Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 "Książę Kaspian" reż. A. Adamson, 2008 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Czw 17:57, 05 Cze 2008 Powrót do góry

O, to widzę, że nie jestem osamotniona w zachwytach Very Happy
A, i jeszcze na plus - jedna z pierwszych scen, gdy Kaspian ucieka z zamku; nie wiem jak w kinie, ale na moim monitorze była czarno-granatowa - zupełnie jak okładka starego wydania KK. Paxu! (rysunek Baynes - Kaspian galopuje między drzewami na koniu - podkolorowany granatem i czernią). Nie sądzę, żeby Adamson to wydanie widział, więc się tym bardziej zdziwiłam ;P

A co do filmowego Kaspiana - fakt, przystojne ciacho Very Happy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 19:29, 08 Cze 2008 Powrót do góry

No i co? Nikt jeszcze oprócz nas dwóch nie widział? Czy nikt nie chce się podzielić wrażeniami? Aż wierzyć mi się nie chce:)

Ja właśnie zobaczyłam drugi raz i powiem, że coraz bardziej mi się podoba postać Edmunda! Chociaż szkoda, że motyw, gdy jako jedyny popiera Łucję, gdy ta widzi Aslana (jeden z moich ulubionych w książce), jest tak słabo zaakcentowany...

(Nie mówiąc już o wątku latarki, która, okazuje się, może mieć najróżniejsze zastosowania, m.in. jako broń;))

W związku z tym dużo wcześniejszym, niż w książce, użyciem rogu Zuzanny, zastanawia mnie natomiast taka rzecz: skoro Zuchon odłączył się od reszty zanim jeszcze właściwie poznali Kaspiana i dowiedzieli się, że jest po stronie Starych Narnijczyków, więc nie mógł opowiedzieć o nim rodzeństwu - to skąd Piotr wiedział, kim on jest, gdy już się spotkali? Tak to jest, jak się zaczyna mieszać w materiale wyjściowym i zamieniać wydarzenia miejscami - to i owo zaczyna się sypać.

patysio napisał:
Nie sądzę, żeby Adamson to wydanie widział, więc się tym bardziej zdziwiłam ;P


Tego wydania pewnie nie (nawiasem mówiąc, też mam takie:)!), ale na pewno zna tę ilustrację, która jest na okładce. Może rzeczywiście się nią choć trochę inspirował...?

M.
Zobacz profil autora
Błotosmętka
Faun



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 165 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 13:36, 10 Cze 2008 Powrót do góry

martencja napisał:
No i co? Nikt jeszcze oprócz nas dwóch nie widział?


Obczaiłam w jakim kinie w Katowicach grają wersję z napisami, ale o dziwnych porach, a chcę iść z rodzicami... Więc owszem, jeszcze nie widzialam...
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 15:07, 10 Cze 2008 Powrót do góry

No to teraz ja Smile
W sumie myślę sobie o dłużej recenzji tego filmu, ale to potem. Może po tym, jak zobaczę film po raz drugi, bo że tak się stanie to pewne.

Ekranizacji pierwszej części narnijskiego cyklu oczekiwałam z niecierpliwością i kiedy zobaczyłam w kinie film, byłam, no może nie zdruzgotana, ale na pewno zawiedziona. Owszem: scenografia, efekty specjalne, ale ducha książki to tam było tyle, co kot napłakał. Co prawda po trzecim obejrzeniu "Lwa" stałam się bardziej wyrozumiała, wciąż jednak uważam, że popełniono zbyt wiele błędów, bym mogła się zachwycić tą ekranizacją. I z takim nastawieniem właśnie, poszłam do kina zobaczyć "Księcia Kaspiana". Dzięki Aslanowi - rozczarowałam się bardzo pozytywnie - tak, to prawda dodano wydarzeń tu i ówdzie, pozmieniano ciut chronologię, ale zachowano to co najistotniejsze - ducha tej opowieści. Jest i przygoda. Jest i chrześcijańskie przesłanie. To drugie nareszcie czytelne.
Dzięki dodanym wydarzeniom, stało się to o czym pisała Patysio - zobaczyliśmy to co zostało jedynie zasygnalizowane w książce. Lewis czasem jedynie wspomina o pewnych sprawach, a tu pokazano wszystko bardzo wyraźnie. Naprawdę chodziło o walkę na śmierć i życie.

Co do romansu - bardzo prawdopodobne, że mlodemu Kaspianowi spodobała się piękna Zuzanna, mało jednak prawdopodobne, że dziewczynka z lat 40tych inicjuje pocałunek przed "publicznością" (to nie moja uwaga, pożyczyłam ją sobie od kolegi), teraz myślę sobie jednak, co będzie jak Łucja podrośnie i Kaspian ją zobaczy w "Wędrowcu" Smile
Sam Kaspian - czy ja wiem...taka ciapa jednak trochę, dużo czasu upłynie zanim się wyrobi na rozsądnego i odpowiedzialenego władcę.
Też podoba mi się "wykorzystanie" latarki, jak i hiszpański akcent Telmarów.

"Wędrowiec" jeszcze podobno zostanie zekraniozowany, co do dalszych częsci niewiadomo i z akcentem na "nie". Podobno Książę Kaspian zdecydowanie za mało zarabia. Confused


Ostatnio zmieniony przez narnijka dnia Wto 17:56, 10 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Czw 16:56, 19 Cze 2008 Powrót do góry

martencja napisał:
No i co? Nikt jeszcze oprócz nas dwóch nie widział? Czy nikt nie chce się podzielić wrażeniami?


Sesja była, no.

Ale wreszcie mi się udało trafić do kina. Zabrałam parę osób, z których nie licząc mnie czytał mój brat i jeszcze jedna osoba, ale dawno. Dlatego odpowiadałam niekiedy na pytania dziewięcioletnich dżentelmenów "czy to wszystko rozgrywa się w szafie?" i próbowałam gasić entuzjazm trzynasto- i więcejletnich dam co do postepującego romansu Kaspiana i Zuzanny cichym okrzykiem: "tego nie było w książce!" i "to uczucie nie ma przyszłosci, nie przywiązuj się!" Poza tym w moim rzędzie było dużo popcornu i szeleszczących papierków i częstowania i choć było fajnie, to kto wie - może pójdę na wersję oryginalną, żeby obejrzeć na spokojnie.

Spróbuję się najpierw jakoś odnieść do tego, co napisałyście...

patysio napisał:

Ale filmowa dwójka wypada o niebo lepiej niż Stara szafa - jest intensywniej, i nareszcie poczulam, że jestem w Narnii.


Raczej się zgadzam. Dwójka lepsza niż jedynka. Ja też poczułam się bardziej jak w Narni.

patysio napisał:
Może to brzmi głupio, ale za każdym razem, gdy na ekranie pojawiał się Aslan, łzy napływały mi do oczu.


mi nie aż tak... to jeszcze nie to, czego bym chiała jeśli chodzi o Aslana:/ Komputerowy lew jest za mało dziki jeszcze. Już choćby Mel Gibson robi bardziej dzikie miny niż filmowy Aslan, kiedy na kogoś naskakuje. Albo przynajmniej bardziej zmienny powinien być. Albo ludzki. A może mam zbyt wysokie i dziwne wymagania.

patysio napisał:

- świetny zabieg z nadaniem Mirazowi i jego ludkowi akcentu z hiszpańskimi nalecialościami; fantastycznie to pasowało


nie jestem aż tak entuzjastyznie nastawiona do tego "pomysłu". Czy ciotka Pretensjonata nie była ruda? może źle zapamiętałam. "Opowieści" to bardziej przypowieść niż dzieło historycznonaukowe. Nałożono na Kaspiana grubą warstwę brązowego werniksu i się ujednolicił, zrobił się monochromatyczny w odcieniach brunatnego koloru włosów i szarości nocy;) Zagubiono w ten sposób wiele zalet oryginału.


patysio napisał:
- pokazanie tego, co Lewis ukrył między kartami książki - pewnego dorosłego wymiaru z życia dzieci

w Narnii; np. ten fragment, gdy Piotr musiał opuścić otoczoną część swojego wojska


zgadzam się! Scena z okrzykiem "Giniemy za Aslana!" przejmująca. Jeszcze długo zostanie mi w pamięci, jak bezsilni władcy patrzą na śmierć niewinnych stworzeń.

martencja napisał:
Do tej pory nie wiem, czemu miała służyć cała sekwencja nocnego napadu na zamek Miraza.


ja też nie wiem co o tym myślec. Obeszło by się bez.

martencja napisał:
za dużo scen batalistycznych.


może temu miał właśnie służyć nocny wypad - zwiększeniu liczby scen batalistycznych. Bo przecież ich było za mało w "Księciu Kaspianie" Wink Confused

A może chcieli dorównać w ilości bitew "Dwóm wieżom"?

patysio napisał:
- fantastyczny Ed - no ale jego i tak zawsze najbardziej lubiłam, i slusznie ;P


Edmund świetny! Całkowicie się do niego przekonałam, juz nawet w mojej prywatnej wizji Narni blondynek z ilustracji Baynes ustepuje, zastepuje go ten filmowy brunet. Tylko dlaczego do pioruna wołali na niego Edzio??? zabiłabym za takie zdrobnienie.

Widać, że dzieciak po przejściach. Mądrzejszy, nie da się nabrać na tanie pokusy, myśli trzeźwo i szybko. Jednocześnie nie widać po nim świątobliwości i przemądrzałości. Tak powinno być w przypadku Edmunda jak na mój gust:)


patysio napisał:

Co do wątku, hm, miłosnego - przyznam, że mnie mocno zdziwił, i pierwszy raz, gdy Kaspian zlustrowal Zuzannę wzrokiem, pomyślałam sobie - nieeeee, bez jaj! Ale w sumie póxniej wydało mi sie to całkiem naturalne. Cóż, być może gdyby Lewis był kobietą, taki wątek sam wpadłby mu do głowy Very Happy


może na szczęście Lewis nie był kobietą Wink

choć wątek miłosny mi nawet nie wadził do momentu pocałunku na samym końcu. Gdyby Zuzanna po prostu odeszła - byłabym na tak. Uznałabym ten autorski wątek za całkiem atrakcyjny; byłby jedynie małą nieszkodliwą i poetycką naroślą. Ale to oczywiście film dla ogółu, a ogół głupi - jeśli ktoś się nie domyśli bądż będzie miał watpliwości, pozbędzie się ich w ostatniej scenie.

I jeszcze coś w stylu "i tak by z tego nic nie wyszło" - kropka nad kropką nad i. I jasne że żarcik na końcu, rozładowujący. Brrr.


martencja napisał:
Niestety, to uczyniło, mam wrażenie, też niektóre postacie mniej sympatycznymi, np. wprowadziło

konflikt między Piotrem a Kaspianem. Ale chyba gotowa jestem przejść nad tym do porządku dziennego, bo, jak już kiedyś napisałam, w pewien sposób ten wątek aż sam się prosi, a poza tym przynajmniej dzięki temu Piotr nabiera nieco więcej charakteru, którego, według mnie, w tej akurat książce jest trochę pozbawiony.


Wiesz Marto, chyba się zgadzam. Ten konflikt był całkiem prawdopodobny, może bez niego postaci wyglądałyby kukiełkowato. I rzeczywiście, Piotr nabrał nieco charakteru w tej części! W pierwszej miałam co do niego poważne wątpliwości. Zresztą - w książce też nie ma w sobie zbyt wielu charakterystycznyh cech.

Z drugiej strony i tak Kaspian nazbyt się z Piotrem nie kłócił - po jakimś czasie podkulił ogon i nie podskakiwał Wielkiemu Królowi. Gdyby tak bardziej podkreślono narastającą królewskość, czyli przejście od stanu chłopięcego do męskiego - o ile lepszy byłby film. Jej, całą fabułę można by na tym oprzeć: dorastanie do wiary i władzy, wątpliwości co tego komu należy się pokłonić... (i znowu wątek "Hamleta" i "Króla Lwa"Wink)

Kaspianem byłam raczej pozytywnie zaskoczona, ale nie aż za bardzo. Aktor grał dość dobrze, nie zachwycał się sobą samym nadmiernie, nie wykazywał się nadmierną mimiką twarzy. Może jednak ciut młodszy powinien być.

W każdym razie zgadzam się - superekstrasztuka! ^^

martencja napisał:
I jeszcze bardzo podobały mi się stroje w ostatniej scenie;) No tak, o kostiumach, rekwizytach i

scenografii już wcześniej była mowa, że zachwycające.


Kostiumy świetne!! Najbardziej mi się podobał strój, w którym Zuzanna walczyła pod koniec. Sama bym chiała nosić coś takiego, gdybym była królową i wróciła po tysiącu lat do magicznej krainy pełnej baśniowych stworzeń.



I co jeszcze:

Podobała mi się wyspa, na której wylądowało rodzeństwo, choć z początku widziałam ją jako nieco za dużą (u Lewisa w porównaniu z obecną ekranizacją wszystko wydaje mi się bardzo kameralne). I to mi się podobało, że radośnie zaczęli biec po plaży.

Podobał mi się Zuchon, i choć ten książkowy bardziej kłótliwy, a filmowy bardziej ponury, to powiem szczerze: ZUCHON RZĄDZI! (i "Mogą być" jako największy w jego ustach komplement;)). Szkoda tylko, że go Aslan nie popodrzucał, tak jak w książce. Świetny aktor - chyba go widziałam w "Dróżniku".

Co jeszcze... aha. Ale sobie wymyślili Telmarowską fortecę - co za fosa niezgłębiona i co za strzeliste wieże (hmmm może wieże akurat pasują). Chciałam przez to powiedzieć, że zamek podoba mi się od poziomu w górę, ale od poziomu w dół wydaje mi się zbyt pretensjonalny - widać chęć dorównania Jacksonowemu "Władcy pierścieni".

Jeśli chodzi o ulubione sceny, to np. ta kiedy gryfy podrzucały wojowników do zamku (choć to efekt nadmiernej kreatywności twórców), i ta, kiedy strzały narnijskie leciały na wojska telmarskie, które utknęły w rowie - zrobiło się na chwilę cicho, a potem bach! znowu walka. Aż mi ciarki przeszły. Sceny bitew niczego sobie, aż sama zapragnęłam pomachać mieczem (bo chyba wolę miecz od strzał, mimo wszystko;). I jeszcze ta scena, w której Łucja staje przeciwko armii Telmarów i wyciąga swój mały mieczyk vel nóż, a ci nie wiedzą jak zareagowac na podobny absurd:)

Scena "kuszenia" Kaspiana podoba mi się do momentu, kiedy wiedźma i wilkołak stają przed Kaspianem. Przestaje mi się podobać, kiedy pojawia się czarownica w lodzie. Zaistniała, by wprowadzić efektyspecjalne i efektowne magiczne rytuały. Jedynie Edmund, który beznamiętnie rozbija taflę lodu "rozgrzesza" ów pomysł.

Śmieszy mnie nieco wprowadzanie kobiet-centaurów czy ciemnoskórych centaurów w dredach... choć mały centaurek był uroczy:) Od razu, nie wiem dlaczego, przypomniała mi się scena z PWDŚ, kiedy Łucja ujrzała pod wodą syrenią pasterkę.

Piotr wreszcie walczył jak mężczyzna, przeciwnicy nie nabijali się mu pobłażliwie na miecz. Świetna scena rozpoczęcia walki z Mirazem - co za rozpęd i skok! Metal brzęczał, miecz ciął powietrze ze świstem! Ach! Aż zamykałam oczy, bo się boję krwi.

Troche szkoda, że ominięto tryumfalny pochód Aslana Sad tyle ciekawych rzeczy sie tam działo.

Przepraszam najmocniej że taki bałagan i ilość słów, ale nie mogę pozbierać mysli w jakąś logiczną całość. Może za krótko po seansie jestem;)

narnijka napisał:
"Wędrowiec" jeszcze podobno zostanie zekraniozowany, co do dalszych częsci niewiadomo i z akcentem na "nie". Podobno Książę Kaspian zdecydowanie za mało zarabia. Confused


cooooooo? nie jestem entuzjastką obecnych ekranizacji, ale NIE MOGĄ skończyć na nastepnej części!!! beznadzieja:/


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Sob 16:58, 21 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
koriat
Łachonog



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 151 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:17, 27 Cze 2008 Powrót do góry

Po obejrzeniu filmu zajrzał aż na chwilę Koriat marnotrawny, niesmiało prosząc, by i jemu wolno się było wypowiedziec Wink

Nie. Nie. Nie. Arrrrghhh!!!

Zanim napisze jakikolwiek konkret, to zacznę tak- moim zdaniem, przynajmniej hm, metaforycznie, rzecz wyglądała tak: scenarzysta i reżyser siedzą sobie przy piwie i dyskutuja, jak to ma mniej więcej byc, kiedy wchodzi producent i mówi: panowie, żadnych tam bajeczek dla dzieci, żadnych przesłań, to takei nie na czasie, zróbcie, żeby było jak we Władcy Pierscieni i jeszcze trochę jak w Shreku.

Początek jest dobry. Mroczny i poważny, bardziej niż w sumie poczciwy pierwowzór, ale dobry. Tyle ze potem zaczyna się kombinowanie, ciągła młócka, i wplatanie jakichś absurdów. Zostały resztki prawdziwej Narni, które pokazują, jaki to mógłby być fim, gdyby nie był tak potwornie koniunkturalny. Rzeczy, które mnie drażnią- niedorzeczny wątek ataku na zamek Miraza (który swoją droga mi się strasznie nie podobał), wątek miłosny, śłusznie zę nieprawdopodobny hm, socjologicznie, wywoływanie Czarownicy- rany, czemu ta wiedźma ma dziób! i czemu twarz najbrzydszego orka z LOTRa? toż wilkołak wygląda przy niej jak niewinny miś. do tego rozsiane tu i ówdzie podróbki żartów ze Shreka (może tylko w wersji dubbingowanej, bo własnie taką widzialem, pamietam, ze przy pierwsze części dialogi w napisach były bardziej książkowe) a scena z opuszczanym wyjazdem z jaskini to już nie na moje nerwy.

Wynagrodziła mi to scena, w której Łucja przychodzi do Aslana- nie wiem w sumie na czym to polega, ale jest jakoś tak niesamowicie, narnijsko piękna. Ale co do reszty- może to i lepiej, że będa tylko trzy filmy? Jak by wyglądąło w takiej manierze "Srebrne krzesło"?

Brrr
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 14:37, 28 Cze 2008 Powrót do góry

koriat napisał:


Rzeczy, które mnie drażnią- niedorzeczny wątek ataku na zamek Miraza (który swoją droga mi się strasznie nie podobał),


Dlaczego niedorzeczny?
Jesteś przeciwko jakimkolwiek zmianom, czy tylko tej?

koriat napisał:
do tego rozsiane tu i ówdzie podróbki żartów ze Shreka (może tylko w wersji dubbingowanej, bo własnie taką widzialem, pamietam, ze przy pierwsze części dialogi w napisach były bardziej książkowe)


Wersji dubbingowanej nie wilno oglądać Koriacie drogi, bo to śmierdzi profanacją - czytałam wywiad przeprowadzony z twórcą tych dialogów - wspomniał, że oryginał nie tak bardzo go zajmuje.

koriat napisał:
a scena z opuszczanym wyjazdem z jaskini to już nie na moje nerwy.


I znowu zapytam, jak przy ataku na zamek Miraza - dlaczego?

koriat napisał:

Wynagrodziła mi to scena, w której Łucja przychodzi do Aslana- nie wiem w sumie na czym to polega, ale jest jakoś tak niesamowicie, narnijsko piękna.



Hmmm, tylko jakoś mało jej. Ja nie wiem sama, wszyscy się nad nią zachwycają a mi tak płytko i mało...

koriat napisał:

Ale co do reszty- może to i lepiej, że będa tylko trzy filmy? Jak by wyglądąło w takiej manierze "Srebrne krzesło"


A to już tylko sam Aslan może wiedzieć Smile
Zobacz profil autora
koriat
Łachonog



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 151 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:36, 28 Cze 2008 Powrót do góry

Dobrze, spróbuję grzecznie i spokojnie to wszystko uzasadnić Smile

Cytat:
Dlaczego niedorzeczny?
Jesteś przeciwko jakimkolwiek zmianom, czy tylko tej?
koriat napisał:


No tak... Cenię inwencję twórczą, ale tak daleko idące zmiany w ekranizachach kiążek, zwłaszcza takich, które szczególnie lubię, mnie drażnią. Może ten wątek to nie jest jeszcze szczyt głupoty i bezczelności, jak np. dopisanie na siłę happyendu do ekranizacji "Gwiezdnego pyłu, ale i tak mnie zdenerwował. Bo tak- cała ta historyjka jest przecież tylko pretekstem do pokazania większej ilości bijatyki i "bardziejszego" przedstawienia Piotra i Kaspiana jako dwóch buraków kłócących się ciągle, który jest szefem, a także paru takich sobie żartów. Bo tak naprawdę nie wnosi nic szczególnego do samej historii ( w powiesci jakoś radziła sobie bez takich fajerwerków) a przy tym jest dosyc... no, watpliwa logicznie. Zamek Miraza w postaci przedstawionej na filmie jest praktycznie nie do zdobycia, stoi przecież w jeszcze codaczniejszym terenie niz LOTRowa Barad Dur. Zresztą, w ogóle, zamki się oblega, a nie robi takie operacje, bo ich szansa powodzenia byłaby minimalna. Dodatkowo- myszy wchodzą do zamku przez kanalizację, czy inną studzienkę ściekową. Hm, coś takiego w mhrocznym, stylizowanym na cięzki romanizm zamczysku? A nawet jeśli, to dokąd coś takiego by prowadziło? Jako że z każdej strony zamku przepać, to chyba nalezy sądzić, że po prostu na dół- ale jeśli tak, to jak wlazły tam myszy? Przed atakiem Edmund stał sobie na wiezy i beztrosko wymachiwał latarką tak, ze z daleka widzieli to Narnijczycy, a nie dostrzegł tego żaden inny wartownik na zamku? przecież było ich tam cąłkeim sporo, ze wszystkich stron, atak orłami i gryfami nie wytłukł wszystkich. I na koniec, kiedy Narnijczycy uciekali- dlaczego Miraz nie wysłał pościgu? Przeciez miał przewagę a wróg był w rozsypce. Zamiast tego po prostu podniesiono most i pozwolono niedobitkom- ale w tym obydwu wodzom spokojnie odjechać. Ot. Jak dla mnie cały ten pomysł to czyste, nadęte efekciarstwo.

Cytat:
Wersji dubbingowanej nie wilno oglądać Koriacie drogi, bo to śmierdzi profanacją - czytałam wywiad przeprowadzony z twórcą tych dialogów - wspomniał, że oryginał nie tak bardzo go zajmuje.

Wiem, no w ogóle programowo unikam dubbingów, ale sprawdzalem program w internecie i nie było napisane jaka to będzie wersja Sad

Cytat:
Cytat:
a scena z opuszczanym wyjazdem z jaskini to już nie na moje nerwy.


I znowu zapytam, jak przy ataku na zamek Miraza - dlaczego?


No cóż... dla mnie to było najzwyczajniej w świecie głupie. ciekawiło mnie, jak też skonczy się ta cokolwiek przekombinowana scena z podcinaniem jaskini- a tu bach, wyjazd, jak z parkingu podziemnego. Pomijając kwestię, jak też oni, znaczy karły, fauny i inne centaury to technicznie zrobiły, i własciwie po co, przecież wcześniej nikt nie przypuszczał, że Kopca Aslana (btw, czy mi się wydaje, czy ta nazwa tam w ogóle nie pada) trzeba bedzie bronił.


Koniec końców-wbrew pozorom wcale nie uważam, że ten film jest jakoś wyjątkowo beznadziejny, ba, ma kilka momentów naprawdę niczego sobie. Rzecz w tym, że oglądając ekranizację Narnii chciałbym Narnię, a nie taką sobie, przekombinowaną i kiepsko zagraną podróbkę Władcy Pierscieni. Może dlatego tak dobrze wypada scena z Aslanem- bo to jest okruch prawdziwej Narni (i jeszcze ten cudny motyw muzyczny). Nie wiem, no, nie będąc miłośnikiem Narnii pewnie uznałbym go za całkiem solidny fim rozrywkowy- ale po prosutu chiałbym, że by to było dużo wiecej.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 23:36, 29 Cze 2008 Powrót do góry

to sie przy okazji powyżywam, bo sobie przemyślałam niektóre rzeczy

koriat napisał:

Zamek Miraza w postaci przedstawionej na filmie jest praktycznie nie do zdobycia, stoi przecież w jeszcze codaczniejszym terenie niz LOTRowa Barad Dur. Zresztą, w ogóle, zamki się oblega, a nie robi takie operacje, bo ich szansa powodzenia byłaby minimalna. Dodatkowo- myszy wchodzą do zamku przez kanalizację, czy inną studzienkę ściekową. Hm, coś takiego w mhrocznym, stylizowanym na cięzki romanizm zamczysku? A nawet jeśli, to dokąd coś takiego by prowadziło? Jako że z każdej strony zamku przepać, to chyba nalezy sądzić, że po prostu na dół- ale jeśli tak, to jak wlazły tam myszy?

(...)

Rzecz w tym, że oglądając ekranizację Narnii chciałbym Narnię, a nie taką sobie, przekombinowaną i kiepsko zagraną podróbkę Władcy Pierscieni.




zgadzam się w pełni. Wydaje mi się, że ekranizacją zajęli sie ludzie zawiedzeni faktem, iż nie mogli pracować przy LOTRze. Pomyśleli sobie: o! nie Tolkien, to został jeszcze przynajmniej Lewis. Ale zapodamy zamczysko! Ale będzie ubaw! Najprawdopodobniej, jak Koriacie podejrzewasz, odbyło się to przy piwie;) To musieli być ludzie zafascynowani wszelką mrocznością (WP i może modny ostatnio Tim Burton), do tego Amerykanie, więc postepowali wg zasad: im większe, tym lepsze; im bardziej skomplikowane, tym lepsze. I mroczne rzecz jasna, bo wiadomo, że fantasy musi byc mroczne Mad

I przez to wszystko przesłanie jednak gdzieś umyka. Może nie całkowicie, ale jednak.

Żądam kolorów, zmienności nastrojów, gry z widzem - tak jak Lewis w książce zrobił. Nie dam sobie powiedzieć, że to nie do zrobienia. Hollywoodzkie pieniądze są do tego, żeby je ryzykować. A Lewis nie jest pisarzem, którego można ot tak zbyć - daje ogromne pole do popisu (jednak twórcy jak widać nie byli tego samego zdania).
Zobacz profil autora
Błotosmętka
Faun



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 165 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pon 8:58, 30 Cze 2008 Powrót do góry

To teraz ja... Obejrzałam już czas temu jakiś (19 VI), wersję słuszną i jedyna możliwą, oryginalną [ale napisy swoją drogą były czasem durnowato przetłumaczone]. Normalnie szczyt kameralności, na sali ja, moi rodzice i jeszcze jedna pani.

Filmu jednoznaczne oceniac nie będę, kilka moich uwag, tak luźno (jak Wasze Razz)

Generalnie nie mogę się zgodzić co do Piotra... Dla mnie w książce zawsze był taką oazą spokoju, racjonalizmu... A w filmie zrobili z niego nadętego bucka, który w Londynie bije się z jakims chłopaczkiem "bo przecież jest królem" i w ogóle ma jakieś chore ambicje nie wiadomo skąd i po co...

Dalej - podoba mi się ten motyw w Londynie jeszcze, z tym kolesiem co to mu Zuzanna podaje inne imię - bo to pokzuje, że ona powoli zaczyna się rajcować takimi rzeczami (jak to jest u Lewisa?? Nylonowe pończochy?? Wink). Taki jest trochę smieszny ten koleś, ale wcale bym się nie zdziwiła, jakby to był potem wg twórców facet Zuzanny Razz właśnie dlatego, że przy Kaspianie wypada tak blado...

Ja cały czas miałam wrażenie patrząc na tak starego Kaspiana, że on musiał mieć jakiś niedorozwój umysłowy, skoro tak starym będąc łaził oglądać gwiazdy z Korneliusem na wieżę i w ogóle się nie przejmował tym, że go na dworze Miraza traktują jako zło konieczne. Dziwne to dla mnie i jestem na nie w sumie... Wolałabym dzieciaka, niechby nie umiał dobrze zagrać [choć ekranizacja pokazuje, że dzieciaki - ŁUCJA!! grają lepiej od niektórych dorosłych].

To zachwianie czasowe, zadęcie w róg wtedy, przed domem Truflogona, Zuchona i Nikabrika jakoś mi nie przeszkadzało... Bardziej przeszkadzał mi Zuchon przed Mirazem - przecież z tego co kojarzę w książce (nie zdążyłam tym razem sobie odświezyć przed filmem, ale może to i lepiej...) Miraz chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z istnienia Starych Narnijczyków - w sensie tak do końća sobie nie zdawała sprawy. I on w ogóle jakiś za bardzo poinformowany był ten Miraz... Że to starozytni królowie wrócili wywoałni rogiem Zuzanny. Przeciez jak na mnie to on był trzeźwo myślącym facetem i nie wierzył w "opowieści starej cioci".

Aslan... Z jednej strony było mi go mało. Za mało. Z drugiej - podobało mi się to ujęcie sprawy, że Łucja sama zastanawiała się czy to nie był sen... Nie miała pewności a mimo to wierzyła, że tak, że Aslan przyjdzie, że pomoże... Najmłodsza, a najmądrzejsza Wink

Co do strojów to mnie to jakoś drazniło... Idą se przez las w jakichś kiecach, a powinni dzwonić kolczugami... nie wiem, niby szczegół, ale mnie jakoś szczególnie dotknął. Poza tym nie było motywu z przebieraniem się w szkolne ubranka przed Telmarami, a taka byłam ciekawa, jak to będzie wyglądać... Wink

Atak na zamek Miraza był najgłupszą rzeczą jaką mogli zrobić. I twórcy filmu i potem w efekcie jego bohaterowie. jedyne co w tej całej akcji było fajne to ta konfrontacja Miraz-Pretensjonata-Kaspian... W ogóle po całej tej scenie, kiedy tylu Narnijczyków zginęło, a Kaspian patrzy na Piotra z wyrazem twarzy pt. Aniemówiłem czułam niesamowity niesmak...

Dalej... Dobrym motywem było to, że Nikabrik wykorzystał zwątpienie Kaspiana w starożytnych... W książce w sumie też tak było, ale nie konkretnie w tym momencie... Wiedźma - zgadzam się. Przekombinowana... To powinno byc tak jak w książce - mała staruszeczka, udająca miłą blablabla... W samej scenie wywołania Biłaj Czarownicy to parę rzeczy mi się podobało, parę nie... Super znaczenie dla mnie miało to, że ona pojawiła się akurat przed tym wizerunkiem Aslana na ścianie... Jako alternatywa?? Żywa w jakimśtam sensie osoba skonfrontowana z mitem Aslana - bo przecież Kaspian do tej pory go nie widział. Dalekie, nie objawiające się bóstwo vs. bliższe i kuszące coś co chciałoby miec taką wladzę jak Bóg, ale wie, że nie potrafi dosięgnąć jej do pięt...
Z kolei teksty Czarownicy do Piotra - żenada, mogli se to darować. Przecież ona z Piotrem ani przez 10 sekund w Narni nie miała dobrych układów... Gdyby to jeszcze był Edmund to rozumiem, że próbowałaby go w ten sposób podejść.
Edmund i przede wszystkim Łucja zostali w tej scenie pokazani jako dzielniejsi od Kaspiana i Wielkiego Króla. To było fajne... Łucja usiłująca walczyć, za Aslana.

Obrazek z panem Tumnusem na ścianie - jak dla mnie śmieszność nad smiesznościami. Wiem, że detal, ale mnie jakoś odebrał całą powagę temu miejscu...

W ogóle jakoś mnie denerwował ten motyw budowania mostu na szybko, walce na moście, ducha rzeki... Trochę jako te konie w "Drużynie pierścienia" co to nazgulów zmiotły, Froda i Arwenę goniących.

A propos mostu i ducha rzeki to mnie również brakowało tego pochodu Aslana. Strasznie chciałam zobaczyć chłopców przemieniających się w prosiaczki Wink

Wątek miłosny z pocałunkiem to chyba teraz w każdym filmie musi być... Ale no Zuzanna w tym filmie zbyt cukierkowa... Gdzie ta sfrustrowana baba, jadąca na prawo i lewo po swojej małej siostrze?? Ech no, ułagodzili tę postać, tak jak z Piotra zrobili buca to z niej cieple kluchy jakieś im wyszły...

Poza tym tak ogólnie... Dlaczego nie można "tak po prostu"? Aslan kazał wybudwać drzwi... A tu jakieś drzewo się rozsuwa, nie napiszę co mi się skojarzyło bo to głupie było jak nie wiem Laughing W ogóle, za dużo efekciarstwa (napisałabym, że taniego ale pewnie kosztowało kupę kasy Razz)

Ryczypiks nasuwał mi skojarzenia z kotem ze Shreka... Wkurzało mnie to nieziemsko, no ja nie mogę, chyba najbardziej drażniący watek w całym filmie...

Co do hiszpańskich naleciałości - mnie sie pomyślało od razu, że to przecież może być mądre podejście do sprawy, no przecież w końcu przodkowie Telmarów byli piratami, jakoś wątpię że z Morza Północnego albo koła podbiegunowego Wink Trza się cieszyć, że murzynów z nich nie zrobili Razz

Tak ogólnie to jednak w miarę dobrze oglądało mi się ten film. Może to dlatego że przyzwyczajona już pierwszą częścią do wątków z niczego, może z pijackiego amoku twórców nie nastawiałam się na obejrzenie zilustrowanej historii, którą znam i kocham, tylko na jej hybrydę... No i dobrze, bo se nerwów oszczędziłam...

Jak to będę czytac to pewnie mi sie jeszcze przypomni tyyyyle rzeczy. Będzie na nie czas Wink

Acha, i mnie sie z kolei wydawało, że przez cały filmi nie padło imię ZUCHON.


Ostatnio zmieniony przez Błotosmętka dnia Pon 9:03, 30 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Pon 17:18, 30 Cze 2008 Powrót do góry

Błotosmętka napisał:
podoba mi się ten motyw w Londynie jeszcze, z tym kolesiem co to mu Zuzanna podaje inne imię - bo to pokzuje, że ona powoli zaczyna się rajcować takimi rzeczami (jak to jest u Lewisa?? Nylonowe pończochy?? Wink)

Kurde, kiedyś faktycznie potępiałam Zuzę za te nylonowe pończochy - ale właściwie co złego w pończochach? Wszak o tym marzy dziewczyna gdy dorastać zaczyna ;P
Tak teraz dostrzegam dużo rzeczy, które mnie u Lewisa wkurzały, m.in. ten jego szowinizm. Tak jakby nylonowe pończochy świadczyły o płochości umysłu kobiety; no tak, bo tylko facet o higienę i wygląd nie dbający może nazwać się intelektualistą Wink
Nie są to moje jakieś wymysły - czytając bio Lewisa natknęłam się na informację, że bardzo sobie cenił spotkania w męskim gronie i rozmowy z kolegami. Nie chcę skłamać, ale chyba była też drobna wzmianka o tym, że tylko w rozmowach w męskim gronie można zaspokoić głód intelektu Shocked

A my baby nośmy nylonowe pończochy i oglądajmy się za przystojniakami, bo do niczego innego się nie nadajemy... No chyba ze do garów Wink
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 17:48, 30 Cze 2008 Powrót do góry

patysio napisał:


Tak teraz dostrzegam dużo rzeczy, które mnie u Lewisa wkurzały, m.in. ten jego szowinizm. Tak jakby nylonowe pończochy świadczyły o płochości umysłu kobiety; no tak, bo tylko facet o higienę i wygląd nie dbający może nazwać się intelektualistą Wink
Nie są to moje jakieś wymysły - czytając bio Lewisa natknęłam się na informację, że bardzo sobie cenił spotkania w męskim gronie i rozmowy z kolegami. Nie chcę skłamać, ale chyba była też drobna wzmianka o tym, że tylko w rozmowach w męskim gronie można zaspokoić głód intelektu Shocked



Ano jest w tym sporo prawdy. Trochę się to zmieniło, kiedy Lewis poznał żonę, ale pozostaje faktem, że dużo takiego myślenia w Kronikach.

Polecam ten temat:
http://www.cienistadolina.fora.pl/sama-opowiesc-jest-wedlug-mnie-nieznosnie-subiektywna-zycie-pisarza,11/seksizm,25.html
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Wto 17:06, 01 Lip 2008 Powrót do góry

Błotosmętka napisał:
podoba mi się ten motyw w Londynie jeszcze, z tym kolesiem co to mu Zuzanna podaje inne imię - bo to pokzuje, że ona powoli zaczyna się rajcować takimi rzeczami (jak to jest u Lewisa?? Nylonowe pończochy?? Wink)


mi się ten motyw nie podoba, bo to kolejny wątek nie z książki - dodajmy do tego napad na zamek, różne kłótnie Kaspian-Piotr, zamrożoną czarownicę i kilka innych rzeczy, odejmijmy tryumfalny pochód - we filmie zostało jakies pół książki.

Jesli chodzi o "pokazywanie Zuzanny w korzystniejszym świetle", jesli zaszły podobne zabiegi, to byłyby dla mnie niepokojące. Pamiętam ją jako bardziej racjonalną dziewczynę (tak jakby będąc w Narni nadal nie mogła uwierzyć, że Narnia naprawdę istnieje). I bardziej irytującą, przemądrzałą. Jednak poważniejszych odstępstw we filmie nie zauwazyłam.

Ciekawe czy Zuzanna pojawi się w następnej części:/ ech. Poważnie przejęto widownię jej losami; nie wiem co o tym myslec szczerze mówiąc.

Co do nylonowych pończoch - może Lewis chciał pokazać dążenie do dorosłości w złym wydaniu, a akurat padło na dziewczynę i inaczej nie potrafił niż przez nylonowe pończochy;/ Lewis się na kobietach nie znał bardzo długo (do momentu wspomnianego przez Narnijkę).
Zobacz profil autora
koriat
Łachonog



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 151 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:36, 02 Lip 2008 Powrót do góry

patysio napisał:
Kurde, kiedyś faktycznie potępiałam Zuzę za te nylonowe pończochy - ale właściwie co złego w pończochach? Wszak o tym marzy dziewczyna gdy dorastać zaczyna ;P


Olaboga, ale czy to nie jest trochę przesada? Czepiacie się tych ponczoch, ale to przecież nie o nie chodzi, tylko one mają zwięźle wyrazić, jak się sprawy z Zuzanną mają. Taki po prostu wyraz materializmu i zamiłowania do doczesności, a że Zuzanna jest kobietą, to padło na ponczochy, szminki i inne takie. Ale to nie znaczy przecież, że pończochy sa złe, a z Zuzanny znowu jakaś głupia dupa.

Cytat:
Nie są to moje jakieś wymysły - czytając bio Lewisa natknęłam się na informację, że bardzo sobie cenił spotkania w męskim gronie i rozmowy z kolegami. Nie chcę skłamać, ale chyba była też drobna wzmianka o tym, że tylko w rozmowach w męskim gronie można zaspokoić głód intelektu

A my baby nośmy nylonowe pończochy i oglądajmy się za przystojniakami, bo do niczego innego się nie nadajemy... No chyba ze do garów



Z zaspokajaniem głodu intelektu to gruba przesada, ale męskie grono i rozmowy z kolegami czasem i ja sobie cenię- szowinista ze mnie potworny Razz
Inna rzecz, że Lewis, pracując na uniwersytecie, siłą rzeczy otoczony był tłumem uczonych mężczyzn- może to mu nieco wypaczyło pogląd Smile

Ale co do roli kobiet w Narnii- takie stwierdzenie to chyba jednak przesada- przecież właściwie w każdym tomiedecydującą albo bardzo ważną rolę odgrywa kobieta- szczególnie wspomniana Łucja- a na wyspie Łachonogów to ona przeciez idzie na piętro czarodzieja, mimo że to groźne, straszne i niewiadomo jakie. W "Lwie, czarownicy..." to Łucja i Zuzanna towarzyszą Aslanowi do kamiennego stołu. I może przede wszystkim- cztery narnijskie trony są przecież- poza szczególna władzą Piotra- w zasadzie równe.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 14:30, 03 Lip 2008 Powrót do góry

No proszę, jak tu się forum uaktywniło:)

Po przeczytaniu wypowiedzi Koriata chciałam napisać, że chyba tylko dziewczęta dały się złapać na chłopięcy urok Bena Barnesa, ale najwyraźniej Błotosmętka też pozostała nieczuła;)

A na dyskusję na temat szowinizmu Lewisa, tudzież jego braku, jest chyba odpowiedniejszy wątek - ten, do którego linka podała Narnijka.

Co do zmian w scenariuszu w stosunku do książki - no ludzie, przecież ostrzegali wielokrotnie w trailerach, że "All that you know is about to change", więc czego się spodziewaliście?;)

Ale poważnie teraz. Tak się dyskusja posunęła, że obawiam się, że mój post będzie bardzo chaotyczny (znaczy, bardziej niż zwykle) i pełen cytatów podawanych w przypadkowej kolejności:)

Co do nieszczęsnego ataku na zamek Miraza - trochę sobie nad nim podumałam, próbując znależć sens tej sceny w filmie. Przeczytałam na jakimś zagranicznym forum, że można uznać, że nie jest ona tak zupełnie wyssana z palca, bo przecież Lewis wspomina, że zanim do obleganej armii Kaspiana dołączyli Piotr i Edmund, robiła ona od czasu do czasu wypady na wojsko Miraza, często ponosząc bardzo dotkliwe straty. A że twórcy filmu postanowili zrobić to o wiele bardziej efektownie i - no cóż, nie sposób się nie zgodzić z Koriatem - nielogicznie, to inna sprawa... (sama się zastanawiałam nad kwestią, jaki zasięg miała ta Edmundowa latarka, że ją z tak daleka było widać. Jestem pewna, że w latach 40tych jeszcze halogenowych nie mieli;)). Ale ja zwykle nie mam skłonności do czepiania się realizmu w tego typu motywach (to mi przypomina, jak po wyjściu z seansu "Królestwa Niebieskiego" jedyne, nad czym dyskutowali koledzy, to była kwestia, skąd armia oblegająca Jerozolimę wzięła drewno na budowę wież oblężniczych...). Jak przypuszczam, ta scena miała zaostrzyć konflikt między Piotrem a Kaspianem oraz podkreślić arogancję w zachowaniu tego pierwszego - a jednocześnie dostarczyć mu pewnego punktu przełomowego, w którym zaczyna zdawać sobie sprawę, że wbrew temu, co mu się wydawało, nie może, jak mu to zresztą powiedziała Biała Czarownica, zrobić tego sam, bez pomocy. Zauważcie komentarz Zuzanny "Właściwie dla kogo to robisz", a przede wszystkim to, że w czasie ataku Piotr, prowadząc armię, krzyczy "Za Narnię", dopiero potem, gdy przetrawił już swoją lekcję, w finałowej bitwie, krzyczy "Za Aslana". Nie mówię, że to wszystko do końca mi się podoba, ale wydaje mi się, że - łącznie z początkową bójką na peronie (którą też bym osobiście wyrzuciła) - jest to po prostu elementem konstrukcji w tym filmie Piotra jako bohatera przechodzącego przemianę od arogancji i myślenia, że sam sobie poradzi, bo jest Wielkim Królem, do zaakceptowania, że nic nie zdziała bez Aslana. I ten morał, według mnie, ratuje film, czyni go narnijskim. Tak więc nie zgodzę się, że wyrzucono z filmu przesłanie oryginału (a zrobiono tak w pierwszym filmie, niestety).

Inną sprawą jest cały motyw wysłania dziewcząt w poszukiwaniu Aslana, bo to akurat mi się wydało zupełnie bez sensu. Ja rozumiem, że trzeba było jakoś zaakcentować to, że oto teraz wszyscy, z Piotrem na czele, zaakceptowali, że bez pomocy Aslana się nie obejdzie, ale jaki był sens szukać go w jakimś lesie? Przecież mógł się pojawić gdziekolwiek, więc co, Zuzanna i Łucja miały jeździć w tę i wewtę po całej Narni do skutku? Dziwne to było, co najmniej. Na szczęście spotkanie Łucji z Aslanem i jej późniejsze zatrzymanie telmarskiej armii wszystko ratuje!

Wiedźma rzeczywiście okropna, z tym dziobem i orkową twarzą, zupełnie nie wiadomo po co. Cała scena jest coś warta tylko dzięki Edmundowi i temu motywowi, o którym wspomniała Błotosmętka - że gdy tafla lodu pęka, spod niej wyłania się wizerunek Aslana. No i rzeczywiście, w dobrym miejscu tę scenę dali: starożytni królowie okazali się nie całkiem tym, czego oczekiwałeś, spróbujmy czegoś innego.

Racja, Kaspian ciapa i niedojrzały, ale taki chyba miał być... Stoi to wprawdzie trochę w konflikcie z jego postarzeniem w stosunku do książki, ale ze względów estetycznych i na to nie będę (za bardzo) narzekać. Jak by był młodszy, to nie wypadałoby mi się nim zachwycać. A tak jest w moim wieku, to jeszcze ujdzie;) No cóż, wychodzi teraz moja głębia w odbiorze filmu, hehe;) To od razu zastrzegę, że nie pociągają mnie nylonowe pończochy!;)

W ogóle, jakaś strasznie dzika i niezabudowana ta Narnia, nie sądzicie? Jest tam jeden zamek, drugi w ruinach, kawałek starożytnego kopca, a poza tym same lasy i chaszcze. A przecież były tam jeszcze miasteczka, np. Beruna.

Nie wiem, co się czepiacie Ryczypiska. Przecież on w książce też całkiem poważną postacią nie był. Ja przynajmniej nigdy go takim nie odbierałam. W filmie nie był, według mnie, dużo bardziej niepoważny, niż w książce - i jeżelibym miała dać tu porównanie do Kota ze "Shreka", to byłoby ono równie aktualne w stosunku do Ryczypiska z książki *uchyla się przed kamieniami rzucanymi za wygłaszanie publicznie tego typu bluźnierstw*

Jeszcze co do wątku romansowego - sam w sobie mi nie przeszkadzał, ale pocałunek, zgodzę się, był przesadą, biorąc pod uwagę wychowanie Zuzanny w latach 40tych. I jeszcze to stwierdzenie, że i tak nic by z tego nie wyszło - ja przepraszam, ale z czego? Z tych kilku spojrzeń, jakie między sobą zamienili i jednej głupiej odzywki Zuzanny, za którą zresztą została wyśmiana przez siostrę (zawsze można liczyć na rodzeństwo w takiej chwili;))? It was soooooo 21st century;)!

Co do napisów, wydaje mi się, że nie robią oddzielnego dla nich tłumaczenia - to znaczy wpisana tam jest po prostu ścieżka dialogowa z dubbingu. Tak wnioskuję, bo od czasu do czasu na nie zerkałam - i od razu tego żałowałam, bo takie tam bzdury były powypisywane, że ojej.

Olle napisał:
Mel Gibson robi bardziej dzikie miny niż filmowy Aslan, kiedy na kogoś naskakuje. Albo przynajmniej bardziej zmienny powinien być. Albo ludzki. A może mam zbyt wysokie i dziwne wymagania.


Mel Gibson jako Aslan? Och jej...;] Ale czy to nie leży w samej naturze Lwa, że nigdy nie spełni naszych oczekiwań? Zawsze będzie poczucie, że powinien być BARDZIEJ, niż to zobaczymy na ekranie?

Olle napisał:
"Opowieści" to bardziej przypowieść niż dzieło historycznonaukowe.


No tak, ale problem polega na tym, że pisarz może pozostawić niedopowiedzianymi pewne rzeczy, które trzeba pokazać na ekranie. Na przykład, trzeba ubrać aktorów w jakieś kostiumy i otoczyć ich jakimiś rekwizytami, a wtedy należy się zastanowić, jakie to kostiumy i rekwizyty mają być i skąd ta akurat społeczność wzięła je takimi, a nie innymi. To, że w tym procesie rude włosy Pretensjonaty i blond Kaspiana zamienią się na czarne to, moim zdaniem, nie jest tak wielka ofiara i odstępstwo od oryginału (szczególnie w porównaniu z innymi odstępstwami:))

Olle napisał:
A może chcieli dorównać w ilości bitew "Dwóm wieżom"?


[uwaga na marginesie] Ale przecież i w "Dwóch wieżach" jest ich za dużo! Na grzywę Lwa, bitwa w Helmowym Jarze zajmuje w książce jeden rozdział! [/uwaga na marginesie]

Olle napisał:
Tylko dlaczego do pioruna wołali na niego Edzio??? zabiłabym za takie zdrobnienie.


Chciałam, jak zwykle, zrzucić winę na znienawidzony dubbing, ale sobie przypomniałam, że w tłumaczeniu Polkowskiego, zdaje się, też zwracają się do niego "Edziu". Choć głowy nie dam. Lepiej Edzio niż Edek, wydaje mi się... Tak czy siak, pod jakimkolwiek imieniem, Edmund rulez;)

Olle napisał:
Z drugiej strony i tak Kaspian nazbyt się z Piotrem nie kłócił - po jakimś czasie podkulił ogon i nie podskakiwał Wielkiemu Królowi. Gdyby tak bardziej podkreślono narastającą królewskość, czyli przejście od stanu chłopięcego do męskiego - o ile lepszy byłby film. Jej, całą fabułę można by na tym oprzeć: dorastanie do wiary i władzy, wątpliwości co tego komu należy się pokłonić... (i znowu wątek "Hamleta" i "Króla Lwa")


Tak, wiem, ten "Król Lew" to do mnie picie;) Ale prawdę mówiąc nie jestem pewna, czy to byłoby dobre i prawdopodobne. Przecież, tak czy inaczej, Piotr MIAŁ zwierzchność nad Kaspianem, co zresztą jest poruszone w książce - choć nie tej, tylko w "Wędrowcu", w scenie, gdy napotykają jeziorko z wodą zamieniającą wszystko w złoto. Edmund mówi wtedy Kaspianowi, że jest winien posłuszeństwo jego bratu. Choć chyba masz rację, że dojrzewania w tym Kaspianie za bardzo nie było widać, a szkoda.

Olle napisał:
Podobał mi się Zuchon, i choć ten książkowy bardziej kłótliwy, a filmowy bardziej ponury, to powiem szczerze: ZUCHON RZĄDZI! (i "Mogą być" jako największy w jego ustach komplement;)). Szkoda tylko, że go Aslan nie popodrzucał, tak jak w książce. Świetny aktor - chyba go widziałam w "Dróżniku".


Aktor nazywa sie Peter Dinklage i owszem, grał w "Dróżniku". A także, na przykład, w komedii pt. "Zgon na pogrzebie".

Błotosmętka napisał:
Bardziej przeszkadzał mi Zuchon przed Mirazem - przecież z tego co kojarzę w książce (nie zdążyłam tym razem sobie odświezyć przed filmem, ale może to i lepiej...) Miraz chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z istnienia Starych Narnijczyków - w sensie tak do końća sobie nie zdawała sprawy. I on w ogóle jakiś za bardzo poinformowany był ten Miraz... Że to starozytni królowie wrócili wywoałni rogiem Zuzanny. Przeciez jak na mnie to on był trzeźwo myślącym facetem i nie wierzył w "opowieści starej cioci".


Zgadza się, tej sceny w książce nie było. W ogóle, Miraz zyskał w stosunku do oryginału na głębi (co nie jest specjalnie trudne - w książce wszak bardzo go mało) i, zaryzykuję stwierdzenie, na inteligencji. Wydaje mi się, że był w tej wersji dużo bardziej otwartym na różne możliwości człowiekiem, co czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym przeciwnikiem. Chyba chcieli pokazać, że "ten zły" to rzeczywiście osoba, z która trzeba się liczyć i jej bać... Choć nadal daje się podpuścić swoim hrabiom i wmanewrować w pojedynek.

Błotosmętka napisał:
Co do strojów to mnie to jakoś drazniło... Idą se przez las w jakichś kiecach, a powinni dzwonić kolczugami... nie wiem, niby szczegół, ale mnie jakoś szczególnie dotknął. Poza tym nie było motywu z przebieraniem się w szkolne ubranka przed Telmarami, a taka byłam ciekawa, jak to będzie wyglądać...


Ja byłam zadowolona, że tego nie pokazali - bo jak czytałam książkę, to jedyne, o czym byłam w stanie myśleć podczas ich podróży przez las, to to, jak koszmarnie niewygodnie musi być iść w takiej kolczudze, a jak się pod koniec przebierają - że te ubrania musiały być straszliwie brudne i nieświeże po tych wszystkich przejściach, obrzydliwość!;]

Błotosmętka napisał:
W ogóle jakoś mnie denerwował ten motyw budowania mostu na szybko, walce na moście, ducha rzeki... Trochę jako te konie w "Drużynie pierścienia" co to nazgulów zmiotły, Froda i Arwenę goniących.


Też w tej scenie tylko czekałam, aż z zakola rzeki wypadnie stado koni z wody. Ach, nic nowego pod słońcem, proszę państwa;)

Olle napisał:
Ciekawe czy Zuzanna pojawi się w następnej części:/


Z tego, co wyczytałam, to już się różni dziennikarze i fani nad tym faktem zastanawiali, ale twórcy zadecydowali i ogłosili, że nie.

narnijka napisał:
teraz myślę sobie jednak, co będzie jak Łucja podrośnie i Kaspian ją zobaczy w "Wędrowcu"


No nawet o tym nie myśl! Ja wiem, że to wyjątkowo mało prawdopodobne, żeby ktoś związany z twórcami czytał to forum, ale po co podsuwać im pomysły...? Sami, bez pomocy, z pewnością na wiele głupich wpadną.

narnijka napisał:
"Wędrowiec" jeszcze podobno zostanie zekraniozowany, co do dalszych częsci niewiadomo i z akcentem na "nie". Podobno Książę Kaspian zdecydowanie za mało zarabia.


Skąd te informacje? Bo ja wyczytałam na NarniaWebie, w wypowiedziach Douglasa Greshama, np. [link widoczny dla zalogowanych] albo [link widoczny dla zalogowanych], że owszem, to zależy od tego, jakie będą wpływy z biletów, ale planują jednak zrobić całość (w pierwszej wypowiedzi jest co do tego bardziej optymistyczny, niż w drugiej). Zdjęcia do "Wędrowca" ruszają podobno lada chwila, premiera przewidziana jest na maj 2010. Właściwie już się zastanawiałam, czy nie założyć by nowego wątku z tej okazji...?

A na koniec chciałabym jeszcze zaprotestować, w imieniu twórców, przeciwko tak usilnemu wmawianiu im amerykańskiego pochodzenia. Większość z nich, z reżyserem na czele, jest Nowozelandczykami.

M.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)