Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Siostrzeniec Czarodzieja Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 13:41, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
To buczenia jest chyba najstraszniejsze! Kiedy czytam ten moment, to potrafię go sobie wyobrazić, tak jest wszystko opisane - łącznie z dźwiękami. Fascynujący motyw, na granicy czarów i nauki.


Hm, a mnie właśnie niespecjalnie to przestraszyło, pewnie przez porównanie do odkurzacza, które tam Lewis wcisnął...;] Chociaż owszem, jak już się wyprze z wyobraźni obraz kogoś odkurzającego w sąsiednim pokoju i pozostawi tylko samo buczenie, pozostaje sugestywny obraz.

Olle napisał:
Mnie zastanawiało, jak z takiej dość ciekawej postaci jak Pola wyrosła zrzędliwa kobieta, która zarządzała zamkiem Kirke'a (mam nadzieję, że nic nie poplątałam, bo szczerze mówiąc nie ufam swojej pamięci). A teraz sobie myślę, że może tylko w oczach dzieci była taka niesympatyczna?


Och, ależ skąd ten straszny pomysł, że to była ta sama osoba?? Oprócz tego, że się inaczej nazywały (Pola Plummer i pani Macready), a ich charaktery, jak już wspomniałaś, się zupełnie nie zgadzają, to jeszcze, chociaż niespecjalnie się orientuję w ówczesnych brytyjskich stosunkach społecznych, myślę, że jest mało prawdopodobne, żeby profesor Kirke zatrudnił przyjaciółkę jako zarządczynię posesji.

Olle napisał:
Błotosmętka napisał:

I zawsze ale to zawsze jako dziecko zazdrościłam im tego piwa imbirowego ;-)


Hehe, a ja byłam wstrząśnięta: jak to, popijają sobie piwo na strychu??;) A to dopiero swoboda!


Ale czy ktoś się orientuje, czym właściwie jest piwo imbirowe? Ile w ogóle ma wspólnego z "normalnym" piwem?

M.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 16:13, 18 Lut 2009 Powrót do góry

Piwo imbirowe (ang. ginger beer) - angielskie piwo wyrabiane przy użyciu imbiru lekarskiego - to z Wikipedii oczywiście.
Piłam kiedyś pwio imbirowe przywiezione z Australii - było przepyszne, nie pamiętam jednak czy procentowe.

Polecam sok imbirowy dolewany do zwykłego piwa - pycha!!!

Mnie tylko zastnawia czy Lewis pisząc LCiSS opisując Profesora "wiedział", że ten bohater był w Narnii.
Reszta spostrzeżeń, wybaczcie dopiero za czas jakiś.
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 18:29, 18 Lut 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
Mnie tylko zastnawia czy Lewis pisząc LCiSS opisując Profesora "wiedział", że ten bohater był w Narnii.


Ciekawe rzeczywiście. Chociaż pamiętam, że jak czytałam pierwszy raz LCiSS (nie wiedząc kompletnie o czym poszczególne tomy) to miałam takie wrażenie, że ten Profesor to wie coś więcej, coś takiego, co pewnie dopiero pod koniec tejże części się ujawni - ujawniło się troszkę później Wink Bo który dorosły w taki sposób odpowiadałby dzieciom na pytania o Narnię? Nawet jeśli ktoś byłby bardzo otwartym człowiekiem i nieustannie z politowaniem pytał "czego oni ich w tych szkołach uczą", to u Profesora jest jakiś taki dodatkowy błysk w oku Wink Chyba, że to moja bujna wyobraźnia Razz (ale powtarzam - miałam takie odczucie nawet nie wiedząc, o czym Opowieści są). Według mnie - chyba ciężko byłoby wytworzyć taki nastrój, gdyby Profesor był zwykłym (mądrym) profesorem a nie narnijskim gościem.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Śro 23:22, 18 Lut 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
To buczenia jest chyba najstraszniejsze! Kiedy czytam ten moment, to potrafię go sobie wyobrazić, tak jest wszystko opisane - łącznie z dźwiękami. Fascynujący motyw, na granicy czarów i nauki.


Hm, a mnie właśnie niespecjalnie to przestraszyło, pewnie przez porównanie do odkurzacza, które tam Lewis wcisnął...;] Chociaż owszem, jak już się wyprze z wyobraźni obraz kogoś odkurzającego w sąsiednim pokoju i pozostawi tylko samo buczenie, pozostaje sugestywny obraz.


O dziwo nawet nie zwróciłam uwagi na to porównanie. Teraz będę kojarzyć początek SC z Poem i odkurzaczem - ale zestawienie:D

martencja napisał:
Olle napisał:
Mnie zastanawiało, jak z takiej dość ciekawej postaci jak Pola wyrosła zrzędliwa kobieta, która zarządzała zamkiem Kirke'a (mam nadzieję, że nic nie poplątałam, bo szczerze mówiąc nie ufam swojej pamięci). A teraz sobie myślę, że może tylko w oczach dzieci była taka niesympatyczna?


Och, ależ skąd ten straszny pomysł, że to była ta sama osoba?? Oprócz tego, że się inaczej nazywały (Pola Plummer i pani Macready), a ich charaktery, jak już wspomniałaś, się zupełnie nie zgadzają, to jeszcze, chociaż niespecjalnie się orientuję w ówczesnych brytyjskich stosunkach społecznych, myślę, że jest mało prawdopodobne, żeby profesor Kirke zatrudnił przyjaciółkę jako zarządczynię posesji.


A ja w dzieciństwie byłam przekonana, że to ona, nie wiem dlaczego. Pewnie sama sobie dopowiedziałam. Myślisz, że ówczesna obyczajowość nie pozwoliłaby na zatrudnienie na to miejsce kogoś znajomego? Hmm.

Pola mogła wyjść za mąż. Bo, z tego co piszesz, była to PANI Macready:) No, ale na pewno masz rację... Ja mam baaardzo słabą pamięć do szczegółów.

narnijka napisał:
Piwo imbirowe (ang. ginger beer) - angielskie piwo wyrabiane przy użyciu imbiru lekarskiego - to z Wikipedii oczywiście.
Piłam kiedyś pwio imbirowe przywiezione z Australii - było przepyszne, nie pamiętam jednak czy procentowe.

Polecam sok imbirowy dolewany do zwykłego piwa - pycha!!!


Teraz się już domyślam, ze to nic zdrożnego:> Ale będąc dzieckiem nie wiedziałam o tym, więc nie miało to dla mnie znaczenia. Na piwach się nie znałam, piwo to było dla mnie po prostu piwo;)

A_g_a_ napisał:
narnijka napisał:
Mnie tylko zastnawia czy Lewis pisząc LCiSS opisując Profesora "wiedział", że ten bohater był w Narnii.


Ciekawe rzeczywiście. Chociaż pamiętam, że jak czytałam pierwszy raz LCiSS (nie wiedząc kompletnie o czym poszczególne tomy) to miałam takie wrażenie, że ten Profesor to wie coś więcej, coś takiego, co pewnie dopiero pod koniec tejże części się ujawni - ujawniło się troszkę później Wink Bo który dorosły w taki sposób odpowiadałby dzieciom na pytania o Narnię? Nawet jeśli ktoś byłby bardzo otwartym człowiekiem i nieustannie z politowaniem pytał "czego oni ich w tych szkołach uczą", to u Profesora jest jakiś taki dodatkowy błysk w oku Wink Chyba, że to moja bujna wyobraźnia Razz (ale powtarzam - miałam takie odczucie nawet nie wiedząc, o czym Opowieści są). Według mnie - chyba ciężko byłoby wytworzyć taki nastrój, gdyby Profesor był zwykłym (mądrym) profesorem a nie narnijskim gościem.


Wydaje mi się, że jednak Lewis o tym nie wiedział, skoro początkowo miała powstać tylko jedna część, a potem pisząc drugą uważał, że druga to ostatnia... Chyba że sobie jakoś dopowiadałSmile No nie wiem... Właściwie Profesor podszedł do "zeznań" starszych dzieci bardzo logicznie: czy Łucja często kłamie? W ogóle? Więc zastanówcie się, czy to nie jest prawda. Co więcej, gdyby nawet nie był w Narni - to mógł odczuwać pewną satysfakcję z faktu, że zadał dzieciom potwornie trudną zagadkę i zmusił do myślenia - i stąd ten błysk w oku;) Ale to już mój własny wymysł. Nie pamiętam, czy w dzieciństwie podejrzewałam Profesora o jakąkolwiek wiedzę na temat Narni.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Czw 21:54, 19 Lut 2009 Powrót do góry

A może Pani MacReady to Pola-wdowa, żyjąca z profesorem-Digorym w konkubinacie? Laughing

(Wybaczcie... za dużo pączków Very Happy)
Zobacz profil autora
Błotosmętka
Faun



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 165 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pią 11:33, 20 Lut 2009 Powrót do góry

patysio napisał:
A może Pani MacReady to Pola-wdowa, żyjąca z profesorem-Digorym w konkubinacie? Laughing

(Wybaczcie... za dużo pączków Very Happy)


cyt. za "Ostatnia bitwa"

- Wiesz, ona naprawdę nie jest nasza ciotką - rzekł Eustachy. - To pani Plummer, ale nazywamy ją ciocia Polą.
Zobacz profil autora
promyk słonka
Kawka



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdyni!

PostWysłany: Pią 13:14, 20 Lut 2009 Powrót do góry

Czyli wszystko się wyjaśniło Very Happy
Można ruszać z Rozdziałem II Smile
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 13:38, 20 Lut 2009 Powrót do góry

Patysio, Patysio! Wyraziłaś moje najskrytsze podejrzenia;) Laughing

Łoj. Ok. Wyjaśniło się Embarassed Rzeczywiście dobrze się składa, bo właśnie zamierzałam rozpocząć nowy rozdział.


Rozdział II
DIGORY I JEGO WUJ


A więc przyszło mi do głowy, że wuj Andrzej przypomina mi tu doktora Fausta, z tym że z jedną zasadniczą różnicą - Faustus był przygotowany na wszystkie konsekwencje (a tak przynajmniej mu się zdawałoWink ), wuj Andrzej to prosty tchórz i mina mu rzednie dopiero, kiedy słyszy o tym, że może go spotkać kara. A może mi się skojarzyło tylko dlatego, że właśnie muszę czytać Fausta;)*

Druga rzecz - okazuje pogardę do tak zwanych "zwykłych ludzi" (zalicza do tego rodzaju wszystkie kobiety!) - irytujące. No cóż, nie każdy może być wujem Andrzejem!

Zastanawia mnie, dlaczego matka chrzestna-czarodziejka (wiedźma) kazała spalić szkatułkę? Hmm. Może doszła do wniosku, że to jednak niebezpieczna zabawka?

Edit:
Tak, jednak tylko dlatego. Skandaliczne porównanie Embarassed Może ewentualnie pokój podobny w klimacie.


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Śro 14:45, 25 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 18:46, 20 Lut 2009 Powrót do góry

Brrr... kolejny rozdział przy którym chciałoby się krzyknąć coś w stylu "Jak on może!", "Nie rób tego!", itd. - tak głośno, żeby postacie to usłyszały Wink

Olle napisał:
wuj Andrzej to prosty tchórz i mina mu rzednie dopiero, kiedy słyszy o tym, że może go spotkać kara.


A zwróciliście uwagę po jakich dokładnie słowach? Nie po "spotka cię jakaśtam kara", ale "sowita zapłata". Razz Zastanawiam się, czy wuj Andrzej nie skojarzył tego jakoś z pieniędzmi i może dlatego jego wyobraźnia silniej zadziałała i się troszkę przejął? Wink

Olle napisał:
Zastanawia mnie, dlaczego matka chrzestna-czarodziejka (wiedźma) kazała spalić szkatułkę? Hmm. Może doszła do wniosku, że to jednak niebezpieczna zabawka?


Ciekawe. Czy też może nie chciała, żeby ktoś odkrył coś, czego jej samej nie udało się dokonać?

Skąd wuj Andrzej wiedział, ile czarodziejek żyło na świecie w jego czasach? Jakieś zjazdy robiły, kluby zakładały, czy co? I SKĄD one się wzięły w naszym świecie??? (w sensie, ich przodkinie, na których krew powoływał się wuj A.)

W tym rozdziale przede wszystkim uderza mnie mądrość Digory'ego. Świetnie udaje mu się wyczuć, co tak naprawdę chodzi po głowie wujowi, przejrzeć jego słabe punkty (choćby tchórzostwo). Świetnie wchodzi mu w słowo. Jest tu przeciwieństwem Poli - nie daje się zmanipulować kilkoma miłymi (bądź poważnymi, podniosłymi) słówkami. Jego decyzja jest jego świadomym (na tyle, na ile mogło tego być świadome dziecko) wyborem, a nie działaniem wbrew swej woli za namową wuja. Hmm... choć może mi się tylko tak wydaje? W końcu podejmuje "misję"...

Zastanawia mnie jedno: czy mógł postąpić inaczej?
Co by mogło się stać, gdyby nie poszedł za Polą? (tak, tak, nie należy wkraczać w czyjąś historię i robić takich "gdybań"...)
Zobacz profil autora
promyk słonka
Kawka



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdyni!

PostWysłany: Sob 12:21, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Końcówka tego rozdziału jest świetna! [tzn. nie tylko, ale o niej zamierzam się wypowiedzieć Wink]

A_g_a_ napisał:
Zastanawia mnie jedno: czy mógł postąpić inaczej?
Co by mogło się stać, gdyby nie poszedł za Polą?


Wujaszek dał Digoryemu niby wolną rękę, gdy ten zaczął się wahać co do włożenia obrączki. Otworzył przed nim drzwi, pozwolił mu samemu zdecydować, ale użył przy tym takich słów, które pozbawiły Digory'ego wątpliwości... Dzięki temu chłopiec zdecydowanie wyruszył, by ratować koleżankę, był to j e g o wybór; wydaje mi się, że nie czuł się do tego przymuszony przez wuja i bardzo dobrze! Smile

Cytat:
I pomyślał wówczas, a i później zawsze myślał tak samo, że po prostu nie mógł postąpić inaczej.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 20:31, 21 Lut 2009 Powrót do góry

Patysio, piękna wizja;) A pączków zazdroszczę, ja żadnego nie zjadłam:( Ciężkie życie na obczyźnie...!

Błotosmętka napisał:
cyt. za "Ostatnia bitwa"

- Wiesz, ona naprawdę nie jest nasza ciotką - rzekł Eustachy. - To pani Plummer, ale nazywamy ją ciocia Polą.


Zaintrygowała mnie "pani" w tym cytacie, aż musiałam sprawdzić w oryginalnej wersji książki - ale tam jest "Miss Plummer". To już chyba wszystko jasne:)

A teraz przechodząc do drugiego rozdziału. Postanowiłam czytać w oryginale, może jakieś dodatkowe, filologiczne spostrzeżenia mi się nasuną... Już trochę drobnych różnic zauważyłam.

Wuj Andrzej okazuje się tu przerażającą moralnie postacią, wzorowaną na typie naukowca, któremu się wydaje, że Postęp jest nadrzędnym celem, usprawiedliwiającym wszelkie ofiary (cudze;]) i że bycie naukowcem czyni z niego swego rodzaju nadczłowieka, stojącego ponad zasadami obowiązującymi zwykłych ludzi ("little boys - and servants - and women - and even people in general"). To jest podkreślane wiele razy w ciągu jego opowieści o szkatułce i jej zawartości. I nie ma tu nawet takiego wielkiego znaczenia to, że "nauką", która zajmuje się wuj Andrzej, jest akurat Magia: okazuje się on być produktem swoich czasów, europejskiego XX wieku, z jego kultem postępu i wszystkimi jego ponurymi konsekwencjami.

Poza tym jednak wcale niegłupi z niego człowiek: dobrze wie, jak zastosować wobec Digorego emocjonalny szantaż. W tym rozdziale robi to aż dwa razy: na samym początku, gdy mówi mu, żeby nie krzyczał, żeby nie przestraszyć chorej matki, no i na samym końcu. Bo tak naprawdę wybór, który dał Digoremu nie był żadnym wyborem, doskonale wiedział, że chłopiec nie postąpi inaczej. Cytat podany przez Promyka w oryginale brzmi:

Cytat:
And he thought then, as he always thought afterwards too, that he could not decently have done anything else.


Słówko "decently" odnosi się do szeroko pojętej przyzwoitości, również w sensie moralnym. Wuj dobrze wiedział, że poczucie przyzwoitości Digorego nie pozwoli mu postąpić inaczej, szczególnie, gdy przedstawił mu jasno tę sytuację:

Cytat:
Perhaps before tea time you'd better drop in on Mrs Plummer and explain that she'll never see her daughter again; because you were afraid to put on a ring.


W kwestii matki chrzestnej: jej nazwisko, Lefay, skojarzyło mi się z Morganą Le Fay z arturiańskiej mitologii, która, przynajmniej w niektórych wersjach, była czarodziejką. Nawet nazwisko "Le Fay", jak przed chwilą wyczytałam na Wikipedii:), oznacza "fairy", czyli wróżkę lub czarodziejkę (właściwie to ma dużo szersze znaczenie, ogółem odnoszące się do nadnaturalnych istot z anglosasko-celtyckich mitologii).

A_g_a_ napisał:
Skąd wuj Andrzej wiedział, ile czarodziejek żyło na świecie w jego czasach?


Od matki chrzestnej:

Cytat:
She said there had been two others in her time. One was a duchess and the other was a charwoman.


A może pani Lefay chciała zniszczyć szkatułkę, bo nie chciała, żeby się dostała w ręce osoby, w której żyłach nie płynęła magiczna krew, a wiedziała, że jest jedną z ostatnich?

Kolejny zabawny szczegół, przy okazji:

Cytat:
'...That was why they shut her up.'
'In a asylum, do you mean?'
'Oh no, no, no,' said Uncle Andrew in a shocked voice. 'Nothing of that sort. Only in prison.'


Czyli wychodzi na to, że pobyt w szpitalu psychiatrycznym jest według wuja Andrzeja bardziej uwłaczający niż w więzieniu:)

M.
Zobacz profil autora
Błotosmętka
Faun



Dołączył: 05 Maj 2006
Posty: 165 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 14:12, 24 Lut 2009 Powrót do góry

Mnie uderzyło dokładnie to, o czym pisze Martencja - kiedy Digory wybucha oburzeniem, że wuj Andrzej wysłał Polę w nieznany świat nie spytawszy jej uprzednio o pozwolenie, ten odpowiada tak, jakby stawiał dziewczynkę na równi ze świnkami morskimi... Ech, szowinizm Razz Może tym razem nie męski, a "dorosły"...

Mnie z kolei nazwisko Le Fay jakoś skojarzyło się z panem La Veyem, autorem "Biblii Szatana" - może przez ten przedrostek Wink Ale etymologia samego nazwiska, przytoczona przez Martencję jest bardzo ciekawa Smile

Uderzyło mnie też "dramatyzowanie" wuja Andrzeja, który dzięki swojej opowieści doskonale dozuje napięcie, nie dając sobie przerwać pytaniami... I Digory, tak samo jak czytelnik wciąga się w tą historię niesamowicie. Nota bene gdybym czytała w ogóle kiedyś tam ten tom jako pierwszy chyba bałabym się dużo bardziej, bo tak dzięki wzmiance na początku pierwszego rozdziału, że ta historia wyjaśnia jak zaczęły się przejścia do Narni z naszego świata przeczuwa się jednak, że własnie tam prędzej czy później trafią Digory i Pola (dlatego pamietam jak po raz pierwszy zaskoczył mnie Las Między Światami, myślałam, że dzieciaki od razu wylądują w Narni - ale nie uprzedzajmy faktów).

Ach no i wg wuja Andrzeja to Digory jest grubianinem... Ciekawe, że ja mam na te sprawę całkiem odmienny pogląd Razz
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Wto 22:34, 24 Lut 2009 Powrót do góry

martencja napisał:

Wuj Andrzej okazuje się tu przerażającą moralnie postacią, wzorowaną na typie naukowca, któremu się wydaje, że Postęp jest nadrzędnym celem, usprawiedliwiającym wszelkie ofiary (cudze;]) i że bycie naukowcem czyni z niego swego rodzaju nadczłowieka, stojącego ponad zasadami obowiązującymi zwykłych ludzi ("little boys - and servants - and women - and even people in general"). To jest podkreślane wiele razy w ciągu jego opowieści o szkatułce i jej zawartości. I nie ma tu nawet takiego wielkiego znaczenia to, że "nauką", która zajmuje się wuj Andrzej, jest akurat Magia: okazuje się on być produktem swoich czasów, europejskiego XX wieku, z jego kultem postępu i wszystkimi jego ponurymi konsekwencjami.


Słusznie prawisz, że nawet nie musi chodzić o jakąś "tajemną wiedzę", ale o wiedzę związaną z postępem. Zawsze, kiedy o postępie mowa i ofiarach (nawet wcześniej niż w XX wieku Smile ), przypomina mi się obraz angielskiego malarza Wrighta of Derby, gdzie naukowiec przeprowadza na oczach widowni doświadczenie z próżnią, o ile dobrze pamiętam. Ofiarą doświadczenia jest gołąb, dlatego pewna delikatna panienka odwraca głowę, a ktoś jej zapewne tłumaczy, że to nic strasznego, to wszystko na rzecz nauki! Zupełnie jak z tą świnka morską, której śmierci nie zrozumie żadne dziecko ani kobieta;) Spojrzałam na ten obraz [link widoczny dla zalogowanych] i - o zgrozo - z obrazu popatrzył na mnie sam wuj Andrzej;) Tzn. przynajmniej trochę podobny...

Że tak sobie swobodnie pochodzę po obrzeżach tematu. Rolling Eyes

martencja napisał:
Poza tym jednak wcale niegłupi z niego człowiek: dobrze wie, jak zastosować wobec Digorego emocjonalny szantaż. W tym rozdziale robi to aż dwa razy: na samym początku, gdy mówi mu, żeby nie krzyczał, żeby nie przestraszyć chorej matki, no i na samym końcu. Bo tak naprawdę wybór, który dał Digoremu nie był żadnym wyborem, doskonale wiedział, że chłopiec nie postąpi inaczej.


Doskonały manipulator! Gdyby wszystko się działo wiek później, to podejrzewałabym, że przeczytał jedną z tych paskudnych i przydatnych (dla wujów Andrzejów i marketingowców) książek w klimacie "Wywieranie wpływu na ludzi". To niewątpliwie szalenie bystry człowiek.

martencja napisał:
A może pani Lefay chciała zniszczyć szkatułkę, bo nie chciała, żeby się dostała w ręce osoby, w której żyłach nie płynęła magiczna krew, a wiedziała, że jest jedną z ostatnich?


Ot to. Chociażby z czystej megalomanii, z niechęci podzielenia się ze zwykłym śmiertelnikiem swoimi tajemnicami i osiągnięciami.
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 13:55, 26 Lut 2009 Powrót do góry

martencja napisał:

A_g_a_ napisał:
Skąd wuj Andrzej wiedział, ile czarodziejek żyło na świecie w jego czasach?


Od matki chrzestnej:

Cytat:
She said there had been two others in her time. One was a duchess and the other was a charwoman.


Ok, to wiem. Zapytałam nie o to, o co chciałam Razz Skąd jego matka chrzestna wiedziała ile jest czarodziejek? Wink W ogóle co to za matka chrzestna parająca się magią... Shocked Wyobraźcie sobie scenę chrztu malutkiego wuja Andrzeja... Confused

Z tą manipulacją to ja się wciąż waham. Bo tak: z jednej strony w manipulacji chodzi właśnie o to, by ktoś przyjął nasze teorie za swoje i nie czuł się przymuszony do niczego. I tu można się zastanawiać, czy Digory nie był ofiarą perfekcyjnie przeprowadzonego procesu manipulacji - przyjął cel wuja: wyruszenie za Polą - za swój cel.

Ale... z drugiej strony, zaczęłam się zastanawiać nad taką hipotetyczną sytuacją: załóżmy, że ktoś taki, jak wuj Andrzej w ogóle nie istnieje. Pola i Digory w czasie zabawy przedostają się do faktycznie pustego domu. Znajdują tam jednak tackę z pierścionkami. Pola przymierza jeden i nagle znika. Powiedzmy, że Digory po pierwszym szoku znajduje obok tacki jakąś instrukcję obsługi, albo nie wiem - po prostu wewnętrznie czuje/wie, co spowodowałoby jego przemieszczenie się do miejsca, gdzie jest Pola i być może ich powrót (choć tego pewny na 100% nie może być). Czy nie postąpiłby tak samo? Mogę się oczywiście mylić, być może za bardzo wierzę w Digory'ego... Rolling Eyes ale wciąż mam jednak wrażenie, że i tak by poszedł za Polą. Te jego trafne wypowiedzi w czasie rozmowy z wujem są jakby potwierdzeniem, że nie stracił czujności.

Cytat:
I pomyślał wówczas, a i później zawsze myślał tak samo, że po prostu nie mógł postąpić inaczej.


Digory tak myślał, ale jak było obiektywnie? Czy mógł postąpić inaczej? Nawet gdyby wuj Andrzej ze swoim sprytem, przebiegłością i nikczemnością nie istniał?

To ja się jeszcze trochę nad tym pozastanawiam... Very Happy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 15:12, 26 Lut 2009 Powrót do góry

A_g_a_ napisał:
W ogóle co to za matka chrzestna parająca się magią... :shock: Wyobraźcie sobie scenę chrztu malutkiego wuja Andrzeja... :?


To chyba po prostu nawiązanie do wielu europejskich baśni, w których postać matki chrzestnej-wróżki czy czarodziejki jest przecież bardzo częsta (np. Kopciuszek). Sam wuj Andrzej to nieco ironicznie komentuje:

Cytat:
In fact, Digory, you are now talking to the last man (possibly) who really had a fairy godmother.


(Tak sobie patrzę do polskiej wersji i mam wrażenie, że to nawiązanie jest nieco zatarte w tłumaczeniu - po angielsku jest bardzo wyraźne.)

M.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)