Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Podróż "Wędrowca do Świtu" Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Śro 20:37, 22 Wrz 2010 Powrót do góry

Na Grzywę Lwa! Jakieś mam okrutne tyły!

Olle napisał:
Rozdział o potworze morskim i złocie - o tak, akcja! akcja! Naprawdę świetnie się to czyta:
Cytat:
Czy uda im się przepchać pętlę przez nadbudówkę rufową, czy jest już za ciasna? Tak! chyba przejdzie! Już leży na balustradzie rufówki.

Brakuje tu tylko zielonego reportera w prochowcu i z mikrofonem;]

No, można to dodać do naszej scriptu ekranizacji post-mod! A tak nawiasem mówiąc - czy już ogłaszałyśmy konkurs na jej tytuł? Bo tytuł to jest klucz do dobrego marketingu, reszta to małe piwo (imbirowe) Wink

martencja napisał:
Olle napisał:
patysio napisał:
W tym rozdziale odnalazłam kolejną szokującą różnicę między wydaniami brytyjskim i hamerykańskim. Dodatkowy fragment w wydaniu US zaznaczyłam na czerwono.
(...)

Może L. uznał, że fakt złotodajnej wody jest już zbyt oczywisty, by go tłumaczyć dodatkowo jak jeleniom. Właściwie ten fragment, jak na mój gust, nie jest szczególnie potrzebny. Chyba, że czytałam zbyt wiele razy i dlatego tak mi się wydaje.

Mam podobne wrażenia, jak Olle.

Mam podobne wrażenie jak Wy, dziewczyny. Myślę, że Lewis wiedział co robić, robiąc te poprawki. Nie respektowanie tych poprawek przez brytyjskich wydawnictw było zagraniem trochę w stylu "na złość mamusi odmrożę sobie uszy" - skoro poprawki były na lepsze, dlaczego ich nie uwzględnili? Żeby na siłę mieć inaczej niż Los Americanos i cała reszta świata, która od nich przedrukowywała?

martencja napisał:
Olle napisał:
- po drugie, w książce jest napisane, że budynek był jednopiętrowy, a na ilustracji widzę dwa piętra plus poddasze.

W mojej książce jest napisane It was a low building - only two stories high, tak więc to chyba pan P. coś namieszał.

A to nie jest tak, że w UK nie mają parteru, tylko od razu pierwsze piętro? Więc u nas parter + 1 piętro = 1 piętro + 2 piętro w Anglii? Tzn. tak mi coś świta, ale nie pamiętam. Poza tym jednopiętrowy to jednak nie oznacza jednopoziomowy. No ale niech się jakiś architekt budowlaniec wypowie Wink

martencja napisał:
Bardzo podoba mi się ta scena czytania przez Łucję księgi, a szczególnie jak czyta tę cudowną opowieść about a cup and a sword and a tree and a green hill... Jakie można domysły snuć na temat tego, o czym ona byłaSmile

Nie wiem jak Wy, ale ja myślę, że tam było napisane o świętym Graalu i o tym, gdzie on się znajduje. A Łucja, sierotka jedna, zapomniała... Razz

Olle napisał:
patysio napisał:
Zastanawiam się, dlaczego tylko Czarodziej lub mała dziewczynka mogli używać księgi - czy to była kwestia niewinności? (dobrze, że L. nie wyskoczył od razu z: tylko Czarodziej albo mała dziewica Wink ) Czy może to jakiś kod baśniowy (aczkolwiek nie przypominam sobie innych baśni z takim motywem)?

Kiedyś wierzono, że Jednorożca może obłaskawić tylko dziewica. Próbowano go w ten sposób upolować, żeby wydłubać spod jego rogu kamień filozoficzny. Może to coś w tym stylu? Tyle że, jak podejrzewasz Patysio, Lewis zastąpił dziewicę "dziewczynką", bo jak tu wytłumaczyć dzieciom taki termin;)

Czyżby kościół anglikański sekundował katolickiemu w tej obsesji dziewic? Do szału mnie doprowadza, gdy podczas mszy wszystkie święte płci żeńskiej na końcu dostają tytularną dziewicę. Święta Teresa, dziewica. Święta Elżbieta, dziewica. Tak jakby najistotniejszą cnotą owych świętych było wytrwanie w dziewictwie. No więc, skoro tak, dlaczego nikt się nie interesuje, czy św. Franciszek wytrwał? Albo św. Jerzy? No?? Już widzę co by było, gdyby LCiSS napisał jakiś duchowny. Zaczynałoby się tak:

Cytat:
BYŁO RAZ CZWORO DZIECI: Piotr, Zuzanna (jeszcze dziewica), Edmund i Łucja (dziewica).


Okej, weźcie ten temat ode mnie Very Happy

Olle napisał:
patysio napisał:
Podróż Łucji korytarzem jest świetnie opisana - aż czuję taki duszno-zakurzono-czerwony klimat korytarza. W ogóle cała PWdŚ to jest uczta dla wyobraźni i ja się po prostu nie doczekam grudnia Exclamation

Noo, cudowny rozdział... Czerwony? Very Happy Hmmm, nie wiem dlaczego, ale to miejsce też kojarzy mi się z czerwonym;]

O kurde, a jeszcze a propos korytarza - pamiętacie te straszne sceny z Lśnienia, gdy Tommy pociska rowerkiem po korytarzu, a za każdym zakrętem mogą czaić się zakrwawione trupki? No to prawie tak samo musiała czuć się Łucja, przechodząc obok tych otwartych drzwi.

Olle napisał:
Cytat:
Rozległe łąki wyglądały bardzo po angielsku.
Ktoś się tu powtarzaaaa.

Hehe, narni, a pamiętasz ten zlot kinooko w Łodzi i komentarz Pana Wyświetlacza Kinowego nt Hugh Granta? Było tak:

[Oglądamy Nothing Hill, w międzyczasie konwersując z panem właścicielem kina, który sprawiał takie wrażenie, jakby o filmie wiedział WSZYSTKO. Na ekranie pojawia się Hugh Grant.
Pan (z miną, jakby doznał olśnienia) : Mój B o ż e ! [mina zmienia się na minę pt. a teraz powiem coś niesamowicie mądrego i uczonego] Ten aktor, on jest taki...
My: (wpatrzone w Pana, zarzucamy oglądanie filmu; chwila trwa coraz dłużej, napięcie rośnie.) ...
Pan: (nabiera tchu)
My: (napięcie sięga zenitu)
Pan: (wypuszcza powietrze) ... tak bardzo brytyjski!

(taka mała dygresja) Very Happy

A_g_a_ napisał:
Olle napisał:
Ta opowieść z Księgi Czarów przypomina Jedyny Prawdziwy Mit, albo Jedyną Prawdziwą Baśń (nie pamiętam dokładnie:P), o której wspominali Lewis i Tolkien. Mówili mianowicie (jak już wszyscy tu wiemy zapewne), że wszystkie podania i baśni mają w sobie jakąś cząstkę tej Jedynej Historii.

Też mam te skojarzenia. I jeszcze z wspominanym na tym forum pojęciem "Sensucht" - nasza tęsknota za tym Jedynym Prawdziwym Mitem... (ojć, właśnie doczytałam, że został to przez Patysio tam wspomniane - a już myślałam, że coś odkryłam Razz )

Ja sobie bynajmniej nie roszczę (niezależnych) praw autorskich do tego pomysłu Wink

Olle napisał:
Rozdział XI
ŁACHONOGOWIE SĄ SZCZĘŚLIWI

Happy go lucky Wink

Olle napisał:
Koriakin też dużo wie, nawet wie "poza czasem" jak Aslan. Przewidział, że przyjdzie dziewczynka.

To akurat jest zwykły rachunek prawdopodobieństwa. Nie ma bata, żeby jakaś dziewczynka w końcu nie przyszła! ;P

Olle napisał:
Dziwne rzeczy miał ten Czarodziej w pokoju, co ja nie rozumiem.

Very Happy
Szczerze mówiąc, ja też nie rozumiem. A poza tym, po co Koriakinowi te wszystkie astrologiczne przyrządy, skoro ciała niebieskie w Narnii wcale nie są ciałami niebieskimi, tylko Istotami? Że niby co, policzy swojemu koledze Ramandu czas, w jakim obiega słońce? Będą robić zawody? Wink

Olle napisał:
Rozumiem, że Ryczypisk stara się odnosić do wszystkich z szacunkiem, ale żeby powiedzieć do Patałachów: "Zacni i roztropni Jednonogowie!" To chyba przesada.

Przegiął Pan Mysz. Kurtuazja kurtuazją, ale takie naciągane komplementy to jawna kpina Wink
martencja napisał:
Ryczypisk - mistrz sarkazmu;)?

O to to!

martencja napisał:
Mnie z kolei zastanawia, co Koriakin ma na myśli, że Łachonogami rządzi "zwykła magia" zamiast mądrości.

Może chodzi o to, że musiał używać magii żeby ich kontrolować?

Kilka słów o Koriakinie
Cytat:
Jego białe włosy ukoronowane były wieńcem z dębowych liści, broda spływała do pasa i podpierał się dziwną, rzeźbioną laską.

taki mix Ducha Dębu i Dr House'a? Wink

Dowiadujemy się kilka rzeczy nt skutków ubocznych niewidzialności - a mianowicie, że chce się spać. U Tolkiena Bilbo Baggins czuł się, o ile dobrze pamiętam, jak za mała ilość masła rozsmarowana na za dużej pajdzie chleba.

I do złotych myśli dopisać możemy chyba tę:
Cytat:
Lepiej, żeby podziwiali kogokolwiek, niż żeby nie podziwiali nikogo.

Napisałabym coś, ale za dużo rzeczy mi do głowy przychodzi.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 15:11, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

Ha, to jest dopiero zrządzenie losu - pracuję nad kwestią "Magia a religia" w Opowieściach z Narnii i znajduję wspaniałe zdanie w omawianym rozdziale - "mądrość a nie zwykła magia". Jeszcze nie mam rozbudowanych wniosków, ale gdzieś już pączkuje pewna hipoteza. I wybaczcie ale wyłącznie teologiczna;-)
Magia w świecie fantastycznym jest może nie czymś zwykłym i codziennym, ale ...naturalnym. Dowiadujemy się jednak, że i ona ustąpi miejsce mądrości w określonym czasie. Mądrość kojarzy mi się nieodwołalnie z biblijnym obrazem Boga.

Prowadzi to do kolejnego zdania, a w zasadzie poprzedniego - "ostatnim z twych domów" - cóż to znaczy ostatnim? Chronologicznie? Stworzonym na końcu? Najbliżej Krainy Aslana? W nim mądrość zawita na końcu?

A oglądanie filmu w Łodzi pamiętam, a jakże, jeno tej sytuacji nie za bardzo. Widać porwał mnie Hugh bardziej niż sądziłam Wink
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 22:28, 25 Wrz 2010 Powrót do góry

patysio napisał:
No, można to dodać do naszej scriptu ekranizacji post-mod! A tak nawiasem mówiąc - czy już ogłaszałyśmy konkurs na jej tytuł? Bo tytuł to jest klucz do dobrego marketingu, reszta to małe piwo (imbirowe)


Olle zaproponowała już "Podróż Wędrowca do Zmierzchu - Człowiek w Złotej Koszuli". Wątpię, żeby udało nam się wpaść na coś lepszego!

patysio napisał:
Mam podobne wrażenie jak Wy, dziewczyny. Myślę, że Lewis wiedział co robić, robiąc te poprawki. Nie respektowanie tych poprawek przez brytyjskich wydawnictw było zagraniem trochę w stylu "na złość mamusi odmrożę sobie uszy" - skoro poprawki były na lepsze, dlaczego ich nie uwzględnili? Żeby na siłę mieć inaczej niż Los Americanos i cała reszta świata, która od nich przedrukowywała?


Może stwierdzili, że wolą iść na ilość, nie na jakość. Ilość słów w książce, znaczy.

patysio napisał:
martencja napisał:
Bardzo podoba mi się ta scena czytania przez Łucję księgi, a szczególnie jak czyta tę cudowną opowieść about a cup and a sword and a tree and a green hill... Jakie można domysły snuć na temat tego, o czym ona była


Nie wiem jak Wy, ale ja myślę, że tam było napisane o świętym Graalu i o tym, gdzie on się znajduje. A Łucja, sierotka jedna, zapomniała...


Też mi się podobnie skojarzyło. Lewis jako wcześniejsza wersja Dana Browna;)?

patysio napisał:
Czyżby kościół anglikański sekundował katolickiemu w tej obsesji dziewic? Do szału mnie doprowadza, gdy podczas mszy wszystkie święte płci żeńskiej na końcu dostają tytularną dziewicę. Święta Teresa, dziewica. Święta Elżbieta, dziewica. Tak jakby najistotniejszą cnotą owych świętych było wytrwanie w dziewictwie. No więc, skoro tak, dlaczego nikt się nie interesuje, czy św. Franciszek wytrwał? Albo św. Jerzy? No?? Już widzę co by było, gdyby LCiSS napisał jakiś duchowny. Zaczynałoby się tak:

Cytat:
BYŁO RAZ CZWORO DZIECI: Piotr, Zuzanna (jeszcze dziewica), Edmund i Łucja (dziewica).


Nie mówiąc już o "Był raz sobie chłopiec, który nazywał się Eustachy Klarencjusz Scrubb, dziewica, i trzeba powiedzieć, że raczej na to zasługiwał." A nie, to chłopak, to się nie liczy.

Najmocniej przepraszam, poniosło mnie;) A tak poważnie, obsesja na punkcie żeńskiego dziewictwa jest wszak szeroko rozpowszechniona w różnych kulturach świata, w których kobiety mają, ogólnie mówiąc, przechlapane (choć podobno nie było tak np. u dawnych Słowian - według X-wiecznego podróżnika Ibrahima Ibn Jakuba jak u nich mężczyzna po ślubie odkrywał, że jego żona jest dziewicą, dochodził do wniosku, że widać czegoś jej brakuje, skoro dotąd sobie żadnego faceta nie znalazła i ją odsyłał). Były też wierzenia na temat szczególnych mocy dziewic i dziewictwa, stąd właśnie te legendy na temat jednorożców i inne tego typu, a także, zdaje się, prawo pierwszej nocy. Tak czy inaczej, wolę wierzyć, że w tym wypadku to ze strony Lewisa nic innego tylko bezczelny plot device, żeby usprawiedliwić samotną wyprawę Łucji do księgi z zaklęciami.

patysio napisał:
Olle napisał:
Dziwne rzeczy miał ten Czarodziej w pokoju, co ja nie rozumiem.


Szczerze mówiąc, ja też nie rozumiem. A poza tym, po co Koriakinowi te wszystkie astrologiczne przyrządy, skoro ciała niebieskie w Narnii wcale nie są ciałami niebieskimi, tylko Istotami? Że niby co, policzy swojemu koledze Ramandu czas, w jakim obiega słońce? Będą robić zawody?


Może przygotowuje się na powrót na niebo i zawczasu chce sobie wypatrzyć najodpowiedniejsze miejsce;)? Albo po prostu Lewis chciał przez nagromadzenie różnych rzeczy związanych z astrologią zasugerować, kim naprawdę jest Koriakin. A z Teodolindą - może to jakiś inside joke? Sobie ją tam wstawił, żeby sprawdzić, czy ktoś zauważy. Albo założył się z kolegami-akademikami, że wstawi gdzieś do swojej książki mimochodem imię średniowiecznej królowej;)

patysio napisał:
Dowiadujemy się kilka rzeczy nt skutków ubocznych niewidzialności - a mianowicie, że chce się spać.


O ile oczywiście nie jest się Patałachem:)

patysio napisał:
U Tolkiena Bilbo Baggins czuł się, o ile dobrze pamiętam, jak za mała ilość masła rozsmarowana na za dużej pajdzie chleba.


Z tą poprawką, że on się tak czuł na skutek zbyt długiego pozostawania pod wpływem Pierścienia, którego tylko jedynym, ale nie najważniejszym aspektem działania było obdarzanie niewidzialnością...

Co do magii - czy nie było czegoś u Oziewicza, że magia to narnijska religia?
Co do Hugh - mama mojej przyjaciółki podobno zwykła mawiać, że to prawdziwy dżentelmen, a to poznaje się po tym, że umie elegancko trzymać ręce w kieszeniach:)
Co do "least" - też by mi się kojarzyło właśnie z "najmniej godny", tudzież "najskromniejszy".

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 0:24, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

martencja napisał:

A to w ogóle ciekawe jest, bo jeżeli przyjąć, że Koriakin wobec Łachonogów jest metaforą Boga wobec ludzi, to czego metaforą jest w takim razie Aslan:)?


Czyżby to ciekawy układ bogów i nadbogów, bądź podbogów?;]

Można by się nad tym zastanawiać przy założeniu, że mówimy o alegorii. Wtedy punkt A odpowiada punktowi A', a punkt B punktowi B' itd. A to chyba nie do końca można potraktować jako alegorię, ale trochę jak symbol, więc nie ma łatwo. Żadnych primów. Tak mi się wydaje... Bo marnie u mnie z odróżnianiem symbolu od alegorii, zwłaszcza u Lewisa.

martencja napisał:
Zastanawia mnie też, co właściwie Koriakin chciał osiągnąć, obdarzając Patałachów tą jedną (niezbyt praktyczną, raczej) nogą...


Może tak zrobił, żeby się mieć z czego pośmiać. Trzeba mieć coś z życia!

patysio napisał:
martencja napisał:
Olle napisał:
- po drugie, w książce jest napisane, że budynek był jednopiętrowy, a na ilustracji widzę dwa piętra plus poddasze.

W mojej książce jest napisane It was a low building - only two stories high, tak więc to chyba pan P. coś namieszał.

A to nie jest tak, że w UK nie mają parteru, tylko od razu pierwsze piętro? Więc u nas parter + 1 piętro = 1 piętro + 2 piętro w Anglii? Tzn. tak mi coś świta, ale nie pamiętam. Poza tym jednopiętrowy to jednak nie oznacza jednopoziomowy. No ale niech się jakiś architekt budowlaniec wypowie Wink


Chyba było coś takiego, zawsze zapominam o tym... Nawet chyba w samej Polszcze różnie sie liczy piętra. Ale to dość marginalna kwestia, niepotrzebnie zaczęłam się rozwodzić nad takimi bzdetami.

patysio napisał:
Olle napisał:
Koriakin też dużo wie, nawet wie "poza czasem" jak Aslan. Przewidział, że przyjdzie dziewczynka.

To akurat jest zwykły rachunek prawdopodobieństwa. Nie ma bata, żeby jakaś dziewczynka w końcu nie przyszła! ;P


Myślisz, że dziewczynki często się wybierają na kraniec świata?;] Swoją drogą - ech, "Na krańcu świata" to też dobry tytuł dla ekranizacji PWdŚ. Ech, ech.

patysio napisał:
Olle napisał:
Rozumiem, że Ryczypisk stara się odnosić do wszystkich z szacunkiem, ale żeby powiedzieć do Patałachów: "Zacni i roztropni Jednonogowie!" To chyba przesada.

Przegiął Pan Mysz. Kurtuazja kurtuazją, ale takie naciągane komplementy to jawna kpina Wink
martencja napisał:
Ryczypisk - mistrz sarkazmu;)?

O to to!


Ryczypisk i sarkazm?;] No nie wiem;]

patysio napisał:
I do złotych myśli dopisać możemy chyba tę:
Cytat:
Lepiej, żeby podziwiali kogokolwiek, niż żeby nie podziwiali nikogo.

Napisałabym coś, ale za dużo rzeczy mi do głowy przychodzi.


Jeśli będziesz miała ochotę na wypowiedź, to tu jest nawet specjalny temat na wyżywanie się na Patałachach, ewentualnie ryzykownych tezach o podziwianiu.

martencja napisał:
patysio napisał:
No, można to dodać do naszej scriptu ekranizacji post-mod! A tak nawiasem mówiąc - czy już ogłaszałyśmy konkurs na jej tytuł? Bo tytuł to jest klucz do dobrego marketingu, reszta to małe piwo (imbirowe)


Olle zaproponowała już "Podróż Wędrowca do Zmierzchu - Człowiek w Złotej Koszuli". Wątpię, żeby udało nam się wpaść na coś lepszego!


Dzięki:) Pewnie i coś by się znalazło lepszego. A już na pewno coś krótszego;|

patysio napisał:
Czyżby kościół anglikański sekundował katolickiemu w tej obsesji dziewic? Do szału mnie doprowadza, gdy podczas mszy wszystkie święte płci żeńskiej na końcu dostają tytularną dziewicę. Święta Teresa, dziewica. Święta Elżbieta, dziewica. Tak jakby najistotniejszą cnotą owych świętych było wytrwanie w dziewictwie. No więc, skoro tak, dlaczego nikt się nie interesuje, czy św. Franciszek wytrwał? Albo św. Jerzy? No?? Już widzę co by było, gdyby LCiSS napisał jakiś duchowny.


Ja nie mam aż takiego wrażenia... jeśli np. chodzi o św. Elżbietę, to o której mówisz? Bo dwie, które mi przyszły do głowy, nie były dziewicami, bo inaczej by nie urodziły np. Jana Chrzciciela.

Św. Franciszek - no raczej nie wytrwał, różne rzeczy robił przed nawróceniem, takie nie dla dziewic. A św. Jerzy - ja go głównie znam z tego, że według niektórych walczył ze smokami:P a czy z dziewicami?... Mało wiem o świętych, ogólnie.

martencja napisał:

Nie mówiąc już o "Był raz sobie chłopiec, który nazywał się Eustachy Klarencjusz Scrubb, dziewica, i trzeba powiedzieć, że raczej na to zasługiwał." A nie, to chłopak, to się nie liczy.


Matko, z tego się robi straszny Monty Pajton;]

martencja napisał:
Najmocniej przepraszam, poniosło mnie;) A tak poważnie, obsesja na punkcie żeńskiego dziewictwa jest wszak szeroko rozpowszechniona w różnych kulturach świata, w których kobiety mają, ogólnie mówiąc, przechlapane (choć podobno nie było tak np. u dawnych Słowian - według X-wiecznego podróżnika Ibrahima Ibn Jakuba jak u nich mężczyzna po ślubie odkrywał, że jego żona jest dziewicą, dochodził do wniosku, że widać czegoś jej brakuje, skoro dotąd sobie żadnego faceta nie znalazła i ją odsyłał). Były też wierzenia na temat szczególnych mocy dziewic i dziewictwa, stąd właśnie te legendy na temat jednorożców i inne tego typu, a także, zdaje się, prawo pierwszej nocy. Tak czy inaczej, wolę wierzyć, że w tym wypadku to ze strony Lewisa nic innego tylko bezczelny plot device, żeby usprawiedliwić samotną wyprawę Łucji do księgi z zaklęciami.


No właśnie, mi się też wydaje, że obsesja do dziewic nie wywodzi się z samego Kościoła, ale z dużo wcześniejszych czasów (np. westalki, z tego co pamiętam, też musiały być dziewicami, srogo karano za złamanie reguły).

Zresztą Lewis mógł nie mieć tego na myśli, może to nasze emocje nas poniosły i fantazje. I lepiej weźmy ten temat od Patysia!

martencja napisał:
patysio napisał:
A poza tym, po co Koriakinowi te wszystkie astrologiczne przyrządy, skoro ciała niebieskie w Narnii wcale nie są ciałami niebieskimi, tylko Istotami? Że niby co, policzy swojemu koledze Ramandu czas, w jakim obiega słońce? Będą robić zawody?


Może przygotowuje się na powrót na niebo i zawczasu chce sobie wypatrzyć najodpowiedniejsze miejsce;)? Albo po prostu Lewis chciał przez nagromadzenie różnych rzeczy związanych z astrologią zasugerować, kim naprawdę jest Koriakin. A z Teodolindą - może to jakiś inside joke? Sobie ją tam wstawił, żeby sprawdzić, czy ktoś zauważy. Albo założył się z kolegami-akademikami, że wstawi gdzieś do swojej książki mimochodem imię średniowiecznej królowej;)


;]
Heh, właściwie z tym żartem dla kolegów-akademików - to nie jest takie niemożliwe, chyba.

A co do angielskości - przeglądałam z grubsza nasze rozmowy na temat poprzednich tomów i okazało się, że co chwila moje spostrzeżenia wyglądają w taki sposób "To takie angielskie!!!"

Nowy rozdział jutro.
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 13:15, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

patysio napisał:

Olle napisał:

Dziwne rzeczy miał ten Czarodziej w pokoju, co ja nie rozumiem.

Szczerze mówiąc, ja też nie rozumiem. A poza tym, po co Koriakinowi te wszystkie astrologiczne przyrządy, skoro ciała niebieskie w Narnii wcale nie są ciałami niebieskimi, tylko Istotami? Że niby co, policzy swojemu koledze Ramandu czas, w jakim obiega słońce? Będą robić zawody?

Może to ma pokazać, że nauka współgra z hmm... może nie tyle magią, co - nazwijmy to - innym spojrzeniem na świat. Zresztą w kolejnym którymś rozdziale jest rozróżnienie między tym, co jest gwiazdą, a tym, z czego gwiazda jest zrobiona - zbyt to skomplikowane dla mnie, ale zapewne Lewis jakieś logiczne uzasadnienie sobie wymyślił Razz
Olle napisał:

martencja napisał:
Zastanawia mnie też, co właściwie Koriakin chciał osiągnąć, obdarzając Patałachów tą jedną (niezbyt praktyczną, raczej) nogą...
Może tak zrobił, żeby się mieć z czego pośmiać. Trzeba mieć coś z życia!

Zastanawia mnie, czy takie działanie nie świadczyłoby, że Czarodziej niewiele się różni od Patałachów... Poza dojrzałością Jednonogów jednak i on faktycznie chyba dojrzeć musi... Biedaczek - mieć dość wszystkich stworzeń, toż to depresja :/


Ostatnio zmieniony przez A_g_a_ dnia Nie 13:15, 26 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 16:16, 26 Wrz 2010 Powrót do góry

martencja napisał:


Co do magii - czy nie było czegoś u Oziewicza, że magia to narnijska religia?



Ano było, też podzielam ten pogląd i argumenty zbieram, tylko że trzeba bardzo dokładnie zdefiniować ową magię bo i biała magia i czarna magia. Bo magia magii nierówna - taki np. wuj Andrzej magią się posługuje, niby złą (a ściślej rzecz ujmując - niezrozumiałą) a doprowadza do powstania Narnii...
A jeśli religia to swoista bo bez sprawowania kultu, bez pośredników...

Stąd nie ma moim zdaniem prostego przełożenia, ale coś w rodzaju analogii... Niemniej to najbardziej moim zdaniem prawdopodobna hipoteza.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pon 0:09, 27 Wrz 2010 Powrót do góry

A_g_a_ napisał:
Olle napisał:

martencja napisał:
Zastanawia mnie też, co właściwie Koriakin chciał osiągnąć, obdarzając Patałachów tą jedną (niezbyt praktyczną, raczej) nogą...
Może tak zrobił, żeby się mieć z czego pośmiać. Trzeba mieć coś z życia!

Zastanawia mnie, czy takie działanie nie świadczyłoby, że Czarodziej niewiele się różni od Patałachów... Poza dojrzałością Jednonogów jednak i on faktycznie chyba dojrzeć musi... Biedaczek - mieć dość wszystkich stworzeń, toż to depresja :/


Hehe, racja - okropne, być takim bardzo, bardzo mądrym i musieć się zajmować takimi pajacami!... Co do "dojrzewania" - myślę, że masz rację, Ago; zresztą on tam chyba został zesłany za karę. Wkrótce sobie o tym przypomnimy, przy kolejnych rozdziałach.

Rozdział XII
CIEMNA WYSPA


W tym rozdziale sugeruje się nam, że wiemy, co się dzieje, gdy wejdziemy do tunelu kolejowego. W każdym razie... porównanie aury Wyspy do tunelu bardzo mi się podoba. Lewis za pomocą prostych słów, kilku zdań, niby suchego opisu potrafi wykreować nastrój - w tym przypadku straszny. Nie używa w nadmiarze takich określeń jak "złowrogi", "mroczny", itd. Właściwie wcale ich nie używa. Porównuje jedynie sytuację do czegoś, co widzieliśmy na własne oczy (czyli np. do tunelu). Tym samym bardzo działa przez prosty obraz (chyba że to moja wyobraźnia tak działa i wmawiam to Lewisowi).

Pozwoliłam sobie stworzyć osobny rozdział dla Wyspy, ponieważ szkoda by było, by została wtopiona w tok naszych ogólnych rozważań.

Odwaga i elokwencja Ryczypiska mnie po raz kolejny zadziwiła. Ja bym się raczej nie odważyła krzyknąć w wielkiej, ciemnej przestrzeni, a co dopiero układać dostojne ultimata (Jeśli jesteś wrogiem, nie boimy się ciebie, a jeśli jesteś przyjacielem, twoi wrogowie wkrótce nauczą się nas bać).

Bardzo lubię to zdanie:

Cytat:
I wtedy wszystko jest tak niebiańsko cudowne, że człowiek gotów jest prawie polubić te nocne zjawy tylko dlatego, że po nich następuje owa radość przebudzenia.
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 21:19, 27 Wrz 2010 Powrót do góry

Bardzo dobrze, Olle, że powstał nowy temat! Ileż treści w jednym rozdziale (znowu...).
Tez bardzo lubię to przytoczone zdanie, faktycznie miłe czasami jest się przebudzić i mieć świadomość, że to tylko sen, ale to już może rozwiniemy w owym temacie.
Zastanawiał mnie symbol albatrosa Very Happy Bo w sumie, jakbym pisała taką opowieść, to moim pierwszym skojarzeniem, jaki ptak mógłby być tu symbolem, byłaby zapewne gołębica. A tu nie - mamy albatrosa... Wiecie, że ma to swój symbol (no, chyba, że Lewis o tym nie wiedział, ale wątpię)? U Kopalińskiego w słowniku symboli czytamy:
Cytat:
Przejście indywidualnej duszy po śmierci człowieka w ciało ptaka było tematem wielu legend, m.in. żeglarskich: utrzymywano, że albatrosy, mewy i burzyki krążące wokół statków na pełnym oceanie to dusze zatopionych marynarzy.

W pierwszym momencie pomyślałam, że związku nie ma, ale później moja - być może (albo nawet bardzo być może, ale co mi tam) nadinterpretująca teraz pamięć - przypomniała sobie scenę śmierci Aslana w LCiSS. Myślicie, że może to mieć sens? Czy jednak przypadek?
A w ogóle, to "Odwagi, kochane serduszko" są jednymi z moich ulubionych zdań z całych Kronik. I naprawdę kiedy jest mi źle, to sobie przypominam tę scenę i te słowa. Niby taki mroczny rozdział, a taki wspaniały Rolling Eyes


Ostatnio zmieniony przez A_g_a_ dnia Pon 21:26, 27 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Pon 21:39, 27 Wrz 2010 Powrót do góry

Już się naprodukowałam w osobnym temacie Wink więc tu tylko dodam, że również lubię ten tekst o serduszku Very Happy Aczkolwiek w oryginale (courage, dear heart) brzmi mi to lepiej.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 18:30, 29 Wrz 2010 Powrót do góry

Olle napisał:
martencja napisał:

A to w ogóle ciekawe jest, bo jeżeli przyjąć, że Koriakin wobec Łachonogów jest metaforą Boga wobec ludzi, to czego metaforą jest w takim razie Aslan:)?


Czyżby to ciekawy układ bogów i nadbogów, bądź podbogów?;]

Można by się nad tym zastanawiać przy założeniu, że mówimy o alegorii. Wtedy punkt A odpowiada punktowi A', a punkt B punktowi B' itd. A to chyba nie do końca można potraktować jako alegorię, ale trochę jak symbol, więc nie ma łatwo. Żadnych primów. Tak mi się wydaje... Bo marnie u mnie z odróżnianiem symbolu od alegorii, zwłaszcza u Lewisa.


Ja w ogóle mam bardzo wielką niejasność w tym temacie, więc może nie będę drążyć;]

Olle napisał:
Myślisz, że dziewczynki często się wybierają na kraniec świata?;] Swoją drogą - ech, "Na krańcu świata" to też dobry tytuł dla ekranizacji PWdŚ. Ech, ech.


[link widoczny dla zalogowanych]!:)

A_g_a_ napisał:
Zresztą w kolejnym którymś rozdziale jest rozróżnienie między tym, co jest gwiazdą, a tym, z czego gwiazda jest zrobiona - zbyt to skomplikowane dla mnie, ale zapewne Lewis jakieś logiczne uzasadnienie sobie wymyślił


Zapewne chodzi o coś w rodzaju platońskiego świata idei i świata rzeczy...

narnijka napisał:
taki np. wuj Andrzej magią się posługuje, niby złą (a ściślej rzecz ujmując - niezrozumiałą) a doprowadza do powstania Narnii...


Ale czy to znaczy, że gdyby bohaterowie nie trafili tam, gdzie trafili, to Aslan nie stworzyłby tam w ogóle Narni?

Ago, myślę, że z tym albatrosem może być coś na rzeczy... Jaka szkoda, że ten ptak mi się już zawsze będzie kojarzył bardzo niepoważnie;)

O Ciemnej Wyspie się rozpiszę w odpowiednim wątku.

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 15:03, 03 Paź 2010 Powrót do góry

martencja napisał:

Olle napisał:
Myślisz, że dziewczynki często się wybierają na kraniec świata?;] Swoją drogą - ech, "Na krańcu świata" to też dobry tytuł dla ekranizacji PWdŚ. Ech, ech.


[link widoczny dla zalogowanych]!Smile


[link widoczny dla zalogowanych]

A_g_a_ napisał:
Zastanawiał mnie symbol albatrosa Very Happy Bo w sumie, jakbym pisała taką opowieść, to moim pierwszym skojarzeniem, jaki ptak mógłby być tu symbolem, byłaby zapewne gołębica. A tu nie - mamy albatrosa... Wiecie, że ma to swój symbol (no, chyba, że Lewis o tym nie wiedział, ale wątpię)? U Kopalińskiego w słowniku symboli czytamy:
Cytat:
Przejście indywidualnej duszy po śmierci człowieka w ciało ptaka było tematem wielu legend, m.in. żeglarskich: utrzymywano, że albatrosy, mewy i burzyki krążące wokół statków na pełnym oceanie to dusze zatopionych marynarzy.

W pierwszym momencie pomyślałam, że związku nie ma, ale później moja - być może (albo nawet bardzo być może, ale co mi tam) nadinterpretująca teraz pamięć - przypomniała sobie scenę śmierci Aslana w LCiSS. Myślicie, że może to mieć sens? Czy jednak przypadek?


Gołębica się raczej chyba kojarzy z sytuacją, kiedy nie ma żadnego lądu... a tu jednak jakieś spotykali na drodze. Choć ogólnie też z nadzieją, więc też by pasowało. A albatros - hmm, myślę, że nie przypadek. Tzn. dokładnie nie można dopasować dwóch sytuacji, m.in. dlatego, że Aslan nie był takim zwykłym marynarzem,Wink ale skojarzenie albatros+dusza+morze - myślę, że to dobry trop.

martencja napisał:
Jaka szkoda, że ten ptak mi się już zawsze będzie kojarzył bardzo niepoważnieWink


Ech, mi już też;]

Rozdział XIII
TRZEJ ŚPIĄCY


Cytat:
Większość nocowała na pokładzie, prowadząc długie rozmowy lub wpatrując się znad balustrady wieńczącej obie burty w świetlisty taniec morskiej piany wytryskującej spod dziobu.


Też tak chcęSad

Cytat:
Nadszedł wreszcie wieczór pełen wstrząsającego piękna, kiedy blask zachodzącego za rufą słońca był tak szkarłatny, tak purpurowy i tak rozległy, jakby samo niebo stało się jeszcze większe niż zawsze.


Początek tego rozdziału jest przepiękny. A Lewis opisuje wszystko jak zwykle, prostym językiem, ale w sposób bardzo sugestywny. Np. czarny i ostry na tle czerwonego nieba, jak wycięty z kartonu. Wydaje mi się, że ktoś, kto użył takiego sformułowania, musiał zobaczyć coś takiego, czy naprawdę, czy w głowie. Dość nieszablonowe określenie.

Cytat:
Dochodził stamtąd miły zapach, który Łucja określiła jako „matowy i purpurowy”, co według Edmunda było nonsensem (podobnie myślał Rins, choć tego nie powiedział). Ale Kaspian rzekł tylko: "Wiem, o co jej chodzi".


Też ciekawy fragment, bo wynika z niego kilka rzeczy. Po pierwsze: Łucja należy do grona osób, które potrafią kojarzyć wrażenia z różnych zmysłów (co się chyba nazywało synestezją). Po drugie, Edmund nie należy do tych osób, co więcej nie przyjmuje do świadomości, że ktoś tak może, skoro on nie może (mądrala; nie dla Edmunda zmysły). Po trzecie Rins też nie należy, ale z szacunku do królowej zachowuje milczenie (tylko bracia mogą mówić do królowych "nonsens"Wink). A Kaspian jak zwykle staje w obronie damy, chyba że też jest synestetykiem.

Cytat:
Czy nie uważacie, że musieliśmy się tu znaleźć właśnie po to, aby ich obudzić?


Łucja jest głęboko przekonana, że wszystko dzieje się PO COŚ.

Cytat:
Trzeci zamruczał tylko: „proszę o musztardę” i zasnął twardo.


Very Happy Przy "lądy poza słońcem..." już robiło się zbyt patetycznie, ale przecież to Lewis. Musztarda wszystko uratowała;]

Eee... lądy poza słońcem, swoją drogą? Zapomniałam, że był motyw lądów AŻ poza słońcem.

Bardzo ładna ta opowieść o baronach - nie zasnęli z powodu jedzenia, ale z powodu chęci do kłótni na prawie samym końcu podróży. Edmund po swoich doświadczeniach z Czarownicą jest jak zwykle czujny ("znowu mnie kuszą jedzeniem... hmm... po-dej-rza-neeee!"). A Córka Ramandu wypowiedziała bardzo mądre słowa: Nie możecie tego wiedzieć (..). Możecie tylko wierzyć - lub nie wierzyć. Ostatecznie wszystko się na tym opiera, wiara to nie nauka. Czasem pozostaje tylko ryzyko intuicji. Albo samo ryzyko;)

Piękna scena, kiedy Córka wychodzi ze wzgórza. Cicha, tajemnicza, pełna skupienia scena. Ten motyw skojarzył mi się z Wilekanocą, którą zdarzało mi się obchodzić bardziej hucznie - kiedy światło w kaplicy zostaje wyłączone i kapłan wchodzi w ciemność kaplicy ze świecą. A, i przypomniał się ten kawałek soundtracku:)


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Nie 15:04, 03 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 11:08, 04 Paź 2010 Powrót do góry

Olle napisał:

Cytat:
Większość nocowała na pokładzie, prowadząc długie rozmowy lub wpatrując się znad balustrady wieńczącej obie burty w świetlisty taniec morskiej piany wytryskującej spod dziobu.


Też tak chcęSad

Oooo tak.
Olle napisał:

Cytat:
Dochodził stamtąd miły zapach, który Łucja określiła jako „matowy i purpurowy”, co według Edmunda było nonsensem (podobnie myślał Rins, choć tego nie powiedział). Ale Kaspian rzekł tylko: "Wiem, o co jej chodzi".


Też ciekawy fragment, bo wynika z niego kilka rzeczy. Po pierwsze: Łucja należy do grona osób, które potrafią kojarzyć wrażenia z różnych zmysłów (co się chyba nazywało synestezją). Po drugie, Edmund nie należy do tych osób, co więcej nie przyjmuje do świadomości, że ktoś tak może, skoro on nie może (mądrala; nie dla Edmunda zmysły). Po trzecie Rins też nie należy, ale z szacunku do królowej zachowuje milczenie (tylko bracia mogą mówić do królowych "nonsens"Wink). A Kaspian jak zwykle staje w obronie damy, chyba że też jest synestetykiem.

Albo Kaspian zdążył już choć trochę poznać psychikę kobiet Razz W końcu pora już na to, zważywszy, że niedługo zakocha się... no, jeszcze w tym rozdziale nie wiemy dokładnie, kim ona jest Wink

Olle napisał:

Cytat:
Trzeci zamruczał tylko: „proszę o musztardę” i zasnął twardo.


Very Happy Przy "lądy poza słońcem..." już robiło się zbyt patetycznie, ale przecież to Lewis. Musztarda wszystko uratowała;]

Zawsze lubiłam musztardę Very Happy


Olle napisał:
A Córka Ramandu wypowiedziała bardzo mądre słowa: Nie możecie tego wiedzieć (..). Możecie tylko wierzyć - lub nie wierzyć. Ostatecznie wszystko się na tym opiera, wiara to nie nauka. Czasem pozostaje tylko ryzyko intuicji. Albo samo ryzyko;)

Edmund przynajmniej korzysta ze swego doświadczenia Wink Piękno Panny Ramandówny może przypomina mu w pewien sposób urodę Białej Czarownicy? Ona tez nie była starą, brzydką wiedźmą, która od pierwszego wrażenia by odpychała... Do tego podejrzane jedzenie, o którym napisałaś i jeszcze przypomnienie historii Kamiennego Noża... (bo coraz bardziej Edmund nam się niepokoi i chyba miał powody). Oczywiście Ryczypisk znów bezkonkurencyjny w swej odwadze (graniczącej z lekkomyślnością - ale cóż, ma szczęście Pan Mysz, albo intuicję).

Cytat:
"(...)Tutaj jednak - powiedziała dziewczyna - rzeczy mają się na odwrót. Tutaj książę nie może pocałować królewny, dopóki nie przełamie zaklęcia."

W sumie nie wiem, która opcja jest lepsza Wink Jakże subtelną scenę flirtu obserwujemy Razz
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 22:44, 04 Paź 2010 Powrót do góry

Kurczę, zjadło mi posta:( Próbuję jeszcze raz.

Olle napisał:
martencja napisał:
Olle napisał:
Myślisz, że dziewczynki często się wybierają na kraniec świata?;] Swoją drogą - ech, "Na krańcu świata" to też dobry tytuł dla ekranizacji PWdŚ. Ech, ech.


[link widoczny dla zalogowanych]!:)


[link widoczny dla zalogowanych]


Heh, nawet o tym nie pomyślałam;] Może dlatego, bo tylko ten pierwszy film utkwił mi w pamięci. Ale wniosek z tego taki, że skoro filmowcy już ten tytuł od siebie pożyczają, to my też możemy!

Cytat:
Większość nocowała na pokładzie, prowadząc długie rozmowy lub wpatrując się znad balustrady wieńczącej obie burty w świetlisty taniec morskiej piany wytryskującej spod dziobu.


Taka balustrada to się reling nazywa:P

Masz rację, Ollu, początek rozdziału jest pięknie napisany. Wychodzi nam z Lewisa liryk...?:)

A_g_a_ napisał:
Olle napisał:
Cytat:
Dochodził stamtąd miły zapach, który Łucja określiła jako „matowy i purpurowy”, co według Edmunda było nonsensem (podobnie myślał Rins, choć tego nie powiedział). Ale Kaspian rzekł tylko: "Wiem, o co jej chodzi".


Też ciekawy fragment, bo wynika z niego kilka rzeczy. Po pierwsze: Łucja należy do grona osób, które potrafią kojarzyć wrażenia z różnych zmysłów (co się chyba nazywało synestezją). Po drugie, Edmund nie należy do tych osób, co więcej nie przyjmuje do świadomości, że ktoś tak może, skoro on nie może (mądrala; nie dla Edmunda zmysły). Po trzecie Rins też nie należy, ale z szacunku do królowej zachowuje milczenie (tylko bracia mogą mówić do królowych "nonsens";)). A Kaspian jak zwykle staje w obronie damy, chyba że też jest synestetykiem.


Albo Kaspian zdążył już choć trochę poznać psychikę kobiet Razz W końcu pora już na to, zważywszy, że niedługo zakocha się... no, jeszcze w tym rozdziale nie wiemy dokładnie, kim ona jest


Nie zaprzeczam Kaspiana znajomości kobiet (:P) ale jednak, sądzę, że jest on synestetykiem. Tak mi to przynajmniej pasuje do jego ogólnego zachowania w dotychczasowych przygodach.

Olle napisał:
Bardzo ładna ta opowieść o baronach - nie zasnęli z powodu jedzenia, ale z powodu chęci do kłótni na prawie samym końcu podróży.


A czasami nie dlatego, bo ośmielili się dotknąć nóż?

A_g_a_ napisał:
Olle napisał:
A Córka Ramandu wypowiedziała bardzo mądre słowa: Nie możecie tego wiedzieć (..). Możecie tylko wierzyć - lub nie wierzyć. Ostatecznie wszystko się na tym opiera, wiara to nie nauka. Czasem pozostaje tylko ryzyko intuicji. Albo samo ryzyko;)


Edmund przynajmniej korzysta ze swego doświadczenia Wink Piękno Panny Ramandówny może przypomina mu w pewien sposób urodę Białej Czarownicy? Ona tez nie była starą, brzydką wiedźmą, która od pierwszego wrażenia by odpychała... Do tego podejrzane jedzenie, o którym napisałaś i jeszcze przypomnienie historii Kamiennego Noża... (bo coraz bardziej Edmund nam się niepokoi i chyba miał powody).


Dobrze to wyoczyłyście, dziewczyny - tę analogię, w przypadku Edmunda, do sytuacji z Białą Czarownicą. Ale jego doświadczenie pokazuje też, że czasem, jak się tak uwierzy, jak sugeruje córka Ramandu, to można na tym wcale niedobrze wyjść:P I w ogóle, ja wiem, że Łucja ma zawsze tę największą duchową "łączność" z Aslanem, ale trochę się dziwię, że to nie on właśnie rozpoznał ten nóż. Przecież zanim zabito nim Aslana, było blisko, żeby i on sam od niego zginął. Chyba że rozpoznał, ale nic nie powiedział.

A Ryczypisk trochę mnie wkurza tą swoją lekkomyślną brawurą. No cóż, taki już jego urok! A propos, jakby ktoś chciał się pobawić w bycie Ryczypiskiem, może sobie [link widoczny dla zalogowanych]. Głupiutka trochę, ale wciąga:)

A_g_a_ napisał:
Cytat:
"(...)Tutaj jednak - powiedziała dziewczyna - rzeczy mają się na odwrót. Tutaj książę nie może pocałować królewny, dopóki nie przełamie zaklęcia."


W sumie nie wiem, która opcja jest lepsza Wink Jakże subtelną scenę flirtu obserwujemy


:D
Swoją drogą jestem ciekawa, kto był matką Panny Ramandówny (jak to ładnie Aga ujęła:)) I jak długo żyją tacy potomkowie gwiazd? Czy gdyby nie Pani w Zielonej Sukni, przeżyłaby Kaspiana i byłoby to coś w rodzaju tolkienowskiego małżeństwa śmiertelnika z elfką (co ciekawe, o ile mi wiadomo, nigdy nie było odwrotnie, to znaczy małżeństw elfa ze śmiertelną kobietą...)? I czy Ramandu nie miał nic przeciwko takiemu zięciowi? Za dużo tych pytań zadaję!;)

Rins nazywa Eustachego "Sir". Dobrze wiedzieć, że w Narni wystarczy pochodzić z naszego świata, żeby znaleźć się w hierarchii wyżej od jakiegoś tam oficera statku:P

M.
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 13:37, 05 Paź 2010 Powrót do góry

martencja napisał:


Cytat:
Większość nocowała na pokładzie, prowadząc długie rozmowy lub wpatrując się znad balustrady wieńczącej obie burty w świetlisty taniec morskiej piany wytryskującej spod dziobu.


Taka balustrada to się reling nazywa:P

Yyy, do mnie bardziej przemawia "balustrada" - nie muszę sprawdzać w słowniku, co to znaczy Wink


martencja napisał:

Olle napisał:
Bardzo ładna ta opowieść o baronach - nie zasnęli z powodu jedzenia, ale z powodu chęci do kłótni na prawie samym końcu podróży.


A czasami nie dlatego, bo ośmielili się dotknąć nóż?

Ale dotknęli go, bo się spierali ze sobą. Więc prawdopodobnie nie było to na zasadzie: "A właśnie, że ja mam rację. Jak się nie zgodzicie ze mną, to się do Was nie odezwę przez tydzień. O, patrzcie jaki piękny Nóż, może użyjemy go do rozsmarowania musztardy?" Wink Swoją drogą ciekawe, czy numeracja baronów jest taka sama - tj. czy Baron_Nr_3 (ten od musztardy) to ten sam, co Baron_Nr_3' z opowieści naszej gwiazdeczki (ten, który dotknął Noża).

martencja napisał:

Dobrze to wyoczyłyście, dziewczyny - tę analogię, w przypadku Edmunda, do sytuacji z Białą Czarownicą. Ale jego doświadczenie pokazuje też, że czasem, jak się tak uwierzy, jak sugeruje córka Ramandu, to można na tym wcale niedobrze wyjśćRazz I w ogóle, ja wiem, że Łucja ma zawsze tę największą duchową "łączność" z Aslanem, ale trochę się dziwię, że to nie on właśnie rozpoznał ten nóż. Przecież zanim zabito nim Aslana, było blisko, żeby i on sam od niego zginął. Chyba że rozpoznał, ale nic nie powiedział.

A to na pewno był ten sam nóż? Przyznaję, nie pamiętam. Edmund miał być chyba, że się tak wyrażę, normalnie zamordowany, a Aslan podczas specjalnych rytuałów, więc może było inne narzędzie zbrodni?

martencja napisał:
A Ryczypisk trochę mnie wkurza tą swoją lekkomyślną brawurą. No cóż, taki już jego urok! A propos, jakby ktoś chciał się pobawić w bycie Ryczypiskiem, może sobie [link widoczny dla zalogowanych]. Głupiutka trochę, ale wciąga:)

Za pierwszym razem do końca nie doszłam :/ Wyłożyły mnie literki M Wink (znaczy coś, co je przypomina).

martencja napisał:

Swoją drogą jestem ciekawa, kto był matką Panny Ramandówny (jak to ładnie Aga ujęłaSmile) I jak długo żyją tacy potomkowie gwiazd? Czy gdyby nie Pani w Zielonej Sukni, przeżyłaby Kaspiana i byłoby to coś w rodzaju tolkienowskiego małżeństwa śmiertelnika z elfką (co ciekawe, o ile mi wiadomo, nigdy nie było odwrotnie, to znaczy małżeństw elfa ze śmiertelną kobietą...)? I czy Ramandu nie miał nic przeciwko takiemu zięciowi? Za dużo tych pytań zadaję!Wink

Dzięki Smile
Też się nad tym ich drzewem genealogicznym zastanawiam. Nie pamiętam, czy dalej cośkolwiek będzie o tym. Cóż, mezalianse w literaturze się zdarzają Wink Ramandu - przyszło mi do głowy w pierwszej chwili tylko "Z braku laku..." - bo w końcu kto by się zapuszczał tak daleko... Razz
martencja napisał:

Rins nazywa Eustachego "Sir". Dobrze wiedzieć, że w Narni wystarczy pochodzić z naszego świata, żeby znaleźć się w hierarchii wyżej od jakiegoś tam oficera statku:P

Hehe. Może przydałoby się też być jednocześnie kuzynem Starożytnych Królów Wink


Ostatnio zmieniony przez A_g_a_ dnia Wto 13:40, 05 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 20:46, 07 Paź 2010 Powrót do góry

A_g_a_ napisał:
martencja napisał:
Cytat:
Większość nocowała na pokładzie, prowadząc długie rozmowy lub wpatrując się znad balustrady wieńczącej obie burty w świetlisty taniec morskiej piany wytryskującej spod dziobu.


Taka balustrada to się reling nazywa:P

Yyy, do mnie bardziej przemawia "balustrada" - nie muszę sprawdzać w słowniku, co to znaczy ;)


Do mnie tam bardziej przemawia reling. Bo jak czytam w takim kontekście o balustradach, to od razu słyszę w mózgu nieprzyjemne zgrrrrzzzyt, zgrrrzzzyt, bo mi mózg podpowiada: na statkach nie ma balustrad. No, chyba że w sali klubowej, o której rozmawialiśmy na wątku po-mo:)

A_g_a_ napisał:
martencja napisał:
Olle napisał:
Bardzo ładna ta opowieść o baronach - nie zasnęli z powodu jedzenia, ale z powodu chęci do kłótni na prawie samym końcu podróży.


A czasami nie dlatego, bo ośmielili się dotknąć nóż?

Ale dotknęli go, bo się spierali ze sobą. Więc prawdopodobnie nie było to na zasadzie: "A właśnie, że ja mam rację. Jak się nie zgodzicie ze mną, to się do Was nie odezwę przez tydzień. O, patrzcie jaki piękny Nóż, może użyjemy go do rozsmarowania musztardy?" ;)


:D
A swoją drogą ciekawe, czy gdyby a) użyli noża do rozsmarowania musztardy, b) pokłócili się, ale nie dotknęli noża, to też by zapadli w sen?

A_g_a_ napisał:
martencja napisał:
Dobrze to wyoczyłyście, dziewczyny - tę analogię, w przypadku Edmunda, do sytuacji z Białą Czarownicą. Ale jego doświadczenie pokazuje też, że czasem, jak się tak uwierzy, jak sugeruje córka Ramandu, to można na tym wcale niedobrze wyjść:P I w ogóle, ja wiem, że Łucja ma zawsze tę największą duchową "łączność" z Aslanem, ale trochę się dziwię, że to nie on właśnie rozpoznał ten nóż. Przecież zanim zabito nim Aslana, było blisko, żeby i on sam od niego zginął. Chyba że rozpoznał, ale nic nie powiedział.


A to na pewno był ten sam nóż? Przyznaję, nie pamiętam. Edmund miał być chyba, że się tak wyrażę, normalnie zamordowany, a Aslan podczas specjalnych rytuałów, więc może było inne narzędzie zbrodni?


Wydaje mi się, że ten sam. Zajrzałam do LCiSS i tam to nie jest powiedziane wprost, ale tak jakby zasugerowane, jednak na tyle niejasno, że swobodnie można zinterpretować i tak, i tak. Ale nie zgodzę się, że Edmund miał być "normalnie zamordowany" - jego śmierć przecież miała być ofiarą za zdradę ("...każdy zdrajca do mnie należy i że za każdą zdradę mam prawo zabić"), bez której wypełniłyby się Wielkie Czary i Narnia zapadłaby się w ogień i wodę. A nawet przygotowując się do zabicia Edmunda Czarownica wspomina coś o tym, że w zasadzie powinna to zrobić na Kamiennym Stole, jak to "zawsze kiedyś robiono".

A_g_a_ napisał:
martencja napisał:
A Ryczypisk trochę mnie wkurza tą swoją lekkomyślną brawurą. No cóż, taki już jego urok! A propos, jakby ktoś chciał się pobawić w bycie Ryczypiskiem, może sobie [link widoczny dla zalogowanych]. Głupiutka trochę, ale wciąga:)

Za pierwszym razem do końca nie doszłam :/ Wyłożyły mnie literki M ;) (znaczy coś, co je przypomina).


Ja to w ogóle jestem kiepska, bo dopiero za którymś razem mi się udało dojść do końca... Mogę zwalić winę na nieprecyzyjną myszkę:)!

A_g_a_ napisał:
Też się nad tym ich drzewem genealogicznym zastanawiam. Nie pamiętam, czy dalej cośkolwiek będzie o tym. Cóż, mezalianse w literaturze się zdarzają ;) Ramandu - przyszło mi do głowy w pierwszej chwili tylko "Z braku laku..." - bo w końcu kto by się zapuszczał tak daleko... :P


:D No tak, niełatwo jest być takim ojcem panny na wydaniu w miejscu, gdzie tak trudno o kawalerów;)

A_g_a_ napisał:
martencja napisał:
Rins nazywa Eustachego "Sir". Dobrze wiedzieć, że w Narni wystarczy pochodzić z naszego świata, żeby znaleźć się w hierarchii wyżej od jakiegoś tam oficera statku:P

Hehe. Może przydałoby się też być jednocześnie kuzynem Starożytnych Królów ;)


Co za nepotyzm!

M.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)