Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Siostrzeniec Czarodzieja Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 15:29, 28 Mar 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
Kolejny rozdział... bezlitosna jestem, ale cóż mogę na to poradzić:>


I dobrze, inaczej by się wszystko rozlazło. Trzeba być twardym, a nie mientkim!Wink


Ależ Martencjo, zdmuchnęłam sobie w nagłym wybuchu śmiechu misterną wycinankową kompozycję, którą układałam przez pół godziny Very Happy

No i prawie się rozlazło, ale już wróciłam i lada chwila ruszam z następnym rozdziałem! Przepraszam Was bardzo, najzupełniej w świecie się zagapiłam Embarassed Dni mi się pomieszały, czy co?

martencja napisał:
Olle napisał:
"Są tacy, którzy twierdzą, że w żyłach potomków królewskiej dynastii Charnu płynie krew olbrzymów" - tzn... późniejsi badacze podóży Digory'ego i Poli, jak mniemam? Wink


Może narrator wie więcej, niż zdradza? Może jest mu znana tradycja i nauka Charnu:)?


Hmmmm... na pewno, skoro sam właściwie jest stwórcą tego świata;)

martencja napisał:
Olle napisał:
Jadis to doprawdy fascynująca postać- ni stąd ni zowąd łapie ludzi za włosy i wpatruje im się w twarz. Bezczelność Very Happy


W ogóle ma jakąś skłonność do tych włosówSmile Może po prostu tak wygodniej chwycić - przynajmniej jest za co;)


Z kolei ciotkę Letycję łapie za szyję i kolana:)

martencja napisał:
Olle napisał:
Co do czarnoksięskich znaków - okazuje się, że wspomniane wyżej pewne "znamię" - to po prostu "nieuchwytne podobieństwo" w twarzach, "bardziej zresztą w wyrazie niż rysach".


Ale ciekawe, że mają je tylko "wicked Magicians", ci porządni już nie.


A którzy są u Lewisa tymi porządnymi? Bo ja sobie przypominam, że jeśli pojawia się pozytywna postać, która posiada większą wiedzę niż zwykły człowiek, to raczej jest kimś w rodzaju mędrca... chociaż... nie pamiętam jak było np. z doktorem Korneliusem.

Mi się wcześniej skojarzyło z motywem z "Omenu" - tam dziecko, o ile dobrze pamiętam, miało gdzieś na sobie pewien numer;) Jednak to oczywiście bardzo luźne skojarzenie, które mi się pałętało gdzieś po głowie... bardziej mi chodzi o samo nienamacalne "naznaczenie" czy może wręcz napiętnowanie, wiążące czarnoksiężnika z nieczystymi siłami. Może to by wyjaśniało, dlaczego mają je tylko "wicked Magicians"?

martencja napisał:
A swoją drogą, często mnie zastanawia w tym opowieściach z tych starych czasów (do których Lewis zdaje się mieć wielki sentyment), z czego oni, u licha, żyli?


Może z reperowania materacy?Wink

narnijka napisał:

Zastanawia mnie, czy Królowa zginęłaby w Międzyświecie. Czy wtedy powstałaby Narnia w taki sposób? WIem, wiem, wyprzedzam fakty Smile


Wynika z tego, że u Lewisa wszystkie światy, a przynajmniej kilka z nich - zależą od siebie...

A_g_a_ napisał:
Moment, jak wuj Andrzej się stroił jest przezabawny Wink Hmmm... ciągnie swój do swego - wuj Andrzej łudzi się, że Jadis się w nim zakocha; Jadis jeszcze niedawno wygłaszała tezę, że on musiał się nią zachwycić i dlatego postanowił sprowadzić ją do swego świata Wink


Hehe, oboje są żałośni:) Ale bardziej wuj Andrzej.

Rozdział VII
CO SIĘ WYDARZYŁO PRZED DOMEM


Po pierwsze - zetawienie Jadis z wiktoriańskim Londynem. To tak, jakby pojawiła się ona nagle w świecie Dickensa. ("Ale ta baba ma krzepę!" Very Happy) Wizja dziwacznego orszaku z Jadis na czele i z goniącymi ją dwukółkami policyjnymi, za którymi z kolei podążają chłopcy na rowerach, gwiżdżący i wrzeszczący - przecież to cudowne! Wyobrażacie sobie to? A potem Jadis uderza wozem o latarnie i zeskakuje - gotowy obraz filmowy (w ekranizacji spodziewam się wybuchu przy uderzeniu w latarnię... Jadis będzie zeskakiwać w zwolnionym tempie, a policjanci odepchnięci siłą rażenia wybuchu, również polecą na boki!)

W tym rozdziale zawsze mi się podobał sposób, w jak Lewis przedstawia pewien typ człowieka na przykładzie służącej ciotki Letycji, "która nigdy jeszcze nie przeżyła tak cudownego dnia"Wink

Spotkanie ciotki Letycji i Jadis - równie świetne. Podobnie jak większość moich własnych ciotek nie patrzy z aprobatą na nagie ramiona. Ciotka jest bardzo praktyczna, podobnie jak wiele kobiet u Lewisa, jednak odczuwam w stosunku do niej większą sympatię. Ma kobieta głowę na karku, nie zbije jej z tropu jakaś ogromna pijana lunatyczka;)

I jeszcze motyw owoców z Kraju Młodości. Digory zaczął wierzyć w istnienie tego kraju, ponieważ usłyszał, jak ciotka o nim wspomina... ciotka zapewne użyła takiego sformułowania, by określić, że stan matki Digory'ego jest beznadziejny, a chłopiec (wzbogacony o doświadczenie międziświatowej podróży) paradoksalnie znalazł w jej słowach nadzieję. Ot, taka moc stwórczej wyobraźni?
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 18:36, 31 Mar 2009 Powrót do góry

To co szczególnie uderzyło mnie w tym rozdziale to zaradność Jadis, nawet jeśli czary nie działają w Londynie Jadis jest w stanie sobie poradzić ze wszystkimi i wszystkim. Owszem, nie na wszystkich działa jej urok, ale to nie powstrzymuje Królowej przed działaniem.
Ciekawym jest również jak jest odbierana - poraża pięknem lub przypomina pijaną artystkę z cyrku. Podejrzewam, że w opowieściach mieszkańców Londynu, którzy byli świadkami owych wydarzeń, Jadis zupełnie nie przypominała samej siebie, za to otrzymała nagle wiele nowych twarzy i umiejętności:-)

Co się tyczy tego Kraju Młodości, to nie wiem dlaczego ale jakoś wspomnienie o nim mi nie pasuje do tego rozdziału... Jakby znalazło się w nim na siłę.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 20:57, 02 Kwi 2009 Powrót do góry

Jadis kontra londończycy! To jakby dwa zupełnie różne porządki: budząca grozę, potężna królowa, która bez wahania przyniosła zagładę całemu światu z jednej strony, a z drugiej - ten dickensowski Londyn z jego praktycznymi, żyjącymi w uporządkowanym świecie, nieco przyziemnymi mieszkańcami. Na początku kapitalna ciotka Letycja, która, nieświadoma zagrożenia, oburza się gołymi ramionami Jadis i bierze ją za pijaczkę. I już by była gotowa tragedia, gdyby się wygodnie nie okazało, że magia Jadis nie działa w naszym świecie (filmowcy są z pewnością rozczarowani... Zastanawia mnie, swoją drogą, czy Lewis to wymyślił, żeby po prostu uniknąć zbytniej destrukcji Londynu i ofiar w ludziach, czy można w tym upatrywać jakichś prawidłowości na temat zależności między różnymi światami). Potem okazuje się, że Jadis zamiast budzić grozę, jak by chciała, jest dla londyńskich służących, lokajów i chłopców na posyłki źródłem rozrywki. Trochę to wszystko kontrastuje z jej obrazem z ruin Charnu: przyznam, że jak pierwszy raz czytałam "Siostrzeńca...", spodziewałam się na tym etapie jakiegoś większego kataklizmu. A dawno to było, więc nie byłam jeszcze zepsuta amerykańską kinematografią;) (przy okazji, Olle, świetna wizja! Nie wiem tylko, co miałoby wybuchnąć w dorożce... Chyba że gaz w tej latarni, bo zakładam, że była gazowa. A zresztą, głupie pytanie, jakby w kinie była kiedykolwiek jakakolwiek potrzeba trzymania się praw fizyki...).

M.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 17:48, 04 Kwi 2009 Powrót do góry

Została mi powierzona misja rozpoczęcia nowego rozdziału w zastępstwie Olle. Zanim jednak to zrobię, muszę się jeszcze ustosunkować do paru rzeczy, co zapomniałam zrobić w poprzednim poście:)

Olle napisał:
martencja napisał:

I dobrze, inaczej by się wszystko rozlazło. Trzeba być twardym, a nie mientkim!;)


Ależ Martencjo, zdmuchnęłam sobie w nagłym wybuchu śmiechu misterną wycinankową kompozycję, którą układałam przez pół godziny :D


Bardzo mi przykro, że (znów) spowodowałam niechcący takie spustoszenie. Mam nadzieję, że kompozycja była do odtworzenia?

Olle napisał:
martencja napisał:
Może narrator wie więcej, niż zdradza? Może jest mu znana tradycja i nauka Charnu:)?


Hmmmm... na pewno, skoro sam właściwie jest stwórcą tego świata;)


A wcale nie. Pisarz i narrator to nie są te same osoby. Ten pierwszy jest, owszem, stwórcą świata, ale ten drugi tylko o nim opowiada.

Rozdział VIII
WALKA POD LATARNIĄ


Wydarzenia przybierają coraz bardziej dramatyczny obrót - może jednak filmowcy będą choć trochę usatysfakcjonowani:) Swoją drogą, pięknie Lewis oddaje sposób mówienia mieszkańców Londynu, m.in. dorożkarza. Niestety, trochę to się gubi w tłumaczeniu.

Znów Las Między Światami - widzimy, że nie tylko na Jadis, ale i na wuja Andrzeja ma on niekorzystny wpływ. I od razu przestaje mu się chcieć być czarodziejem:) Co ciekawe, to, że dostają się do "narnijskiej" sadzawki, dzieje się za sprawą Truskawka, to on bohaterów tam "zaprowadził".

No i wreszcie po raz pierwszy jesteśmy w Narni, nawet jeżeli jest to jeszcze Narnia zupełnie pusta (swoją drogą to ciekawe, że są takie puste światy, czekające na zagospodarowanie;) Trochę jak nieumeblowane mieszkania;)). Okazuje się, że dorożkarz - prosty, praktyczny i pobożny syn angielskiej ziemi, jak ten hobbit z Shire;) - jako jedyny umie się w tej sytuacji znaleźć. Zachowuje spokój ("Worse things 'appen at sea";) Przypomniało mi się "Always look at the bright side of life" Monty Pythona, tam też pada to zdanie;)), a jego hymn na żniwa doskonale komponuje się z tym, co już za niedługo ma się w tym świecie stać; poza tym piękne jest to przejście od pobożnego hymnu do Pieśni Aslana. No i piękny jest sam opis stworzenia świata poprzez Pieśń (przypomina się "Silmarillion"). A pierwszy wschód słońca nieuniknienie kojarzy mi się z cudownym początkiem "Króla Lwa". Ciarki przechodzą na samą myśl - w pozytywnym sensie, oczywiście. Ciekawi mnie, jakie wrażenie zrobiłoby pierwsze pojawienie się Lwa na kimś, kto czytałby "Opowieści..." w kolejności chronologicznej, a więc tu widziałby go po raz pierwszy...

Olle napisał:
A którzy są u Lewisa tymi porządnymi? Bo ja sobie przypominam, że jeśli pojawia się pozytywna postać, która posiada większą wiedzę niż zwykły człowiek, to raczej jest kimś w rodzaju mędrca... chociaż... nie pamiętam jak było np. z doktorem Korneliusem.


A tu znowu: Jadis od początku wyczuwa, że ten nowy świat "was filled with a Magic different from hers and stronger." Czyli jednak są jakieś zupełnie różne rodzaje magii.

Olle napisał:
narnijka napisał:

Zastanawia mnie, czy Królowa zginęłaby w Międzyświecie. Czy wtedy powstałaby Narnia w taki sposób? WIem, wiem, wyprzedzam fakty :-)


Wynika z tego, że u Lewisa wszystkie światy, a przynajmniej kilka z nich - zależą od siebie...


O tak, i znów tu to widać: co by było, gdyby Truskawek nie pociągnął bohaterów do tej akurat sadzawki? Gdyby przybyli do Narni w innym momencie? Nie mówiąc już o tym: gdyby wcześniej nie trafili do Charnu? Znów to "niedozwolone" gdybanie;) Nie wiadomo, jak to jest z innymi światami, ale Narnia i nasz świat wydają się bardzo ze sobą związane.

M.


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Pon 13:29, 06 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 14:42, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Dopiero teraz, przy czytaniu tego rozdziału poczułam całą "obrazowość" historii - przeniesiona na ekran filmowy powinna być prawdziwie baśniowa - ile zmian, emocji, wydarzeń... Ciekawe jak dzisiaj "przyjęliby" mieszkańcy jakiegolwiek dużego miasta szalejącą Jadis? Czy zaczęliby klaskać sądząc, że to przedstawienie? Czy kogoś zdziwiłaby siła Czarownicy?

Tak, też zastanawia mnie to gdybanie - przecież niemal wszyscy znaleźli się w Narnii przypadkiem, ale czy na pewno...A gdyby w Narnii nie pojawiła się Jadis? Czy kraina byłaby bez zła?

Dopiero teraz zauważyłam, że z magią, czarami, czymś nieznanym najlepiej "radzą" sobie ludzie prości - pobożna pieśń - jakże jest na miejscu, a przecież to magiczna kraina a nie świat ludzi.

I pojawienie się Lwa w chwili stwarzania - myślę, że czytelnik poznający od tego tomu Aslana, zadałby sobie pytanie - Czy Jego można zabić?
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 13:56, 07 Kwi 2009 Powrót do góry

narnijka napisał:
A gdyby w Narnii nie pojawiła się Jadis? Czy kraina byłaby bez zła?


Trochę uprzedzając fakty, gdzieś dalej Aslan mówi Digoremu z wyrzutem, że sobie zamyślił ten nowy świat bez zła (dalej w domyśle: "...ale nie, ale żeś musiał w ten dzwonek, kurczę, uderzyć!";)) A to rodzi, oczywiście, pytania o naturę zła i skąd się w człowieku (nie mówiąc już o innych, rdzennych mieszkańcach Narni) bierze. Hmm, może jednak zostawmy ten temat do rozwinięcia na później, na rozdział, gdzie to stwierdzenie pada...?

M.
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 20:11, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Jadis mnie w tych dwóch ostatnio omawianych rozdziałach intryguje. Przez tę swoją wiedzę przewyższającą bohaterów-ludzi.

Cytat:
Z tego miasta [Londyn] nie zostanie kamień na kamieniu. Uczynię z nim to, co uczyniłam z Charnem, z Felindą, z Sorlojem, z Bramandinem.


Czyli wychodzi, że tak jak w Narnii mamy Narnię-świat i Narnię-państwo (część świata), tak i w Charnie. Ale zaczęłam sobie wyobrażać Jadis podróżującą po innych światach. W zasadzie to ona w ogóle się nie zdziwiła, kiedy przy pierwszym spotkaniu z dziećmi, Pola wyjawiła jej, że są z innego świata. Może Czarownica zanim zniszczyła swój - nabrała wprawy na innych Wink I dlatego za Londyn wzięła się tak odważnie, nie zważająć na małe niepowodzenia (ot, np. niezamienienie ciotki Letycji w popiół). Taki mały trening wyobraźni, bo chyba nigdzie nie jest potwierdzone, że w innym świecie była/nie była?

Cytat:
Natomiast Czarownica sprawiała wrażenie osoby, która w pewien sposób rozumie tę pieśń lepiej niż inni.


Ciekawe, ile ona wiedziała o Aslanie...

narnijka napisał:
Dopiero teraz zauważyłam, że z magią, czarami, czymś nieznanym najlepiej "radzą" sobie ludzie prości - pobożna pieśń - jakże jest na miejscu, a przecież to magiczna kraina a nie świat ludzi.


Faktycznie. I dorożkaż w ogóle się nie przejął, że może po prostu umarli Exclamation


Wreszcie rozdział, w którym pojawia się Lew Very Happy Co zdecydowanie podoba mi się bardziej, niż rozdziały bez Niego Wink


Ostatnio zmieniony przez A_g_a_ dnia Śro 20:12, 08 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Śro 21:25, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Dzięki Martencjo, za zastąpienie mnie Exclamation Kompozycja była jak najbardziej do odtworzenia.

martencja napisał:
Olle napisał:

Hmmmm... na pewno, skoro sam właściwie jest stwórcą tego świata;)


A wcale nie. Pisarz i narrator to nie są te same osoby. Ten pierwszy jest, owszem, stwórcą świata, ale ten drugi tylko o nim opowiada.


Ups, popełniłam klasyczny błąd licealisty.

martencja napisał:
Okazuje się, że dorożkarz - prosty, praktyczny i pobożny syn angielskiej ziemi, jak ten hobbit z Shire;) - jako jedyny umie się w tej sytuacji znaleźć. Zachowuje spokój ("Worse things 'appen at sea"Wink


A_g_a_ napisał:
I dorożkaż w ogóle się nie przejął, że może po prostu umarli Exclamation


Takie podejścia podoba mi się bardzo - umarliśmy? Cóż, tak w życiu bywa, jestem na to przygotowany i spokojny...

narnijka napisał:
Dopiero teraz zauważyłam, że z magią, czarami, czymś nieznanym najlepiej "radzą" sobie ludzie prości - pobożna pieśń - jakże jest na miejscu, a przecież to magiczna kraina a nie świat ludzi.


Taaa... prosty lud, uczciwa codzienność wypełniona pracą. Angielska wieś. Więź z przyrodą. Zdaje mi się, że wykształconych Anglików (takich jak Lewis czy Tolkien) fascynowały niekiedy podobne motywy, jak i Polaków na przełomie wieków - wystarczy sobie przypomnieć Wyspiańskiego. Sfery nie skażone Wiedzą, Konwenansem - oto ratunek! Coś w tym jest, ale czasem mam wrażenie science fiction wykoncypowanego przez owych zmęczonych wiedzą i salonem naukowców lub artystów. Dodatkowo spore uogólnienie. Istnieją ludzie na wsi, którzy zadziwiają mnie ograniczeniem, brakiem zrozumienia, brutalnością wobec wszystkiego, co inne, bezmyślnością. Tak, jak i w mieście... Choć może to nie te czasy po prostu.

Właściwie jak dobrze się stało, że do przyszłej Narni trafił właśnie ów dorożkarz, który mi tak czy owak wydaje się przesympatyczny - co za szczęśliwy "przypadek"!

martencja napisał:
No i piękny jest sam opis stworzenia świata poprzez Pieśń (przypomina się "Silmarillion").


Uhm:) Lewis pisał w "Czterech miłościach" (przytaczał wtedy jakiegos dawniejszego myśliciela), że Aniołowie razem uwielbiają Stworzyciela, wołając "Święty, Święty, Święty!" Jeśli potraktować owo wołanie jako śpiew, być może jest to dowód na to, że np. Ramandu, czyli Gwiazda, jest odpowiednikiem Anioła? Wg fragmentu rozdziału gwiazdozbiory/planety pojawiły się dokładnie w tej samej chwili, w której rozbrzmiewały nowe głosy.

Muszę poszukać, gdzież ja o tym śpiewie anielskim czytałam... oprócz Tolkiena, rzecz jasna.

W każdym razie kiedy czytam ten fragment, przypominają mi się moje baaardzo wczesne podróże pociągiem, kiedy noc przeistacza się w dzień, i jeszcze ni widać szczegółów, tylko same zarysy rozmazane przez poranną mgłę. Coś pięknego.

martencja napisał:
A pierwszy wschód słońca nieuniknienie kojarzy mi się z cudownym początkiem "Króla Lwa". Ciarki przechodzą na samą myśl - w pozytywnym sensie, oczywiście. Ciekawi mnie, jakie wrażenie zrobiłoby pierwsze pojawienie się Lwa na kimś, kto czytałby "Opowieści..." w kolejności chronologicznej, a więc tu widziałby go po raz pierwszy...


Pewnie bardzo by się ten ktoś zdziwił. W LCiSS czytelnik wraz z dziećmi jest stopniowo przygotowywany do nadejścia Lwa.

martencja napisał:
A tu znowu: Jadis od początku wyczuwa, że ten nowy świat "was filled with a Magic different from hers and stronger." Czyli jednak są jakieś zupełnie różne rodzaje magii.


Może każdy świat ma swój własny rodzaj, ale to wydaje mi się zbyt postmodernistyczne. Myślę, że magia powstającej Narni przygniata jadisową i różni się od niej, bo po prostu przede wszystkim jest pierwotna (pochodzi od Stwórcy), po drugie - młoda...

martencja napisał:

O tak, i znów tu to widać: co by było, gdyby Truskawek nie pociągnął bohaterów do tej akurat sadzawki? Gdyby przybyli do Narni w innym momencie? Nie mówiąc już o tym: gdyby wcześniej nie trafili do Charnu? Znów to "niedozwolone" gdybanie;) Nie wiadomo, jak to jest z innymi światami, ale Narnia i nasz świat wydają się bardzo ze sobą związane.


A_g_a_ napisał:
Czyli wychodzi, że tak jak w Narnii mamy Narnię-świat i Narnię-państwo (część świata), tak i w Charnie. Ale zaczęłam sobie wyobrażać Jadis podróżującą po innych światach. W zasadzie to ona w ogóle się nie zdziwiła, kiedy przy pierwszym spotkaniu z dziećmi, Pola wyjawiła jej, że są z innego świata. Może Czarownica zanim zniszczyła swój - nabrała wprawy na innych Wink I dlatego za Londyn wzięła się tak odważnie, nie zważająć na małe niepowodzenia (ot, np. niezamienienie ciotki Letycji w popiół). Taki mały trening wyobraźni, bo chyba nigdzie nie jest potwierdzone, że w innym świecie była/nie była?


Wydaje mi się, że jednak to różne światy (Twoje argumenty Ago, co do tego, że się nie zdziwiła podróżami - przemawiają do mnie). Gdyby tak było, Jadis okazałaby się jednym z łączników tych różnych światów. Mówi o naszym szarym wszechświecie: uczynię z nim to, co uczyniłam z Charnem, z Felindą, z Sorlojem, z Bramandinem.

A jeśli sie przemieszcza - jakim cudem pojawiła się jako czyjakolwiek siostra w Charnie? Czy niekiedy odradza się, a potem pamięta swoje "poprzednie życie"? A może... czasem tak, a czasem inaczej?... Czy jest w takim razie uniwersalnym złem? Dlaczego ja zadaje już któreś pytanie z rzędu?

narnijka napisał:
Dopiero teraz, przy czytaniu tego rozdziału poczułam całą "obrazowość" historii - przeniesiona na ekran filmowy powinna być prawdziwie baśniowa - ile zmian, emocji, wydarzeń... Ciekawe jak dzisiaj "przyjęliby" mieszkańcy jakiegolwiek dużego miasta szalejącą Jadis? Czy zaczęliby klaskać sądząc, że to przedstawienie? Czy kogoś zdziwiłaby siła Czarownicy?


Heh, rzeczywiście! Być może potraktowaliby ją jak performerkę-artystkę. Albo jako kobietę biorącą udział w jakiejś akcji promocyjnej. Chociaż... pewnie zrobiłaby nieco spustoszenia, jak i w Londynie. Może i nikt nie zwróciłby na nią uwagi, a jeden najzwyklejszy oddział SWAT szybko usunąłby ją z przestrzeni publicznej. Co dziwne, tak jak trudno mi mieć jakikolwiek stosunek do oddziału SWAT, odczuwam wobec Jadis we współczesnym mieście pewną minimalną nutkę sympatii.

Przypomniał mi się "Mistrz i Małgorzata" - tam sam Szatan pojawia się w wielkim mieście i robi z ludzi durniów (o ile wcześniej nimi nie byli). Ja jako czytelniczka również dobrze się przy tym bawiłam. Jadis podeszła by pewnie inaczej do tej kwestii, ona jest strasznie nadęto-wagnerowska i nie ma poczucia humoru...

Cytat:
Natomiast Czarownica sprawiała wrażenie osoby, która w pewien sposób rozumie tę pieśń lepiej niż inni.


A_g_a_ napisał:
Ciekawe, ile ona wiedziała o Aslanie...


A ile o Bogu wie np. szatan? Pewnie sporo... W każdym razie zbuntował się mimo całej tej wiedzy. Co z kolei może oznaczać, że jednak nie wszystko;)


O ranyjulek, jakie ja długie posty piszę.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 23:06, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
Taaa... prosty lud, uczciwa codzienność wypełniona pracą. Angielska wieś. Więź z przyrodą. Zdaje mi się, że wykształconych Anglików (takich jak Lewis czy Tolkien) fascynowały niekiedy podobne motywy, jak i Polaków na przełomie wieków - wystarczy sobie przypomnieć Wyspiańskiego. Sfery nie skażone Wiedzą, Konwenansem - oto ratunek! Coś w tym jest, ale czasem mam wrażenie science fiction wykoncypowanego przez owych zmęczonych wiedzą i salonem naukowców lub artystów. Dodatkowo spore uogólnienie. Istnieją ludzie na wsi, którzy zadziwiają mnie ograniczeniem, brakiem zrozumienia, brutalnością wobec wszystkiego, co inne, bezmyślnością. Tak, jak i w mieście... Choć może to nie te czasy po prostu.


Ale to chyba nie jest urojenie właściwe tylko Anglikom, wszak na przykład taki Rousseau coś w ten deseń długo wcześniej propagował. Też mnie zawsze nieco śmieszyły tego typu idee. Ale cóż, może po prostu cyniczna jestem i jeżeli chodzi o poglądy na "prostego człowieka" bliżej mi do Pratchetta niż do Lewisa i Tolkiena, jeśli się już przy angielskich pisarzach fantasy mamy trzymać;)

Olle napisał:
Jeśli potraktować owo wołanie jako śpiew, być może jest to dowód na to, że np. Ramandu, czyli Gwiazda, jest odpowiednikiem Anioła? Wg fragmentu rozdziału gwiazdozbiory/planety pojawiły się dokładnie w tej samej chwili, w której rozbrzmiewały nowe głosy.


To ciekawa teoria. Mi natomiast przy okazji do głowy przyszła jeszcze jedna rzecz, nie do końca na temat, mianowicie, czym jest Słońce w narnijskim świecie? Bo pojawia się zaraz po gwiazdach, gdy Pieśń przybiera na sile, jednak gdy nastanie koniec świata, nie zejdzie na ziemię razem z innymi gwiazdami, a zostanie zdjęte z nieba przez Ojca Czas...

A_g_a_ napisał:
Czyli wychodzi, że tak jak w Narnii mamy Narnię-świat i Narnię-państwo (część świata), tak i w Charnie. Ale zaczęłam sobie wyobrażać Jadis podróżującą po innych światach. W zasadzie to ona w ogóle się nie zdziwiła, kiedy przy pierwszym spotkaniu z dziećmi, Pola wyjawiła jej, że są z innego świata. Może Czarownica zanim zniszczyła swój - nabrała wprawy na innych :wink: I dlatego za Londyn wzięła się tak odważnie, nie zważająć na małe niepowodzenia (ot, np. niezamienienie ciotki Letycji w popiół). Taki mały trening wyobraźni, bo chyba nigdzie nie jest potwierdzone, że w innym świecie była/nie była?


Olle napisał:
Wydaje mi się, że jednak to różne światy (Twoje argumenty Ago, co do tego, że się nie zdziwiła podróżami - przemawiają do mnie). Gdyby tak było, Jadis okazałaby się jednym z łączników tych różnych światów. Mówi o naszym szarym wszechświecie: uczynię z nim to, co uczyniłam z Charnem, z Felindą, z Sorlojem, z Bramandinem.

A jeśli sie przemieszcza - jakim cudem pojawiła się jako czyjakolwiek siostra w Charnie? Czy niekiedy odradza się, a potem pamięta swoje "poprzednie życie"? A może... czasem tak, a czasem inaczej?... Czy jest w takim razie uniwersalnym złem? Dlaczego ja zadaje już któreś pytanie z rzędu?


Bo kto pyta, nie błądzi;) A co do teorii o międzyświatowych podróżach Jadis - nie jestem przekonana. W Charnie była przecież nie tylko jej siostra, ale i pradziad (wspomina o nim idąc przez pałac w rozdziale piątym); poza tym z sali posągów odniosłam wrażenie pełnej ciągłości, jakby osoba Jadis była ostatecznym produktem ewolucji tamtejszej rasy. A że nie była zdziwiona istnieniem innych światów? Przecież nawet wuj Andrzej dowiedział się o ich istnieniu, o ile większa musiała być wiedza osoby, której magia była o tyle silniejsza i przekazywana zapewne z pokolenia na pokolenie. Poza tym to nie jest typ osoby, który zdradza się ze swoimi odczuciami, panuje nad sobą i mogła po prostu nie dać po sobie poznać zaskoczenia.

Olle napisał:
O ranyjulek, jakie ja długie posty piszę.


Ale ciekawe:)

M.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 10:19, 09 Kwi 2009 Powrót do góry

Myślę, że Jadis znała Aslana, wiedziała więcej niż ludzie, ale, jjak pisze Ola, nie wiedziała o Wielkim Lwie wszystkiego. W odróżnieniu od innych On znał koniec.

Tak sobie myślę, że zupełnie prawdopodobnym jest Jego wchodzenie z innymi istotami (stworzeniami?) do innych sadzawek, powoływanie do życia innych światów.
Już zupełnie wychodząc do przodu, czy po końcu ( i początku) Narnii, nie mogli odwiedzać znowu Lasu Między Światami?
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Pią 19:29, 10 Kwi 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
Jeśli potraktować owo wołanie jako śpiew, być może jest to dowód na to, że np. Ramandu, czyli Gwiazda, jest odpowiednikiem Anioła? Wg fragmentu rozdziału gwiazdozbiory/planety pojawiły się dokładnie w tej samej chwili, w której rozbrzmiewały nowe głosy.


To ciekawa teoria. Mi natomiast przy okazji do głowy przyszła jeszcze jedna rzecz, nie do końca na temat, mianowicie, czym jest Słońce w narnijskim świecie? Bo pojawia się zaraz po gwiazdach, gdy Pieśń przybiera na sile, jednak gdy nastanie koniec świata, nie zejdzie na ziemię razem z innymi gwiazdami, a zostanie zdjęte z nieba przez Ojca Czas...


Hmmm, ciekawe... bo słońce odpowiednikiem bóstwa tutaj nie jest (tak jak bywało w różnych religiach). Bóstwo, nie licząc Aslana, w Narni znajduje się za morzem i pozostaje w ukryciu. Owszem, tego miejsca za morzem należy szukać na wschodzie, ale to co najwyżej dalekie echo różnych teorii chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Z kolei Aslan mieni się jak złoto, grzywa może przypominać słońce, ale to też zupełnie co innego.


martencja napisał:
A co do teorii o międzyświatowych podróżach Jadis - nie jestem przekonana. W Charnie była przecież nie tylko jej siostra, ale i pradziad (wspomina o nim idąc przez pałac w rozdziale piątym); poza tym z sali posągów odniosłam wrażenie pełnej ciągłości, jakby osoba Jadis była ostatecznym produktem ewolucji tamtejszej rasy. A że nie była zdziwiona istnieniem innych światów? Przecież nawet wuj Andrzej dowiedział się o ich istnieniu, o ile większa musiała być wiedza osoby, której magia była o tyle silniejsza i przekazywana zapewne z pokolenia na pokolenie. Poza tym to nie jest typ osoby, który zdradza się ze swoimi odczuciami, panuje nad sobą i mogła po prostu nie dać po sobie poznać zaskoczenia.


Niby tak... jednak to, że miała w Charnie pradziada nie przeczy teorii, jakoby miała się odradzać w coraz to nowym świecie... po prostu rodziła się, dorastała i była tą samą osobą, co wcześniej tylko że w innej rodzinie. Jednak jest to tak dziwaczna teza, że nie będę jej bronićWink W każdym razie ta kwestia pozostanie najwyraźniej nierozwiązana, jak wiele wątków w cyklu narnijskim...

A jeszcze a propos Jadis - przeraża mnie jej chęć niszczenia. Właściwie jej wypowiedzi świadczą o tym, że chce opanowywać kolejne światy nie po to, by nimi rządzić, tylko po to, żeby doprowadzać do upadku.

martencja napisał:
Olle napisał:
O ranyjulek, jakie ja długie posty piszę.


Ale ciekawe:)


Dzięki! przynajmniej się czuję nieco usprawiedliwiona;)

narnijka napisał:

Już zupełnie wychodząc do przodu, czy po końcu ( i początku) Narnii, nie mogli odwiedzać znowu Lasu Między Światami?


Czasem mi się zdaje, że to miejsce znajduje się gdzieś w Krainie Aslana:)


Rozdział IX
STWORZENIE NARNI


Przepiękny rozdział, dopiero teraz trafiają do mnie niektóre z lewisowskich prób unaocznienia czytelnikowi swoich wizji. Np. porównanie do gotującej się owsianki w garnku - kapitalne, jak pięknie musiało to wyglądać, choć porównanie pozornie mało romantyczne!

Wuj Andrzej po raz kolejny popisał się brakiem wyczucia - ugościł kobietę w restauracji, a potem wyrzuca jej wobec wszystkich złe zachowanie, choć przecież mógł mieć pewne wyobrażenie o tym, jak zachowa się w miejscu publicznym owa "piękna młoda dama". Cały czas, nawet mimo rzeczy, które zobaczył, mierzy Jadis miarą swojego świata - ba - swoją osobistą koślawą, żenującą miarką.

Dorożkarz jest na prawdę uroczy:

Cytat:
Ten koń ma więcej oleju w głowie niż pewni ludzie, których nie będę wymieniać po imieniu.


Uuuuu, ale zrobił aluzję! To takie... angielskie:D

I nadal trudno mi sobie wyobrazić śpiewającego lwa...
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 23:21, 15 Kwi 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
martencja napisał:
To ciekawa teoria. Mi natomiast przy okazji do głowy przyszła jeszcze jedna rzecz, nie do końca na temat, mianowicie, czym jest Słońce w narnijskim świecie? Bo pojawia się zaraz po gwiazdach, gdy Pieśń przybiera na sile, jednak gdy nastanie koniec świata, nie zejdzie na ziemię razem z innymi gwiazdami, a zostanie zdjęte z nieba przez Ojca Czas...


Hmmm, ciekawe... bo słońce odpowiednikiem bóstwa tutaj nie jest (tak jak bywało w różnych religiach). Bóstwo, nie licząc Aslana, w Narni znajduje się za morzem i pozostaje w ukryciu. Owszem, tego miejsca za morzem należy szukać na wschodzie, ale to co najwyżej dalekie echo różnych teorii chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Z kolei Aslan mieni się jak złoto, grzywa może przypominać słońce, ale to też zupełnie co innego.


Chodziło mi raczej o coś bardziej prozaicznego: słońce pojawia się razem z gwiazdami, ale najwyraźniej gwiazdą nie jest, jak w naszym świecie.

Olle napisał:
Niby tak... jednak to, że miała w Charnie pradziada nie przeczy teorii, jakoby miała się odradzać w coraz to nowym świecie... po prostu rodziła się, dorastała i była tą samą osobą, co wcześniej tylko że w innej rodzinie. Jednak jest to tak dziwaczna teza, że nie będę jej bronić;)


Właśnie, jak dla mnie to jednak trochę zbyt przekombinowane;]

Olle napisał:
A jeszcze a propos Jadis - przeraża mnie jej chęć niszczenia. Właściwie jej wypowiedzi świadczą o tym, że chce opanowywać kolejne światy nie po to, by nimi rządzić, tylko po to, żeby doprowadzać do upadku.


Raczej wydaje mi się, że jej podstawowym celem jest opanowanie świata - a jeżeli w tym celu trzeba go będzie zniszczyć (bo ktoś się, na przykład, będzie przeciw władzy Jadis buntował) - to cóż, nie będzie jej bardzo żal, byle osiągnąć pełną dominację.

Olle napisał:
Przepiękny rozdział, dopiero teraz trafiają do mnie niektóre z lewisowskich prób unaocznienia czytelnikowi swoich wizji. Np. porównanie do gotującej się owsianki w garnku - kapitalne, jak pięknie musiało to wyglądać, choć porównanie pozornie mało romantyczne!


Hmm, w oryginale jest "bubbling like water in a pot," a więc owsianka musi być chyba wymysłem Polkowskiego. Chociaż nie bardzo rozumiem, dlaczego nie mógł zostawić tam tej wody... Ale poza tym - rzeczywiście, opis fantastyczny, znów: niezwykle plastyczny.

Olle napisał:
Wuj Andrzej po raz kolejny popisał się brakiem wyczucia - ugościł kobietę w restauracji, a potem wyrzuca jej wobec wszystkich złe zachowanie, choć przecież mógł mieć pewne wyobrażenie o tym, jak zachowa się w miejscu publicznym owa "piękna młoda dama". Cały czas, nawet mimo rzeczy, które zobaczył, mierzy Jadis miarą swojego świata - ba - swoją osobistą koślawą, żenującą miarką.


A nawet tutaj Lewis pozwala sobie na komiczną wstawkę:

Cytat:
And let me tell you, Ma'am, that none of our family have been in the habit of frequenting pawnshops, except my cousin Edward, and he was in the Yeomanry.


Nie ma jak angielskie poczucie humoru nawet w najpoważniejszych opisach;) Tak czy inaczej, trudno mi w sumie tak do końca potępiać wuja Andrzeja, że myśli o tym nowo odkrytym świecie w tak praktycznych kategoriach. Ale ja w ogóle strasznie praktyczna jestem;]

Ciekawe jest, że zobaczywszy, jaki efekt miało rzucenie przez Jadis żelazną sztabą w Lwa (czyli żaden), po raz pierwszy, odkąd ją spotkaliśmy, wydaje się przestraszona. Zwykłe - nieznane jej przecież - poczucie bezsilności, czy też coś więcej, zrozumienie czegoś, czego reszta towarzystwa jeszcze nie rozumie? Chyba to drugie...

Olle napisał:
I nadal trudno mi sobie wyobrazić śpiewającego lwa...


No jak to?;))

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Sob 0:00, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:

Hmmm, ciekawe... bo słońce odpowiednikiem bóstwa tutaj nie jest (tak jak bywało w różnych religiach). Bóstwo, nie licząc Aslana, w Narni znajduje się za morzem i pozostaje w ukryciu. Owszem, tego miejsca za morzem należy szukać na wschodzie, ale to co najwyżej dalekie echo różnych teorii chrześcijańskich i niechrześcijańskich. Z kolei Aslan mieni się jak złoto, grzywa może przypominać słońce, ale to też zupełnie co innego.


Chodziło mi raczej o coś bardziej prozaicznego: słońce pojawia się razem z gwiazdami, ale najwyraźniej gwiazdą nie jest, jak w naszym świecie.


Embarassed przypadkiem wyrzuciłam z siebie obszerne przemyślenia. Hmm, astronomia wygląda podobnie, jak w niektórych średniowiecznych teoriach.

martencja napisał:
Olle napisał:
Przepiękny rozdział, dopiero teraz trafiają do mnie niektóre z lewisowskich prób unaocznienia czytelnikowi swoich wizji. Np. porównanie do gotującej się owsianki w garnku - kapitalne, jak pięknie musiało to wyglądać, choć porównanie pozornie mało romantyczne!


Hmm, w oryginale jest "bubbling like water in a pot," a więc owsianka musi być chyba wymysłem Polkowskiego. Chociaż nie bardzo rozumiem, dlaczego nie mógł zostawić tam tej wody... Ale poza tym - rzeczywiście, opis fantastyczny, znów: niezwykle plastyczny.


W takim razie też uważam, że lepiej byłoby, gdyby przetłumaczył bardziej dosłownie:/

martencja napisał:
Tak czy inaczej, trudno mi w sumie tak do końca potępiać wuja Andrzeja, że myśli o tym nowo odkrytym świecie w tak praktycznych kategoriach. Ale ja w ogóle strasznie praktyczna jestem;]


Ale na pewno nie jesteś praktyczna w taki sposób, jak Jadis i wuj Andrzej;) W następnym rozdziale, który zaraz zacznę, znajduje się wzmianka, iż wuj Andrzej "podobnie jak Czarownica był osobą bardzo praktyczną". Czyżby Lewis miał jakieś dziwaczne uprzedzenie do osób praktycznych i praktycznego myślenia? Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale mi się zdaje, że takie podejście oceniane jest przez Lewisa nieco bardziej krytycznie. Faworyzuje on osoby, które kierują się sercem, chęcią przygody, wiarą, nie wiem czym jeszcze... Nie do końca rozumiem dlaczego.

Rozdział X
PIERWSZY ŻART I INNE SPRAWY



martencja napisał:
Olle napisał:
I nadal trudno mi sobie wyobrazić śpiewającego lwa...


No jak to?Wink)


OK, cofam to co powiedziałam Very Happy Zresztą wujowi Andrzejowi też było trudno nawet gdy słyszał, jak przeczytać można w X rozdziale. Zamiast śpiewu zaczął słyszeć ryk - czy mam się zacząć niepokoić??Wink A na serio - przypomniała mi się historia karłów. Jeśli nie chcesz czegoś zobaczyć czy usłyszeć, to nie zobaczysz. Najpierw musisz chcieć.

Jakże radosny to rozdział, wszyscy się śmieją i w ogóle sobie żartują. Interesuje mnie, jak zwierzęta doszły do tego, że można jeść te inne niemówiące zwierzęta. W naszym świecie tłumaczy się, że to skutek skażenia świata grzechem, a w Narni? Zło wślizgnęło się do Narni niepostrzeżenie i nie nastąpił nagły przełom podkreślany piorunami i wypędzeniem, więc jak to się stało? Narnia nie jest oczywiście naszym światem i nie do końca można porównywać, ale pytanie samo mi się narzuciło...

Następna sprawa - zaciekawiło mnie kogo Aslan wybiera do narady. Są to: karzeł, duch rzeki, dąb, sowa, kruki i słoń. Zapewne te najmądrzejsze bądź najbardziej inteligentne stworzenia. Jeśli kierować się symboliką, obecność każdego z tych stworzeń można jakoś wytłumaczyć, nie wiem tylko skąd tu kruki, na dodatek aż dwa... Kruki łączą się ponoć w pary na całe życie, ale poza tym wciska im się bardzo dużo nieprzyjemnych cech. Chyba że o czymś zapomniałam.

"Bo żarty, tak jak i sprawiedliwość, zaczynają się wraz z mową" - ciekawe jak ta teza brzmi w oryginale.

Truskawek nie pamięta tego, co było przed otrzymaniem daru mowy - rozmowa z dorożkarzem o jego niejasnych wspomnieniach jest całkiem zabawna. W każdym razie kostkę cukru zapamiętał bardzo dobrze;)


PS Zwlekałam z następnym rozdziałem z nadzieją, że ktoś coś jeszcze napisze. Muszę też wspomnieć, że w następny piątek nie będę miała możliwości rozpocząć nowego rozdziału (wybieram się do małej wsi na plener, zero internetu Crying or Very sad ). Głupio mi prosić znowu o zastępstwo... Ale jeśli ktoś by zechciał, byłabym wdzięczna:)


Ostatnio zmieniony przez Olle dnia Sob 4:31, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Sob 13:26, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Olle napisał:
:oops: przypadkiem wyrzuciłam z siebie obszerne przemyślenia. Hmm, astronomia wygląda podobnie, jak w niektórych średniowiecznych teoriach.


Widzisz, jak to człowiek nigdy się nie spodziewa, kiedy go najdą obszerne przemyślenia;)?
Olle napisał:
Ale na pewno nie jesteś praktyczna w taki sposób, jak Jadis i wuj Andrzej;) W następnym rozdziale, który zaraz zacznę, znajduje się wzmianka, iż wuj Andrzej "podobnie jak Czarownica był osobą bardzo praktyczną". Czyżby Lewis miał jakieś dziwaczne uprzedzenie do osób praktycznych i praktycznego myślenia? Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale mi się zdaje, że takie podejście oceniane jest przez Lewisa nieco bardziej krytycznie. Faworyzuje on osoby, które kierują się sercem, chęcią przygody, wiarą, nie wiem czym jeszcze... Nie do końca rozumiem dlaczego.


Hmm, bo jest romantykiem i czucie i wiara silniej mówią do niego niż mędrca szkiełko i oko:)? W oryginale Jadis i wuj Andrzej określeni są jako "dreadfully practical", co niby znaczy mniej więcej to samo, co "bardzo praktyczny", ale jednak wydźwięk ma nieco inny:) W ogóle żal mi trochę wuja Andrzeja w tym rozdziale, narrator się z niego wyraźnie naśmiewa, wspominając o tym, że pod wpływem odmładzającego narnijskiego powietrza biegał jak nie byłby w stanie w naszym świecie i że "his coattails flying out behind him were a fine sight.";) No i a propos niego pada jedno z najciekawszych stwierdzeń rozdziału:

Cytat:
Now the trouble about trying to make yourself stupider than you really are is that you very often succeed.


;)

Olle napisał:
Zło wślizgnęło się do Narni niepostrzeżenie i nie nastąpił nagły przełom podkreślany piorunami i wypędzeniem, więc jak to się stało?


No właśnie trochę już o tym wspominałam kilka postów temu: zawsze mi się wydawało, że zło dostało się do Narni razem z Jadis. Tak rozumiem to westchnienie Aslana: "For though the world is not five hours old an evil has already entered it."

Olle napisał:
Następna sprawa - zaciekawiło mnie kogo Aslan wybiera do narady. Są to: karzeł, duch rzeki, dąb, sowa, kruki i słoń. Zapewne te najmądrzejsze bądź najbardziej inteligentne stworzenia. Jeśli kierować się symboliką, obecność każdego z tych stworzeń można jakoś wytłumaczyć, nie wiem tylko skąd tu kruki, na dodatek aż dwa... Kruki łączą się ponoć w pary na całe życie, ale poza tym wciska im się bardzo dużo nieprzyjemnych cech. Chyba że o czymś zapomniałam.


Mi się od razu nasuwa skojarzenie z mitologią nordycką i krukami Odyna, Huginem i Muninem (czyli Myślą i Pamięcią. Są to też, nawiasem mówiąc, nazwy dwóch akademików w Sztokholmie;)).

Olle napisał:
"Bo żarty, tak jak i sprawiedliwość, zaczynają się wraz z mową" - ciekawe jak ta teza brzmi w oryginale.


Cytat:
For jokes as well as justice come in with speech.


Ciekawe jest to, że zwierzęta od razu rozpoznają Aslana i wiedzą, jakim imieniem go nazwać. A dzieci, gdy pierwszy raz słyszą jego głos, przeżywają "a lovely and terrible shock" - to pomieszanie pozytywnych i negatywnych emocji do opisania czegoś bardzo wzniosłego to chyba bardzo Lewisowski chwyt. I zawsze działa:)

Intryguje mnie też obecność "gods and goddesses of the wood" - zakładam, ponieważ jestem właśnie w trakcie czytania "Odrzuconego obrazu", że to bogowie i boginie w rozumieniu średniowiecznym-poetyckim, czyli właściwie takie postaci o nieokreślonym statusie, na poły odziedziczone ze świata antycznego (bo i przecież w Narni pełno jest stworzeń z klasycznego antyku).

Olle napisał:
PS Zwlekałam z następnym rozdziałem z nadzieją, że ktoś coś jeszcze napisze. Muszę też wspomnieć, że w następny piątek nie będę miała możliwości rozpocząć nowego rozdziału (wybieram się do małej wsi na plener, zero internetu :cry: ). Głupio mi prosić znowu o zastępstwo... Ale jeśli ktoś by zechciał, byłabym wdzięczna:)


Zgłosiłabym się, ale w przyszłym tygodniu sama nie wiem, co się będzie ze mną działo;] No i właśnie, co tak mało ludzi się odzywa? Tyle było chętnych na wspólne czytanie!

M.
Zobacz profil autora
narnijka
Opiekunka Narnii



Dołączył: 28 Mar 2006
Posty: 584 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 18:35, 21 Kwi 2009 Powrót do góry

Na początek zdanie wypowiedziane przez Aslana - a więc Narnia została założona. Dopiero podczas "naszej" wspólnej lektury usłyszałam te słowa. Tak, jakby Aslan wykonał zadanie i właśnie je odkreślił na swojej liście.
Albo tak jakby mówił - a więc to się już stało. Narnia już istnieje. Nie wiem dlaczego, ale pobrzmiewa w tym ... smutek?

Postać wuja Andrzeja w Narnii jest dla mnie nieznośna, najchętniej przewracałabym strony bez czytania, ale to znaczy tylko tyle, że Lewis wspaniale opisał to jak taki człowiek nie pasuje do Narnii.

I jeszcze to zdanie - wolne stworzenia daję wam siebie nawzajem. Mądra wolność.

Co do zwierząt, zastanawia mnie czy każde zwierzę przeniesione do Narnii tak dobrze, by się w niej czuło jak Truskawek?


W kwestii formalnej - mam nadmiar pracu i niedoczas jakkolwiek to głupio brzmi, straszne to jest i tylko nasze forum mobilizuje mnie do czytania kolejnych rozdziałów.
W ten weekend nie będę czytała, ale mogłabym zastąpić Olę w poniedziałek, czy to nie za późno?
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)