat dzieciństwem a mądrą starością. Bardzo mi się ten cytat podoba, choć brzmi niepokojąco - obecnie wstępuję przecież coraz głębiej w ten stan "skupionej na sobie dorosłości".Wink


Shocked Czy to znaczy, że już mam się zaliczyć do staruszek? Wink Chyba jednak i w dorosłości mogą być przynajmniej krótkie chwile na bajki Wink


A może do dzieci:)

To dobrze powiedziane przez Ruszkowskiego zdanie, którego sens rzeczywiście mógłby pośrednio wynikać z dedykacji. Niestety nie wydaje mi się, że to zgodne z poglądami Lewisa na temat czytania baśni i pogłębiania swoich pasji rozwijanych właśnie na skutek dziecięcych fascynacji.

Jest jeszcze jedna rzecz - Lewis to pisał do konkretnej osoby i istnieje możliwość, że pan R. niekoniecznie dobrze zrobił, generalizując.

Co do bezimienności Profesora - chyba to jednak naciągane, Narni;)) Skoro LCiSS miała być pierwotnie skończoną całością, to wydaje mi się, że kwestia nazwiska Profesora nie była istotna (tylko rozpraszałaby uwagę najmłodszych czytelników, zmuszając ich do zapamiętania kolejnego nazwiska). Poza tym Profesor stał się tutaj obrazem pewnej postawy - niemal starca, ale starca uczonego, z otwartą duszą i czujnym umysłem. To nie jest stereotypowy dorosły, do jakich być może przywykły dzieci Pevensie. To Inkling;)




Rozdział II
CO ŁUCJA TAM ZOBACZYŁA


Przede wszystkim przyjrzałam się tym razem książkom pana Tumnusa:

- Życie i pisma Sylena brzmi hedonistyczno-epikurejsko
- Nimfy i ich życie (no no, panie Tumnus;)
- Ludzie, mnisi i leśnicy; studium znanej legendy" czyli chodzi o to, że dawno nie widziani i z czasem coraz bardziej zapominani ludzie mogą mieć coś wspólnego z mnichami i leśnikami? Czy może to, że wszyscy zanikali z czasem i przez jakiś czas się ukrywali? Hmm:/
- Czy człowiek jest mitem? - bardzo naukowy tytuł!

Pewnie nie załapałam odwołań w tym temacie, bo się nie znam. Ktoś ma jakieś pomysły co do możliwych źródeł powyższych tytułów pochodzących z biblioteczki Tumnusa?

Same wspomnienia Tumnusa: lało się wino, były tańce i harce, Nimfy, ogólnie nocne życie, Sylen, i nawet sam Bachus. Cały ten grecko-rzymski hulaszczy i pijany harmider gra w LCiSS wcale pozytywną rolę, a wszystko zostało tak opisane, że jako dziecko nie odczytywałam tego jako apologii natchnionych orgii, ale jako pochwałę czystej radości i szczęścia. Zabawa i świętowanie nie jest zła w gruncie rzeczy.

Co do kuchni pana Tumnusa: jajko, grzanki z tym, grzanki z tamtym i ciastko z lukrem. Lubie proste jedzenie, ale w książce nie zabrzmiał ów opis podwieczorku spektakularnie.

Faun martwiący się o swoje śliczne, rozszczepione kopytka, mając w perspektywie kilka nieco bardziej bolesnych zabiegów... nie wiem, co powiedzieć. Rozrzewniłam sięVery Happy

Łucja tak łagodnie wróciła do porządku dziennego po usłyszeniu o uprowadzaniu przez Tumnusa dzieci i wydawania ich Czarownicy. Gdy rzecz zaczęła dotyczyć jej samej - wtedy dopiero zaczęła się niepokoić. To też zastanawiające.

Jeszcze aneksik:
Olle napisał:
Czytając wyżej wspomniany Przewodnik też trafiłam na wzmiankę o musze zamiast butelki i zdębiałam. Co pan Polkowski miał do zdechłych much? Może stwierdził, że to dla polskich dzieci zbyt makabryczne? Bez sensu!


Eeee, doszukałam się, że to tylko drobny błąd w tłumaczeniu, a nie jakaś teoria spiskowa. Blue-bottle to po angielsku mucha plujka.



Przepraszam za czasowy poślizg. Wyjechałam z miasta jednodniowo i nie przypuszczałam, że tak późno wrócę.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 17:24, 25 Lip 2009 Powrót do góry

Olle napisał:


Co do bezimienności Profesora - chyba to jednak naciągane, Narni;)) Skoro LCiSS miała być pierwotnie skończoną całością, to wydaje mi się, że kwestia nazwiska Profesora nie była istotna (tylko rozpraszałaby uwagę najmłodszych czytelników, zmuszając ich do zapamiętania kolejnego nazwiska). Poza tym Profesor stał się tutaj obrazem pewnej postawy - niemal starca, ale starca uczonego, z otwartą duszą i czujnym umysłem. To nie jest stereotypowy dorosły, do jakich być może przywykły dzieci Pevensie. To Inkling;)


Fakt, ale warto było spróbować Wink
Tak, to Inkling! Kapitalne wyjaśnienie Olu.
Myślę sobie jeszcze, że jeśli kogoś przedstawimy słowami - to profesor, nie mówiąc nazwiska, dodatkowo przeciagając poszczególne głoski, możemy zrobić na odbiorcy odpowiednie wrażenie Smile

Olle napisał:

- Życie i pisma Sylena brzmi hedonistyczno-epikurejsko
- Nimfy i ich życie (no no, panie Tumnus;)
- Ludzie, mnisi i leśnicy; studium znanej legendy" czyli chodzi o to, że dawno nie widziani i z czasem coraz bardziej zapominani ludzie mogą mieć coś wspólnego z mnichami i leśnikami? Czy może to, że wszyscy zanikali z czasem i przez jakiś czas się ukrywali? Hmm:/
- Czy człowiek jest mitem? - bardzo naukowy tytuł!


Studiuję sobie wspominany przeze mnie Przewodnik i tam przy okazji tego fragmentu drugiego rozdziału, pada zdanie Lewisa napisane odnośnie Utopii Moore'a - "Wiele rzeczy z tego, co pisze, pojawia się tylko dla zabawy".
Zawsze się uśmiecham, kiedy widzę w wyobraźni tę półkę z książkami.
Teraz uśmiecham się jeszcze bardziej po skojarzeniach Oli Laughing
Co ciekawe od tej chwili bardzo wyraźnie Lewis zdaje się zwracać nas w stronę mitu.

Olle napisał:

Pewnie nie załapałam odwołań w tym temacie, bo się nie znam. Ktoś ma jakieś pomysły co do możliwych źródeł powyższych tytułów pochodzących z biblioteczki Tumnusa?


A może Lewis spojrzał na jedną z półek w swoim pokoju/bibliotece i postanowił rozbawić czytelnika? I to wcale nie muszą być konkretne tytuły?



Olle napisał:
Co do kuchni pana Tumnusa: jajko, grzanki z tym, grzanki z tamtym i ciastko z lukrem. Lubie proste jedzenie, ale w książce nie zabrzmiał ów opis podwieczorku spektakularnie.


Mam podobnie, miałam wrażenie, że może oni jedli i n n e grzanki Very Happy



Olle napisał:
Łucja tak łagodnie wróciła do porządku dziennego po usłyszeniu o uprowadzaniu przez Tumnusa dzieci i wydawania ich Czarownicy. Gdy rzecz zaczęła dotyczyć jej samej - wtedy dopiero zaczęła się niepokoić. To też zastanawiające.


To chyba ta jej dobroć - nie mogła uwierzyć w to, że Tumnus zrobiłby coś złego, a kiedy zaczęło dotyczyć to jej samej, przestraszyła się, ale szybko sobie dała radę.

No i wiadomo, dlaczego warto nie zamykać drzwi - ciekawe czy wróciłaby do domu, gdyby zamknęła się w szafie?
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 11:49, 26 Lip 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
Zaczynamy czytanie LCiSS:
Rozdział I
ŁUCJA ZAGLĄDA DO SZAFY



Wczoraj dorwałam LCiSS w łapska i zaczęłam czytać. Przyznam, że moje czytanie przypomina raczej przelatywanie wzrokiem po kartach książki, bo znam ją już prawie na pamięć. Możliwe, że gdzies już o tym było, ale po uwadze narni dot. szklanej butelki i zmian w tłumaczeniu, uważniej przyjrzałam się mojemu 'nowszemu' wydaniu [Media Rodzina of Poznań, 1996] i porównałam z wydaniem PAXowskim z 1985 roku.
W przekładzie poprawionym nadal jest butelka, ale imiona, które wcześniej były spolszczone, sa teraz angielskie: dedykcja jest do Lucy Barfield (nie do Łucji Barfield, jak w pierwszym wydaniu), a pokojówki Profesora mają na imię Ivy, Margaret i Betty - nie zaś Iwona, Małgosia i Lunia Razz (przyznam, że bardziej mi się podoba Lunia niż Betty ;P).
Poza tym wiekszych zmian póki co nie zauważyłam (jedynie drobne korekty stylistyczne)

Olle napisał:
Rozdział II
CO ŁUCJA TAM ZOBACZYŁA



Poruszając kwestię kopytek - uderzyła mnie straszliwa próżność Pana Tumnusa. Kiedyś zdaje się, że lubiłam ta postać - teraz wydaje mi się wkurzająca, i wcale mi go nie żal. Taka ciepła klucha Wink

to be continued
Zobacz profil autora
Up
Patałach



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Wto 12:22, 28 Lip 2009 Powrót do góry

Co do zamykania się w szafie ... myślę, że to powtórzenie jest celowym zabiegiem. U Kiplinga na przykład w uroczych Takich sobie Bajeczkach już na pierwszej stronie ze trzy razy mamy "Nie zapomnij o szelkach, Kochanie". Nie wykluczam też, że Lewis użył tych słów ironicznie, a nie machinalnie. Wyobrażam sobie, jakie oko musiał puszczać w tym momencie, gdyby czytał LSiCC dzieciom.Zgodzę się też, że nie jest to wyrafinowany humor (bardzo mi się za to podoba trzeźwa uwaga w chwili zmartwychwstania Aslana, że widocznie grzywa mu odrosła), ale skoro autor tekstu nie zmienił w kolejnych wydaniach, to uznał, że wszystko jest OK. Mnie ten apart nie przeszkadza, grunt, że akcja idzie baaardzo sprawnie: s.12 rodzeństwo jeszcze nie wie o szafie, a dwie strony dalej pojawia się już Tumnus. I mam wrażenie, że wszystko, co istotne (latarnia, zima, daremne oczekiwanie na Boże Narodzenie) zostało pokazane.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 21:43, 29 Lip 2009 Powrót do góry

Wreszcie mogę dołączyć do wspólnego czytania LCiSS! Choć muszę przyznać, że to chyba mój najmniej ulubiony z narnijskich tomów. Jak już było wspomniane, styl tutaj jest jeszcze trochę taki niewyrobiony, świat niedopracowany. A ja, jak wiecie, jestem zwolenniczką poglądu, że nawet świat fantastyczny powinien "trzymać się kupy". W tym tomie jest z tym najsłabiej, niestety. No ale wiadomo, wynika to z tego, że był pierwszy.

Podobnie jak "Siostrzeńca czarodzieja", czytam w oryginale, może natrafię na jakieś filologiczne ciekawostki. Zdziwiłam się nieco przy dzisiejszej lekturze, że tak szybko przechodzimy do "akcji", nie pamiętałam, że Łucja już w pierwszym rozdziale trafia do Narni. Chyba ekranizacja mi się na pamięć rzuciła, tam ekspozycja była dłuższa. Co do tego powtarzania o niezatrzaskiwaniu się w szafie - może to była jakaś Lewisa osobista trauma;)? Po wejściu do Narni - wychodzi znów moja okropna prozaiczność, ale moją jedyną myślą, i podczas lektury, i podczas oglądania filmu (tam nawet jeszcze bardziej, bo widzę ten śnieg i letnie ubranka i buty bohaterów) jest ZIIIMNO!!! Ja chyba w takiej sytuacji pozostałabym nieczuła na wszelkie cuda i dziwy, koncentrując się tylko na postępującym paraliżu z zimna;) I jeszcze ten pan Tumnus z gołą klatą (ale w szaliku, z jakiegoś powodu...)! No cóż, mówiłam już przecież nieraz, jestem przeraźliwie praktyczna:)

Co do Polkowskiego pomyłki z muchą/niebieską butelką - pamiętam, że o tym kiedyś czytałam, chyba przy okazji ekranizacji, bo tam ta mucha (nie martwa, ale właśnie umierająca) jest pokazana i czytałam zachwyty jakichś anglojęzycznych fanów, że zachowano ten szczegół. Ale szczerze mówiąc nie wiem, jak Polkowskiemu mogła przyjść do głowy ta butelka, skoro w tekście jest mowa o "a dead blue-bottle"... A jeszcze bardziej się dziwię, dlaczego zostawiono to w poprawionym wydaniu, jak pisze Patysio.

narnijka napisał:
Myślę sobie jeszcze, że jeśli kogoś przedstawimy słowami - to profesor, nie mówiąc nazwiska, dodatkowo przeciagając poszczególne głoski, możemy zrobić na odbiorcy odpowiednie wrażenie


Przypomina mi się "Hydrozagadka": "Pozwoli pan, że się przedstawię: jestem profesorem.";) Dla mnie Profesor zawsze był tajemniczą postacią, głównie dlatego, bo z takim stoickim spokojem przyjmował Łucji rewelacje na temat świata w szafie. Czytając to pierwszy raz myślałam sobie, że on coś musi wiedzieć!:) Ciekawa jestem, jak wiele Lewis planował, że Profesor wiedział na temat Narni, gdy pisał ten tom.

Świat narnijski jest w LCiSS i potem w "Kaspianie" bardzo wyraźnie inspirowany mitologią grecko-rzymską (a nie anglosasko-nordycką, jak np. u Tolkiena). Ale mam wrażenie, że w następnych tomach coraz tego mniej...

Olle napisał:
Co do kuchni pana Tumnusa: jajko, grzanki z tym, grzanki z tamtym i ciastko z lukrem. Lubie proste jedzenie, ale w książce nie zabrzmiał ów opis podwieczorku spektakularnie.


A ile w tym złego cholesterolu!!!
;)

Czy już gdzieś roztrząsaliśmy kwestię, skąd Boże Narodzenie w Narni? Jak znam siebie, pewnie już się gdzieś tego czepiałam, bo to dla mnie był zawsze straszny zgrzyt.

Z detali: ciekawam, co też pan Tumnus miał w tych paczuszkach, które rozrzucił, zobaczywszy Łucję:) Jeżeli rzeczywiście zakupy, to gdzie je zrobił?:)

M.


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Nie 11:19, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)