Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Koń i jego chłopiec Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Czw 22:16, 17 Gru 2009 Powrót do góry

Dżizas! To całe forum Darnii to jest jakaś masakra!
Jak to dobrze, że gdy ja miałam naście lat, internetu nie było i wszystkie głupoty spisywałam co najwyżej w pamiętniku, do którego nikt poza mną nie zaglądał Very Happy
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 10:00, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Proponuję powrócić jednak do tematu Wink
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 23:07, 19 Gru 2009 Powrót do góry

Więc ja, mimo że mnie bardzo kusi, postaram się nie podejmować tego tematu, choć jest to temat szalenie atrakcyjny ;]

martencja napisał:

Olle napisał:

Zastanawiam się też, po co została wprowadzona. Czy dla urozmaicenia świata narnijskiego? Mam jedno podejrzenie: powiedzmy, że Lewis koniecznie chciał wprowadzić motyw braci (o ile pamiętam, tom zadedykowany został synom Joy), jednak nijak się tego nie dało powiązać z faktem, iż Rodzeństwo nie miało dzieci. Z drugiej strony, chciał pokazać jakiś fragment panowania Pevensie w Narni. Więc tak powstała Archanlandia Cool Pewnie chybiłam z tym domysłem, ale czasem lubię się domyślać toku powstawania różnych motywów.


Może też żeby usprawiedliwić istnienie ludzi-niekalormeńczyków, skoro z powodu niedawnego panowania Białej Czarownicy nie mogło ich być w samej Narni?


Hm, pewnie tak.

Chociaż, czy ja wiem, czy Lewis się zajmował aż takimi subtelnościami, jak uwiarygodnienie świata, logika historii?Wink)

martencja napisał:

...naszła mnie taka refleksja, a propos czepiania się tego typu rzeczy: wiele z tych "niedorób", które tu wymieniliśmy, można łatwo usprawiedliwić właśnie tak: konwencja, stylizacja. Co zresztą wszyscy czynimy, przechodząc do porządku dziennego nad tymi wszystkimi "niedoróbami" i zachwycając się opowieścią mimo to. Ale tak się zastanawiam, gdzie - i czy - można postawić granicę, co byłoby już przegięciem. Pewnie to kwestia indywidualnego odbioru (na przykład ja się czepiam powyżej przeciętnej;)). W sumie sama nie wiem, czy ten mój akapit i te moje wywody do czegokolwiek prowadzą - pewnie nie - ale skoro już je napisałam, to nie będę kasowaćSmile


A to ciekawe z tą granicą. Może należało by spojrzeć z pozycji dziecka? Ono raczej nie zauważa jeszcze takich niedokładności, ewentualnie, jeśli są naprawdę widoczne. Niestety moje dzieciństwo minęło (przynajmniej tak mi się wydaje;), a niewiele pamiętam z pierwszego odbioru i nie potrafię odtworzyć swoich pierwszych wrażeń aż tak dokładnie. Z drugiej strony my też czytamy tą książkę, zaglądaliśmy do niej więcej razy. To nie tylko książka dla dzieci. Więc nie mam pojęcia, gdzie wyznaczyć granicę.


martencja napisał:
Olle napisał:
Swoją drogą ciekawe, czy on już do końca życia chadzał bez tego zęba na przedzie, czy też w Narni działała opieka dentystyczna na wysokim poziomie?


A w jakim oni właściwie byli wieku? Może to był jeszcze mleczak?


Mleczaki się ma raczej w wieku... powiedzmy sześciu, siedmiu lat. Wydaje mi się, że Korin był nieco starszy. Na mleczaki wiele za późno.

Co do wieku jeszcze - chłopcy byli mniej więcej w wieku Arawis. A ona była w wieku do zamążpójścia. Cokolwiek by nie powiedzieć o zbyt wczesnym wydawaniu za mąż w Kalormenie, nie podejrzewam że schodzono poniżej 10 lat. Myślę, że coś koło 12-13.

martencja napisał:
Kapitalny jest ten Korin i jego przygody: nic go nie jest w stanie zbić z tropu ani odebrać animuszu i chęci przygód! I w ogóle skojarzyło mi sięWink Ciekawe jest jednak, jak w tej narnijskiej delegacji pilnowali młodego księcia, że tak łatwo zdołał im uciec! Nie mówiąc już o tym, że - straż miejska go zamknęła? To aby nie przyczynek do jakiegoś strasznego dyplomatycznego skandalu?


Heh, na pewno pisały o nim wszystkie kalormeńskie brukowce. A Aladyn - skrzyżowanie Kora i Korina;) Bo wychowanie Szasty, a zachowanie jego brata.

Swoją drogą, Szasta jest chyba nieco poważniejszy od Korina. Dobrze, że to on został królem... Korin się jeszcze nie wyszumiałWink

martencja napisał:
Olle napisał:
Zuzanna lamentuje, jej zmysł praktycznego myślenia zawodzi tym razem. Cóż, pewnie dlatego, że ona może ucierpieć najbardziej.


To pewnie zgubne skutki myślenia za bardzo o szminkach i zaproszeniach na przyjęcia! O nylonowych pończochach nie wspominam, bo raczej ich w Narni nie mieli:P


Może ona już wtedy zauważyła, że jest ładna i jak dzieła na płeć przeciwną, dokładnie sobie to zapamiętała i wykorzystała po drugiej stronie szafy?Wink

koriat napisał:

Olle napisał:
A co do końca świata - może z drugiej strony się spadało do oceanu ze skorupy żółwia? A może tam była Hameryka bądź ZSRR? Nie mam pomysłu A np. jak to wyglądało w Śródziemiu? Nie zastanawiałam się nad tym.

aj, nieściśle się wyraziłem - miałem na myśli koniec świata w sensie apokalypsy.
Ale odnośnie powyższego - znając nieszczególną mentalność Telmarczyków może tam powstał jakiś Telmarski Związek Republik Socjalistycznych? Albo Karla Republika Ludowa? Razz


;> Albo właśnie Związek Republik Karlich - na fladze dwa skrzyżowane młoty;) Jeden czarny, drugi czerwony, tzn. rudy.

martencja napisał:
Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że kultura i społeczeństwo kalormeńskie są jednak przedstawione w raczej negatywnym świetle, nie można pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, że to wszystko jest raczej mało poprawne politycznie. Baśń baśnią, ale utrwalanie uprzedzeń nie jest dobre.


Są jednak postaci pozytywne. Spójrz na Emeta, na Arawis. Poza tym Lewis podziwia wykwintność manier, piękno języka mówionego. Wspomina o cienistych alejkach, cudownej architekturze. Nieraz się zachwycaliśmy, że chcielibyśmy zobaczyć to miejsce na własne oczy. Co mógłby jeszcze dodać poprawnego politycznie, zwłaszcza, że Arawis i konie miałyby chcieć stamtąd uciec?Wink

martencja napisał:
Tym bardziej ciekawi mnie historia Archenlandii za czasów panowania w Narni Białej Czarownicy. Ech, tyle jest w tym świecie "dziur", które chętnie bym wypełniła jakimiś opowieściami. Dlaczego Lewis nie brał więcej przykładu ze swojego kumpla Tolkiena...?Wink


Wink Co najwyżej trochę, mógłby. Ale wtedy byłoby dwóch Tolkienów, o jednego za dużo. Te niedopowiedzenia też mają swój urok.

koriat napisał:
Ale w jej świetle tym mniej adekwatny wydaje mi się opis Archenlandii z "KiJC". Bo skoro uciekinierzy z tego kraju stworzyli najwieksze imperium tamtego świata, sama Archenlandia chyba jednak tez powinna być czymś ciut więcej niż zameczkiem w głuszy? A takie zawsze mam wrażenie przy rozdziale o bitwie- ani słowa o jakimś mieście czy podgrodziu, bitwa to tylko oblężenie w/w zameczku, żadne lokalne siły nie przyszły z pomocą, jakby wszyscy Archenlandczycy się zmieścili w środku...


Hehe;) Może poddani mieszkali wśród pagórków lesnych i łąk zielonych, czyli byli dzicy po prostu;) Ale nie jestem jeszcze przy opisie Archenlandii.

Racja... Kalormen jawi się w tym świele jako JEDYNA potęga. Totalny brak równowagi. Tzn. Lewis nie wspomina o tym, że nie istniały inne kolosy, ale to nie znaczy, ze ich nie było. Dziwne jedynie, że nie odegrały one w historii Narni żadnej wiekszej roli (jesli by oczywiście takie istnieały).

martencja napisał:
"6. Zakazane jest prowadzenie dyskusji nie związanych z tematem." - i padł na mnie blady strach!Wink


Mr. Green Mr. Green

koriat napisał:
Ale nastraszyłaś mnie, bo to tez offtop, bo jesteśmy przy innym rozdziale. Narnijki coś nie ma, a Olle jest tolerancyjna, wiec zgodnie z przytoczonym paragrafem zaraz będę musiał sam sobie dać ostrzeżenie Shocked


Hmm, przy innym rozdziale, ale przy odpowiednim tomie. To nie temat: "V rozdział KiJC".

W końcu do tego dojdzie, że sami siebie zbiorowo zbanujemy:D W imię porządku:D


Rozdział VI
SZASTA WŚRÓD GROBOWCÓW


Przy sformułowaniu: kilka metrów przed nim trawa kończyła się nagle i zaczynał piasek dość się zdziwiłam. Ostra ta granica! Bo potem już pustynia, dziesiątki kilometrów pustyni. Nie że nie mogę sobie tego wyobrazić, ale czy coś takiego występuje w naturze, że trawa, robię krok, i ciach, jestem na monstrualnej przestrzeni pokrytej tylko piaskiem? Może zbyt dosłownie to zinterpretowałam.

Cytat:
Byłoby to zresztą najgorsze: być ściganym wokół Grobowców Starożytnych Królów przez coś, na co nie ma się odwagi nawet spojrzeć. Zamiast uciekać, zrobił to, co było naprawdę najrozsądniejszą rzeczą, jaką mógł zrobić. Po prostu spojrzał za siebie(...)


Very Happy Opisywanie w dość ironiczny sposób sytuacji mrocznych, zderzanie nastrojów - to po prostu Lewis!

Cytat:
bo kiedy ktoś się czegoś boi, nie ma nic lepszego, jak mieć na oku niepokojące miejsce, a za plecami coś ciepłego i w miarę stałego


Autorowi nie zawsze udaje się wypowiadać takie sądy ogólne (bo nie wiem jak to inaczej nazwać), ale tu trafił w dziesiątkę. Widać, że spostrzeżenie z życia wzięte! Na pewno Lewis się czasem bał w nocy.

Oczywiście bardzo sugestywnie zostają opisane Grobowce w świetle księżyca. Bardzo dużo szarego koloru, światłocieniowo. Same Groby jak olbrzymy [huge people] w szarych habitach zakrywających im głowy i twarze. Choć może dobrze by było, gdyby wspomniano, ze twarze zakryte kapturami a nie ogólnie habitami, bo to jakoś dziwnie brzmi. Ale się na pewno czepiam.

Zatrzymałam się też nad fragmentem, gdzie Lew zamienia się w kota - jest jak sen. Tak jakby Szasta rzeczywiście się nie dobudził, bo trudno nie zauważyć, że jednak między "olbrzymim" Lwem a kotem, nawet jeśli dużym, istnieje znaczna różnica. Piękny fragment, poetycki. Tak jakby płynny obraz.

No i oczywiście przypomniało mi się, że podobnie jak Szasta kiedyś rzucałam w kota kamieniami. Z balkonu, a kot był wypieszczony i należał do sąsiadów. Bardzo małymi wprawdzie, ale zawsze to kamienie. Atakował młoda kawkę, a ta kawka się tak darła, że nie mogłam spać. Przy czytaniu rozdziału przez chwilę miałam wyrzuty sumienia, choć kotów zazwyczaj nie znoszę.

Hmm, i jeszcze się poczepiam tłumaczenia: Szasta mówi: jak amen w pacierzu. Po pierwsze, jakim pacierzu, chyba kalormeńskim, i po drugie więc dlaczego po łacinie?Wink


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Nie 1:07, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
koriat
Łachonog



Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 151 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:18, 22 Gru 2009 Powrót do góry

Jeszcze co do uwag do rozdziału V:
Lewis stanowczo się nie zastanawiał zbyt mocno nad logika. A jacyś inni ludzie poza Archenlandią i Kalormenem byli, nawet, jeśli wtedy jeszcze nie było Telmarów - można o tym wnioskowac z tych już wspomnianych uwag o innych krajów naokoło imperium kalormeńskiego.

A chwalenie odwołań do konwencji nie jest przeginaniem. W średniowiecznej literaturze arabskiej naprawdę wszyscy tak mówią, i w "Koniu..." jest to oddane wcale zręcznie. No ale fakt faktem, że do reszty cyklu nie pasuje. Ale i tak jest fajne.
I nie uważam, by podejście Tolkiena do pisania fantasy było jedynym słusznym. Opracowanie chronologii Śródziemia kosztowało go długie lata, znał ją do najdrobniejszych pierdółek, ale jaki ma to wpływ na samą opowieść. A dodatki do WP czy apokryfy w rodzaju Niedkokończonych czy Zapomnianych Opowieści chce się przecież czytać tylko największym maniakom. W każdym razie mnie nie.
A poza tym, gdyby Lewis we wszystkim wyłożył kawę na ławę, nie mielibyśmy teraz o czym gadać Razz

I rozdział VI
Z tego, co się orientuję (czyli zdecydowanie niekoniecznie tak jest:D ), coś takiego, jak nagły początek piaszczystej pustyni zasadniczo nie występuje, najpierw jest jałowa sawanna, a potem kilometry hamady, pustyni skalistej. W ogóle ergów na świecie jest stosunkowo niewiele.
Aczkolwiek rzuciło mi się w oczy co innego. Jakiś czas temu padło tu zdanie, że tutaj świat wydaje się niespodziewanie ogromny. A ja mam na odwrót, niby wielka pustynia, aj waj, a tymczasem przebywa ją w krótkim czasie dwoje nieprzygotowanych do takich eskapad nastolatków. Przepraszam, ale śmiech na sali, nie wielka pustynia.
(choć przyznaję, że mój ogląd przeprawy przez pustynię w literaturze fantasy może być spaczony przez jej niesamowicie sugestywny i nastrojowy opis w "Panu Lodowego Ogrodu" Grzędowicza, cyklu, do którego mam raczej ambiwalentny stosunek, ale to akurat wyszło wyjątkowo)


A odnośnie durnych błędów w tłumaczeniu - ucieszny jest pod koniec książki, tam, gdzie przed wyjazdem wojsk narnijskich do Archenlandii Korin bije sie z karłem i go przewraca, tak ze ten psuje sobie nogę. Tylko że w jednym zdaniu jest, ze skręca, a w drugim, że to dokuczliwe zwichniecie Smile
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 18:02, 25 Gru 2009 Powrót do góry

Wygląda na to, że można offtopować tylko dopóki robi się to w sposób interesujący dla moderatorów:P

Olle napisał:
martencja napisał:

Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że kultura i społeczeństwo kalormeńskie są jednak przedstawione w raczej negatywnym świetle, nie można pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, że to wszystko jest raczej mało poprawne politycznie. Baśń baśnią, ale utrwalanie uprzedzeń nie jest dobre.


Są jednak postaci pozytywne. Spójrz na Emeta, na Arawis. Poza tym Lewis podziwia wykwintność manier, piękno języka mówionego. Wspomina o cienistych alejkach, cudownej architekturze. Nieraz się zachwycaliśmy, że chcielibyśmy zobaczyć to miejsce na własne oczy.


Tak, ale jednak uprzedzenia i stereotypy nie rodzą się w ten sposób. Nie z analiz: tu pozytywny bohater, a tu ciekawa architektura. Rodzą się raczej z uogólnień i generalnego wrażenia. A generalne wrażenie z narracji o Kalormenie jest takie: to kultura wyrafinowana, ale okrutna. A zresztą, zapewne się czepiam - ale zrobiłam się nieco drażliwa od czasu, gdy zamieszkałam w kraju po pierwsze wielokulturowym i wieloetnicznym, a po drugie, w którym bardzo często sama muszę się borykać ze stereotypami i uprzedzeniami. Stąd częste moje refleksje nad mechanizmami ich powstawania.

Olle napisał:
Co mógłby jeszcze dodać poprawnego politycznie, zwłaszcza, że Arawis i konie miałyby chcieć stamtąd uciec?;)


Proste: nie upodabniać Kalormenu do żadnych z istniejących w realnym świecie kultur. Choć w ten sposób postawiłby przed sobą dużo trudniejsze zadanie, bo musiałby dużo więcej wysiłku włożyć w to, żeby wykreować tę kulturę; bo nie da się ukryć, że dzięki odwołaniom, które sobie czytelnik przywołuje, połowa roboty w przedstawianiu kalormeńskiej kultury jest już odwalona;)

koriat napisał:
Lewis stanowczo się nie zastanawiał zbyt mocno nad logika. A jacyś inni ludzie poza Archenlandią i Kalormenem byli, nawet, jeśli wtedy jeszcze nie było Telmarów - można o tym wnioskowac z tych już wspomnianych uwag o innych krajów naokoło imperium kalormeńskiego.


Nie wątpię, że byli - na przykład na wyspach. I według kalendarium Telmar też już był wtedy zamieszkały przez ludzi. Ale Archenlandia to taka "prawie Narnia", co daje nam ładny sposób na osadzenie historii w kontekście narnijskim. A, zresztą, pewnie znów się tutaj za dużo dopatruję...

koriat napisał:
I nie uważam, by podejście Tolkiena do pisania fantasy było jedynym słusznym. Opracowanie chronologii Śródziemia kosztowało go długie lata, znał ją do najdrobniejszych pierdółek, ale jaki ma to wpływ na samą opowieść. A dodatki do WP czy apokryfy w rodzaju Niedkokończonych czy Zapomnianych Opowieści chce się przecież czytać tylko największym maniakom. W każdym razie mnie nie.
A poza tym, gdyby Lewis we wszystkim wyłożył kawę na ławę, nie mielibyśmy teraz o czym gadać.:P


Ale gdyby tak było, to fani Tolkiena nie mieliby tematów do dyskusji, a chyba przecież mają, prawda?:P No, ja się przyznam otwarcie, że czytałam "Niedokończone opowieści", a "Silmarillion" nawet jeszcze przed Trylogią. Pewnie, że Tolkienowskie podejście nie jest jedynie słusznym, szczególnie, że Lewis pisał jednak w trochę innym gatunku, to znaczy bardziej baśnie niż powieści fantasy - a jednak czasem mam wrażenie, że odrobina więcej spójności by jednak nie zaszkodziła. No i chyba nie jestem aż tak odosobniona w opinii, że większa ilość "Opowieści..." byłaby zjawiskiem nad wyraz pożadanym;) Na przykład moglibyśmy się dowiedzieć, czyje były te grobowce z bieżącego rozdziału;) (skojarzyły mi się "Grobowce Atuanu").

Co do pustyni - może nazywano ją wielką po prostu dlatego, bo większych w tym świecie nie było;)? Też mi się rzuciła w oczy ta gwałtowna granica między trawą a piaskiem - prawdziwą pustynię widziałam raz w życiu i o żadnej trawie już na dłuuugo przed nią nie było mowy. Ale może to kwestia tego, że tam zaraz się zaczynały ogrody taszbaańskich bogaczy - innymi słowy, może ta trawa była po prostu utrzymywana sztucznie?

Pięknie jest opisana ta noc na skraju pustyni, grobowce i lew-kot!

M.

P.S. O co chodzi z tymi okropnymi M&M'sowymi emotikonkami???
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Sob 18:12, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Odnośnie świata u Lewisa a u Tolkiena - mnie właśnie owa szczegółowość książek tego drugiego zawsze odstraszała. Przełknęłam (z przyjemnością) 'Hobbita', ale już 'Władcy pierścieni' nie mogłam strawić (co najmniej 2 razy zabierałam się za 'Drużynę Pierścienia i za każdym razem składałam broń). Chyba dlatego, że przez owe szczegóły czułam się, jakbym czytała podręcznik do historii (za którą w szkole nie przepadałam). Lewis za to bardziej skupia się na samej opowieści, a mniej na detalach - przyznam, że zupełnie mnie np. nie interesuje, czyje były te grobowce taszbaańskie. Zawsze sobie zresztą bardziej ceniłam prostotę (nie tylko w literaturze) Wink
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 23:16, 26 Gru 2009 Powrót do góry

koriat napisał:
A chwalenie odwołań do konwencji nie jest przeginaniem. W średniowiecznej literaturze arabskiej naprawdę wszyscy tak mówią, i w "Koniu..." jest to oddane wcale zręcznie. No ale fakt faktem, że do reszty cyklu nie pasuje. Ale i tak jest fajne.


I to jest to! Więc patchwork Lewisa ma czasem dziury między poszczególnymi elementami. Jako całość jest wyjątkowy, jednak lepiej wyglądają pojedyncze elementy, gdy się na nie spojrzy jako na skończone dzieła.

I dość tych porównań, bo w wyobraźni powstanie mi obraz Lewisa o twarzy ciotki Letycji, która siedzi w wiktoriańskim pokoju i szyje materace oraz na dodatek kapy na łóżka.

koriat napisał:
Jakiś czas temu padło tu zdanie, że tutaj świat wydaje się niespodziewanie ogromny. A ja mam na odwrót, niby wielka pustynia, aj waj, a tymczasem przebywa ją w krótkim czasie dwoje nieprzygotowanych do takich eskapad nastolatków. Przepraszam, ale śmiech na sali, nie wielka pustynia.


Heh, przypomniało mi się "W pustyni i w puszczy" i heros the Staś.

Ciekawe, że mimo naszych własnych podkreślań, że to baśń, i nie ma sensu jej rozpatrywać pod względem realizmu, ciągle nie możemy się pogodzić z takimi niedokładnościami. Bo np. kto, słysząc baśń o jakimś facecie, który kroczył za toczącym się kłębkiem na koniec świata, pyta: a co wtedy jadł ten facet? A jeśli spał, to kłębek na niego czekał? A co z paszportem? I w ogóle, jak to, ziemia nie jest płaska więc jak może mieć koniec?

To właśnie jest pasjonujące u Lewisa, że nie wiadomo, jak do niego podejść! I zarazem bardzo (tfu!) postmodernistyczne, jak mniemam. Lektura doprowadza odbiorcę do stanu konsternacji i ciągle wyprowadza w pole. Tego się przynajmniej dowiedziałam o "po-mo" na wykładach...

Druga sprawa, czy Lewis chciał osiągnąć taki efekt, czy też nie.

martencja napisał:

Tak, ale jednak uprzedzenia i stereotypy nie rodzą się w ten sposób. Nie z analiz: tu pozytywny bohater, a tu ciekawa architektura. Rodzą się raczej z uogólnień i generalnego wrażenia. A generalne wrażenie z narracji o Kalormenie jest takie: to kultura wyrafinowana, ale okrutna. A zresztą, zapewne się czepiam - ale zrobiłam się nieco drażliwa od czasu, gdy zamieszkałam w kraju po pierwsze wielokulturowym i wieloetnicznym, a po drugie, w którym bardzo często sama muszę się borykać ze stereotypami i uprzedzeniami. Stąd częste moje refleksje nad mechanizmami ich powstawania.


No pewnie tak. Przyznam się, że kieruje się takimi ogólnymi wrażeniami - patrzę na wszystkie cywilizacje, gdzie aż do dziś, po tylu wiekach, traktuje się kobiety jak coś gorszego, dość krytycznie. Nawet bardzo krytycznie. Dlatego Kalormen jako odzwierciedlenie mentalności Bliskiego Wchodu nie budzi mojej sympatii. Ale może tak naprawdę jest tam zupełnie inaczej i to tylko wrażenie (ogólne), a to o czym czasem czytam w gazetach to efekt wybujałej elokwencji feministek? Nie znam od środka tamtejszej kultury.

martencja napisał:
Olle napisał:
Co mógłby jeszcze dodać poprawnego politycznie, zwłaszcza, że Arawis i konie miałyby chcieć stamtąd uciec?Wink


Proste: nie upodabniać Kalormenu do żadnych z istniejących w realnym świecie kultur. Choć w ten sposób postawiłby przed sobą dużo trudniejsze zadanie, bo musiałby dużo więcej wysiłku włożyć w to, żeby wykreować tę kulturę; bo nie da się ukryć, że dzięki odwołaniom, które sobie czytelnik przywołuje, połowa roboty w przedstawianiu kalormeńskiej kultury jest już odwalona;)


Hehe, racja Cool
Ale z drugiej strony: gdyby nie upodabniał, to byłby nadal Lewis? Nie miałby tyle zabawy. On ma raczej wyobraźnię aluzyjną, lubi czasem parodiować.

Znowu się muszę odwołać do Tolkiena, który stworzył świat bardziej dopracowany: mam wrażenie (ogólne;), że u niego ludzkie (a nawet elfie) plemiona zamieszkujące Śródziemie były stosunkowo do siebie podobne. Za to z tego co pamiętam, bardzo daleko na wschód, mieszkały plemiona o ciemniejszej karnacji, które były ZŁE, barbarzyńskie ogólnie niefajne. Wszyscy co do jednego stali tam po stronie Saurona, tzn. nie przypominam sobie precedensu. Dla odróżnienia podkreślę: Lewis pokazał przynajmniej Emeta i Arawis.

martencja napisał:

koriat napisał:
I nie uważam, by podejście Tolkiena do pisania fantasy było jedynym słusznym. Opracowanie chronologii Śródziemia kosztowało go długie lata, znał ją do najdrobniejszych pierdółek, ale jaki ma to wpływ na samą opowieść. A dodatki do WP czy apokryfy w rodzaju Niedkokończonych czy Zapomnianych Opowieści chce się przecież czytać tylko największym maniakom. W każdym razie mnie nie.
A poza tym, gdyby Lewis we wszystkim wyłożył kawę na ławę, nie mielibyśmy teraz o czym gadać.Razz


Ale gdyby tak było, to fani Tolkiena nie mieliby tematów do dyskusji, a chyba przecież mają, prawda?Razz No, ja się przyznam otwarcie, że czytałam "Niedokończone opowieści"


Ja się też do tego otwarcie przyznam... No, jest o czym rozmawiać, spojrzałam nawet na jakieś forum, gdzie się dopatrują cudów niewidów - jakichś odniesień do mapy Europy i migracji ludów. Ja tam jednak widzę dużo mniej u Tolkiena takich odniesień (za mało znam historię ogólną), za to u Lewisa są one tak wyraźne, że aż nie da się nie zauważyć. Co jeszcze... U Tolkiena za to rozmowy się raczej sprowadzają do tego, "jaki jestem fajny bo wiem więcej o historii Śródziemia niż ty i znam na pamięć cały słownik języka Quenya, poza tym dostrzegam w mapie Arnoru podobieństwa do mapy Anglii w piątym wieku" (tu strzelałam), przy okazji często szybują gdzieś w stronę abstrakcji. U Lewisa to wszystko jest bardziej wyraźne, proste, zrozumiałe dla dziecka, na pierwszy plan wysuwa się ludzki charakter, przypowieść, anegdota.

Tzn. ja nadal lubię Tolkiena, ale się czuję czasem za głupia gdy go czytam, a kiedy czytam Narnię, to trochę mniej głupsza;) Obydwóch lubię jednak tak samo.

martencja napisał:

Pewnie, że Tolkienowskie podejście nie jest jedynie słusznym, szczególnie, że Lewis pisał jednak w trochę innym gatunku, to znaczy bardziej baśnie niż powieści fantasy - a jednak czasem mam wrażenie, że odrobina więcej spójności by jednak nie zaszkodziła. No i chyba nie jestem aż tak odosobniona w opinii, że większa ilość "Opowieści..." byłaby zjawiskiem nad wyraz pożadanym;) Na przykład moglibyśmy się dowiedzieć, czyje były te grobowce z bieżącego rozdziałuWink (skojarzyły mi się "Grobowce Atuanu").


No kogóż mogą one być... podejrzewam, że dostojników kalormeńskich. Nawet jeśli nie Tisroków od początku dziejów, to wezyrów, książąt itp. Biednych ludzi to się raczej zakopywało i już, żadnych tam grobowców.

A co do większej ilości Opowieści - to była bezczelność napisać tylko siedem.

patysio napisał:
Lewis za to bardziej skupia się na samej opowieści, a mniej na detalach - przyznam, że zupełnie mnie np. nie interesuje, czyje były te grobowce taszbaańskie. Zawsze sobie zresztą bardziej ceniłam prostotę (nie tylko w literaturze) Wink


Jednak na dobrą sprawę, prostota nie musi przeczyć logice;)

Ja się wcześniej też nie zastanawiałam nad grobowcami. Odbierałam to jako scenę na cmentarzu po prostu, na cmentarzu jest zawsze strasznie w nocy (mało to w filmach i książkach takich scen?Wink - sytuacja sceny tajemniczej została stworzona, nastrój osiągnięty, i tyle. Dopiero kiedy Martencja zwróciła na to uwagę, to się trochę zastanowiłam.

martencja napisał:
Co do pustyni - może nazywano ją wielką po prostu dlatego, bo większych w tym świecie nie byłoWink? Też mi się rzuciła w oczy ta gwałtowna granica między trawą a piaskiem - prawdziwą pustynię widziałam raz w życiu i o żadnej trawie już na dłuuugo przed nią nie było mowy. Ale może to kwestia tego, że tam zaraz się zaczynały ogrody taszbaańskich bogaczy - innymi słowy, może ta trawa była po prostu utrzymywana sztucznie?


I na pewno ją kupowali w supermarkecie na metry, taką rozwijaną!Rolling Eyes Już widzę te tłumy parkujące konie na ogromnym parkingu!

A nowy rozdział w nowym poście, bo się tak rozpisałam, że po prostu mam wrażenie że się w jednym poście więcej nie zmieści.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 23:48, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Rozdział VII
KSIĘŻNICZKA ARAWIS W TASZBAANIE


Dowiadujemy się o Arawis, że nigdy nie lubiła rozmów o fatałaszkach, za to parała się sportem bardziej męskim, jak strzelanie z łuku itd. Ponadto wyraża się zwykle krótko, treściwie, nie okazując nadmiaru emocji. Wojownicza księżniczka, że tak to ujmę. Ładnie widać kontrast między nią a zakochaną w splendorze i "rozchichotaną" Liiną. W Arawis dojrzewa myśl, że woli spaść gwałtownie z drabiny społecznej i być wolna niż żyć dalej w tym piętrowym i wygodnym przybytku, gdzie ludzie tak chichoczą.

Zadziwiło mnie, że jej przyjaciółka tak szybko przeszła do porządku dziennego po usłyszeniu wiadomości o mówiących koniach - niebywałe. Dziwi mnie też w przypadku tej ostatniej, że uważała niektórych Narnjczyków za "naprawdę wspaniałych", jednak nie zdołała się od nich dowiedzieć, że Narnia to już nie kraj wiecznie pokryty śniegiem i lodem, zamieszkiwany przez demony i czarnoksiężników (czy to Martencja używa w odniesieniu do izolacji Narni terminu "żelazna kurtyna"? Idealne określenie!Wink.

Bardzo mnie zainteresowały sceny w pałacowych komnatach (Sala Kolumnowa, Sala Tronowa) czy ogrodach, ale zostały opisane tak lapidarnie, jak tylko Lewis potrafi. No cóż, całość opowiadana jest z perspektywy Arawis, która miała na twarzy woalkę - więc co ona tam mogła widzieć.

Edit: jeszcze mi się coś przypomniało. Muszę przyznać, że groźby Tarkiiny pod adresem służby mocno mnie przeraziły!

Cytat:
A jeśli przyłapię kogoś na tym, że rozpowiada o tej młodej damie, to najpierw każę go zachłostać na śmierć, potem spalić żywcem, a potem będzie trzymany o chlebie i wodzie przez sześć tygodni.


No cóż, ten ostatni etap najlżejszy, bo przynajmniej daje szansę na przeżycie.


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Nie 11:43, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 0:06, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
martencja napisał:
Na przykład moglibyśmy się dowiedzieć, czyje były te grobowce z bieżącego rozdziału (skojarzyły mi się "Grobowce Atuanu").


No kogóż mogą one być... podejrzewam, że dostojników kalormeńskich. Nawet jeśli nie Tisroków od początku dziejów, to wezyrów, książąt itp. Biednych ludzi to się raczej zakopywało i już, żadnych tam grobowców.


No pewnie tak, ale z drugiej strony - sprawiły na mnie wrażenie opuszczonych, stąd wyobraźnia podsunęła mi obrazy jakichś wcześniejszych, zapomnianych kultur:) Może za bujną mam jednak tę wyobraźnię;)

Olle napisał:
martencja napisał:
innymi słowy, może ta trawa była po prostu utrzymywana sztucznie?


I na pewno ją kupowali w supermarkecie na metry, taką rozwijaną! Już widzę te tłumy parkujące konie na ogromnym parkingu!


Ech, nie napisałam przecież, że sztuczna trawa, tylko sztucznie utrzymywana:) Tzn. podlewana i nawożona. Wtedy mogłaby się (być może) tak gwałtownie kończyć w miejscu, gdzie ludzie przestają o nią dbać.

Olle napisał:
Zadziwiło mnie, że jej przyjaciółka tak szybko przeszła do porządku dziennego po usłyszeniu wiadomości o mówiących koniach - niebywałe.


Bo ona chyba w ogóle nie za bardzo słucha, co się do niej mówi... Pewnie ta informacja do niej nie dotarła:) Zgadzam się, że to fajnie napisana postać; a już jej przesłanie do służby to przykład bezmyślności w stanie czystym:) Nie tylko nie słucha tego, co mówią do niej inni, ale nawet tego, co mówi sama:)

Olle napisał:
Dziwi mnie też w przypadku tej ostatniej, że uważała niektórych Narnjczyków za "naprawdę wspaniałych", jednak nie zdołała się od nich dowiedzieć, że Narnia to już nie kraj wiecznie pokryty śniegiem i lodem, zamieszkiwany przez demony i czarnoksiężników (czy to Martencja używa w odniesieniu do izolacji Narni terminu "żelazna kurtyna"? Idealne określenie!.


Przyznaję się, to ja. Zboczenie zawodowe:) A co do tych opinii o Narni - zdziwiłabyś się, ile stereotypów i zimnowojennej propagandy jest wciąż żywych po drugiej stronie prawdziwej żelaznej kurtyny. Mimo że możliwości zdobywania wiedzy o świecie są w naszym świecie tak wiele większe. Ale żeby modyfikować swoje utarte poglądy, trzeba mieć otwarty umysł i chęć uczenia się. Cechy, których, obawiam się, Lasaraliina była zupełnie pozbawiona.

Olle napisał:
Bardzo mnie zainteresowały sceny w pałacowych komnatach (Sala Kolumnowa, Sala Tronowa) czy ogrodach, ale zostały opisane tak lapidarnie, jak tylko Lewis potrafi. No cóż, całość opowiadana jest z perspektywy Arawis, która miała na twarzy woalkę - więc co ona tam mogła widzieć.


Cytując z jednego z kolejnych rozdziałów: One of the drawbacks about adventures is that when you come to the most beautiful places you are often too anxious and hurried to appreciate them.

A swoją drogą, takie chodzenie tyłem z zapalonymi świecami w ręku musi być strasznie niebezpieczne!

M.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 12:32, 30 Gru 2009 Powrót do góry

Po przeczytaniu trzech ostatnich rozdziałów najciekawszym wydaje się zestawienie myślenia i patrzenia na świat przez Narnijczyków i nazwijmy ich Nienarnijczyków.
Narnijczycy nie posługują się kłamstwem, są swobodni, roześmiani, pogodnie nastawieni do wszystkiego co ich spotyka. Nienarnijczycy są gwałtowni a kłamstwo najdelikatniej rzecz ujmując nie jest im obce. Wszystkie te cechy wydają się jeszcze bardziej wyraźne, kiedy na narnijskich władców możemy patrzeć oczami Lasaraliiny, a na Kalormen na przykład Tumnusa. Wtedy widać też niestety jak bardzo Narnijczycy są naiwni i nie przygotowani do życia poza Narnią.

Dopiero teraz przeczytałam tak naprawdę słowa Edmunda, który Narnię nazywa małym krajem - cóż to jednak mogło znaczyć w ówczesnym postrzeganiu tego świata?

A i jeszcze jeden cytat, tym razem z "Pakamerii" - wydaje się jednak bardzo na temat:

"Turcję chłopcy lubili od zawsze, bo tutaj było zupełnie inaczej niż w domu. Tutaj wciąż istniały jeszcze takie rzeczy jak niewolnictwo, zbójectwo i bazary."
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Czw 16:44, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Wracam na chwilkę do rozdziału 5:
Mam wrażenie, że Lewis nie przepadał za postacią Zuzanny - o ile we wcześniejszych częściach (w swym dziecięcym wcieleniu) bywała i dzielna, i coś mądrego powiedziała, w KiJC jako dorosła zachowuje się jak głupia gęś Shocked Pomijając fakt, że jej wypowiedzi nie świadczą o zbytniej inteligencji
Cytat:
— Czy to oznacza, że mógłby mnie uczynić swą żoną wbrew mojej woli? — zawołała Zuzanna

sprawy, które ją zajmują (turnieje, kopanie w ogrodzie) jawią się jak typowo 'babskie'. Wydaje mi się, że Lewis dorosłej Zuzannie przydał wiele cech, którymi gardził w wydaniu żeńskim. To Łucja jest tą, która 'ma jaja' Wink i którą nie interesują 'typowo babskie' zajęcia.

Ad. rozdziału 7 - dziwi mnie, jak Arawis i Lasaraliina mogły w ogóle zostać przyjaciółkami? L. jest znowuż stereotypem Wink kobiety, czyli pustogłową istotą gadającą wyłącznie o ciuchach i przyjęciach.

Troszkę odbiegnę od tematu i się wypowiem a propos nt. kobiet/dziewczynek u Lewisa. Zdawać by się mogło, że jedyne pozytywne postacie kobiece to 'chłopczyce' - Łucja, Arawis, Julia. Jedynie Pola wyrywa się z tego grona - jest raczej typową dziewczynką (to ona była bardziej rozważna niż Digory), a przy tym postacią jak najbardziej pozytywną.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 23:28, 02 Sty 2010 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
martencja napisał:
innymi słowy, może ta trawa była po prostu utrzymywana sztucznie?


I na pewno ją kupowali w supermarkecie na metry, taką rozwijaną! Już widzę te tłumy parkujące konie na ogromnym parkingu!


Ech, nie napisałam przecież, że sztuczna trawa, tylko sztucznie utrzymywana:) Tzn. podlewana i nawożona. Wtedy mogłaby się (być może) tak gwałtownie kończyć w miejscu, gdzie ludzie przestają o nią dbać.


No wiem, wiem;) Tylko że wyobraziłam sobie kalormeński market (coś w stylu "Wszystko do twojego pałacu i ogrodu") i po prostu musiałam jakoś wyrazić tą wizje...

martencja napisał:
A swoją drogą, takie chodzenie tyłem z zapalonymi świecami w ręku musi być strasznie niebezpieczne!


No właśnie, właśnie! Dobrze, że ich chociaż nie muszą nosić na głowie. Ale to byli ponoć... jakby ich tu nazwać... "zawodowi nosiciele świec przed Tisrokiem". Na pewno ich szkolili w zakresie bhp (no wiesz, tajne zajęcia "Jak nie poparzyć Tisroka aby żył wiecznie").

Pardon. Sesja się zbliża i mi odbija z nadmiaru designu.

narnijka napisał:
"Turcję chłopcy lubili od zawsze, bo tutaj było zupełnie inaczej niż w domu. Tutaj wciąż istniały jeszcze takie rzeczy jak niewolnictwo, zbójectwo i bazary."


To ciekawsze niż nudna demokracji angielska!!

patysio napisał:
Wracam na chwilkę do rozdziału 5:
Mam wrażenie, że Lewis nie przepadał za postacią Zuzanny - o ile we wcześniejszych częściach (w swym dziecięcym wcieleniu) bywała i dzielna, i coś mądrego powiedziała, w KiJC jako dorosła zachowuje się jak głupia gęś Shocked Pomijając fakt, że jej wypowiedzi nie świadczą o zbytniej inteligencji
Cytat:
— Czy to oznacza, że mógłby mnie uczynić swą żoną wbrew mojej woli? — zawołała Zuzanna

sprawy, które ją zajmują (turnieje, kopanie w ogrodzie) jawią się jak typowo 'babskie'. Wydaje mi się, że Lewis dorosłej Zuzannie przydał wiele cech, którymi gardził w wydaniu żeńskim. To Łucja jest tą, która 'ma jaja' Wink i którą nie interesują 'typowo babskie' zajęcia.


Też mam takie wrażenie, że Lewis jej po prostu nie lubił i ładował w nią różne nieprzyjemne rzeczy przy niektórych okazjach... Chociaż jeśli chodzi o to umiłowanie ogrodu, to nie była moim zdaniem taka aż zła cecha. Raczej bardzo pozytywny objaw łagodności Zuzanny miłującej pokój bardziej niż wojnę. Ale nie jestem pewna...

patysio napisał:

dziwi mnie, jak Arawis i Lasaraliina mogły w ogóle zostać przyjaciółkami? L. jest znowuż stereotypem Wink kobiety, czyli pustogłową istotą gadającą wyłącznie o ciuchach i przyjęciach.


To może była taka "przyjaźń", jakie się czasem samorzutnie zawierają w dzieciństwie. Potem się okazuje, że były to przyjaźnie co najwyżej przypadkowe, ale się w dalszych latach jeszcze trochę czasem udaje, i zarazem powątpiewa, że one kiedykolwiek miały miejsce:/ Skomplikowane, ale tak bywa. Poza tym dziewczyny były na siebie skazane, bo bywały na tych samych przyjęciach. Stwierdzenia w stylu "ach, bo więcej się do ciebie nie odezwę" to może tylko wyuczone, udawane formułki dla kokieterii. Na dobrą sprawę określenie friend może też oznaczać zwykłą znajomąWink

Rozdział VIII
TAJNA NARADA


narnijka napisał:
Po przeczytaniu trzech ostatnich rozdziałów najciekawszym wydaje się zestawienie myślenia i patrzenia na świat przez Narnijczyków i nazwijmy ich Nienarnijczyków.
Narnijczycy nie posługują się kłamstwem, są swobodni, roześmiani, pogodnie nastawieni do wszystkiego co ich spotyka. Nienarnijczycy są gwałtowni a kłamstwo najdelikatniej rzecz ujmując nie jest im obce. Wszystkie te cechy wydają się jeszcze bardziej wyraźne, kiedy na narnijskich władców możemy patrzeć oczami Lasaraliiny, a na Kalormen na przykład Tumnusa. Wtedy widać też niestety jak bardzo Narnijczycy są naiwni i nie przygotowani do życia poza Narnią.


Niby tacy nieprzygotowani, ale domyślili się wszystkiego i jednak udało im się uciec:)

A każdy z tych narodów nadaje sposób swojego myślenie temu drugiemu. Bo Narnijczykom początkowo rzeczywiście do głowy nie przyszło, że ktoś mógłby ich chcieć uwięzić. Z kolei Kalormeńczycy też twierdzą, że Narnijczycy będą się kierować tymi samymi kryteriami. Widać to np. u Rabadasza, który przewiduje, że Piotr dla świętego spokoju zostawiłby sprawę porwanej Zuzanny nierozstrzygniętą (nawiasem, jedyny słaby punkt planu Rabadasza). Już bardziej wnikliwy się okazuje Ahoszta - powołuje się na narnijską poezję ("opiewa tylko miłość i wojnę" - czyli chyba jak w naszym średniowieczu) i na tej zasadzie stwierdza, że Narnijczycy zachwycili by się szalonym uczuciem Rabadasza i jego krwawym czynem w imię miłości. Ale Ahoszta też oczywiście chybia.


To zdanie jest mistrzostwem, bo mówi o Kalormenie właściwie wszystko:
Cytat:
Jak bowiem drogocenny klejnot nie traci swej wartości nawet wówczas, gdy go ukryjemy w kupie gnoju, tak podeszły wiek i roztropność powinny być szanowane nawet we wstrętnych osobach naszych podwładnych.


A to muszę sobie to gdzieś zapisać! Jakie to wieloznaczne, przewrotne i życiowe w niektórych przypadkach:D
Cytat:
Nie bywa bowiem głęboką rana, jaką pozostawia w sercu rozumnego gospodarza niespodziewany odjazd gości.


Jak to się często dobrze składa w opowieściach, że odpowiedni ludzie znajdują się w odpowiednim miejscu i czasie, podsłuchując odpowiednią rozmowę. Pomyśleć, co by się stało, gdyby Arawis tam nie było!Wink
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 23:41, 12 Sty 2010 Powrót do góry

Olle napisał:
martencja napisał:
A swoją drogą, takie chodzenie tyłem z zapalonymi świecami w ręku musi być strasznie niebezpieczne!


No właśnie, właśnie! Dobrze, że ich chociaż nie muszą nosić na głowie. Ale to byli ponoć... jakby ich tu nazwać... "zawodowi nosiciele świec przed Tisrokiem". Na pewno ich szkolili w zakresie bhp (no wiesz, tajne zajęcia "Jak nie poparzyć Tisroka aby żył wiecznie").


A poza tym, co by było, gdyby wróg podesłał jakichś szpiegów głuchych, ale za to umiejących czytać z ruchu warg...?

Olle napisał:
narnijka napisał:
"Turcję chłopcy lubili od zawsze, bo tutaj było zupełnie inaczej niż w domu. Tutaj wciąż istniały jeszcze takie rzeczy jak niewolnictwo, zbójectwo i bazary."


To ciekawsze niż nudna demokracji angielska!!


Nie mówiąc już o demokracji pakameryjskiej, z jej niekończącymi się zakulisowym intrygami i obalaniem rządów, w których zresztą wspomniani chłopcy zwykle brali udział tylko nominalnie, faktyczną władzę zostawiając swojemu premierowi;]

Olle napisał:
Niby tacy nieprzygotowani, ale domyślili się wszystkiego i jednak udało im się uciec:)


A z drugiej strony, Tisrok nie od razu przyjął do wiadomości, że goście mu tak nieładnie zwiali, zapewne się tego po nich nie spodziewał.

Olle napisał:
Z kolei Kalormeńczycy też twierdzą, że Narnijczycy będą się kierować tymi samymi kryteriami. Widać to np. u Rabadasza, który przewiduje, że Piotr dla świętego spokoju zostawiłby sprawę porwanej Zuzanny nierozstrzygniętą (nawiasem, jedyny słaby punkt planu Rabadasza).


No właśnie to ciekawe, bo wychodzi na to, że zabicie Edmunda byłoby już "deadly cause of war", ale porwanie Zuzanny - nie. Podoba mi się, jak jest napisana postać Rabadasza. Można powiedzieć: Kalormeńczyk nowego pokolenia, który ma dość tradycyjnych, ale niewiele pomagających sentencji i mądrości, a koniec stuletniej zimy w Narni skłonny jest wyjaśniać naukowo, a nie, jak jego ojciec, magią obecnych władców tego kraju. W ogóle, świetna jest interakcja tej trójki: płaszczenie się Ahoszty, na którym Rabadasz wyładowuje swój gniew i Tisrok, który rzuca na pocieszenie poniewieranemu Ahoszcie "mądre" sentencje. A na końcu mrozi czytelnika refleksją:

Cytat:
That is why you will never think even in your secret heart that I am the hardest hearted of fathers who thus send my first-born son on an errand so likely to be his death; pleasing as it must be to you who do not love the Prince. For I see into the bottom of your mind.


Nawiasem mówiąc, biorąc pod uwagę odpowiedź Ahoszty na to i kilka jego innych kwestii, trudno się dziwić, że udało mu się tak daleko zajść w polityce:) Albo może powinien zostać dyplomatą...?

Olle napisał:
Jak to się często dobrze składa w opowieściach, że odpowiedni ludzie znajdują się w odpowiednim miejscu i czasie, podsłuchując odpowiednią rozmowę. Pomyśleć, co by się stało, gdyby Arawis tam nie było!;)


Ach! Przepowiednia centaura przy narodzinach Kora i Korina by się nie spełniła! No i nie byłoby następnych "Opowieści":)

M.

P.S. A w ogóle, a propos grobowców królów, skojarzyło mi się coś, co zobaczyłam ostatnio [link widoczny dla zalogowanych]. Mam nadzieję, że się nie obrażą za upowszechnianie ich zdjęć;]


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Wto 23:50, 12 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 22:30, 16 Sty 2010 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
martencja napisał:
A swoją drogą, takie chodzenie tyłem z zapalonymi świecami w ręku musi być strasznie niebezpieczne!


No właśnie, właśnie! Dobrze, że ich chociaż nie muszą nosić na głowie. Ale to byli ponoć... jakby ich tu nazwać... "zawodowi nosiciele świec przed Tisrokiem". Na pewno ich szkolili w zakresie bhp (no wiesz, tajne zajęcia "Jak nie poparzyć Tisroka aby żył wiecznie").


A poza tym, co by było, gdyby wróg podesłał jakichś szpiegów głuchych, ale za to umiejących czytać z ruchu warg...?



To już byłby problem. Dla bezpieczeństwa musieli by kazać każdym "nosicielom" iść i stać tyłem do Tisroka, co uwłaczałoby jego czci. Bezpieczeństwo czy zezwolenie na obrazę majestatu? Oto jest pytanie.


martencja napisał:
Podoba mi się, jak jest napisana postać Rabadasza. Można powiedzieć: Kalormeńczyk nowego pokolenia, który ma dość tradycyjnych, ale niewiele pomagających sentencji i mądrości, a koniec stuletniej zimy w Narni skłonny jest wyjaśniać naukowo, a nie, jak jego ojciec, magią obecnych władców tego kraju.


Zdaje mi się, że oni wszyscy na tym poziomie piramidy społecznej myśleli bardziej "naukowo", a mniej magicznie. Formułki to tylko dla konwencji. Może po prostu Rabadaszowi nie chciało się silić na wyrafinowane cynizmy i darował sobie raczej cytaty;)

martencja napisał:
Nawiasem mówiąc, biorąc pod uwagę odpowiedź Ahoszty na to i kilka jego innych kwestii, trudno się dziwić, że udało mu się tak daleko zajść w polityce:) Albo może powinien zostać dyplomatą...?


O tak, masz rację. Ten to by zaszedł wysoko w wielu organizacjach, zresztą nie tylko politycznych;) Udaje łajzę do bicia, a tak naprawdę jest wyjątkowo przebiegły.


martencja napisał:

P.S. A w ogóle, a propos grobowców królów, skojarzyło mi się coś, co zobaczyłam ostatnio [link widoczny dla zalogowanych]. Mam nadzieję, że się nie obrażą za upowszechnianie ich zdjęć;]


O! Piękne... Rzeczywiście, widoki i grobowce jak z książki!

Rozdział IX
PRZEZ PUSTYNIĘ


Po raz setny wspomnę, że Arawis to jedna z moich ulubionych postaci w OzN. Czasem denerwuje, a czasem imponuje charakterem. Np. teraz - mimo że Liina rozumowała w sposób zupełnie inny, tak że Arawis nie rozumiała jej zachwytu nad swoim życiem w luksusie, zdobyła się na kilka miłych słów na pożegnanie. A kiedy drużyna zasnęła po wielogodzinnej podróży, to właśnie siebie za to winiła, z podkreśleniem, że konie ani "ten chłopiec" nie są niczemu winne.

Tym razem zaobserwowałam wielość odgłosów dźwiękonaśladowczych:
- propatty-propatty gdy się idzie po skale
- zabbady-zabbady - po piasku
- dzyń-dzyń-dzyń - tego przynajmniej nie trzeba tłumaczyć
- skuiiik-skuiiik - też mniej więcej zrozumiałe

Świetny jest fragment opisujący podróż w słońcu - kiedy się to czyta, to się można niemal wczuć w całą sytuację:

Cytat:
I znowu w drodze, kłusem i stępa, i znowu kłusem, i dzyń-dzyń-dzyń, skuiiik-skuiiik-skuiiik, zapach rozgrzanego konia, zapach własnego potu, oślepiający blask, ból głowy.


Bri znowu się ośmiesza i ukazuje swoją prawdziwą leniwą i przemądrzałą twarz, w przeciwieństwie do Hwin - która jak zwykle ma rację, ale się o to nie kłóci.

Jeszcze życiowy cytat:

Cytat:
Ale kiedy konie maja na grzbiecie ludzi (z ostrogami i tymi innymi rzeczami), to czy nie są często zmuszane iść dalej, chociaż czują się tak jak my teraz? I często okazuje się w końcu, że mogą.


To a propos sesji, która mi się właśnie zaczyna;) A to, co student (tzn. ja) czasem odczuwa, kiedy skończy studia:
Cytat:
Ale jednym ze złych skutków zniewolenia jest to, że kiedy nie ma już nikogo, kto by nas do czegoś zmuszał, często okazuje się, że prawie całkowicie utraciliśmy zdolność do zmuszania samych siebie do czegoś.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 14:49, 17 Sty 2010 Powrót do góry

W rozdziale 8 szczególnie rzucił mi się w oczy niezwykle silny afekt, jakim Rabadasz obdarzył Zuzannę. Trudno nazwać to miłością czy zakochaniem - skoro Rab wypowiada się o Zuzannie per 'suka' (nie wspominając tuzina określeń (...), które z całą pewnością nie wyglądałyby ładnie w druku) i z tego, co mówi, ich związek byłby raczej dość brutalny (mówiąc Muszę bowiem mieć ją za żonę, choć przedtem otrzyma gorzką nauczkę, miał na myśli noc poślubną z użyciem pejczy i kajdanek? Wink).
Choć zastanawiają mnie objawy, typowe dla zakochania:
Cytat:
Nie mogę spać, jedzenie straciło dla mnie smak i w oczach mi ciemnieje z powodu jej piękności


Gdy byłam dzieckiem, Rabadasz wydawał mi się wyłącznie odrażający - ale teraz, czytając o nim, myślę o nim raczej w przymiotnikach 'męski' i 'samczy' ;P Wyobrażam go sobie jako śniadego i porywczego przystojniaka Mr. Green (mógłby go zagrać jakiś amant kina bolly, np. [link widoczny dla zalogowanych]). Swoją drogą trochę mnie dziwi, że Zuzanna nie poleciała na takiego macho Mr. Green (ach, co to byłoby za małżeństwo!)

Poza tym bardzo ciekawe są słowa Tisroka (oby żył wiecznie):
Cytat:
— Przychylam się raczej do opinii — rzekł Rabadasz — że przyczyną były zmiany w ruchu gwiazd i działanie wielu innych czynników naturalnych.
— Wszystko to — odezwał się Tisrok — jest przedmiotem dyskusji wśród uczonych mężów. Nigdy nie uwierzę, że tak wielkie zmiany w ruchu gwiazd, a także śmierć tej starej Czarodziejki mogły się wydarzyć bez pomocy jakichś bardzo silnych czarów.

Podczas gdy Rabadasz wszystko tłumaczy naukowo (jest wyznawcą znienawidzonego przez Lewisa 'westonizmu', czyli całkowitego polegania wyłącznie na racjonalności i nauce), Tisrok stawia na połączenie nauki z nadprzyrodzonością. Od razu nasuwa mi się dylemat współczesnych fizyków, którzy wciąż zastanawiają się, czy w teorii Wielkiego Wybuchu jest miejsce na pierwiastek boski, który zaprojektował i uruchomił cały mechanizm (Stephen Hawkins twierdzi, że nie ma tu miejsca na 'przypadek' i że Wielki Wybuch sam się stworzył).

Rodział 9:
Arrow mi, podobnie jak Olle, Arawis bardzo imponuje; Boże, jakaż ona jest konkretna (sposób, w jaki zmusza Lasaraliinę do opanowania się)! Jest zupełnym przeciwieństwem innych kalormeńskich postaci, zepsutych dobrami materialnymi (Lasaraliina), dumą i porywczością (Rabadasz) czy kłamstwem, obłudą i kombinatorstwem (Ahoszta) - jest odważna, dumna - ale w dobrym znaczeniu (woli umrzeć niż poślubić Ahosztę wbrew sercu), a przy tym tolerancyjna (co widać w scenie z L.) i potrafi przyznać się do błędu (jak w przypadku Szasty). Zastanowił mnie cytat:
Cytat:
Powietrze było chłodne i orzeźwiające, a kiedy zbliżyła się do drugiego brzegu, usłyszała pohukiwanie sowy. „Ach, teraz jest lepiej!”, pomyślała. Zawsze mieszkała na wsi i miała już absolutnie dosyć wspaniałości Taszbaanu.

Zastanawiam się, czy to nie jest jakiś Lewisowski tajny kod - przez karty OzN przewija się wiele postaci, którym bliska jest 'wsi spokojna, wsi wesoła' (Frank, Szasta, Arawis). Może związane to jest z ogólną niechęcią Lewisa odnośnie cywilizacji i industrializacji?
Aha, no i Arawis bardzo lubi zwierzęta - za co u mnie tez ma plusa Wink
Cytat:
Przez następne kilka chwil Arawis była bardzo zajęta, całując nosy i ściskając szyje Hwin i Briego, jakby to były zupełnie zwykłe konie.

(z dziecięcych bohaterów narnijskich chyba tylko Eustachy nie lubił zwierząt - ale było to przed jego 'nawróceniem').

Swoją drogą, bardzo ciężko wyartykułować onomatopeję wyobrażającą odgłos kopyt uderzających o piasek - ciekawam, czy Lewis gdzieś wyczytał to zabbady-zabbady, czy może sprawdzał empirycznie? Very Happy A propos, to mogłaby być kolejna pozycja do narnijskiej biblioteczki Wink


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Nie 14:58, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)