Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Książę Kaspian Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 18:57, 09 Mar 2010 Powrót do góry

Ja zdałam sobie sprawę z czegoś, co jest chyba jednym z najmniej ważnych szczegółów Razz Że i w naszym świecie, i w Narnii jest ta sama pora roku. Dotąd jakoś zawsze mi się wydawało, że z momentu końca lata przenosimy się na jego początek (takie skojarzenie z wakacjami, które niespodziewanie im się przedłużyły) Wink Wiem, że to banał, ale jakoś tak mnie to odkrycie zaskoczyło Wink

Ciekawe jest to stopniowe odkrywanie Narnii na nowo. Ciekawe, jak wiele dowiedzieli się z rozmów z Profesorem o istnieniu różnych światów. Nic dziwnego, że Piotr stwierdza, że mogą być gdziekolwiek.

Znów mamy motyw lasu, do którego trafia się po przejściu z naszego świata (w zasadzie chyba tylko poza Wędrowcem do Świtu - i z oczywistych względów KiJCh - za każdym razem przejście powoduje dostanie się do jakiegoś lasu...).

Podobnie do Zuzanny, też się zawsze zastanawiałam, jak to jest z tym jedzeniem korzonków. Właściwie, to nadal się zastanawiam Rolling Eyes I żałuję, że się na nie nie skusili, żebym wyniosła jakąś pożyteczną wiedzę z tej książki (w razie znalezienia się nagle w innym świecie Razz ). Choć oczywiście zgadzam się, że pewnie korzonki nie byłyby niezbędne, gdyż
narnijka napisał:
Pan Bóg zwykle wybiera za nas, w najmniej (dla nas ) oczekiwanym momencie, a potem się okazuje, że i tak wszystko dla nas przygotował.


Podobało mi się streszczenie historii LCiSS na początku Wink Od razu jakoś wyobraziłam sobie, że czytam komuś KK i nie muszę przypominać, o czym była wcześniejsza opowieść.
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 18:54, 10 Mar 2010 Powrót do góry

narnijka napisał:
...A tutaj się okazuje, że wszystko, co potrzebne znajdą na miejscu. Wszystko zostaje wybrane nie przez nich.


Co jeszcze ciekawsze, jak się (potem) okazuje, jabłka, którymi Pevensie się będą mogli tutaj pożywić, zostały przez nich samych zasadzone. Wyprzedzając wydarzenia i sięgając do kolejnego rozdziału:

Cytat:
Can you have forgotten that funny old Lilygloves, the chief mole, leaning on his spade and saying, 'Believe me, your Majesty, you'll be glad of these fruit trees one day.' And by Jove he was right.


Jak to często człowiek nie wie, jakie konsekwencje może mieć w przyszłości jego postępowanie.

A_g_a_ napisał:
Podobało mi się streszczenie historii LCiSS na początku ;) Od razu jakoś wyobraziłam sobie, że czytam komuś KK i nie muszę przypominać, o czym była wcześniejsza opowieść.


I jeszcze na dodatek cała złożoność i symbolika LCiSS streszczone w takim jednym, dość krótkim akapicie:)!

Więcej nie mam nic ciekawego do dodania na temat tego rozdziału, ponad to, co już wymieniłyście.

M.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Czw 20:32, 11 Mar 2010 Powrót do góry

A_g_a_ napisał:
Ja zdałam sobie sprawę z czegoś, co jest chyba jednym z najmniej ważnych szczegółów Razz Że i w naszym świecie, i w Narnii jest ta sama pora roku.

Ale masz na myśli tylko ten tom? No bo w LCiSS przenoszą się z nie-zimy (nie wiem, co to była za pora, ale chyba jakaś jesień, skoro wojna ledwo co wybuchła) do zimy.

No to lecę:

Cytat:
DLA MARY CLARE HAVARD

Wie ktoś, to zacz? Wygooglowałam tylko, że była córką jednego z Inklingów i zarazem osobistego lekarza Lewisa. Ale dlaczego akurat jej zadedykował KK? Ech, Jack musiał naprawdę znać niewiele dzieci Very Happy
PS. Na forum Wardrobe'owym jest [link widoczny dla zalogowanych].

Cytat:
Nagle Łucja wrzasnęła przenikliwie, jakby ją osa ugryzła.

Czy w wersji angielskiej osa też Łucję gryzie? Pytam, bo to jest w sumie błąd stylistyczny, z tym gryzieniem. I przypomniało mi się, jak kiedyś jeden baca (u którego często nocowałyśmy podczas bieszczadzkich wypadów) strasznie zaśmiewał się z tego, jak mu właśnie jakaś turystka rzekła, ze osa ją ugryzła. Na co on zgiął się w pół i, pomiędzy jednym rykiem śmiechu a drugim, wydusił: Taka malutka osa... z TAKIMI zębami! Mr. Green

Cytat:
— Uwaga! — krzyknął Edmund. — Złapmy się za ręce i trzymajmy mocno razem. Czuję, że to jakieś czary. Prędko!

Zauważyliście, że Ed się zrobił bardzo taki przywódczy? To nie Piotr rzuca pomysłami, ale właśnie Edmund. Piotr jest jakiś taki kluchowaty, no nie wiem... Ale mi zawsze P. wydawał się bezbarwny i zbyt poprawny - no, nudny po prostu.

Cytat:
Słońce znajdowało się tam, gdzie powinno być o dziesiątej rano.

(A niedoczekanie jego, jeśliby znajdowało się gdzie indziej Wink Ordnung muss sein!)
Hehe, bardzo Lewisowskie stwierdzenie Very Happy L. często opisuje rzeczy właśnie w ten sposób - przez porównania do pewnych innych rzeczy lub wrażenie, jakie te rzeczy wywierają.

Cytat:
— No, a teraz, co z tymi kanapkami? — odezwał się w końcu Edmund. (...)
— Tak, hm... ale co z tymi kanapkami? — powtórzył Edmund. — Będziemy je oszczędzać, aż się zepsują?

Typowy facet - jeśli tylko czegoś chce, potrafi swoją zachciankę świetnie umotywować ;P
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 22:36, 11 Mar 2010 Powrót do góry

patysio napisał:
A_g_a_ napisał:
Ja zdałam sobie sprawę z czegoś, co jest chyba jednym z najmniej ważnych szczegółów :P Że i w naszym świecie, i w Narnii jest ta sama pora roku.

Ale masz na myśli tylko ten tom? No bo w LCiSS przenoszą się z nie-zimy (nie wiem, co to była za pora, ale chyba jakaś jesień, skoro wojna ledwo co wybuchła) do zimy.


Nie wojna wybuchła, tylko Bitwa o Anglię. W końcu te dzieciaki z powodu nalotów na Londyn ewakuowali. Czyli lato/wczesna jesień 1940.

patysio napisał:

Cytat:
Nagle Łucja wrzasnęła przenikliwie, jakby ją osa ugryzła.

Czy w wersji angielskiej osa też Łucję gryzie? Pytam, bo to jest w sumie błąd stylistyczny, z tym gryzieniem.


Nie, w oryginale osa jak najbardziej żądli:

Cytat:
Suddenly Lucy gave a sharp little cry, like someone who has been stung by a wasp.


patysio napisał:
I przypomniało mi się, jak kiedyś jeden baca (u którego często nocowałyśmy podczas bieszczadzkich wypadów) strasznie zaśmiewał się z tego, jak mu właśnie jakaś turystka rzekła, ze osa ją ugryzła. Na co on zgiął się w pół i, pomiędzy jednym rykiem śmiechu a drugim, wydusił: Taka malutka osa... z TAKIMI zębami! :mrgreen:


:))

patysio napisał:
Cytat:
— Uwaga! — krzyknął Edmund. — Złapmy się za ręce i trzymajmy mocno razem. Czuję, że to jakieś czary. Prędko!

Zauważyliście, że Ed się zrobił bardzo taki przywódczy? To nie Piotr rzuca pomysłami, ale właśnie Edmund. Piotr jest jakiś taki kluchowaty, no nie wiem... Ale mi zawsze P. wydawał się bezbarwny i zbyt poprawny - no, nudny po prostu.


No bo Edmund jest taki rzeczowy, a nie buja w obłokach rycersko-królewskich ideałów, jak Piotr (jak to już kiedyś napisałam, ten pierwszy jest rozważny, a drugi - romantyczny;)). Przepraszam, że zbluźnię tu i przytoczę ekranizację, ale rozbawiło mnie to, że tam pomysł o trzymaniu się za ręce rzuca Zuzanna, na co Edmund odpowiada, oburzony, że ani myśli łapać Piotra za rękę:)

patysio napisał:
Cytat:
Słońce znajdowało się tam, gdzie powinno być o dziesiątej rano.

(A niedoczekanie jego, jeśliby znajdowało się gdzie indziej :wink: Ordnung muss sein!)


To by się okazało - nie dość, że kraj im zajęli, zamek doprowadzili do ruiny i w ogóle pozmieniali porządki, to jeszcze słońce poprzestawiali!;) Inna sprawa, że chyba położenie słońca można określić tylko jak się wie, jaka jest dokładnie pora roku i na jakiej jest się szerokości geograficznej, nie? A zważywszy na fakt, że dzieciaki nie miały pojęcia, gdzie się znajdują, to raczej trudno było stwierdzić, gdzie w tym miejscu słońce powinno się znajdować o 10 rano... Swoją drogą, ciekawe, jaki jest mechanizm obiegania słońca wokół płaskiego świata.

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Nie 0:41, 14 Mar 2010 Powrót do góry

narnijka napisał:

Też lubię przejścia, a najbardziej to, że bohaterowie są nimi zaskakiwani, bo jakby to było fajnie, gdyby mogli się przygotować, zabrać odpowiednie sprzęty itd. A tutaj się okazuje, że wszystko, co potrzebne znajdą na miejscu. Wszystko zostaje wybrane nie przez nich.


Swoją drogą, ciekawe co by wzięli, gdyby się mogli przygotować? Prócz oczywiście zapasowych baterii do latarki.

patysio napisał:

Cytat:
Nagle Łucja wrzasnęła przenikliwie, jakby ją osa ugryzła.

Czy w wersji angielskiej osa też Łucję gryzie? Pytam, bo to jest w sumie błąd stylistyczny, z tym gryzieniem. I przypomniało mi się, jak kiedyś jeden baca (u którego często nocowałyśmy podczas bieszczadzkich wypadów) strasznie zaśmiewał się z tego, jak mu właśnie jakaś turystka rzekła, ze osa ją ugryzła. Na co on zgiął się w pół i, pomiędzy jednym rykiem śmiechu a drugim, wydusił: Taka malutka osa... z TAKIMI zębami! Mr. Green


Very Happy Pan Polkowski najwyraźniej nie jest specjalistą w entomologii Rolling Eyes
(1.blue bottle, 2. osy-mutanty).

martencja napisał:
Swoją drogą, ciekawe, jaki jest mechanizm obiegania słońca wokół płaskiego świata.


Laughing Laughing Nurkuje i przepływa pod spodem.

Rozdział II
STAROŻYTNY SKARBIEC

martencja napisał:
patysio napisał:
Cytat:
— Uwaga! — krzyknął Edmund. — Złapmy się za ręce i trzymajmy mocno razem. Czuję, że to jakieś czary. Prędko!

Zauważyliście, że Ed się zrobił bardzo taki przywódczy? To nie Piotr rzuca pomysłami, ale właśnie Edmund. Piotr jest jakiś taki kluchowaty, no nie wiem... Ale mi zawsze P. wydawał się bezbarwny i zbyt poprawny - no, nudny po prostu.


No bo Edmund jest taki rzeczowy, a nie buja w obłokach rycersko-królewskich ideałów, jak Piotr (jak to już kiedyś napisałam, ten pierwszy jest rozważny, a drugi - romantyczny;)). Przepraszam, że zbluźnię tu i przytoczę ekranizację, ale rozbawiło mnie to, że tam pomysł o trzymaniu się za ręce rzuca Zuzanna, na co Edmund odpowiada, oburzony, że ani myśli łapać Piotra za rękęSmile


To oczywiste, że rozważni mężczyźni nie łapią innych mężczyzn za ręce Exclamation

A co do Piotra - a w kolejnym rozdziale to właśnie on wpada na pomysł, że znajdują się w ruinach Ker-Paravelu. Edmund tym razem ciągle kręci nosem i pełni rolę... hmm... może dra Watsona, który wymawia wszystkie myśli, na które wpaść może prosto myślący umysłWink[powiedziała Olle, uchylając się przed ciosem Martencji].

Zuzanna: Jakże bym mogła zapomnieć? Rolling Eyes To ona najbardziej rzewnie wspomina życie w Narni. Co więcej, ledwo przybyła z powrotem, już zaczęła zapominać o Anglii (kiedy sie przedzieraliśmy do tego innego miejsca... mam na mysli Anglię...). Prawdopodobnie mechanizm zapominania działa u niej w obie strony. Ma słabą pamięć na bliskie dystanse.

Jeszcze co do Zuzanny - niesamowicie duża tolerancja na tamowanie przebiegu akcji. Kto mógłby usnąć, nie otworzywszy drzwi skarbca i nie rozwiązawszy zagadki??

Cytat:
na dzień przed przybyciem posła Kalormenów

Czyli Kalormenów, a nie Kalormeńczyków?... Hmm, hmm. Więc źle mówiłam. Chociaż 'Kalormeńczyków' brzmi lepiej. No bo... "kilku Kalormenów", więc "jeden Kalormen"?

Tu się chyba pierwszy raz pojawia ta nazwa. Ciekawe, czy już wtedy Lewis wyobrażał ich sobie jako "orientalną" nację.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 11:46, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Olle napisał:
Swoją drogą, ciekawe co by wzięli, gdyby się mogli przygotować? Prócz oczywiście zapasowych baterii do latarki.

No właśnie - nie znacie dnia ani godziny! Nie ważne jest to, co dzieci posiadały w Anglii - ważne jest to, kim są.
Kajam się ze wstydu nad mym podłym materializmem Very Happy

Rozdział II
STAROŻYTNY SKARBIEC


Olle napisał:
A co do Piotra - a w kolejnym rozdziale to właśnie on wpada na pomysł, że znajdują się w ruinach Ker-Paravelu.

Usiłuję sobie przypomnieć, czy, gdy pierwszy raz w życiu czytałam KK, zorientowałam się przed Pevensie, że te ruiny to właśnie Ker-Paravel. No ale to było taaaak dawno temu, że chyba tylko hipnoza mogłaby wydobyć ze mnie tę informację.

Aha, i zauważcie, że:
Cytat:
— To wszystko budzi we mnie jakieś dziwne uczucie — powiedziała Łucja.
— Naprawdę, Łusiu? — zapytał Piotr, odwracając się i przyglądając się jej uważnie. — Bo widzisz, we mnie też...

Łucja, jak i pozostałe dzieci, jeszcze nie wie, ale bezbłędnie rozpoznaje sercem. Drugi po niej w 'czuciu sercem' jest Piotr.

Zuzanna: Jakże bym mogła zapomnieć? Rolling Eyes To ona najbardziej rzewnie wspomina życie w Narni. Co więcej, ledwo przybyła z powrotem, już zaczęła zapominać o Anglii (kiedy sie przedzieraliśmy do tego innego miejsca... mam na mysli Anglię...). Prawdopodobnie mechanizm zapominania działa u niej w obie strony. Ma słabą pamięć na bliskie dystanse.

Bożeee, wpierniczać jabłka cały Boży dzień - okropność Shocked

Olle napisał:
Cytat:
na dzień przed przybyciem posła Kalormenów

Czyli Kalormenów, a nie Kalormeńczyków?... Hmm, hmm. Więc źle mówiłam. Chociaż 'Kalormeńczyków' brzmi lepiej. No bo... "kilku Kalormenów", więc "jeden Kalormen"?

A może Polkowski znów się pomylił? Jak to jest w oryginalnym wydaniu?

edit:
Wracam jeszcze chwile do Eda i jego 'złapmy się za ręce'. Znalazłam w sieci fajny artykuł nt. KK:
Arrow [link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Instead of panicking, Edmund calls for them to “all catch hands” so they will stay together (5). Readers may be too swept up in the story at this point to notice that Lewis has Edmund take the lead and issue orders here, rather than Peter as might be expected since he is not just the oldest but also the high king. For as hierarchical as some critics find Narnia to be, leadership will actually be far more shared than absolute. In The Lion, the Witch and the Wardrobe, Edmund also appeared to act on his own initiative when he decided to go after the Witch’s wand, and later when he declared his intention to pursue the White Stag, he again did so without seeking permission from Peter. Although all four children feel the tugging, Edmund is the first to recognize it as magic. At the start of The Voyage of the Dawn Treader, Lewis will give Edmund a similar role and will add an intriguing comment. When Eustace rushes toward an enchanted picture, readers are told that “Edmund, who knew something about magic, sprang after him, warning him . . . not to be a fool” (10, emphasis added).
Perhaps in both books Lewis wants readers to recall that of all the children, it is Edmund who, through his encounters with the White Witch and his healing by Lucy’s cordial, has had the most direct contact with magic and so might know the feeling associated with it better than his siblings. As he states here in Prince Caspian, “This is magic—I can tell by the feeling” (5).


W ogóle w tym artykule jest b. wiele ciekawych uwag:
1) na str. 24 zwrócona jest uwaga na porządek, w jakim dzieci odczuwają 'wciaganie' do Narnii'; pierwsza czuje Łucja, później Piotr i Edmund, a na końcu Zuzanna (autor daje Edmunda przed Piotra)
Cytat:
Paul Ford uses the order of the dialogue given here to suggest that it is Lucy who first feels the tug, followed by Edmund, Peter, and Susan respectively. This order can be seen as an indicator of what Ford labels their “relative childlike receptivity to the call into Narnia” (331). This same order will be repeated and become highly significant in chapter eleven, as Aslan is visible first to Lucy, then to Edmund, next to Peter, and finally to Susan.

2) na str. 29 poruszona została kwestia łakomstwa Eda Razz (heh, zwróciłam uwagę na tą jego żądzę kanapek)
Cytat:
After they find a stream and have a drink, Edmund, who fell victim to the Witch’s Turkish Delight in the first book, is still the one most concerned about food and wants to eat the sandwiches right away rather than wait. In The Lion, the Witch and the Wardrobe, Lewis depicted Edmund talking “with his mouth full of Turkish Delight” (37). Near the end of this chapter, Edmund will be described similarly as speaking “with his mouth full of apple” (12), a comment that also perhaps says something about Edmund’s age and gender. After Lucy recognizes they are in the ruins of something “like the great hall” they had once feasted in, Edmund will respond, “But unfortunately without the feast” (16). After a supper of apples, Edmund will be the one described as longing for “a good thick slice of bread and margarine” (1Cool.

3) I jeszcze odnośnie tego, o czym Aga mówiła (identyczności pory roku w Anglii i Narnii w tym tomie)
Cytat:
By making it the same season in both countries, and even the same time of day, Lewis removes yet one more aspect that had made Narnia so special and so different from our world in the first book, where summer became winter and Lucy’s day visit became night.


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Nie 16:10, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
promyk słonka
Kawka



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdyni!

PostWysłany: Nie 12:57, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Rozśmiesza mnie tutaj biadolenie Zuzanny:
Cytat:
Och, dajcie teraz spokój. Możemy to zrobić rano. Jeżeli mamy tu spędzić noc, to nie chcę mieć za plecami żadnych otwartych drzwi i wielkiej czarnej dziury, z której w każdej chwili może Bóg wie co wylecieć, nie mówiąc o przeciągu i wilgoci. I zaraz zrobi się ciemno.


W ogóle nie pociąga jej ta tajemnica, którą mają przed sobą, nie ma najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakichkolwiek niewiarygodnych przygodach. Tak jakby już wtedy jej świat był po części zupełnie gdzie indziej - nie w Narnii...


W filmie KK bardzo podoba mi się motyw robienia pochodni. Śmieszna to jest scena, gdy Edmund nagle przypomina sobie o latarce, a Piotr z wyrzutem mówi, że mógł ją wyjąć wcześniej Smile
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 16:08, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Olle napisał:

Swoją drogą, ciekawe co by wzięli, gdyby się mogli przygotować? Prócz oczywiście zapasowych baterii do latarki.


Oho, widzę, że motyw latarki urasta na coraz ważniejszy w interpretacji KK!;) Ach, co ten Adamson uczynił:P

Olle napisał:
martencja napisał:
No bo Edmund jest taki rzeczowy, a nie buja w obłokach rycersko-królewskich ideałów, jak Piotr (jak to już kiedyś napisałam, ten pierwszy jest rozważny, a drugi - romantyczny;)). Przepraszam, że zbluźnię tu i przytoczę ekranizację, ale rozbawiło mnie to, że tam pomysł o trzymaniu się za ręce rzuca Zuzanna, na co Edmund odpowiada, oburzony, że ani myśli łapać Piotra za rękę:)


To oczywiste, że rozważni mężczyźni nie łapią innych mężczyzn za ręce :!:


;) Albo po prostu chłopcy w pewnym wieku nie są specjalnie dotykalscy:) W pierwszym filmie też Edmund się krzywi, jak matka chce go przytulić.

Olle napisał:
A co do Piotra - a w kolejnym rozdziale to właśnie on wpada na pomysł, że znajdują się w ruinach Ker-Paravelu. Edmund tym razem ciągle kręci nosem i pełni rolę... hmm... może dra Watsona, który wymawia wszystkie myśli, na które wpaść może prosto myślący umysł;)[powiedziała Olle, uchylając się przed ciosem Martencji].


E tam, prosto myślący - po prostu głos rozsądku, jak najbardziej potrzebny. I nie taki jęcząco-narzekający, jak Zuzanny, tylko konstruktywny. A tutaj po prostu Edmund wygłasza wszystkie wątpliwości, które mamy my, jako czytelnicy.

W ogóle, a propos Edmunda, bardzo ciekawe są te cytaty, które przytoczyła Patysio! Już to pisałam wiele razy, ale zawsze lubiłam postać Edmunda, a po ekranizacjach polubiłam go jeszcze bardziej:) I jeszcze:

promyk słonka napisał:
W filmie KK bardzo podoba mi się motyw robienia pochodni. Śmieszna to jest scena, gdy Edmund nagle przypomina sobie o latarce, a Piotr z wyrzutem mówi, że mógł ją wyjąć wcześniej


Ktoś chyba to pisał w wątku o filmie - wyraźnie jest tam kilkukrotnie zaznaczone, że Piotr, choć waleczny, odważny i w ogóle wspaniały, niewiele może zdziałać bez wsparcia Edmunda - tutaj to też jest, choć dość subtelnie, pokazane: na Piotra "popatrzcie, jaki jestem wspaniały, zrobiłem pochodnię!", Edmund po prostu spokojnie wyciąga latarkę (znów latarka!;))

patysio napisał:
Usiłuję sobie przypomnieć, czy, gdy pierwszy raz w życiu czytałam KK, zorientowałam się przed Pevensie, że te ruiny to właśnie Ker-Paravel. No ale to było taaaak dawno temu, że chyba tylko hipnoza mogłaby wydobyć ze mnie tę informację.


No tak, ale my, czytelnicy, mieliśmy tę przewagę nad bohaterami, że wiedzieliśmy, że czytamy po pierwsze powieść fantastyczną, a po drugie z serii "Opowieści z Narni", więc przy minimalnej znajomości konwencji, łatwiej było nam się domyślić;)!

I w ogóle, w filmie to Łucja, a nie Piotr, wpada na to, że są w Ker Paravelu. Zauważam, że chyba ciężko będzie przebić się przez lekturę KK bez odwoływania się do ekranizacji - mi, przynajmniej, bo pewnie ciągle mi się będzie coś kojarzyć. Chyba, że bardzo chcecie, żebym się powstrzymała, to wtedy mogę spróbować:)?

Olle napisał:
Jeszcze co do Zuzanny - niesamowicie duża tolerancja na tamowanie przebiegu akcji. Kto mógłby usnąć, nie otworzywszy drzwi skarbca i nie rozwiązawszy zagadki??


A dla mnie ciekawe jest, jak Piotr ją za to strofuje:

Cytat:
It's no good behaving like kids now that we are back in Narnia. You're a Queen here.


- co przystoi, a co nie przystoi królowej, w przeciwieństwie do zwykłej angielskiej dziewczyny!

patysio napisał:
Olle napisał:
Cytat:
na dzień przed przybyciem posła Kalormenów

Czyli Kalormenów, a nie Kalormeńczyków?... Hmm, hmm. Więc źle mówiłam. Chociaż 'Kalormeńczyków' brzmi lepiej. No bo... "kilku Kalormenów", więc "jeden Kalormen"?


A może Polkowski znów się pomylił? Jak to jest w oryginalnym wydaniu?


W oryginale jest ...the very day before the ambassadors came from the King of Calormen. Ale tak czy siak, Polkowskiego można co najwyżej winić za brak konsekwencji w odmianie (jeżeli w innych tomach pisze o "Kalormeńczykach", a wydaje mi się, że pisze, ale nie mam gdzie sprawdzić), bo przecież oryginał angielski nie narzuca, na jaką formę to na polski przetłumaczyć, nie mówiąc już o tym, jak to po polsku odmieniać. Byle być konsekwentnym. Mi osobiście też się bardziej podoba "Kalormeńczycy" niż "Kalormenowie".

Olle napisał:
Tu się chyba pierwszy raz pojawia ta nazwa. Ciekawe, czy już wtedy Lewis wyobrażał ich sobie jako "orientalną" nację.


I czy wiedział już, po co ten poseł na Ker Paravel przybył, co się okazuje w KiJC;)

patysio napisał:
Bożeee, wpierniczać jabłka cały Boży dzień - okropność Shocked


Zgadzam się, tym bardziej, że nigdy jakoś nie przepadałam szczególnie za jabłkami.

M.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 16:28, 14 Mar 2010 Powrót do góry

martencja napisał:
patysio napisał:
Olle napisał:
Cytat:
na dzień przed przybyciem posła Kalormenów

Czyli Kalormenów, a nie Kalormeńczyków?... Hmm, hmm. Więc źle mówiłam. Chociaż 'Kalormeńczyków' brzmi lepiej. No bo... "kilku Kalormenów", więc "jeden Kalormen"?

A może Polkowski znów się pomylił? Jak to jest w oryginalnym wydaniu?


W oryginale jest ...the very day before the ambassadors came from the King of Calormen. Ale tak czy siak, Polkowskiego można co najwyżej winić za brak konsekwencji w odmianie (jeżeli w innych tomach pisze o "Kalormeńczykach", a wydaje mi się, że pisze, ale nie mam gdzie sprawdzić), bo przecież oryginał angielski nie narzuca, na jaką formę to na polski przetłumaczyć, nie mówiąc już o tym, jak to po polsku odmieniać. Byle być konsekwentnym. Mi osobiście też się bardziej podoba "Kalormeńczycy" niż "Kalormenowie".

Calor-menowie, hmmm.. ciekawe od czego Lewis wytrzasnął to 'calor'. Czyżby chodziło mu o temperaturę (calor od 'calorifics' - grzejnictwo), czy może o kalorie? Very Happy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Nie 16:47, 14 Mar 2010 Powrót do góry

Z tego, co wiem, to od greckiego słowa calor (czy jakoś tak, moja znajomość greki jest zerowa), które ma oznaczać właśnie ciepło. Kiedyś miałam wielkie problemy z zapamiętaniem, czy ten kraj nazywa się "Kalormen", czy "Karolmen", aż sobie nie skojarzyłam, że nazwa ta ma ten sam źródłosłów, co słowo "kaloryfer" i już mi się nie myli:) Ale to by podpowiadało, że od początku Kalormeńczycy mogli być planowani jako orientalny lud rodem z kraju o cieplejszym klimacie.

A co do kalorii, to kto wie, czy i one nie mają tego samego źródła? W końcu i tu, i tu chodzi o energię!:)

M.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 17:21, 14 Mar 2010 Powrót do góry

No to Bogu dzięki, że nie Karolmeni, bo to by mogło oznaczać Naród Śpiewający Kolędy Very Happy
Zobacz profil autora
A_g_a_
Faun



Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pon 13:49, 15 Mar 2010 Powrót do góry

(gdzieś tam padło pytanie, czy chodziło mi o porę roku tylko tego tomu - więc odpowiadam, że tak Wink )

Ależ Wy spostrzegawczy jesteście - nie zwróciłabym uwagi na różnice w nazewnictwie mieszkańców Kalormenu Smile
Naród Śpiewający Kolędy - czemu nie Razz Skoro jest (ewentualnie nie ma podczas panowania złych czarownic) Boże Narodzenie... Razz

Ja sobie również przypomnieć nie mogę, czy zastanawiałam się, czytając po raz pierwszy KK, czy Pevensie są w Narnii, czy nie. Podejrzewam, że pewnie się nie domyślałam. Chyba czytając pierwszy raz w ogóle nie wiedziałam, na ile te wszystkie tomy stanowią pewną całość.

Zastanawia mnie w tym rozdziale to, że nikt nie włamał się wcześniej do skarbca - wiem, że w późniejszym rozdziale jest coś o ewentualności spotkania w tym miejscu duchów, ale mimo wszystko, zaskakuje mnie, że cały zamek jest w ruinie, a skarbiec sobie jest, jaki był Smile
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pon 14:35, 15 Mar 2010 Powrót do góry

Ech, głupia jednak jestem - sama już nie pamiętam, co piszę na tym forum;] Postanowiłam mianowicie zrobić mały risercz co do tego calor - i risercz ten, oczywiście, bardzo szybko zaprowadził mnie do odpowiedniego artykułu na [link widoczny dla zalogowanych]. Z niego to dowiedziałam się, że to jednak łacińskie słowo, nie greckie. Ale jak czytałam ten artykuł (ciekawy zresztą, aż się dziwię, że nie wypłynął przy okazji lektury KiJC) i natykałam się w nim na coraz to nowe tłumaczenia narnijskich nazw, zaczęło mi się kojarzyć, że przecież już mamy na ten temat na tym forum wątek. Co więcej, w wątku tym sama linkowałam ten artykuł z Wikipedii, a nawet pisałam, że nazwa "Kalormen" ma łaciński źródłosłów.

A Naród Śpiewający Kolędy wniósłby do narnijskiej historii klimaty iście pythonowskie, w sam raz na ten wątek;)

A_g_a_ napisał:
Zastanawia mnie w tym rozdziale to, że nikt nie włamał się wcześniej do skarbca - wiem, że w późniejszym rozdziale jest coś o ewentualności spotkania w tym miejscu duchów, ale mimo wszystko, zaskakuje mnie, że cały zamek jest w ruinie, a skarbiec sobie jest, jaki był Smile


Znów się odwołam do ekranizacji, bo jeszcze przed premierą, gdy przeglądałam różne materiały i wywiady z twórcami, natknęłam się na wzmiankę na ten temat, że to dziwne, że nikt nie splądrował skarbca, dlatego w filmie wymyślili patent z drzwiami ukrytymi za odsuwanym kawałkiem muru.

M.
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Wto 16:38, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Co do tego, co pisałaś Patysio o Edmundzie - bardzo ciekawe te fragmenty artykułu! Rzeczywiście, Edmund stał się bardziej czujny na magię od wiadomego zdarzenia.

patysio napisał:

2) na str. 29 poruszona została kwestia łakomstwa Eda Razz (heh, zwróciłam uwagę na tą jego żądzę kanapek)


Hehehe, a tego to zupełnie wcześniej nie zauważyłam. No proszę, Edmund-łakomczuszek;] Czyli po bardziej szczegółowej analizie okazuje się, że Czwórka nie jest tak bezosobowa, jak wcześniej sądziłam. Każdy ma jakieś swoje mniej monumentalne i mniej ogólne cechy.

promyk słonka napisał:
Rozśmiesza mnie tutaj biadolenie Zuzanny:
Cytat:
Och, dajcie teraz spokój. Możemy to zrobić rano. Jeżeli mamy tu spędzić noc, to nie chcę mieć za plecami żadnych otwartych drzwi i wielkiej czarnej dziury, z której w każdej chwili może Bóg wie co wylecieć, nie mówiąc o przeciągu i wilgoci. I zaraz zrobi się ciemno.


W ogóle nie pociąga jej ta tajemnica, którą mają przed sobą, nie ma najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakichkolwiek niewiarygodnych przygodach. Tak jakby już wtedy jej świat był po części zupełnie gdzie indziej - nie w Narnii...


Ale ona przecież bardzo tęskni do życia w Narni, wszystkich wspaniałych uczt, polowań, sadzenia ogrodu... Nawet szybko zapomina o Anglii.

Hmmm uczty i polowania~przyjęcia i nylonowe pończochy? Hmm, hmm.

martencja napisał:
Olle napisał:

Swoją drogą, ciekawe co by wzięli, gdyby się mogli przygotować? Prócz oczywiście zapasowych baterii do latarki.


Oho, widzę, że motyw latarki urasta na coraz ważniejszy w interpretacji KK!Wink Ach, co ten Adamson uczyniłRazz


W moim przypadku to chyba jednak nie przez Adamsona, po prostu czytając tak sobie pomyślałam:)

martencja napisał:
Ktoś chyba to pisał w wątku o filmie - wyraźnie jest tam kilkukrotnie zaznaczone, że Piotr, choć waleczny, odważny i w ogóle wspaniały, niewiele może zdziałać bez wsparcia Edmunda - tutaj to też jest, choć dość subtelnie, pokazane: na Piotra "popatrzcie, jaki jestem wspaniały, zrobiłem pochodnię!", Edmund po prostu spokojnie wyciąga latarkę (znów latarka!Wink)


Heh, racja:) Piotrek lubił, żeby go podziwiać. Ale wszyscy razem siebie potrzebują i się świetnie dopełniają.

martencja napisał:
I w ogóle, w filmie to Łucja, a nie Piotr, wpada na to, że są w Ker Paravelu. Zauważam, że chyba ciężko będzie przebić się przez lekturę KK bez odwoływania się do ekranizacji - mi, przynajmniej, bo pewnie ciągle mi się będzie coś kojarzyć. Chyba, że bardzo chcecie, żebym się powstrzymała, to wtedy mogę spróbowaćSmile?


Myślę, że ekranizacja może pomóc w odkryciu nowych, niezauważonych aspektów książkowych... jakakolwiek by nie była;]

Co do Kalormenu - więc się wszystko wyjaśniłoSmile

patysio napisał:
No to Bogu dzięki, że nie Karolmeni, bo to by mogło oznaczać Naród Śpiewający Kolędy Very Happy


Czyli... Kolędnicy Very Happy Chyba mam ochotę na odnowienie wątku, który zalinkowała Martencja X)

A_g_a_ napisał:

Zastanawia mnie w tym rozdziale to, że nikt nie włamał się wcześniej do skarbca - wiem, że w późniejszym rozdziale jest coś o ewentualności spotkania w tym miejscu duchów, ale mimo wszystko, zaskakuje mnie, że cały zamek jest w ruinie, a skarbiec sobie jest, jaki był Smile


Mnie to też zastanowiło mimo wszystko... bo żeby strach był silniejszy niż żądza bogactwa?? To chyba tylko w Narni.

martencja napisał:
Znów się odwołam do ekranizacji, bo jeszcze przed premierą, gdy przeglądałam różne materiały i wywiady z twórcami, natknęłam się na wzmiankę na ten temat, że to dziwne, że nikt nie splądrował skarbca, dlatego w filmie wymyślili patent z drzwiami ukrytymi za odsuwanym kawałkiem muru.


I po raz kolejny twórcy ekranizacji byli mundrzejsi od autora.
Zobacz profil autora
promyk słonka
Kawka



Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Gdyni!

PostWysłany: Wto 18:32, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Olle napisał:
promyk słonka napisał:
Rozśmiesza mnie tutaj biadolenie Zuzanny:
Cytat:
Och, dajcie teraz spokój. Możemy to zrobić rano. Jeżeli mamy tu spędzić noc, to nie chcę mieć za plecami żadnych otwartych drzwi i wielkiej czarnej dziury, z której w każdej chwili może Bóg wie co wylecieć, nie mówiąc o przeciągu i wilgoci. I zaraz zrobi się ciemno.


W ogóle nie pociąga jej ta tajemnica, którą mają przed sobą, nie ma najmniejszej ochoty uczestniczyć w jakichkolwiek niewiarygodnych przygodach. Tak jakby już wtedy jej świat był po części zupełnie gdzie indziej - nie w Narnii...


Ale ona przecież bardzo tęskni do życia w Narni, wszystkich wspaniałych uczt, polowań, sadzenia ogrodu... Nawet szybko zapomina o Anglii.



Wydaje mi się jednak, że Zuzanna ma taką zdolność do błyskawicznego zapominania i odwrócenia uwagi od tego, co opuściła... Przypomina sobie o Narnii dopiero gdy znów się w niej znajdzie. Jeśli jest w Anglii - wcale do Narnii nie tęskni. (Albo ma tę tęsknotę ukrytą baaardzo głęboko.) Nawet w tym rozdziale, gdy już prawie pewne jest gdzie się znajdują, Zuza jakby chciała wszystkich odciągnąć od rozwiązania zagadki... może się boi? W każdym razie, jeśli tęskni, to tylko przez chwilę.
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)