Forum ~ Staraszafa ~ Strona Główna ~ Staraszafa ~
Forum narnijskie
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Ostatnia Bitwa Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 12:49, 21 Mar 2021 Powrót do góry

Dziewczyny, jestem dumna z naszych postępów! Tymczasem, niech będzie zanotowane dla potomności, trzeci lockdown zapadł i w tych okolicznościach zmierzamy do końca lektury.

martencja napisał:
Ja, przeciwnie, bardzo lubię ten rozdział.

Olle napisał:
Mnie się również bardzo podoba ten rozdział.

Ja w nim lubie to, że po nim jest rozdział następny, który lubię Wink

martencja napisał:
No świetnie, wspaniale wręcz, przyjaciel czy wróg, niewielka różnica, byle był szlachetny... Możemy się wziąć i posiekać mieczami na plasterki, byle szlachetnie.

Cóż za snobizm! Kobieta - byle piękna. Wróg - byle szlachetny! Zdejm kapelusz.

Olle napisał:
A jak dobrze widać ze wspomnianych drzwi! Zacytuję tu fragment z "Odrzuconego obrazu" Lewisa czyli analizy Modelu średniowiecznego:
Cytat:
Stosunkowa wielkość przedmiotów w średniowiecznych sztukach plastycznych jest bardziej zdeterminowana naciskiem, który artysta chce na nie położyć, niż ich wielkością lub odległością w świecie realnym. Wszelkie szczegóły, które mamy zobaczyć, będą ukazane bez względu na to, czy były naprawdę widoczne czy nie. Myślę, że Dante mógł być całkiem świadomy, że nie może zobaczyć Azji i Kadyksu z "nieba gwiaździstego", a jednak wprowadził je. Kilka stuleci później Milton sprawia, że archanioł Rafał spogląda w dół z bramy Niebios, czyli z punktu znajdującego się na zewnątrz całego gwiezdnego wszechświata - "z odległości niewypowiedzianej liczbami, które mają miano" - i widzi nie tylko Ziemię, nie tylko kontynenty na Ziemi, nie tylko Eden, ale także cedrowe drzewa".


To jest super ciekawe! Zapomniałam, że Lewisa trzeba czytać trochę z kluczem. A ja tu wyjeżdżam z realizmem i prawami fizyki, ech. Zrobiłam się mugolska z wiekiem - I blame accounting!

Olle napisał:
Martencja napisał:
Tylko olbrzym-Czas pozostał za drzwiami i ciekawa jestem, co się z nim stało...

Ano. Tego Aslan też nie wyjaśnia, ani nawet autor. Cokolwiek się stało, ponoć miał dostać nowe imię. Co za życie - całe przesypiasz, a kiedy cię budzą, to zostajesz sam w pustce i dostajesz nowe imię, chociaż w sumie to nie użyłeś za bardzo poprzedniego bo spałeś.


Właśnie nie do końca rozumiem po co Lewis napisał, że Czas dostanie nowe imię, po czym zostawił temat otwarty. Chciał stworzyć mistyczną atmosferę? Tak jak w Apokalipsie św. Jana - niby tłumaczysz, ale nie tłumaczysz. Wszystko można interpretować - have fun!

Olle napisał:
Cytat:
Tylko Klejnot stał, polerując sobie róg o swój biały jedwabisty bok.

Konie są takie elastyczne czy miał zdejmowany róg i go trzymał kopytem?

Miał hipermobilność kręgów szyjnych, od gadania do Tiriana w trakie przejażdżek po puszczy narnijskiej Wink
Swoją drogą, gdyby Lewis wiedział, jaką marketingową furorę w XXI wieku zrobią jednorożce....


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Pią 23:08, 23 Kwi 2021, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Pią 22:25, 23 Kwi 2021 Powrót do góry

Idzie trochę jak poród kleszczowy (jak mawiała moja polonistka) - ale damy radę ! One more chapter to go!!

Rozdział XV (z XVI)
FURTHER UP AND FURTHER IN / DALEJ WZWYŻ I DALEJ W GŁĄB


Już to pisałam minimum raz, ale powtórzę dla tych, co może nie czytali: istnieje piosenka o takim samym tytule jak nazwa rozdziału, napisana przez Mike'a Scotta zafascynowanego mocno Lewisem. Klimaty dość ludyczne.


Na początku rozdziału Emeth opowiada coś o sobie.
Znamy się mało, więc może powiedziałbym parę słów o sobie. Urodziłem się w Tehiszbaanie w lipcu. Znaczy, w połowie lipca. W drugiej połowie lipca właściwie... Dokładnie 17 lipca. Zawsze chciałem z wami walczyć. Przybyłem do Narnii, a później słonce straciło blask w moich oczach. No. To tyle może o sobie na początek. Czy są jakieś pytania?

Dowiadujemy się opowieści o końcu Narnii z innej perspektywy, co jest ciekawe.

Cytat:
(...) all who desired to look upon Tashlan--for so they mixed the two words to pretend that they were all one--must pass one by one into the hovel (...)

Ha! Takie hybrydy przywodzą mi na myśl mieszankę lwa i tygrysa - zwie się to liger i wygląda okropnie. Są też : zonkey, jaglion, zorse, hinny *, i co więcej, zaczęto te krzyżówki produkować [link widoczny dla zalogowanych] ...
Fachowo proces krzyżowania róznych gatunków zwierząt nazywa się bastardyzacją.

* Czy pamiętacie, jakie było pełne imię Bri? Brihy-hinny-brinny-huhy-haaah. Przypadek?


Emet w poprzednim rozdziale wydawał się miłą i pozytywną postacią. Słuchając jego opowieści odnosi się wrażenie, że jest w jakimś stopniu fanatyczny. Bez cienia wątpliwosci (a wręcz z radością) zabija żołnierza kalormeńskiego, gdy tylko sklasyfikował go jako "niehonornego".
Opowieść Emeta jest długa i wzniosła - Lewis znów musi wprowadzić Psy dla rozcieńczenia patosu.

Cytat:
"And since then, O Kings and Ladies, I have been wandering to find him and my happiness is so great that it even weakens me like a wound. And this is the marvel of marvels, that he called me Beloved, me who am but as a dog -"
"Eh? What's that?" said one of the Dogs.
"Sir," said Emeth. "It is but a fashion of speech which we have in Calormen."
"Well, I can't say it's one I like very much," said the Dog.
"He doesn't mean any harm," said an older Dog.
"After all, we call our puppies Boys when they don't behave properly."


Narnijczycy kierują się na zachód, "further up and further in", i wkraczają w krainę HD. To zupełnie jak kraje bloku wschodniego, przekraczające granicę RFN. Wszystko nabiera barw.

Cytat:
"I bet there isn't a country like this anywhere in our world. Look at the colours! You couldn't get a blue like the blue on those mountains in our world."


Odkrywają, że dotychczas znali tylko popłuczyny "prawdziwej Narnii", podróbkę z Tajwanu, jakieś first copy.
Digory sięga po klasyka, niczym Ojciec Borejko.

Cytat:
"It's all in Plato, all in Plato: bless me, what do they teach them at these schools!"


I na koniec scena, która napawa mnie lekką zadrością.

Cytat:
Biegli coraz szybciej i szybciej, lecz nikt się nie zgrzał, nie zmęczył i nie zadyszał.

Och! Czyli w "prawdziwej Narnii" mogłabym uprawiać jogging??

PS. Grzebałam, To się nie odzobaczy...


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Pią 23:08, 23 Kwi 2021, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 20:25, 28 Kwi 2021 Powrót do góry

Olle napisał:
Martencja napisał:
Biorąc pod uwagę, że narnijskie gwiazdy były osobami, zaryzykowałabym stwierdzenie, że być może nie wisiały w próżni.


Może stały na przezroczystej podłodze.


Słyszałam o szklanym suficie, szklana podłoga to musi być coś pokrewnego.

Olle napisał:
Martencja napisał:
Ale a propos ciał niebieskich: kiedy wschodzi słońce, Digory i Pola rozpoznają je jako podobne do słońca Charnu, stare. Co ciekawe, w poprzednich dniach nikt, w tym Julia i Eustachy, nie zwrócił uwagi na to, żeby w narnijskim słońcem było coś nie tak. A zatem zestarzało się przez noc? A jednak w Charnie, według słów Jadis, słońce wyglądało "staro" już przez "hundreds of thousands of years", czyli dłużej niż cały okres istnienia Narni w ogóle (wszak Narnia istniała zaledwie 2,5 tysiąca lat).


To bardzo ciekawe! Prawdopodobnie Słońce się starzeje proporcjonalnie do ogólnego czasu danego świata. Więc jeśli pomnożymy "hundreds of thousands of years" przez 2,5 tysiąca lat, a następnie podzielimy przez czas, jaki narnijskie słońce było czerwone, to otrzymamy wiek Charnu. Ale oczywiście co? Tylko ta część przygody sprawiała wrażenie snu i trudno ją było zapamiętać. Nikt później nie potrafił powiedzieć, jak długo trwała (...).


Not helpful! A już miałyśmy prawie gotowy wzór na obliczanie wieku światów!

Olle napisał:
Cytat:
Tylko Klejnot stał, polerując sobie róg o swój biały jedwabisty bok.


Konie są takie elastyczne czy miał zdejmowany róg i go trzymał kopytem?


I nagle by się okazało, że jednorożce to nie żadne jednorożce, tylko mówiące konie z akcesoriami od Q czy innego Tony'ego Starka!

patysio napisał:
Idzie trochę jak poród kleszczowy (jak mawiała moja polonistka) - ale damy radę ! One more chapter to go!!

Rozdział XV (z XVI)
FURTHER UP AND FURTHER IN / DALEJ WZWYŻ I DALEJ W GŁĄB


Och! Czyżby to rzeczywiście był już przedostatni rozdział? Czyżby miało nam... się udać...?

Patysio, dziękujemy za garść faktów z zakresu biologii i hodowli zwierząt:) A czego krzyżówką jest hinny?

patysio napisał:
Emet w poprzednim rozdziale wydawał się miłą i pozytywną postacią. Słuchając jego opowieści odnosi się wrażenie, że jest w jakimś stopniu fanatyczny. Bez cienia wątpliwosci (a wręcz z radością) zabija żołnierza kalormeńskiego, gdy tylko sklasyfikował go jako "niehonornego".


Też miałam wrażenie fanatyzmu. W imię wiary można usprawiedliwić wszystko. Dość toksyczne, jak już pisałam wcześniej. Ale w związku z opowieścią Emeta o jego spotkaniu z Aslanem zastanawia mnie kilka rzeczy. Po pierwsze, mimo że Emet przez całe życie wiernie (fanatycznie?) służył Taszowi i the name of Aslan was hateful to him, jak tylko widzi Aslana, to nie tylko rozpoznaje, że to on, ale też natychmiast dochodzi do wniosku, że jest on godzien czci, mimo wszystkiego, w co zawsze wierzył. Po drugie, Aslan mówi mu:

Cytat:
Not because [Tash] and I are one, but because we are opposites - I take to me the services which thou hast done for him. For I and he are of such different kinds that no service which is vile can be done to me, and none which is not vile can be done to him. Therefore, if any man [what about any woman??] swear by Tash and keep his oath for the oath's sake, it is by me that he has truly sworn, though he know it not, and it is I who reward him. And if any man do a cruelty in my name, then, though he says the name of Aslan, it is Tash whom he serves and by Tash his deed is accepted.


I ja zakładam, że Lewis miał tu na myśli, że nawet jak ktoś twierdzi, że czyni coś w imię Boga, ale to, co czyni, jest niegodziwe, nie czyni tego naprawdę w imię Boga. Może nawet, że jak ktoś wyznaje inną religię niż chrześcijaństwo, ale postępuje dobrze, to zostanie mu to policzone, jakby wierzył w chrześcijańskiego Boga, bo liczą się uczynki, a nie, w imię kogo/czego się je deklaratywnie czyni.

Ale - w kontekście konkretnie Emeta. On ewidentnie, według tej narracji w tekście, przez całe życie postępował honorowo i szlachetnie. Ktoś mu musiał ten sposób postępowania wpoić. A jednocześnie był przekonany, że robił to w imię Tasza. Znowu, ktoś mu musiał wpoić, że takie zachowanie jest zgodne z wolą Tasza. Czyli że formalne zasady religii taszyjskiej (?) nakazywały postępowanie honorowe i szlachetne. Coś, co według słów Aslana, jest sprzeczne z naturą Tasza. Czyli że pobożny taszanin (??) tak naprawdę był pobożnym aslaninem (???). I ja zaczynam podejrzewać, że może tego akurat to sobie Lewis tak do końca dobrze nie przemyślał :P

Jak również, w związku z powyższym, logika by nakazywała, że odpowiedź na pytanie Olle zadane co do poprzedniego rozdziału:

Olle napisał:
Ciekawe, czy trafił tu tylko jeden Kalormeńczyk, czy tylko on się zastanawiał pod drzewem, skąd się tu wziął...


...powinna być przecząca. Tzn. nie on jeden.

patysio napisał:
Narnijczycy kierują się na zachód, "further up and further in", i wkraczają w krainę HD. To zupełnie jak kraje bloku wschodniego, przekraczające granicę RFN. Wszystko nabiera barw.


:D

patysio napisał:
Digory sięga po klasyka, niczym Ojciec Borejko.

Cytat:
"It's all in Plato, all in Plato: bless me, what do they teach them at these schools!"


Zresztą, chwilę potem narrator też odwołuje się poniekąd do Platona, tzn. wyjaśnia ideę Platonowskiej jaskini, tylko że na przykładzie lustra.

patysio napisał:
I na koniec scena, która napawa mnie lekką zadrością.

Cytat:
Biegli coraz szybciej i szybciej, lecz nikt się nie zgrzał, nie zmęczył i nie zadyszał.

Och! Czyli w "prawdziwej Narnii" mogłabym uprawiać jogging??


Kurcze, może nawet ja bym się wtedy zabrała za jakiś sport...?

patysio napisał:
PS. Grzebałam, To się nie odzobaczy...


Yyyyyyyyyyyy... Właśnie zabrakło mi słów.

M.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Śro 21:21, 28 Kwi 2021 Powrót do góry

martencja napisał:
Słyszałam o szklanym suficie, szklana podłoga to musi być coś pokrewnego.

Very Happy

martencja napisał:
Patysio, dziękujemy za garść faktów z zakresu biologii i hodowli zwierzątSmile A czego krzyżówką jest hinny?

Hinny - po naszemu Osłomuł - jest potomkiem Konia i Oślicy. Miałam w związku z tym różne przemyślenia na temat matki Bri... Son of an Ass, "your mother was a hamster", "Twoja stara pierze w rzece nad Taszbanem" i takie tam Wink

martencja napisał:
Ale - w kontekście konkretnie Emeta. On ewidentnie, według tej narracji w tekście, przez całe życie postępował honorowo i szlachetnie. Ktoś mu musiał ten sposób postępowania wpoić. A jednocześnie był przekonany, że robił to w imię Tasza. Znowu, ktoś mu musiał wpoić, że takie zachowanie jest zgodne z wolą Tasza. Czyli że formalne zasady religii taszyjskiej (?) nakazywały postępowanie honorowe i szlachetne. Coś, co według słów Aslana, jest sprzeczne z naturą Tasza. Czyli że pobożny taszanin (??) tak naprawdę był pobożnym aslaninem (???). I ja zaczynam podejrzewać, że może tego akurat to sobie Lewis tak do końca dobrze nie przemyślał Razz

No tak, nie trzyma się to kupy - aż dziwne, ze Digory nie wyłapał tego braku logiki!


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Śro 21:32, 28 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Olle
Centaur



Dołączył: 07 Kwi 2006
Posty: 581 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz/Poznań

PostWysłany: Wto 16:40, 04 Maj 2021 Powrót do góry

martencja napisał:
Olle napisał:
Martencja napisał:
Biorąc pod uwagę, że narnijskie gwiazdy były osobami, zaryzykowałabym stwierdzenie, że być może nie wisiały w próżni.


Może stały na przezroczystej podłodze.


Słyszałam o szklanym suficie, szklana podłoga to musi być coś pokrewnego.


A nawet to samo, wtedy nazwa zależy od punktu widzenia.

Martencja napisał:
Olle napisał:
(...)Prawdopodobnie Słońce się starzeje proporcjonalnie do ogólnego czasu danego świata. Więc jeśli pomnożymy "hundreds of thousands of years" przez 2,5 tysiąca lat, a następnie podzielimy przez czas, jaki narnijskie słońce było czerwone, to otrzymamy wiek Charnu. Ale oczywiście co? Tylko ta część przygody sprawiała wrażenie snu i trudno ją było zapamiętać. Nikt później nie potrafił powiedzieć, jak długo trwała (...).


Not helpful! A już miałyśmy prawie gotowy wzór na obliczanie wieku światów!


Nobel przeszedł koło nosa.

Martencja napisał:
Olle napisał:
Cytat:
Tylko Klejnot stał, polerując sobie róg o swój biały jedwabisty bok.


Konie są takie elastyczne czy miał zdejmowany róg i go trzymał kopytem?


I nagle by się okazało, że jednorożce to nie żadne jednorożce, tylko mówiące konie z akcesoriami od Q czy innego Tony'ego Starka!


Jewel-Jarvis?

martencja napisał:
patysio napisał:
Idzie trochę jak poród kleszczowy (jak mawiała moja polonistka) - ale damy radę ! One more chapter to go!!

Rozdział XV (z XVI)
FURTHER UP AND FURTHER IN / DALEJ WZWYŻ I DALEJ W GŁĄB


Och! Czyżby to rzeczywiście był już przedostatni rozdział? Czyżby miało nam... się udać...?


Widzę nas, jak leżymy na pasie wyścigowym i dotykamy palcem mety.

patysio napisał:
Opowieść Emeta jest długa i wzniosła - Lewis znów musi wprowadzić Psy dla rozcieńczenia patosu.


Very Happy Bardzo mnie to rozśmieszyło.

patysio napisał:
Cytat:
(...) all who desired to look upon Tashlan--for so they mixed the two words to pretend that they were all one--must pass one by one into the hovel (...)

Ha! Takie hybrydy przywodzą mi na myśl mieszankę lwa i tygrysa - zwie się to liger i wygląda okropnie. Są też : zonkey, jaglion, zorse, hinny *, i co więcej, zaczęto te krzyżówki produkować [link widoczny dla zalogowanych] ...
Fachowo proces krzyżowania róznych gatunków zwierząt nazywa się bastardyzacją.


Dalej jest napisane o Aslanie, że The speed of him was like the ostrich, and his size was an elephant's. Czyli Aslan to taki... stroń?Wink

Chciałabym zgłosić swój stanowczy sprzeciw wobec przekonania Lewisa, że dziewczynki na widok zwierząt rzucają się, by je objąć i pogłaskać. A najlepiej, żeby zalały się łzami wzruszenia. Nigdy w życiu nie rzuciłabym się żadnemu osłu na szyję.

patysio napisał:
Emet w poprzednim rozdziale wydawał się miłą i pozytywną postacią. Słuchając jego opowieści odnosi się wrażenie, że jest w jakimś stopniu fanatyczny. Bez cienia wątpliwosci (a wręcz z radością) zabija żołnierza kalormeńskiego, gdy tylko sklasyfikował go jako "niehonornego".


Myślę, że dla porównania warto spojrzeć na Tiriana, który również zabijał nieprawilnych Kalormeńczyków, a czyny jego były usprawiedliwione. A więc: nie można zabijać, chyba że złych ludzi. I chyba że na wojnie. Wtedy zabijanie przeobraża się w czyn godny pochwały i sprawia radość wiernemu.

Martencja napisał:
Też miałam wrażenie fanatyzmu. W imię wiary można usprawiedliwić wszystko. Dość toksyczne, jak już pisałam wcześniej. Ale w związku z opowieścią Emeta o jego spotkaniu z Aslanem zastanawia mnie kilka rzeczy. Po pierwsze, mimo że Emet przez całe życie wiernie (fanatycznie?) służył Taszowi i the name of Aslan was hateful to him, jak tylko widzi Aslana, to nie tylko rozpoznaje, że to on, ale też natychmiast dochodzi do wniosku, że jest on godzien czci, mimo wszystkiego, w co zawsze wierzył. Po drugie, Aslan mówi mu:

Cytat:
Not because [Tash] and I are one, but because we are opposites - I take to me the services which thou hast done for him. For I and he are of such different kinds that no service which is vile can be done to me, and none which is not vile can be done to him. Therefore, if any man [what about any woman??] swear by Tash and keep his oath for the oath's sake, it is by me that he has truly sworn, though he know it not, and it is I who reward him. And if any man do a cruelty in my name, then, though he says the name of Aslan, it is Tash whom he serves and by Tash his deed is accepted.


I ja zakładam, że Lewis miał tu na myśli, że nawet jak ktoś twierdzi, że czyni coś w imię Boga, ale to, co czyni, jest niegodziwe, nie czyni tego naprawdę w imię Boga. Może nawet, że jak ktoś wyznaje inną religię niż chrześcijaństwo, ale postępuje dobrze, to zostanie mu to policzone, jakby wierzył w chrześcijańskiego Boga, bo liczą się uczynki, a nie, w imię kogo/czego się je deklaratywnie czyni.


Więc jeśli dobrze rozumiem, mamy tu dwa problemy - jeden to pytanie, czy wiara usprawiedliwia zadawanie śmierci. Okazuje się, że wg Lewisa... tak? Bo przecież Aslan nie pouczył Emeta, że jeśli nawet powinieneś zabić, to się przynajmniej nie cieszyć. Powiedział mu co innego, i tu przechodzimy do...

...problemu numer dwa: czy dobre życie w imię Tasza jest tym samym, co dobre życie w imię Aslana. Jeśli popatrzeć na problem nr 1, to owszem, widać mocne prawdopodobieństwo, że aslanizm i taszyzm się niczym nie różniąWink Winien temu niestety, moim zdaniem, średniowieczny etos rycerski, który profesor Lewis z dziecięcą pasją uwydatnia w całym cyklu.

Na usprawiedliwienie Emeta mam tylko to, że nie jest napisane, jak objawiała się jego żarliwa wiara. Mógł żarliwie chcieć zobaczyć oblicze Tasza, ale nie musiał przecież wcześniej zabijać. Warriorem był, ponieważ przyszła wojna. Zastanawia mnie jednak, czym się zajmował wcześniej, skoro brzydzi go zawód kupca. Bo poniższą wypowiedź można zrozumieć na dwa sposoby: że zamiast otwartej wojny zniżono się do podstępu, ale też że Emet miał przerośnięty etos rycerski.

Cytat:
But when I found that we were to go in disguised as merchants (which is a shameful dress for a warrior and the son of Tarkaan) and to work by lies and trickery (...)


Kupiec... Tfu! Co za upokarzająca profesja dla syna gentle... ryce... Tarkaana! Co za... w ogóle profesja! Pracować na swoje życie?... Kto to wymyślił.

Martencja napisał:
Ale - w kontekście konkretnie Emeta. On ewidentnie, według tej narracji w tekście, przez całe życie postępował honorowo i szlachetnie. Ktoś mu musiał ten sposób postępowania wpoić. A jednocześnie był przekonany, że robił to w imię Tasza. Znowu, ktoś mu musiał wpoić, że takie zachowanie jest zgodne z wolą Tasza. Czyli że formalne zasady religii taszyjskiej (?) nakazywały postępowanie honorowe i szlachetne. Coś, co według słów Aslana, jest sprzeczne z naturą Tasza. Czyli że pobożny taszanin (??) tak naprawdę był pobożnym aslaninem (???). I ja zaczynam podejrzewać, że może tego akurat to sobie Lewis tak do końca dobrze nie przemyślał Razz


Zasady wiary/nauki można przyjmować dosłownie, ale można wejść głębiej, poszukiwać. W chrześcijaństwie (którego obraz starał się tworzyć Lewis) zakłada się, że po to dano Ducha, żeby on też podpowiadał poszukującym, a że jest to przewrotna Osoba, to mówi do ucha nie tylko chrześcijanom;) Dlatego szukałam wyjątkowości Emeta na tle innych "taszystów" i zastanawiałam się, czy tej luki nie wykorzystał Lewis. Ale no niezbyt, bo jego etos rycerski u progu końca świata nie różni się za bardzo od tego, jaki wyznawał Tirian. Więc no tak, średnio wyszło.

Słychać tutaj wprawdzie daleki pogłos zdania, który napisał Lewis w "Chrześcijaństwie po prostu": Wzajemna duchowa (jeśli nie doktrynalna) bliskość Kościołów chrześcijańskich okazuje się bowiem najsilniejsza w samym centrum każdego z nich, tam gdzie zamieszkują jego najwierniejsze dzieci. Tę zasadę Autor rozszerzył o inną religię*, chwała mu za to, ale jakieś to niezbyt wyraziste.

*mimo że nawet nie była to religia monoteistyczna - Emet mówi w bieżącym rozdziale: And I said, By the Gods, this is a pleasant place (...). (mamy więc tutaj religię zbliżoną bardziej do hinduizmu niż islamu).

Martencja napisał:
Jak również, w związku z powyższym, logika by nakazywała, że odpowiedź na pytanie Olle zadane co do poprzedniego rozdziału:

Olle napisał:
Ciekawe, czy trafił tu tylko jeden Kalormeńczyk, czy tylko on się zastanawiał pod drzewem, skąd się tu wziął...


...powinna być przecząca. Tzn. nie on jeden.


Jednak niezbitego dowodu nie mamy;)

Martencja napisał:
patysio napisał:
Narnijczycy kierują się na zachód, "further up and further in", i wkraczają w krainę HD. To zupełnie jak kraje bloku wschodniego, przekraczające granicę RFN. Wszystko nabiera barw.


Very Happy


Hehehe

patysio napisał:
PS. Grzebałam, To się nie odzobaczy...


Brak mi słów. Doceniam drzewa jak z ilustracji Eyvinda Earle'a oraz białe dresy, które nosi się w Nowej Narni. Oby były ze 100% bawełny!
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Śro 17:33, 05 Maj 2021 Powrót do góry

Olle napisał:
martencja napisał:
Och! Czyżby to rzeczywiście był już przedostatni rozdział? Czyżby miało nam... się udać...?

Widzę nas, jak leżymy na pasie wyścigowym i dotykamy palcem mety.

Jedziemy na tak zwanych oparach... absurdu Wink

Olle napisał:
patysio napisał:
Opowieść Emeta jest długa i wzniosła - Lewis znów musi wprowadzić Psy dla rozcieńczenia patosu.

Very Happy Bardzo mnie to rozśmieszyło.

...czy rozcieńczyło? Wink

Olle napisał:
patysio napisał:
Cytat:
(...) all who desired to look upon Tashlan--for so they mixed the two words to pretend that they were all one--must pass one by one into the hovel (...)

Ha! Takie hybrydy przywodzą mi na myśl mieszankę lwa i tygrysa - zwie się to liger i wygląda okropnie. Są też : zonkey, jaglion, zorse, hinny *, i co więcej, zaczęto te krzyżówki produkować [link widoczny dla zalogowanych] ...
Fachowo proces krzyżowania róznych gatunków zwierząt nazywa się bastardyzacją.

Dalej jest napisane o Aslanie, że The speed of him was like the ostrich, and his size was an elephant's. Czyli Aslan to taki... stroń?Wink

Very Happy

Olle napisał:
Chciałabym zgłosić swój stanowczy sprzeciw wobec przekonania Lewisa, że dziewczynki na widok zwierząt rzucają się, by je objąć i pogłaskać. A najlepiej, żeby zalały się łzami wzruszenia. Nigdy w życiu nie rzuciłabym się żadnemu osłu na szyję.

Na następnym zjeździe narnijskim idziemy do zoo, poddamy Olle próbie! Jak to mawia młodzież - zobaczymy, jaka jest Oli uwu-odporność Very Happy

Olle napisał:
Myślę, że dla porównania warto spojrzeć na Tiriana, który również zabijał nieprawilnych Kalormeńczyków, a czyny jego były usprawiedliwione.

Jego też nie lubię. Co więcej, jest tu jakaś dziwna zależność - im więcej honoru ma postać, tym mniej ją lubię, hmmm...

Olle napisał:
Cytat:
But when I found that we were to go in disguised as merchants (which is a shameful dress for a warrior and the son of Tarkaan) and to work by lies and trickery (...)

Kupiec... Tfu! Co za upokarzająca profesja dla syna gentle... ryce... Tarkaana! Co za... w ogóle profesja! Pracować na swoje życie?... Kto to wymyślił.

Very Happy

Nie mam nic konstruktywnego do dodania, ale to pewnie dlatego, że nie mam za grosz honoru, nigdy nikogo nie zabiłam i pracuję na swoję utrzymanie - i to w finansach, a to niebezpiecznie blisko do kupiectwa!
Shocked

PS. Kupiectwem zaś param się hobbystycznie.


Ostatnio zmieniony przez patysio dnia Śro 17:35, 05 Maj 2021, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Śro 21:31, 05 Maj 2021 Powrót do góry

Olle napisał:

patysio napisał:
Emet w poprzednim rozdziale wydawał się miłą i pozytywną postacią. Słuchając jego opowieści odnosi się wrażenie, że jest w jakimś stopniu fanatyczny. Bez cienia wątpliwosci (a wręcz z radością) zabija żołnierza kalormeńskiego, gdy tylko sklasyfikował go jako "niehonornego".


Myślę, że dla porównania warto spojrzeć na Tiriana, który również zabijał nieprawilnych Kalormeńczyków, a czyny jego były usprawiedliwione. A więc: nie można zabijać, chyba że złych ludzi. I chyba że na wojnie. Wtedy zabijanie przeobraża się w czyn godny pochwały i sprawia radość wiernemu.


Czyli z tego by wynikało, że kompasem moralnym jest etos rycerski czy inszy kodeks honorowy. To mi bardziej przypomina wiarę wikińskich wojowników niż chrześcijan. Jak umrzesz w boju, to trafiasz do Walhalli, a jak umrzesz w łóżku to biada ci, trafiasz do tych gorszych zaświatów. A dyshonoru nie można odpuścić nawet za cenę zdestabilizowania całego systemu społecznego i politycznego regionu i kraju, co czasem prowadzi do napisania "Sagi o Njalu", a czasem do utraty niepodległości Islandii 💁🏻‍♀️

Olle napisał:
Martencja napisał:
Też miałam wrażenie fanatyzmu. W imię wiary można usprawiedliwić wszystko. Dość toksyczne, jak już pisałam wcześniej. Ale w związku z opowieścią Emeta o jego spotkaniu z Aslanem zastanawia mnie kilka rzeczy. Po pierwsze, mimo że Emet przez całe życie wiernie (fanatycznie?) służył Taszowi i the name of Aslan was hateful to him, jak tylko widzi Aslana, to nie tylko rozpoznaje, że to on, ale też natychmiast dochodzi do wniosku, że jest on godzien czci, mimo wszystkiego, w co zawsze wierzył. Po drugie, Aslan mówi mu:

Cytat:
Not because [Tash] and I are one, but because we are opposites - I take to me the services which thou hast done for him. For I and he are of such different kinds that no service which is vile can be done to me, and none which is not vile can be done to him. Therefore, if any man [what about any woman??] swear by Tash and keep his oath for the oath's sake, it is by me that he has truly sworn, though he know it not, and it is I who reward him. And if any man do a cruelty in my name, then, though he says the name of Aslan, it is Tash whom he serves and by Tash his deed is accepted.


I ja zakładam, że Lewis miał tu na myśli, że nawet jak ktoś twierdzi, że czyni coś w imię Boga, ale to, co czyni, jest niegodziwe, nie czyni tego naprawdę w imię Boga. Może nawet, że jak ktoś wyznaje inną religię niż chrześcijaństwo, ale postępuje dobrze, to zostanie mu to policzone, jakby wierzył w chrześcijańskiego Boga, bo liczą się uczynki, a nie, w imię kogo/czego się je deklaratywnie czyni.


Więc jeśli dobrze rozumiem, mamy tu dwa problemy - jeden to pytanie, czy wiara usprawiedliwia zadawanie śmierci. Okazuje się, że wg Lewisa... tak? Bo przecież Aslan nie pouczył Emeta, że jeśli nawet powinieneś zabić, to się przynajmniej nie cieszyć. Powiedział mu co innego, i tu przechodzimy do...

...problemu numer dwa: czy dobre życie w imię Tasza jest tym samym, co dobre życie w imię Aslana. Jeśli popatrzeć na problem nr 1, to owszem, widać mocne prawdopodobieństwo, że aslanizm i taszyzm się niczym nie różnią;) Winien temu niestety, moim zdaniem, średniowieczny etos rycerski, który profesor Lewis z dziecięcą pasją uwydatnia w całym cyklu.


Trochę mnie jednak bawi to uwielbienie dla etosu rycerskiego u zagłębionego w książkach profesora:) Ciekaweż, ach ciekaweż, jak by sobie poradził w starciu na miecze z takim Tirianem czy Emetem.

Olle napisał:
Na usprawiedliwienie Emeta mam tylko to, że nie jest napisane, jak objawiała się jego żarliwa wiara. Mógł żarliwie chcieć zobaczyć oblicze Tasza, ale nie musiał przecież wcześniej zabijać. Warriorem był, ponieważ przyszła wojna. Zastanawia mnie jednak, czym się zajmował wcześniej, skoro brzydzi go zawód kupca. Bo poniższą wypowiedź można zrozumieć na dwa sposoby: że zamiast otwartej wojny zniżono się do podstępu, ale też że Emet miał przerośnięty etos rycerski.

Cytat:
But when I found that we were to go in disguised as merchants (which is a shameful dress for a warrior and the son of Tarkaan) and to work by lies and trickery (...)


Kupiec... Tfu! Co za upokarzająca profesja dla syna gentle... ryce... Tarkaana! Co za... w ogóle profesja! Pracować na swoje życie?... Kto to wymyślił.


Mnie się wydaje, że Emet jako Tarkaan i syn Tarkaana był warriorem i rycerzem z wychowania i przekonania, a nie z konieczności. On nie poszedł walczyć w tej wojnie z powodu, że go zaciągnięto do wojska z poboru. Tarkaanowie to chyba klasa rycerzy/wojowników? Na przykład, przypomina mi się (ale nie chce mi się zajrzeć do książki:)), że Arawis wspominała w swojej opowieści, że, jak próbowała popełnić samobójstwo i zaczęła słyszeć mówiącą Hwin, to z początku założyła, że ma omamy ze strachu i skomentowała, że niegodny córki Tarkaanów jest lęk przed śmiercią. I jeszcze - zręczność, z jaką Emet rozprawił się z tym człowiekiem wewnątrz stajni, mimo że został wzięty z zaskoczenia, świadczy o tym, że raczej nie miał miecza w ręku pierwszy raz...

Pogarda dla kupiectwa też jest dość typowa dla warstwy rycerskiej. Sarmaccy magnaci, na przykład, dorabiali się fortun na sprzedaży zboża ze swoich majątków przez Gdańsk, ale jednocześnie gardzili kupcami, którzy w tej sprzedaży pośredniczyli. Żyć z pracy innych to wszak takie honorowe, prawdaż. Tak więc tutaj Emet też się wpisuje w stare tropy.

Olle napisał:
Martencja napisał:
Ale - w kontekście konkretnie Emeta. On ewidentnie, według tej narracji w tekście, przez całe życie postępował honorowo i szlachetnie. Ktoś mu musiał ten sposób postępowania wpoić. A jednocześnie był przekonany, że robił to w imię Tasza. Znowu, ktoś mu musiał wpoić, że takie zachowanie jest zgodne z wolą Tasza. Czyli że formalne zasady religii taszyjskiej (?) nakazywały postępowanie honorowe i szlachetne. Coś, co według słów Aslana, jest sprzeczne z naturą Tasza. Czyli że pobożny taszanin (??) tak naprawdę był pobożnym aslaninem (???). I ja zaczynam podejrzewać, że może tego akurat to sobie Lewis tak do końca dobrze nie przemyślał :P


Zasady wiary/nauki można przyjmować dosłownie, ale można wejść głębiej, poszukiwać. W chrześcijaństwie (którego obraz starał się tworzyć Lewis) zakłada się, że po to dano Ducha, żeby on też podpowiadał poszukującym, a że jest to przewrotna Osoba, to mówi do ucha nie tylko chrześcijanom;) Dlatego szukałam wyjątkowości Emeta na tle innych "taszystów" i zastanawiałam się, czy tej luki nie wykorzystał Lewis. Ale no niezbyt, bo jego etos rycerski u progu końca świata nie różni się za bardzo od tego, jaki wyznawał Tirian. Więc no tak, średnio wyszło.


No właśnie ja tu nie widzę niczego, co by świadczyło o tym, żeby Emet był nietypowym taszystą. Zresztą, jeżeli każdy dobry uczynek miałby być wbrew zasadom taszyzmu, począwszy od samego dotrzymywania słowa dla samej zasady, to doprawdy nie wiem, jak to kalormeńskie społeczeństwo by miało funkcjonować na dłuższą metę. A przecież KiJC, nawet jeżeli pokazywał Kalormen jako raczej nieprzyjemne miejsce, to jednak nie jakieś zupełne piekło, gdzie wszyscy są dla siebie wciąż podli.

Olle napisał:
Słychać tutaj wprawdzie daleki pogłos zdania, który napisał Lewis w "Chrześcijaństwie po prostu": Wzajemna duchowa (jeśli nie doktrynalna) bliskość Kościołów chrześcijańskich okazuje się bowiem najsilniejsza w samym centrum każdego z nich, tam gdzie zamieszkują jego najwierniejsze dzieci. Tę zasadę Autor rozszerzył o inną religię*, chwała mu za to, ale jakieś to niezbyt wyraziste.

*mimo że nawet nie była to religia monoteistyczna - Emet mówi w bieżącym rozdziale: And I said, By the Gods, this is a pleasant place (...). (mamy więc tutaj religię zbliżoną bardziej do hinduizmu niż islamu).


No tak, ale tu kluczowa jest ta wzajemna duchowa (...) bliskość Kościołów chrześcijańskich. Oparcie na wierze w tego samego Boga, tym samym Dekalogu itp. A tutaj cała ta teologiczna gimnastyka, którą prezentuje Aslan, opiera się nie na (duchowej czy jakiejkolwiek innej) bliskości, ale dokładnie odwrotnie - na zupełnym przeciwieństwie.

EDIT: Co do politeizmu w Kalormenie - w KiJC kalormeńscy bohaterowie konsekwentnie mówią o "bogach" w liczbie mnogiej; Arawis nawet wymienia dwoje - oprócz Tasza - z imienia: Azaroth i Zardinah, Panią Nocy (w której świętym gaju miała odprawić obrzędy przed ślubem, a przynajmniej taką informację podała w liście ojcu, żeby opóźnić pościg).

M.


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Nie 12:15, 16 Maj 2021, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Nie 16:34, 18 Lip 2021 Powrót do góry

[fanfary] OSTATNI ROZDZIAŁ Exclamation [/fanfary]

Rozdział XVI
FAREWELL TO SHADOWLANDS / POŻEGNANIE Z KRAINĄ CIENI


Jest to rozdział, w którym dowiadujemy się, ze Narnia jest jak cebula.

Cytat:
Łucja spojrzała uważnie na ogród i zobaczyła, że naprawdę nie jest to jakiś ogród, lecz cały świat, z rzekami i lasami, z morzami i górami. Nie były jej obce: znała je dobrze.
— Rozumiem — powiedziała. — To jest wciąż Narnia, jeszcze bardziej prawdziwa i jeszcze piękniejsza od tej Narnii w dole, tak jak ta w dole jest bardziej prawdziwa i piękna od Narnii za Drzwiami Stajni! Ach, tak... świat wewnątrz świata, Narnia w Narnii...
— Tak — rzekł pan Tumnus — jak cebula, tyle tylko, że im głębiej się wchodzi, tym większa jest średnica.


Lewis powinien dopisać tu disclaimer, że fizycy zajmujący się kinetyką powinni pominąć pierwsze strony rozdziału, kiedy to bohaterowie płyną w górę wodospadu (coś jak wniebowstąpienie?). Słowo daję, dla mnie ta scena jest dość creepy... gdy znika grawitacja, odczuwam niepokój!

Ogólnie, jak już pisałam, nie przepadam za finałem septologii. Wydaje mi się on zbyt łopatologiczno-łzawy (Adam i Ewa wspomniani dosłownie, Aslan zamienijący się w Nie-powiem-kogo), zakrawa mi to na literaturę katolicką w stylu "Chaty".
Dziękuję, ale nie.
Choć, gdy byłam dzieckiem, ogromnie mnie to ruszało, nie powiem. Po latach jednak zakończenie zupełnie się nie broni.

Jeśli Lewis chciał osiągnąc efekt, że to, co przeżywają bohaterowie, jest nieziemskie - na pewno się udało. Wszystko jest zbyt super, zbyt niesamowite, zbyt wow. Znikają bariery ciała (prędkość, wzrok), zmieniają się niektóre właściwości mózgu i emocji - co jednakowoż jest dość niespójne:
Cytat:
— Czy to nie cudowne? — powiedziała Łucja. — Czy zauważyliście, że nie można się bać, nawet jak się chce? Spróbujcie.

Cytat:
Przez chwilę nikt nie miał odwagi spróbować, czy są otwarte. Wszyscy czuli to samo co wówczas, gdy po raz pierwszy zobaczyli owoce: „Czy możemy? Czy nam wolno? Czy są dla NAS?"
Gdy tak stali, onieśmieleni, gdzieś spoza murów donośnie zabrzmiał cudownie dźwięczny i słodki głos rogu.

Nie ma strachu - ale jest lęk i radość. Są wzruszenia. To w końu czują te emocje czy nie?

Dowiadujemy się również, że po 500 latach znika broda starym kawałom:
Cytat:
(...) nie macie pojęcia, jak brzmią stare żarty, kiedy się je słyszy po pięciu czy sześciu stuleciach!


Czyli jest nadzieja, że gdy ktoś odkopie nasze forum po takim czasie, to, co tu napisano, będzie całkiem świeże Wink

FINITO Exclamation

Gratuluję wszystkim wytrwałości Very Happy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Czw 13:48, 12 Sie 2021 Powrót do góry

patysio napisał:
[fanfary] OSTATNI ROZDZIAŁ :!: [/fanfary]


Juhuuuuu! Udało nam się! Pora odkorkować szampana, należy nam się!

patysio napisał:

Jest to rozdział, w którym dowiadujemy się, ze Narnia jest jak cebula.


Ergo, logicznie rozumując, Narnia jest jak ogr. No takiego wniosku się nie spodziewałam.

A tak poważnie, ta idea światów wewnątrz światów, z których każdy jest pod każdym względem większy, "prawdziwszy" i intensywniejszy od poprzedniego, jest ciekawa. I tak, wiem, to wszystko jest u Platona, ale Lewis to nawet ciekawie przetworzył. Z jednej strony trochę rozumiem sceptycyzm Patysio, ale z drugiej nawet to do mnie przemawia, w pewnym stopniu.

Inna sprawa, że wychodzi na to, że zaświaty polegają głównie na tym, że się biega i chodzi, a jedyną rozrywką jest odkrywanie coraz to nowych warstw tej metaforycznej cebuli. Ciekawe, jak szybko by mi się takie zaświaty znudziły. Stawiam na tydzień, góra dwa. I w ogóle, przy całym patosie tej sytuacji, to jak sobie próbuję wyobrazić tych bohaterów w szybkim jak lot orła sprincie w tych eleganckich, królewskich strojach, z koronami na głowach i przypasanymi mieczami, to jednak wydaje mi się to dość komiczne.

Co mnie natomiast ZUPEŁNIE nie przekonuje, bo uważam je za leniwe i bezmyślne pójście na łatwiznę, o czym zresztą pisałam już w tym wątku, to zakończenie historii bezceremonialnym zabiciem wszystkich bohaterów. Lewis okazuje się bardziej krwiożerczym autorem niż, nie przymierzając, jakiś G.R.R. Martin, i jest to kolejny wniosek, którego się nie spodziewałam. I tylko Zuzanny żal...

Swoją drogą, narrator i bohaterowie mówią o tej części gór Aslana, na których jest dom profesora Kirke i rodzice Pevenesiech jako o "prawdziwej Anglii". Czyli że cały nasz świat został sprowadzony do Anglii. Nawet nie Wielkiej Brytanii czy Zjednoczonego Królestwa - Anglii. Jakby jeszcze były jakieś wątpliwości, co jest pępkiem świata;) A jednocześnie biorąc pod uwagę to, co niedawno napisałam w wątku o KiJC, na temat tego, jakim małym krajem jest Narnia w skali tamtejszego świata ("mniejsza niż ćwierć najmniejszej z kalormeńskich prowincji" wg Rabadasza), wychodzi na to, że w obu przypadkach jest ponownie: świat Narnia nazwany na cześć niewielkiego państwa Narni i nasz świat nazwany (w narracji) na cześć niewielkiego kraju Anglii.

(I tylko czekam na jakąś postmodernistyczną przeróbkę, w której wszystkie OzN zostaną opowiedziane z perspektywy kalormeńskiej albo telmarskiej i jak to będzie zupełnie inna historia;).)

I jeszcze na temat wielkości Narni:

Cytat:
They were out of Narnia now and up into the Western Wild which neither Tirian nor Peter nor even the Eagle had even seen before.


Że co? Nawet królowie nie zbadali okolic swojego państwa? To już przynajmniej Kaspian miał w sobie tyle ciekawości, żeby chociaż próbować zbadać morza... Wychodzi na to, że rzeczywiście ten świat był duuuuuużo większy niż nam (a przynajmniej mi) się do tej pory wydawało.

patysio napisał:
Jeśli Lewis chciał osiągnąc efekt, że to, co przeżywają bohaterowie, jest nieziemskie - na pewno się udało. Wszystko jest zbyt super, zbyt niesamowite, zbyt wow. Znikają bariery ciała (prędkość, wzrok), zmieniają się niektóre właściwości mózgu i emocji - co jednakowoż jest dość niespójne:
Cytat:
— Czy to nie cudowne? — powiedziała Łucja. — Czy zauważyliście, że nie można się bać, nawet jak się chce? Spróbujcie.

Cytat:
Przez chwilę nikt nie miał odwagi spróbować, czy są otwarte. Wszyscy czuli to samo co wówczas, gdy po raz pierwszy zobaczyli owoce: „Czy możemy? Czy nam wolno? Czy są dla NAS?"
Gdy tak stali, onieśmieleni, gdzieś spoza murów donośnie zabrzmiał cudownie dźwięczny i słodki głos rogu.

Nie ma strachu - ale jest lęk i radość. Są wzruszenia. To w końu czują te emocje czy nie?


Stawiam na to, że są tylko pozytywne. A ten lęk został, bo Lewis traktuje go jako oznakę, nie wiem, szacunku, znania swojego miejsca, a nie coś jednoznacznie negatywnego...? Nie wiem, może kombinuję za bardzo.

patysio napisał:
Dowiadujemy się również, że po 500 latach znika broda starym kawałom:
Cytat:
(...) nie macie pojęcia, jak brzmią stare żarty, kiedy się je słyszy po pięciu czy sześciu stuleciach!


Zastanawiam się, czy oni wtedy wzięli, usiedli i zaczęli opowiadać sobie dowcipy...? "Przychodzi jednorożec do lekarza..." Nie jestem pewna, czy to jest pierwsze, a nawet drugie czy dziesiąte, co bym zrobiła spotkawszy dawnego znajomego po pięciuset latach. Ale cóż, nigdy nie doświadczyłam takiej sytuacji, to nie wiem. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to podejrzenie, że nie chodziło tutaj wcale o żarty w sensie dowcipy, tylko o jakieś ich własne zabawne wspomnienia abo co.

patysio napisał:
Czyli jest nadzieja, że gdy ktoś odkopie nasze forum po takim czasie, to, co tu napisano, będzie całkiem świeże :wink:


Tej nadziei się trzymajmy!

patysio napisał:
FINITO :!:

Gratuluję wszystkim wytrwałości :D


I nawzajem, nawzajem! Dobra robota, (głównie) dziewczęta!

M.
Zobacz profil autora
patysio
Centaur



Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 568 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: patysiowo

PostWysłany: Pon 11:45, 23 Sie 2021 Powrót do góry

martencja napisał:
Inna sprawa, że wychodzi na to, że zaświaty polegają głównie na tym, że się biega i chodzi (...). I w ogóle, przy całym patosie tej sytuacji, to jak sobie próbuję wyobrazić tych bohaterów w szybkim jak lot orła sprincie w tych eleganckich, królewskich strojach, z koronami na głowach i przypasanymi mieczami, to jednak wydaje mi się to dość komiczne.

Racja! I jak kłopotliwe to będzie do zekranizowania... ? Widzę coś w stylu mangi albo "Przyczajony tygrys, ukryty smok"

martencja napisał:
Co mnie natomiast ZUPEŁNIE nie przekonuje, bo uważam je za leniwe i bezmyślne pójście na łatwiznę, o czym zresztą pisałam już w tym wątku, to zakończenie historii bezceremonialnym zabiciem wszystkich bohaterów. Lewis okazuje się bardziej krwiożerczym autorem niż, nie przymierzając, jakiś G.R.R. Martin, i jest to kolejny wniosek, którego się nie spodziewałam.

Very Happy
Zawsze to odbierałam, jako zabieg stricte w tym celu, żeby czytelnikom-dzieciom nie było smutno, że część bohaterów umarła, a część nie.

martencja napisał:
Swoją drogą, narrator i bohaterowie mówią o tej części gór Aslana, na których jest dom profesora Kirke i rodzice Pevenesiech jako o "prawdziwej Anglii". Czyli że cały nasz świat został sprowadzony do Anglii. Nawet nie Wielkiej Brytanii czy Zjednoczonego Królestwa - Anglii. Jakby jeszcze były jakieś wątpliwości, co jest pępkiem świata;)


No, to też dość słabe jest. I ta wizja światów pływających na chmurach... Zupełnie tego nie kupuję.

martencja napisał:
"Przychodzi jednorożec do lekarza..."

Very HappyVery HappyVery Happy
Zobacz profil autora
martencja
Biały Jeleń



Dołączył: 15 Wrz 2006
Posty: 620 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia

PostWysłany: Wto 13:14, 07 Wrz 2021 Powrót do góry

patysio napisał:
martencja napisał:
Inna sprawa, że wychodzi na to, że zaświaty polegają głównie na tym, że się biega i chodzi (...). I w ogóle, przy całym patosie tej sytuacji, to jak sobie próbuję wyobrazić tych bohaterów w szybkim jak lot orła sprincie w tych eleganckich, królewskich strojach, z koronami na głowach i przypasanymi mieczami, to jednak wydaje mi się to dość komiczne.

Racja! I jak kłopotliwe to będzie do zekranizowania... ? Widzę coś w stylu mangi albo "Przyczajony tygrys, ukryty smok"


Chyba styl "Przyczajonego tygrysa" to jedyne wyjście... Choć nawet tam bohaterowie nie noszą raczej kolczug i ogółem stroje bardziej praktyczne niż eleganckie.

patysio napisał:
martencja napisał:
Co mnie natomiast ZUPEŁNIE nie przekonuje, bo uważam je za leniwe i bezmyślne pójście na łatwiznę, o czym zresztą pisałam już w tym wątku, to zakończenie historii bezceremonialnym zabiciem wszystkich bohaterów. Lewis okazuje się bardziej krwiożerczym autorem niż, nie przymierzając, jakiś G.R.R. Martin, i jest to kolejny wniosek, którego się nie spodziewałam.

:D
Zawsze to odbierałam, jako zabieg stricte w tym celu, żeby czytelnikom-dzieciom nie było smutno, że część bohaterów umarła, a część nie.


Wszyscy umarli, z wyjątkiem Zuzanny. I pani Macready.

M.


Ostatnio zmieniony przez martencja dnia Wto 13:19, 07 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)